dzień 11
Mój wspaniały sen podczas którego latałem na tęczowym jednorożcu został nagle przerwany. Jęknąłem na uczucie zbyt silnego ucisku na moim ramieniu, który wcale nie zmniejszał się, co więcej - był coraz mocniejszy. Niechętnie podniosłem swoje powieki, ponieważ prawdopodobnie ominąłem pobudkę i będę musiał się zbierać szybciej niż zazwyczaj muszę to robić. Jednak po tym jak otworzyłem oczy nadal wszędzie było ciemno.
Co do cholery?
Dopiero po krótkiej chwili doszedł do mnie dudniący dźwięk deszczu, który uderzał o szyby w futrynach okien. Zdezorientowany poruszyłem się niespokojnie, ponieważ uścisk na mojej ręce zaczął robić się niezwykle bolesny. Do mojej głowy napłynęły wszystkie najgorsze sceny z horrorów. Co jeśli Zayn leży martwy na łóżku obok? Może cała podłoga była z krwi, jego pościel także i zaraz ktoś odrąbie mi rękę siekierą lub odetnie piłą motorową? Jestem za młody żeby umierać.
-To ty Zayn? -zapytałem bojąc się dotknąć tego kogoś. Było blisko żeby zacząć się trząść z przerażenia.
-Nie do cholery, Matka Teresa! Oczywiście, że to ja debilu. Kogo innego spodziewałeś się w naszym domku? -warknął Malik niezadowolonym głosem i ostacyjnie podkreślił słowo naszego, a mnie ogarnęła fala względnego spokoju.
-Cóż, nie wiem, czekoladko. Prawdopodobnie jesteśmy na jakimś marnym zadupiu opuszczonym przez Boga i na dodatek w środku lasu. Pomyślmy, kogo mogłem się tutaj spodziewać oprócz ciebie?! -odgryzłem się mu i uderzyłem go w rękę, którą mnie torturował, aby chwilę później zabrać ją siłą z mojego ramienia. Było to nie lada wyzwanie, ponieważ wczepił się we mnie jak jakaś głodna pijawka. Kompletnie nie znałem powodu jego nagłej przylepności do mnie w środku nocy. Dobra, może zaszło między nami do kilku czułości, a może nawet więcej niż kilku, ale to wciąż środek nocy i chcę spać bez względu na to jak bardzo uwielbiam mojego współlokatora. W zasadzie Zayn zawsze kochał spać i to on miał niezwykłe problemy z pobudką, a teraz nagle obudził go deszcz? Coś tutaj nie było tak.
-To, że mnie całowałeś kilka razy nadal nie uprawnia cię do nazywania mnie w ten rasistowski sposób. Nigdy nie nauczysz się bycia miłym w stosunku do mnie? A może ranisz moje uczucia?! Pomyślałeś kiedyś o tym jak ja się czuję, kiedy tak obrażasz mój wygląd albo że mam kompleksy z twojej winy? Jestem pewien, że nie, ponieważ kompletnie się mną nie interesujesz -zaczął dramatyzować swoim wyćwiczonym, aktorskim głosem, a ja jedyne co mogłem zrobić to zaśmiać się z tego wszystkiego, ponieważ naprawdę nigdy nie przestanie mnie rozbawiać to jak Zayn potrafi wcielać się tak realistycznie w graną przez siebie rolę. Jednak szybko można było się nauczyć rozpoznawać, kiedy gra, a kiedy jest poważny. Przynajmniej mi przyszło to z niesamowitą łatwością, a może to wina tego, że Malik tak się na mnie otworzył jak na nikogo innego na tym obozie? Jestem pewien, że jego przyjaciele w Seattle też potrafią odróżnić jego aktorstwo od prawdziwego Zayna. Na pewno nie byłem jedynym na świecie, który opanował tę trudną sztukę.
-Wybacz mi, że jestem takim potworem i niszczę twoje życie -mruknąłem i nakryłem się bardziej kołdrą, ponieważ chciałem już wrócić do snu. -Radzę ci iść już spać, ponieważ naprawdę jeśli zaczniesz rano narzekać, że nie masz ochoty żyć i jesteś bardzo zmęczony to przywalę ci chociaż jesteś moim niepisanym chłopakiem.
-Jejku, nazwałeś mnie swoim chłopakiem, jak słodkie to jest? -zaświergotał nad moim uchem przez co oberwał ode mnie z łokcia gdzieś w klatkę piersiową. Kolejny raz przesadnie zareagował i zaczął jęczeć jak debil.
-Brzmisz jak twink*, czekoladko -powiedziałem żeby mu jeszcze bardziej dopiec. Zamilkł i wtedy to on wymierzył mi uderzenie poduszką, którą wziął nie wiadomo skąd.
-Chcesz mi powiedzieć, że oglądasz porno? -zapytał wbijając palec w skórę na moim czole. -Jak bardzo to niegrzeczne z twojej strony Liam? Czy może powinienem zapytać: jak to się stało, że znasz terminologię z gejowskiego porno? Mam zacząć się martwić?
-A może zacznij się cieszyć lub nie wiem, daj mi spokój i idź spać? Tak to zdecydowanie lepsza opcja, podoba mi się -wymamrotałem ziewając głośno co było tylko podkreśleniem moich słów.
Zamknąłem oczy zmęczony, ale Zayn nadal nie ruszył się nawet na centymetr z łóżka.
-Chyba nie zamierzasz siedzieć nade mną przez całą noc jak jakiś pieprzony psychopata, prawda? -zapytałem i naprawdę przeraziłem się, że mogę otrzymać potwierdzenie z ust współlokatora, ponieważ po kim jak po kim, ale po nim mogłem się spodziewać każdej głupiej rzeczy.
-Um.. Idę, sorki -wymamrotał jakby zawstydzony, a ja zdałem sobie sprawę, że przecież po coś musiał mnie obudzić, bo bez powodu nie chciałoby mu się w ogóle ruszyć z łóżka.
-Zayn -zatrzymałem go momentalnie i już chciałem zapytać o tą pobudkę, ale pokój rozświetlił się na chwilę jasnym światłem i kilka sekund później usłyszałem długi, potężny grzmot. Malik zacisnął swoje dłonie na prześcieradle i wtedy olśniło mnie. Postanowiłem wybadać sprawę. -Od jak dawna jest burza?
-Nie wiem, ale myślałem, że już przeszła. Musiałem się mylić -stwierdził słabym głosem pełnym przerażenia. Momentalnie podniosłem się do pozycji siedzącej i położyłem dłoń na jednej z dłoni chłopaka. Jak na zawołanie puścił prześcieradło i splótł nasze palce razem. Nie był to jeden z tych delikatnych dotyków, a całkowicie bolesny, ale nie śmiałem nawet się odezwać.
Nie miałem zamiaru się z niego śmiać, nie wiem nawet dlaczego. Po prostu musiałem się nim zaopiekować, ponieważ się bał. To było jakby jakaś kontrolka we mnie się włączyła i kazała mu pomóc. Coś jak instynkt opiekuńczy.
-Hej, przestań się trząść -szepnąłem opierając głowę w zagłębieniu jego szyi. -Jestem tutaj dla ciebie.
Był taki bezsilny w tym momencie jak jeszcze nigdy i niedługo po moich słowach objąłem go i przyciągnąłem do uścisku. Nie musiałem czekać zbyt długo aż odwzajemni czułość, ponieważ naprawdę przyległ do mojego ciała swoim w chyba każdym możliwym miejscu, nie pozostawiając między nami nawet szpary przestrzeni. Byłbym skłonny powiedzieć, że nawet kartka papieru między nami by się nie zmieściła.
-Shh -mruczałem cicho do jego ucha i pocierałem dłońmi jego plecy, aby ten mógł się rozluźnić. Z każdym kolejnym błyskiem było coraz gorzej. Był praktycznie na skraju płaczu. -Nie bój się, nic ci nie będzie.
Jednak Zayn jeszcze bardziej zaczął się trząść. Nie wiedziałem co zrobić żeby odwrócić jego uwagę. Był takim małym, strachliwym chłopcem i w moich rękach było sprawienie, że zapomni o grzmotach dochodzących zza okna.
-To nic strasznego bać się burzy -powiedziałem próbując dodać mu otuchy, ale on nadal jak na złość był niesamowicie przerażony. Mógłbym powiedzieć, że to było porównywalne do jego strachu przed końmi, a może nawet burza była dla niego jeszcze gorsza. Kto by pomyślał, że taki na pozór odważny chłopak będzie miał takie fobie. Przecież był prawie dorosłym mężczyzną, ale nie miałem mu tego za złe czy nie chciałem się z tego śmiać, ponieważ Zayn był jedną z tych niesamowicie wrażliwych osób, które ukrywają swoje prawdziwe oblicze pod maską odważnych i nieustraszonych. -Hej, czekoladko, spójrz na mnie, bardzo proszę -jednak on ani śnił w ogóle unosić głowę i na mnie patrzeć. Wtulił twarz w moją koszulkę jeszcze ciaśniej, a ja trochę sam zacząłem panikować, że to wszystko będzie trwało w nieskończoność, bo burza nigdy nie minie. -Kochanie -to było jak zapalnik. Zayn przestał się trząść. -Może dasz mi buzi i pójdziemy spać?
-Nie traktuj mnie jak dziecko w przedszkolu. Mam siedemnaście lat! -wymamrotał nadal nie luzując uścisku, w którym byliśmy do siebie wręcz przyssani. -Buzi to ty możesz dać swojej ciotce, a nie mi.
-Wybacz panie dorosły. Mam jeszcze nędzne szesnaście lat i nie wiem jak działają te wszystkie mechanizmy związkowe -prychnąłem z lekkim uśmiechem na ustach. Zayn zaczął się powoli rozluźniać, kiedy tylko usłyszał coś o związku.
-Ale nadal wiesz dużo o gejowskim porno -wziął dwa głębokie oddechy i niepewnie odsunął się na bezpieczną odległość i spojrzał na mnie.
-Chciałem być przygotowany na wypadek gdybym miał zamieszkać w jednym domku z jakimś niezwykle atrakcyjnym, muzułmańskim gejem, który zdecyduje się ze mną zaprzyjaźnić, a później pocałować stawiając wielki znak zapytania nad moją orientację i kiedy w końcu po wielkich kłótniach oraz niepewności skończymy razem na łące rozmawiając o uczuciach, a na mojej głowie będzie spoczywał kolorowy wianek, opcjonalnie moglibyśmy siedzieć razem w nocy i kłócić się o porno lub rasistowskie przezwiska, ale byłoby w porządku, ponieważ oboje byśmy nadal się uwielbiali -wyszeptałem nie przerywając naszego kontaktu wzrokowego i z całych sił próbując go rozproszyć, aby tylko nie myślał, że za drewnianymi ścianami domku, w Green Hills, panuje wielka burza. Błyski na niebie oświetlały co jakiś czas nasze twarze, ale raczej mojemu współlokatorowi przestało to przeszkadzać i jak zaczarowany robił do mnie maślane oczka niczym kot Puszek ze Shreka.
-Przestań być taki słodki, cukiereczku, bo jeszcze się rozpuścisz pod wpływem ciepła jak czekolada -Malik musnął moje usta swoimi wargami bardzo lekko, że prawie nie poczułem tego dotyku, ale mimo wszystko sprawił, że na moją twarz powrócił szeroki uśmiech, a wokół moich oczu zapewne zrobiły się te głupio wyglądające zmarszczki, których nie lubiłem.
-Uważaj sobie, czekoladko, bo jeszcze sam się roztopisz, kiedy dotkniesz tak gorącego człowieka jak ja -odparłem dumnie unosząc głowę i próbując naśladować chłopaka w chwilach jego chwały.
-Cóż to mi nie grozi, bo nie zamierzam cię dotykać nigdy więcej! -stwierdził z rozbawieniem. -Dziękuję za rozproszenie i w ogóle, że się nie śmiałeś, przepraszam za kłopot.
Kiedy tylko zobaczyłem, że Zayn wstaje i niepewnie stawia stopy na podłogę zareagowałem automatycznie łapiąc jego smukłą dłoń. Pociągnąłem go w swoją stronę nie zwracając uwagi na to, że pisnął przerażony i upadł.
-Chyba się przeliczyłeś, że nigdy się nie roztopisz, bo mam zamiar przytulać cię przez całą noc, czekoladko -wyszeptałem spokojnie do jego ucha, a mój oddech sprawił, że na jego rękach utworzyła się gęsia skórka. Bez żadnych zbędnych słów wszedł do mnie pod kołdrę i przycisnął plecy do mojej klatki piersiowej.
-Nie rozpieszczaj mnie tak, bo później nie będę chciał spać bez ciebie -zaśmiał się cicho i nawet słysząc grzmot nie spanikował tak bardzo. Jedynie wtulił się we mnie jeszcze bardziej.
-Taki jest mój plan -odparłem pewny siebie i byłem już na skraju zaśnięcia, ale musiałem przetrwać aż to starszy zaśnie, ponieważ burza nie miała zamiaru się kończyć, a ja nie chciałem zostawiać go samego. -Wiesz co, czekoladko? Nie musisz dziękować i przepraszać za to wszystko. Zawsze jestem tutaj dla ciebie i jak już mówiłeś, jestem twoim księciem więc moim obowiązkiem, który wypełniam z wielką przyjemnością, jest ratowanie twojego pięknego tyłeczka.
Malik wydał z siebie cichy pomruk zadowolenia i to zdecydowanie był od tamtej pory mój ulubiony dźwięk. Uśmiechnąłem się i pocałowałem jego kark delikatnie.
To był ten moment, kiedy zapragnąłem ratować go przed każdą burzą i każdym złem jakie mogłoby go kiedykolwiek spotkać.
***
Zwyczajowo z dużym spóźnieniem razem z Zayn'em weszliśmy do stołówki i zaczęliśmy poszukiwać w tłumie jakiegoś wolnego miejsca. Mulat szybko wypatrzył przestrzeń wśród dziewczyn, a ja nie mogłem nie pójść za nim, kiedy te urocze oczy wwiercały się w moją duszę. Więc usiadłem obok Amy i jej koleżanek, które pisnęły na nasz widok. Uśmiechnąłem się nawet miło w ich stronę. Zachowywaliśmy się zupełnie normalnie jakbyśmy wcale nie obudzili się w jednym łóżku i do tego bardzo świadomi, że darzymy się wzajemnie pewnymi uczuciami.
-Więc.. Wszystko między wami w porządku? -zapytała jedna z wiernych fanek, a ja się zaśmiałem i postanowiłem udawać głupiego.
-Czemu nie miałoby być? -spytałem udając, że nie rozumiem o co jej chodzi. Zayn szturchnął mnie swoją nogą i posłał mi spojrzenie mówiące, że powinienem być dla nich wyrozumiały oraz miły. Jednak, kiedy tylko odwzajemniłem spojrzenie i dodałem do niego figlarny uśmiech ten od razu wpadł w tą głupią sztukę rozgrywającą się na żywo.
-Przecież była ta kłótnia czy coś i nie chcieliście się znać przez jakiś czas -zauważyła drobna blondynka o kręconych włosach. Była naprawdę ładna, ale nadal nie była Zayn'em. Nie dorastała mu do pięt.
-Każdy związek przeżywa kryzys raz na jakiś czas, a my kłócimy się bardzo często -odpowiedział spokojnie Malik i oparł się na ręce spoczywającej na stole, spojrzał na mnie. Złapał mój policzek i zaczął go ciągnąć, uśmiechając się jakby widział najsłodszą rzecz na świecie. -Poza tym kto by się gniewał na tego rozkosznego tygryska? Wystarczyło, że spojrzał na mnie tymi uroczymi oczkami i już byłem cały jego -po stołówce rozniosły się dosyć głośne i długie "oh" i "aww" wydawane przez dziewczyny wokół. Moje policzki naprawdę się zarumieniły, ponieważ chwilowo każdy w pomieszczeniu spojrzał na nas badawczo. Chwilę później stracili zainteresowanie, ponieważ nie działo się nic szczególnego za co zdecydowanie podziękowałem Bogu.
-Kto by pomyślał, że taki niegrzeczny chłopak jak Zayn może mieć tak kochające serduszko -nadal ciągnąłem tą grę słodkości i nie zamierzałem chwilowo odpuścić, ponieważ czemu niby nie? Malik zawsze robił sobie ze mnie żarty, przyszedł czas, aby za to zapłacić.
-Tylko dla ciebie, chomiczku -posłał mi dwuznaczny uśmiech, a ja tylko przewróciłem oczami na to głupie zdrobnienie, które wcale mi się nie podobało.
-Twierdzisz, że mam za wielkie policzki? -oburzyłem się patrząc na niego z wymowną miną.
-Ja wcale...
-Wiesz co? Nawet nie odpowiadaj -burknąłem i widocznie byłem w tej chwili naprawdę dobrym aktorem, ponieważ sam Malik łyknął te słowa momentalnie, a ja po prostu nie przerywałem sceny przed dziewczynami. -Nigdy nie można z tobą posiedzieć kulturalnie, ponieważ od razu musisz mnie obrażać. Co w ogóle z ciebie za chłopak?
-Przecież wiesz, że powiedziałem to żartem, Liam -na twarzy Malik'a wymalował się autentyczny smutek, ale musiałem przytrzymać go jeszcze chwilkę. Tak tylko dla własnej satysfakcji. -Proszę cię, przestań się gniewać. Nie chciałem żeby cię to uraziło. Twoje policzki są idealne.
Dziewczyny patrzyły sztywno na nasze postacie i były kompletnie wmurowane przez moje zdania wypowiadane do Zayn'a. To zawsze mój współlokator odgrywał raczej dramatyczne role we wszelkich relacjach.
-Myślisz, że przepraszam cokolwiek naprawi? Pamiętam wszystkie te momenty, kiedy mnie obrażałeś, śmiałeś się ze mnie, poniżałeś mnie, mieszałeś z błotem -mógłbym tak wymieniać do końca życia, ale niestety moją wypowiedź przerwało mi gwałtowne uderzenie w tył głowy. -Auć! Za co to?! To pochodzi pod..
-Widzę, że udajesz -przerwał mi Malik patrząc na mnie z dezaprobatą i rozczarowaniem wypisanym na jego twarzy. -Jak mogłeś Liam? Przecież ja naprawdę pomyślałem, że masz jakieś kompleksy związane ze swoimi policzkami.
-Czemu miałbym nie lubić moich policzków? Czy ty czasem w ogóle myślisz? -zapytałem unosząc brwi wysoko do góry dla podkreślenia mojego rozbawienia jego głupotą.
-Czyli to nadal ja jestem tym złym? -skrzyżował ręce na swojej klatce piersiowej, a ja zrobiłem dokładnie to samo, tylko on miał wściekłą, zaciętą minę, a ja po dwóch sekundach już nie mogłem powstrzymać uśmiechu. Malik kopnął mnie z całej siły w kostkę, a mój uśmiech tylko się poszerzył na ten gest. Nawet nie poczułem bólu.
-To w końcu ty grasz tutaj tego tajemniczego z gangu!
***
-Cofam wszystko co powiedziałem w stołówce, niech tylko przestaną się na nas gapić -stwierdziłem momentalnie, kiedy po raz kolejny złapałem kilka osób wpatrujących się we mnie i Zayn'a jak w święty obrazek. Siedzieliśmy właśnie porozrzucani po całym terenie obozu, ponieważ z racji wielkiej burzy tej nocy było naprawdę mokro, a woda trochę się oziębiła, więc trzeba było odwołać zajęcia, ponieważ to nie mogłoby zadziałać odpowiednio.
-Mogłeś nie robić takiej sceny -zaśmiał się chłopak i puścił mi dyskretnie oczko, jednak jak się okazało ciekawscy ludzie są lepsze od FBI i od razu rozległy się różnorodne szepty wokół.
-To był żart, a ja nie jestem obrazem w jakiejś galerii sztuki i ich spojrzenia irytują mnie bardziej niż ty, kiedy kradniesz moje ubrania -zrobiłem się naburmuszony niczym pięciolatek, któremu kazano zjeść wszystkie warzywa.
-Po prostu nie zwracaj na nich uwagi, Liam. Kiedy zaczniesz ich ignorować to w końcu przestaną się interesować -mruknął czarnowłosy nie mając za grosz cierpliwości do mnie, a ja tylko wydałem z siebie bardzo głośne westchnienie.
-Wcale, że nie przestaną się gapić. Czemu oni to robią? -nadal majaczyłem jakbym wcale nie znał odpowiedzi na tą odpowiedź.
-Ponieważ są zazdrośni o nasze szczęście -stwierdził Zayn pewny siebie i położył dłoń na moim ramieniu. -Przestań się nimi przejmować, przecież tylko patrzą, nie wstydzisz się chyba, prawda?
-Czego niby miałbym się wstydzić? -przewróciłem oczami na jego stwierdzenie.
-Nie wiem, mnie? -zapytał Zayn niepewnie, a ja posłałem mu spojrzenie mówiące, że ma przestać.
-Nie bądź głupi, przecież wiesz, że się ciebie nie wstydzę. To ostatnia rzecz jakiej mógłbym się wstydzić -powiedziałem poważnie i położyłem dłoń na tej jego, która nadal spoczywała na moim ramieniu.
-Cóż, nadal gdzieś tam na liście wstydu znajduje się moje imię -zauważył, a mi ręce aż opadały. Jak ja mam go niby przekonać?
-Nie wstydzę się ciebie, zresztą nieważne, bo nawet jeśli to nadal jedyne czego chce to żebyś był ze mną -odpowiedziałem patrząc prosto w te czekoladowe tęczówki, które miały w sobie tak wiele obaw mimo wszystko, zupełnie jakby myślał, że to wszystko okaże się głupim złudzeniem i od niego odejdę.
Wtedy zrozumiałem dlaczego zawsze trzyma mnie tak mocno, kiedy mnie przytula. Boi się, że pewnego dnia wstanę i uświadomię sobie, że nie chcę mieć z nim nic wspólnego. Tylko był jeden problem - to nigdy nie nastąpi.
-Naprawdę uważasz, że moglibyśmy być razem, kiedy każde głupie spojrzenie potrafi zagotować krew w twoich żyłach? -prychnął niezadowolony udając, że wcale nie obchodzi go moja odpowiedź. -Chciałbyś żyć tak ostrożnie, żeby tylko przypadkiem ktoś nie wytknął cię palcem?
-Cóż, zapewne byłoby mi trudno i nie ukrywam, że naprawdę by mnie denerwowały te wszystkie spojrzenia, ale wolałbym być wyrzutkiem do końca życia, razem z tobą niżeli lubianym kłamcą bez wolności -wytłumaczyłem najmądrzej jak mogłem i pomyślałem, że teraz może w końcu dotarło do niego to co próbuję mu przekazać. Jednak sądząc po minie mojego towarzysza na nic się to nie zdało. -Ugh! Nie ma żadnego wstydu, nie rozumiesz?
-Cóż nawet gdybyśmy kiedyś, czysto teoretycznie, mieli możliwość bycia razem to nie wmówisz mi, że byłbyś w stanie paradować ze mną trzymając mnie za rękę, czyż nie? -zamrugał kilka razy szybko i cholera, wiedział, że miał trochę racji w tym co mówił.
-Nie twierdzę, że by tak nie było, że, nie wiem, gdybyśmy poznali się w innym miejscu, czasie wtedy bylibyśmy teraz prowadząc taką rozmowę, bo prawdopodobnie nigdy bym nie pozwolił sobie na takie coś, ale dla niektórych osób warto ryzykować. Więc naprawdę jeśli już jesteśmy na tym poziomie nie chcę żebyś miał jakieś wątpliwości co do moich zamiarów czy coś. Nie mam zamiaru wstydzić się ciebie, ponieważ do cholery jesteś ważną osobom w moim życiu i teraz nie mógłbym cię już zostawić przez taką błahostkę jak wstyd! Jesteśmy silniejsi niż te głupie spojrzenia, prawda? On może się gdzieś tam czaić i zawsze będzie, ale my za każdym razem będziemy go zwyciężać, ponieważ jesteśmy w tym razem i nie pozwolimy czemuś takiemu małemu, głupiemu zniszczyć wszystkiego -powiedziałem patrząc prosto w jego oczy, które zaczynały szklić się coraz bardziej. Cóż, sam nie byłem świadomy, że mogę z taką łatwością pod wpływem presji i różnych emocji powiedzieć coś takiego. Przy nim wszystko wydaje się możliwe. Szczególnie ostatnim czasem.
-To było piękne Liam -wymamrotał mulat zasłaniając swoją smukłą dłonią usta. Obrazek przede mną był naprawdę rozkoszny, a jedyne czego chciałem to przytulić tego, prawie, płaczącego dzieciaka.
-Mam nadzieję, że teraz w końcu przestaniesz myśleć, że kiedykolwiek byłbym w stanie cię zostawić -przysunąłem się do niego nieznacznie.
-Dobra, przestań, bo zaraz będę płakał, a nie powinienem, ponieważ to kompletnie nie męskie i nie będę mógł przestać -przetarł dłońmi swoją twarz w roztargnieniu.
-Powiemy, że to deszcz? -zaproponowałem z lekkim uśmiechem.
-Przecież nie pada, wystarczy, że przestaniesz mówić te wszystkie rzeczy -zacisnął mocno swoje powieki i nie mógł dostrzec jak zacząłem jeszcze szerzej się uśmiechać.
-W sensie te, że nigdy cię nie opuszczę? Cóż, to prawda i nie mam zamiaru przestać ci o tym przypominać. Dla ciebie poszedłbym nawet na paradę gejów, kochanie -przysunąłem się jeszcze bliżej chłopaka tym samym zmniejszając przestrzeń między nami do prawie minimum. -Chciałbym żebyśmy mogli być już tacy szczęśliwi zawsze.
-Przestań, nie moja wina, że mam takie miękkie serce! -jęknął niezadowolony i zaczął głęboko oddychać, aby unormować swoje emocje. Objąłem go szybko i trwałem tak przez chwilę. Zayn wydawał się być taki niepewny.
-Posiadanie miękkiego serca w tym okrutnym świecie jest odwagą, nie słabością.
W odpowiedzi otrzymałem po prostu kolejne niezadowolone jęknięcie. -Nie zniosę tego dłużej!
-Wiesz co? Mam pomysł co zrobić żebyś nigdy więcej nie musiał myśleć, że się ciebie wstydzę -wymamrotałem do jego ucha i zdjąłem jego dłonie z twarzy i wręcz zmusiłem żeby otworzył te ciekawskie oczy. Mój kciuk przejechał po jego dolnej wardze, a chłopak zadrżał na to. -Nigdy, przenigdy nie poddam się bez walki, rozumiesz? Zawsze znajdę sposób żeby być z tobą.
Powoli przysunąłem się do chłopaka, a nasze usta spotkały się w czułym pocałunku. Delikatność to było to co cechowało całowanie Zayn'a i cholernie mi się to podobało. Tak właśnie oficjalne potwierdzenie dla każdego niedowiarka na terenie Green Hills zostało posłane niczym grom z jasnego nieba. Teraz nikt nie mógł podważyć tego, że dwóch gejów miało razem domek. To było swego rodzaju publiczne i prawdopodobnie to może być początek problemów, ale kogo to obchodzi jeśli ma się przy sobie najlepszego człowieka na świecie?
-Więc mówisz, że zrobisz dla mnie wszystko? -zapytał niepewnie Malik patrząc na mnie z nadal błyszczącymi oczami i czerwonymi policzkami. Skinąłem głową twierdząco na postawione pytanie. -Co powiesz żebyśmy wieczorem zrobili sobie kąpiel w jeziorze? Nago oczywiście.
-Nie umiesz pływać -zaśmiałem się widząc jego zawziętość i radość wypisaną na tej pięknej, drobnej twarzyczce.
-Nie z takich opresji mnie ratowałeś, mam rację?
* twink - jest to osoba bardzo młoda, która gra w gejowskim porno. Taki młody, niewinny, szczupły chłopaczek, wiecie o co chodzi, nie? :D Jeśli nie to odsyłam do google!
✖✖✖
Więc to jest w końcu nowy rozdział, który przed powstaniem w takiej formie został zjedzony przez nasz kochany wattpad jakieś siedem razy! (nowy rekord) Ale nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło, ponieważ tak ludzie - naszercie nowy rozdział. Wróciłam na dobre i nie mam zamiaru przerywać dopóki tego nie skończę! Mam nadzieję, że nie rozczarowaliście się tym rozdziałem, ale ja jestem naprawdę dumna, ponieważ ma ponad 3500 słów! To czyste szaleństwo jak wiele z was zostawia tutaj dla mnie gwiazdki, komentarze i ugh kocham was najmocniej na świecie. To chyba tyle, po prostu komentujcie i gwiazdkujcie dalej, to dodaje naprawdę mnóóóóóóstwo motywacji!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro