21
[ po pierwsze to was kocham, żebyście pamiętali, jak będziecie czytać, okej?
po drugie to pozdrawiam mojego rudego zayna, który w pewien sposób natchnął mnie na ten rozdział, ily
po trzecie czemu znalazłam dzisiaj piosenkę, która opowiada w całości o tym ff? jest w mediach, jakby coś haha ]
Spojrzałem na białą ścianę, która wyglądała, jakby była już trochę po przejściach. Widać było na niej jakąś dziwnie wyglądającą rysę, która kończyła się małą dziurą, jednak nikt do tego czasu jej nie zauważył. Mnie też jakoś nie interesowała, po prostu ją dostrzegłem i nie potrafiłem oderwać wzroku. Było coś kojącego w patrzeniu w ten właśnie punkt, więc robiłem to.
Byłem w pełni świadomy, że ponownie się wyłączyłem. To było dla mnie ostatnio bardzo częste. Robiłem to w najmniej oczekiwanych momentach, przez co raz już spaliłem garnek, a później prawie zalałem mieszkanie.
Kiedy się tak wyłączałem moje myśli skupiały się głównie na ponownym odtwarzaniu pocałunku z Zaynem pod klubem nocnym. Nie mogłem przestać o tym rozmyślać, jakby to zakorzeniło się w moim umyśle jak potężne drzewo w ziemi. Chciałem przeżyć to jeszcze raz, a potem jeszcze dwieście razy. Nie przestawać całkować Zayna, nie przestawać go dotykać, nie przestawać trzymać jego delikatnej dłoni. Chciałem go trzymać w swoich ramionach do końca świata i jeden dzień dłużej. Po prostu być przy nim czuć jego obecność i nie obawiać się o nic.
Zayn sprawiał, że chciałem rzucić wszystko, kupić jakiś stary wóz i razem z nim pojechać w jakieś odległe od cywilizacji miejsce. Zupełnie byłbym w stanie zrobić coś takiego, jeśli tylko miałbym możliwość, jednak życie nie jest takie proste, a my nie zawsze możemy dostać dokładnie to, czego chcemy.
Więc tak właśnie gapiłem się w cholerną dziurę w ścianie, a w całym mieście słychać było niezły szał.
Z mojego zawieszenia wyrwało mnie dopiero niezwykle głośne walenie do drzwi. Było tak donośne, że przez chwilę myślałem, iż drzwi wylecą z futryn i uderzą o przeciwległą ścianę.
Minx pognała do drzwi, jakby zaczęły się palić, a ja stałem lekko osłupiały i nie wiedziałem, co się dzieje. Czułem, jakbym ominął coś naprawdę istotnego.
-Witam moich kochanych przyjaciół, widzę, że jak zwykle wybawiam was od siedzenia w tym okropnym mieszkaniu! -ryknął niezwykle głośno Louis, kiedy tylko drzwi się otworzyły. Jakieś trzy sekundy później przede mną stał Tomlinson z ogromnym uśmiechem na twarzy i wielką flagą Stanów Zjednoczonych na plecach. Niemal od razu uderzył mnie w ramię. -Ja pierdole, a ty coś się w taką roślinę zamienił? Wegetujesz sobie tutaj czy co?
-Czy co -odpowiedziałem cicho i posłałem chłopakowi uśmiech, na co ten tylko się zaśmiał. Chwilę później do pomieszczenia wszedł Harry z rumianymi policzkami i Minx przy boku, która mówiła mu coś na temat jego paznokci, które błyszczały w kolorach narodowych. -Widzę, że świętujecie na całego.
-Jest czwarty lipca ty ośle, chyba tylko wy nie świętujecie! -zawołał oburzony Louis, a Harry poparł go momentalnie. -Całkowicie jestem załamany tym, że wykazujecie zerowe zainteresowanie naszym świętem narodowym. Co z was za patrioci?! Harold, dawaj to piwo, które kupiliśmy, bo nie wytrzymam zaraz po prostu.
Styles bez pytania pociągnął Minx w stronę salonu, a Louis ruszył za nimi. Nim się obejrzałem, o stolik uderzyła reklamówka pełna piw, które Tomlinson z prędkością światła ustawił na szklanym stoliku. Wziąłem jedną puszkę bez zbędnych ceregieli i zacząłem pić.
-Więc sprawa jest taka -zaczął Harry, upijając dość spory łyk piwa -że wpadliśmy po was, bo mamy się całą paczką spotkać nad East River. Całkowicie potrzebuje popatrzeć na te cholerne sztuczne ognie.
-I upić się za nasz kraj! -zawołał Louis zadowolony. -No co Payno? Przecież musimy cieszyć się razem ze wszystkimi. Stań się patriotą, chociaż na jeden dzień!
-A czy ja ci odmawiam? -zapytałem głupio i posłałem mu wielki uśmiech, przez który Harry o mało nie zakrztusił się pitym przez niego piwem. -Mówisz, że będą wszyscy?
-Tak, wszyscy. Co do jednego! Dlatego was nie może zabraknąć -odpowiedział Louis całkowicie poważnie, jakby omawiał właśnie plan napadu na bank.
-Ja naprawdę nie czuję się dzisiaj w nastroju na cokolwiek -stwierdziła Minx nagle, a ja spojrzałem na nią zdezorientowany. -Po prostu trochę się źle czuję, ale Liam pójdzie.
-Źle się czujesz? Zostanę! -zaoponowałem momentalnie, ale ta tylko machnęła na mnie ręką. -Kochanie, mówię poważnie.
-Idź się bawić, a ja po prostu położę się wcześniej do łóżka. Dam radę, jestem dorosła -odpowiedziała zupełnie spokojnie, jakby naprawdę chciała, żebym poszedł bez niej. -Zadzwonię do Nialla i z nim pogadam, więc nie musisz się martwić, że zanudzę się na śmierć.
Harry skrzywił się nieznacznie, przez co Louis szturchnął go łokciem.
-Skoro tak mówisz. -Wzruszyłem ramionami, jednak w głębi duszy poczułem jakąś lekką ulgę, że Minx się nie pojawi, ponieważ nie będę musiał znosić żadnych spojrzeń ze strony Zayna.
-No i fajnie! Ty idź, ubierz się w coś normalnego, dopijemy nasz alkohol i wychodzimy! -zakomunikował Louis z wielkim zadowoleniem. -Nie ociągaj się, ty sieroto.
Spojrzałem na wyszczerzonego Tomlinsona.
-Wyzywasz mnie, ty głupi krasnalu -rzuciłem zaczepnie w jego stronę, przez co Harry zaczął się niezwykle głośno śmiać. -Dokładnie Styles, powinieneś być po mojej stronie w tej wojnie.
-Będę się z tobą zaraz bił ty frajerze -powiedział wzburzony, ale zarazem rozbawiony Louis.
-Nie będziesz, bo nie lubię bić mniejszych od siebie -odpowiedziałem, przez co Harry o mało nie rozpłakał się ze śmiechu. Mogła też mieć na to wpływ mina Louisa, jednak nie oceniałem. -Idę się odstrzelić, żeby nikt nie zwracał na ciebie uwagi, tylko na mnie.
-Obiecuję ci, że kiedyś dostaniesz naprawdę mocno za to głupie nabijanie się ze mnie.
Wyszedłem się przebrać, co zajęło mi naprawdę krótką chwilę. W zasadzie liczyłem, że ktoś wpadnie do nas, żeby zabrać nas gdzieś, gdzie można będzie się zabawić. Nie było to zbyt podobne do mnie, ale od czasu tej całej sytuacji z Zaynem, czułem, jakby wstąpiła we mnie ta dawna chęć do życia i robienia głupich, nieodpowiedzialnych rzeczy.
-Czy ktoś może powiedzieć mi, dlaczego Liam jest dzisiaj taki nabuzowany energią? -zapytał Louis, kiedy wróciłem do salonu i zabrałem się do picia razem z chłopakami. -Albo to ja mam już jakieś halucynacje.
-Nie mam pojęcia, co takiego mu się stało, ale chyba powinniśmy się cieszyć! -zawołał Harry z coraz większymi wypiekami na twarzy. -Czy tylko mi jest nieziemsko gorąco?
-To tylko dlatego, że siedzisz obok mnie, kochanie. Wszyscy wiedzą, że jestem najgorętszym towarem w kraju -odpowiedział Louis, unosząc swoje brwi, jakby chciał rzucić komuś wyzwanie. Wyglądało to całkowicie bezczelnie, ale niezwykle pasowało do Tomlinsona.
Harry zaśmiał się głupio i pocałował Louisa w policzek, przez co zacząłem imitować odgłos wymiotowania.
-Za dużo kwiatków i tęczy w moim mieszkaniu! -powiedziałem z rozbawieniem, a Louis tylko pokazał mi środkowy palec.
Siedzieliśmy tak jeszcze jakiś czas. Dogryzając sobie coraz bardziej i pijąc piwo. Tak naprawdę pewnie nie zauważylibyśmy, jak bardzo się zasiedzieliśmy, gdyby Naomi nie zadzwoniła do Louisa i nie pospieszyła go.
Kiedy więc dotarliśmy do reszty naszych przyjaciół i prawie zginęliśmy potrąceni przez szalonego taksówkarza, byliśmy już po jakimś piątym piwie.
Czułem, jak w mojej głowie lekko wiruje, ale nie na tyle, żebym stracił panowanie nad sobą. Po prostu wzmocniłem swoją radość z życia.
-Cześć! -zawołał Louis niezwykle głośno do całej naszej paczki, a Harry zaczął się śmiać jak głupek.
-Hej kochani moi! Kocham was! -zawołałem wesoło i rzuciłem się, żeby objąć Zayna i jakąś nieznaną mi Azjatkę, która stała tuż obok niego.
Malik parsknął śmiechem na ten gest, a ja oderwałem się od nich, jednak zarzuciłem rękę na barki Zayna i przyciągnąłem go do siebie, ale wcale nie miał nic przeciwko, a przynajmniej się nie wyrywał.
-Czy jest tutaj jakikolwiek alkohol? -zapytałem pierwsze, a Ronnie parsknął i podał i plastikowy kubek, którego zawartość niezwykle mi zasmakowała. -Dobra. Więc... Znam prawie wszystkich.
Azjatka uśmiechnęła się w moją stronę miło, a Naomi niemal momentalnie doskoczyła do niej.
-Moi najmilsi. To moja ukochana przyjaciółka. Ma na imię Julie i jest całkowicie zajebista! -przedstawiła dziewczynę Naomi, a Louis wydał z siebie jakiś głośny dźwięk, który nie do końca potrafiłem odszyfrować, ale sądzę, że było to coś w rodzaju radosnego okrzyku.
-Cześć Julie, jestem Liam! -przedstawiłem się i odsunąłem od Zayna, żeby móc podejść do dziewczyny i z całych sił ją uściskać.
-Hej -zaśmiała się. -Widzę, że wasza trójka już nieźle zabalowała, nim tutaj dotarliście.
-Wcale nie tak bardzo! -zawołał rozbawiony Harry i również uścisnął dziewczynę.
Stanąłem obok Zayna, który wyglądał jak jakiś zamaskowany zabójca, jednak nie miałem zamiaru mu tego mówić. Zaśmiałem się tylko głupio do samego siebie i złapałem jego nadgarstek, żeby unieść jego rękę do góry i włożyć w jego dłoń kubek z alkoholem, który otrzymałem od Ronniego.
-Pij, ty smutasie -powiedziałem i puściłem do niego dyskretnie oczko. -Nie będę siedział cały wieczór z kimś, kto nie umie się uśmiechać.
-Głupi jesteś, powiedział ci to ktoś? -odpowiedział mi, ale na jego twarzy pojawił się uśmiech.
-Tak, ty, jakieś miliard razy -powiedziałem dumnie, chociaż wcale nie było żadnego powodu do dumy.
-Nienawidzę cię -mruknął tylko i napił się z kubka, jednak całkowicie poprawił mu się humor.
-Ostatnio też tak mówiłeś, a nie powiem, jak to się skończyło -odparłem, szturchając Zayna sugestywnie w żebra.
Ronnie niemal od razu spojrzał na nas badawczo, więc postanowiłem mu pomachać i włączyć się w rozmowę, którą toczyli pomiędzy sobą Louis, Naomi i Julie.
Powiedzieć, że alkoholu brakowało, byłoby ogromnym kłamstwem. W zasadzie było go wszędzie aż za dużo, ale nikomu to raczej nie sprawiało problemu. Louis był w ciągu godziny pijany tak bardzo, że próbował oświadczyć się Harry'emu, a Zayn opierał się na mnie, żeby nie upaść na ziemię, chociaż wiedziałem, że tak naprawę po prostu chce się do mnie przytulać bez żadnych dziwnych spojrzeń ze strony innych.
-Harry, ale ja nie rozumiem, jak to chcesz powiedzieć, że nie weźmiemy ślubu?! -zapytał po raz kolejny z ogromnym oburzeniem Louis, a Naomi już wycierała policzki, po których płynęły jej łzy rozbawienia.
-Ponieważ nie kupiłeś mi pierścionka. Głupio się pytasz -odpowiedział Harry całkowicie obrażony, jakby brał to wszystko nazbyt poważnie.
-No ja się poddaję, co mam robić?! Julie. Ty jesteś Azjatką, a wy Azjaci zawsze macie mnóstwo pomysłów, nie? -zapytał szybko Louis, nawet nie zdając sobie sprawy, że zabrzmiał trochę rasistowsko.
-Nie sądzę -odpowiedziała dziewczyna i parsknęła śmiechem razem z Naomi.
-Dobra, dobra. A teraz słuchajcie. Co mówi Azjata, który widzi szybę? -zapytałem niezwykle głośno, a Zayn momentalnie zaczął śmiać się jak ogłupiały, zupełnie jakby już spodziewał się jaka odpowiedź nadejdzie. Wszyscy patrzyli na mnie z zainteresowaniem, jakbym miał zdradzić im największą tajemnicę ludzkości. -Toshiba!
Wszyscy ryknęli takim śmiechem, że ludzie, którzy stali obok nas spojrzeli dziwnie i zaczęli śmiać się razem z nami. Zayn prawie przewrócił się na ziemię, nie mogąc wytrzymać ze śmiechu, a dziewczyny trzymały się za swoje brzuchy i próbowały normalnie oddychać, ale przez to śmiały się jeszcze bardziej.
-Niech ktoś zatrzyma tę karuzelę śmiechu! -zawołał Ronnie, próbując złapać powietrze.
Kiedy po kilku minutach wszystko się ustabilizowało, poczułem nagłą chęć napicia się jeszcze trochę, jednak alkohol, który posiadaliśmy, skończył się szybciej, niż się pojawił, więc trzeba było się powstrzymać.
-Mam bombowy pomysł -powiedział Zayn, a ja Julie spojrzała na Malika z pewnym strachem, przez co zacząłem się śmiać. -Spokojnie ludzie. Bez obaw. Po prostu kradnę Liama i idziemy szukać alkoholu. Może jeszcze go sprzedają gdzieś tam.
-Spoko -odparł spokojnie Louis, ale Ronnie i Harry spoglądali na nas, jakby chcieli nas zamknąć w klatce. -Przynieście, ile się da. Jestem poważnie spragniony.
-Dobrze. -Zayn wzruszył ramionami beztrosko i jak gdyby nigdy nic złapał mnie za rękę i pociągnął trochę za mocno gdzieś w bok. Zupełnie nie zważał, co pomyślą sobie inni, a najgorsze było to, że mi to się niezwykle podobało.
Szedłem szybko, przeciskając się pomiędzy stłoczonymi ludźmi. Zayn przez cały czas przyspieszał, a ja próbowałem dotrzymać mu kroku. Nie było to łatwe, ale jakoś się udało. Szliśmy tak dobre dwie minuty, próbując nie przewrócić nikogo. Nagle Zayn zatrzymał się, jakbyśmy byli już na miejscu. Zrównałem się z nim i ścisnąłem lekko jego dłoń.
Spojrzałem na jego piękną twarz, która nabrała ostrzejszych rysów przez te lata rozłąki. Nie mogłem uwierzyć, że ktoś może z osoby idealnej stać się jeszcze bardziej idealnym. To było wykonalne tylko w przypadku Zayna, nie miałem żadnych wątpliwości.
Chłopak rozglądał się, jakby rzeczywiście szukał jakiegoś miejsca, gdzie sprzedają alkohol, jednak w takim tłumie i tak nic by nie osiągnął.
-Co za pierdolony żart -powiedział Malik, a ja przysunąłem się do niego, na co zareagował zdezorientowanym spojrzeniem. -Co?
-Nic, ładny jesteś -odpowiedziałem, puszczając mu pijackie oczko. Zayn spojrzał na mnie z powątpiewaniem, jakby naprawdę zastanawiał się, czy jestem aż tak pijany.
-Ładna to może być twoja ciocia. Ja mogę być przystojny -stwierdził całkowicie poważnie, a ja przewróciłem oczami.
-Nie jesteś przystojny, jesteś ładny. Ładniutki jak kwiatki na łące i słodki jak mleczna czekolada -odparłem z ogromnym uśmiechem, jednak Zayn wydawał się nie chcieć mnie nawet słuchać.
-A spierdalaj -prychnął niezadowolony i znowu zaczął się rozglądać.
-Nie będę cię opuszczał i nie przeklinaj. Czy mają tu gdzieś alkohol? Mam wielką potrzebę się napić -wymamrotałem, sam zaczynając rozglądać się po wszystkich ludziach. -Tamte dziewczyny mają alkohol, patrz.
-Chcesz je okraść? -zapytał rozbawiony Zayn, ale ja tylko wywróciłem oczami. -No więc jak chcesz wykorzystać to, że mają piwo?
-Być dla nich miły, czasem warto spróbować, gangsterze -odpowiedziałem spokojnie i ruszyłem w stronę małej grupki dziewczyn, które świetnie się bawiły. Zayn pozostał z tyłu, więc nie byłem w stanie trzymać jego dłoni, ale miałem misje do wykonania.
Podszedłem do dziewczyn, które od razu zwróciły na mnie uwagę. Posłałem im szeroki uśmiech.
-No cześć, jak się bawicie? -zapytałem beztrosko i spojrzałem po kolei na każdą z nich.
-Było fajnie, a teraz można powiedzieć, że jest świetnie -odezwała się wysoka blondynka z uroczym uśmiechem.
-Jestem Liam -przedstawiłem się i obejrzałem za siebie, żeby zobaczyć, czy Zayn zdecydował się jednak do mnie dołączyć, ale ku mojemu niezadowoleniu nadal stał w tym samym miejscu i przyglądał się mi z zaciekawieniem. -Zastanawiałem się, czy nie brakuje wam towarzystwa na jakiś czas?
Dziewczyny zaśmiały się głupio, ale chyba to dlatego, że były dość wstawione.
-Napij się z nami, Liam -zaświergotała niska szatynka z błyszczącymi kropeczkami namalowanymi pod okiem.
Sięgnąłem po puszkę piwa, którą zaoferowała mi dziewczyna, jednak wyślizgnęło się z mojej dłoni i spadło na ziemię.
-No co ty wyprawiasz -powiedziałem do puszki, przyglądając się jej, jakby była magiczna. Schyliłem się, aby ją podnieść.
W mojej dłoni dość szybko znalazło się owo piwo, więc ponownie odwróciłem się w tył, żeby przywołać do siebie Malika skinieniem głowy. Ten tylko się zaśmiał i ruszył w naszą stronę.
-Dziewczęta, poznajcie jeszcze Zayna, posiedzi z nami jakiś czas -powiedziałem, wskazując wolną ręką na Malika, który stanął obok mnie. -Mam nadzieję, że nie będzie wam przeszkadzał, potrafi być całkiem znośny, kiedy się postara.
-To był cios poniżej pasa -odpowiedział Zayn, patrząc na mnie z rozbawieniem, a dziewczyny patrzyły na niego, jakby był ósmym cudem świata. Momentalnie zrobiłem się zazdrosny, ale wiedziałem, że trzeba trochę zakręcić się wokół nich, aby zdobyć alkohol.
-Oczywiście. Więc to Zayn i nie bójcie się jego tatuaży, wygląda przez to groźnie, ale to miły szczeniaczek, mam rację? -puściłem do niego oczko, a ten pokręcił tylko głową.
-Liam jest pijany i nie wie, co mówi -odezwał się szybko Zayn, ale dziewczyny wzięły to raczej za żart.
Niedługo po tym i ja, i Zayn mieliśmy w dłoniach alkohol, a dziewczyny były zachwycone naszym towarzystwem. Mówiłem głównie ja, a Malik stał obok i co jakiś czas śmiał się jak oszalały, ponieważ opowiadałem najbardziej niestworzone historie, które w ogóle nie były prawdziwe.
-Myślę, że wystarczy ci już alkoholu -powiedział po jakimś czasie Zayn, zabierając piwo z mojej dłoni.
-Ale kochanie, ja nawet nie jestem pijany -odpowiedziałem z głupim uśmiechem. -Przysięgam.
-Uważasz, że ci uwierzę? Idziemy znaleźć kogoś trzeźwego, żeby cię do domu zaprowadził -zaśmiał się Zayn, a dziewczyny od razu podchwyciły temat.
-Ja mogę go zabrać, nic dziś nie piłam -zaoferowała się jedna z blondynek, której imienia nawet nie pamiętałem.
-Spokojnie dziewczęta, mój chłopak się mną zaopiekuje, poza tym musimy zostać na fajerwerki! -odpowiedziałem, obejmując Malika w pasie, przez co wywrócił teatralnie oczami. -Chyba się ludzie całują wtedy, nie?
-Możesz mnie pocałować bez fajerwerków, Liam -stwierdził Zayn, a moje wnętrzności zaczęły się miło zaciskać.
Dziewczyny, które jeszcze przed chwilą uśmiechały się od ucha do ucha, patrzyły na nas zdezorientowane, jakby nie mogły nic zrozumieć.
-Co? Jesteście razem? -zapytała jedna, zupełnie nie wiedząc jak się zachować.
-Wiedziałam, że nie może być aż tak idealnie -dodała kolejna, a ja tylko spojrzałem na nie i wzruszyłem ramionami, jakby zupełnie mnie to nie interesowało. -Już myślałam, że coś wyrwiemy!
-Wybaczcie, ale będziemy się już zbierać -powiedział Zayn, widocznie starając się nie zaśmiać. -Serio, przepraszamy i w ogóle.
Wolałem nawet się nie odzywać, ponieważ byłem świadomy, że mogłem powiedzieć coś, co byłoby niemiłe, a nie chciałem taki być dla tych dziewczyn. W końcu poczęstowały nas piwem, a to do czegoś zobowiązuje.
-Do zobaczenia piękne! -zawołałem na koniec i nadal obejmując ciasno Zayna, ruszyłem gdzieś w tłum, nawet nie byłem pewien, gdzie idę.
-Liam, chodź. Naprawdę powinieneś wrócić do domu -powiedział Malik, zatrzymując mnie gdzieś pomiędzy ludźmi, którzy mieli na twarzy namalowaną flagę Stanów Zjednoczonych.
Spojrzałem na Zayna, który wydawał się niezwykle zatroskany. Jego oczy błyszczały w świetle różnokolorowych lampek. Uśmiechnąłem się do niego, próbując zapewnić, że wszystko jest w porządku.
-Ale to ty jesteś moim domem -odpowiedziałem spokojnie, czym wywołałem delikatny uśmiech na twarzy mojej małej czekoladki. -I naprawdę nie chciałbym być gdziekolwiek indziej niż tutaj razem z tobą.
Zayn spuścił głowę, żeby nie musieć patrzeć mi w oczy. Była to jedna z najsłodszych rzeczy, które widziałem w swoim życiu.
-Jesteś najbardziej uroczą istotą na całym jebanym świecie -powiedziałem całkowicie szczerze i miałem ochotę krzyknąć z rozpaczy, ponieważ Zayn był tak słodki, że nie mogłem wytrzymać.
-Zamknij się -mruknął w odpowiedzi. -Ja pierdole, przysięgam, że jeśli zaraz nie przestaniesz się tak uśmiechać, to cię uderzę.
-Czekoladko, nie denerwuj się tak -odpowiedziałem spokojnie. -Lepiej mnie pocałuj, bo czekam na to, odkąd cię dzisiaj zobaczyłem.
-Nie mam zamiaru całkować takiego idioty jak ty -stwierdził. -Co najwyżej możesz się ze mną poprzytulać, ale tylko przez chwilkę.
Więc przytuliłem go, ciesząc się, że mogę to zrobić. Czułem się, jakby całe istniejące szczęście było we mnie. Nie chciałem niczego innego, poza tym, co miałem właśnie w tamtej chwili. Dla jednych mogłoby się to wydawać praktycznie nieznaczącym gestem, ale dla mnie był to intymne przeżycie, które sprawiało, że chciałem uśmiechać się do końca świata i jeden dzień dłużej. Byłem szczęśliwy i czułem się nareszcie wolny, jakby Zayn uwolnił mnie od czegoś, czego nie byłem w stanie określić żadnymi słowami.
I tak spędziliśmy resztę wieczora. Będąc obok siebie, trzymając się za ręce, przytulając, skradając sobie co jakiś czas pocałunki. Zupełnie jakby w naszej wspólnej historii nie istniały te cztery lata rozłąki, jakby wszystko zaczęło się od nowa, jakbyśmy nigdy się nie zestarzeli.
Byliśmy tylko my dwoje w naszej własnej czasoprzestrzeni. Ludzie, którzy nas otaczali, dla nas nawet nie istnieli. Po prostu chcieliśmy spędzić czas razem, ponieważ oboje wiedzieliśmy, że to wszystko może być tylko tymczasowe. Nie mieliśmy pojęcia, co przyniesie przyszłość, dlatego trwaliśmy tu i teraz, żyliśmy chwilą, póki mogliśmy.
I nareszcie byliśmy naprawdę szczęśliwi.
~*~
Nie wiem czy ten rozdział jest napisany dobrze, czy nie, jednak naprawdę go lubię. Mam nadzieję, że wam również się podoba.
Piszcie co myślicie w komentarzach lub # na tt: #RememeberMeFF
Jakby ktoś jeszcze nie znał moje Twittera to: @/nighting4lex , możecie pisać do mnie czy hejtowac mnie cri
Tak w ogóle mam jedno pytanie: w jakim kolorze włosów najbardziej wam się podoba Zayn??☺
Jeśli macie jakieś zażalenia czy inne tego typu sprawy to też możecie pisać gdziekolwiek chcecie, wszystko czytam i rozważam, spokojnie! Ach i jeśli chcecie zasugerować mi, co chcecie przeczytać w kolejnych rozdziałach to też piszcie, ponieważ ja jestem jak najbardziej otwarta na pomysły innych :D!
Miłych wakacji i w ogóle kochani miłego dnia haha😂
Kocham was niezwykle mocno,
słowik xx
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro