Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Ej,nie płacz-to jeszcze nie koniec

Rano obudził je dziwny głos dobiegający z holu. Przypominał trochę orangutana, dopadającego swoją ofiarę,czy coś w tym stylu. Zuzia zerknęła na zegarek. Była 6:30 rano. Dźwięk rozbrzmiewał cały czas.
-No cholera jasna!-zwlokła się z łóżka-kto śmie zakłucać nam ciszę!
Kasia przewróciła się tylko na drugi bok i nic nie powiedziała. Strasznie bolała ją głowa.
Zuza wyszła z pokoju i zobaczyła Anzego leżącego na podłodze. Wczoraj widocznie za dużo wypił i biedny nie mógł trafić nawet do pokoju.
-E,Lanisek!-krzyknęła(w tej chwili nie obchodziło ją,że zbudziła całe piętro)-spierdalajta stąd,chcemy się wyspać!
Zaraz otworzyły się drzwi sąsiedniego pokoju i wyszedł z niego w połowie ubrany Jurij.
-O,jak dobrze się złożyło-zwróciła się do niego dziewczyna-zajmij się swoim kolegą i proszę,niech już nie wydziera się jak jakaś małpa.
Słoweniec podrapał się po głowie.
-Kurwa,stary,ale się narąbałeś-co ja mam niby z nim zrobić?
-Nie wiem,twoja sprawa,najlepiej wrzuć go do piwnicy,będzie święty spokój,a teraz dobranoc!
-Pa-odparł zakłopotany i wziął w końcu przyjaciela do pokoju.
-I co to było?-spytała Kasia,gdy współlokatorka wróciła
-A nic,to tylko Lanisek.
Nastolatka spadła z łóżka ze śmiechu. Pozbierała się jednak i z powrotem wgramoliła na materac.
-To może powiesz mi,co się wczoraj stało?
-A co się stało?
-No mówiłaś,że była jakaś akcja z Freundem.
-A,no tak,ale nieważne. Po prostu po pijaku mówił jakieś głupoty.
-Ah,ja już dziś takie słyszałam.
Obie się zaśmiały.
-A tak w ogóle,to wiesz,że dziś w nocy wracamy do Polski?
-No,niestety.
Teraz pogrążyły się w swoich myślach. Szkoda będzie opuścić to miejsce. No i oczywiście skoczków. Co z tego,że czasem byli okropnie denerwujący- dziewczyny kochały spędzać z nimi czas. Przy nich zawsze zapewnioną miały dużą dawkę śmiechu i zabawy,a już od jutra wszystko miało wrócić do normalności- dom- szkoła- dom- szkoła,aha i jeszcze jedno: SZKOŁA.Czyli pewien Specjalistyczny Zakład Karny Ogólno-Łączący Analfabetów.Kasia zakryła się poduszką. Nie chciała wracać do nauki,ani trochę. Zanim zdążyła powiedzieć koleżance,jak bardzo nie chce udawać się w drogę powrotną,dostała wiadomość.

Skoczny businessmann:Dzień dobry! Wstała królewna?
Niezdecydowana:Owszem,podziękuj pijanemu Laniskowi
Skoczny businessmann:Nie wnikam....Przejdziemy się?
Niezdecydowana:Dobra,za piętnaście minut pod hotelem?
Skoczny businessmann:Ok
Kasia zerwała się na równe nogi i pobiegła do łazienki. Po drodze rzuciła okiem na ekran telefonu Zuzi,która właśnie z kimś pisała. No tak,oczywiście z Andim.
Rozczesała włosy i ubrała czarne rurki oraz zimowy,czerwony sweterek z reniferem . Porwała swoją torebkę i wrzuciła do niej telefon. Nałożyła kurtkę,czapkę,buty,oznajmiła ,że idzie na spacer z Prevcem i już jej nie było.
Na umówionym miejscu,czekał już na nią że skromnym,lecz urokliwym bukiecikiem kwiatów.
-To dla Ciebie-zaczął
-Jejku,dziękuję-zarumieniła się lekko-widzisz,ja dla ciebie nie nie mam.
-Chciałem przeprosić za wczoraj-dodał-nie spędziliśmy że sobą zbyt dużo czasu,a gdybym cię nie zostawił przy tym stole,to ten debil by cię nie...
-Proszę,nie wracajmy do tego-przerwała mu-nie jestem na ciebie zła.

Tak naprawdę,to owszem,była nieco zawiedziona. Ale gdy spojrzała w jego oczy,które wyglądały na zatroskane-od razu złość przeminęła.
-Chodźmy już-ponagliła
Udali się więc w stronę rozległego parku. Drogę przebyli w niezręcznej ciszy. Echhh...,znowu to samo.
Zatrzymali się,gdy do Kasi przyszedł sms. To mama. Pytała jak spędza czas w Obersdorfie. Odpisała jej tylko,że bardzo dobrze i wysłała jedno ze zdjęć,które zrobiła podczas pobytu w tym mieście. Źle się czuła,oszukując własną matkę.
Domena zaciekawiła tapeta dziewczyny. Było to zdjęcie,przedstawiające ją skaczącą przez całkiem wysoką przeszkodę na koniu.
-Jeździsz konno?-spytał trochę z ciekawości,a trochę dla rozluźnienia atmosfery
-Tak-odparła-to moja największa pasja.
-Masz własnego konia?
-Pewnie-weszła w galerię i pokazała kilka zdjęć-nazywa się Arystokrata.
-Wow-skomentował jedną z fotografii-startujesz w zawodach?!
-Aha,należę do reprezentacji województwa.
-Nigdy o tym nie wspominałaś....
-Przez naukę nie mam za bardzo czasu jeździć-zaczęła bawić się swoimi palcami
-Musi być ci strasznie przykro,ale czemu rodzice nie zapiszą cię do szkoły jeździeckiej?
-Chcą,żebym w przyszłości została lekarzem.
Chłopak pokiwał głową i popatrzył na nią. Była smutna. Pierwszy raz widział ją tak przygnębioną.
-O czym tak myślisz?-Zapytał wreszcie
-O tym,że już dzisiaj wracam do Polski-opdarła szybko,a po jej policzku spłynęła łza

No nie,Domen dopiero sobie o tym przypomniał. Już w nocy wyruszają na konkurs do Szwajcarii,a dziewczyny-wracają do siebie.
Jemu też zrobiło się smutno.
-Ej,nie płacz-powiedział cicho-to przecież nie koniec.
Wznowili więc pogawędkę i już po chwili śmiali się jak nienormalni.
-Popatrz tam-Kasia wskazała nagle punkt na niebie
Słoweniec obejrzał się,a za chwilę jego czapka znalazła się w rękach dziewczyny.
-Dorwę Cię!-zagroził i zaczął gonić po całym parku. Skończyło się tym,że oboje leżeli w wielkiej,śnieżnej zaspie.
Gdy wrócili do hotelu,Zuzi nie było. Zastali tylko wiadomość na stole,którą brzmiała tak: "Poszłam z Andim do kawiarni,wrócę późno".
Nastolatkowie mieli trochę czasu dla siebie,więc włączyli komedię. Oboje usadowili się obok siebie i przykryli ciepłym kocem. Co chwilę wybuchali śmiechem. Dziewczyna była szczęśliwa. Zapomniała nawet o wyjeździe i oddała się chwili. Całą walizkę spakowała już wcześniej. Nie zauważyła nawet, gdy znalazła się na kolanach chłopaka i zasnęła.
***
-Kasia! Domen!
Szesnastolatka otworzyła oczy i rozejrzała się dookoła. Obok niej spał Domen,a nad nimi stali zniecierpliwieni koledzy i Zuzia.
-Cholera-jęknęła-co wy tu robicie?
-Jak to co? -zaraz wyjeżdżamy!
-Jak to? Ale przecież...-do pokoju wszedł Janus,więc Kasia sprytnie wstała i zaczęła się zbierać,podczas gdy reszta budziła Domena.

Kiedy wsiadali do autokaru,dziewczyna jeszcze ziewała. Była niewyspana,w końcu spała tylko trzy godziny.
Przez całą drogę słuchała o tym,jak wieczór spędziła jej przyjaciółka. Po romantycznej kolacji zaprosił ją do siebie i długo gadali w celu lepszego zapoznania się. Droga minęła szybko i na lotnisku nadszedł właśnie ten czas-czas rozstania. Nastolatki żegnały skoczków przytulając ich mocno.
Kiedy Kasia podeszła do najmłodszego ze Słoweńca,po prostu wpadła mu w ramiona. Nie chciała,aby uwolnił ją z uścisku. Zaczęła płakać.
-Zobaczymy się niedługo-obiecał sam powstrzymując łzy-trzymiaj się.
Zanim zdążyła wygłosić swoją pożegnalną mowę,podał jej niewielki pakunek.
-Otwórz w samolocie-polecił
Popatrzyła w jego głębokie oczy-niewiadomo,kiedy je znów zobaczy.
-Dzięki za wszystko-pocałowała go w policzek
-Udam,że tego nie widziałem-odezwał się Peter-nara młoda.
Nie ma to jak misiaczek z Peterem na pożegnanie.
Odnalazła Zuzię,która wcześniej poszła gdzieś z Wellingerem. Niemcy posłali im uśmiechy na do widzenia.
Przyjaciółki wsiadły na pokład maszyny i ostatni raz spojrzały w stronę chłopaków.
-Kocham ich wszystkich!-powiedziała Kasia,a Zuzia jej przytaknęła
Lot minął im spokojnie,głównie na słuchaniu muzyki i czytaniu magazynów. Wróciły do ojczyzny. Czyżby przygoda marzeń się zakończyła
?
__________________________________
Ale się rozpisałam!
Mam nadzieję,że to docenicie ;-)
**Prosimy o gwiazdki**
Kasia i Zuzia

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro