19
[ bardzo was kocham, przysięgam! i błagam, nie chciejcie mnie spalić na stosie ]
Starałem się, jak tylko potrafiłem, jednak to nie było tak proste, jak się wydawało. No dobrze, może byłoby jeszcze do zniesienia, gdyby nie fakt, że mój wzrok spotkał się z tym należącym do chłopaka, który stał tuż obok swojej przyjaciółki, dziewczyny czy kimkolwiek ona dla niego była. Naprawdę bardzo starałem się ignorować to świdrujące spojrzenie, które odczuwałem na sobie niemal fizycznie. Niemal jakby Zayn, stojący nieopodal, mógł telepatycznie mnie dotknąć. Moja skóra lekko mrowiła, jakby ktoś przesuwał po niej najdelikatniej na świecie opuszkiem palca. Doprowadzało mnie to do szaleństwa, ale i tak nie odwróciłem wzroku od Malika. Wpatrywałem się w niego uparcie tak, jak on we mnie.
Gdyby był to Ronnie czy Harry, podszedłbym, przywitał się miło, coś zagadał i może nawet pośmiał z czegoś bezsensownego. Jednak to był Zayn i właśnie przekonałem się o tym, jak bardzo możemy być zazdrośni o osobę, z którą nawet nie jesteśmy.
Ponieważ poważnie, czy ta Beth musiała stać tak blisko? Przecież podobno są przyjaciółmi, więc nie wypadało im się tak zachowywać. Albo raczej wypadało, a mi nic do tego, ale targało mną okropne uczucie.
W zasadzie ciągle coś we mnie siedziało od wczorajszego wieczoru, kiedy to Zayn bardzo dosadnie powiedział mi, co myśli. Jego słowa wlekły się za mną, jakby były moim cieniem, z którym nie potrafię nic zrobić, bo on zawsze tam jest.
To było takie dziwne, a z drugiej strony takie normalne i nie wiedziałem, co mam o tym wszystkim myśleć. Czułem się, jakby moje racjonalne myślenie zaplątało się w supeł, którego nie sposób rozwiązać. Więc oto byłem tutaj w wagonie metra, tocząc jakąś bezsensowną walkę z samym sobą i czując wypalający wzrok mojego byłego, który możliwe, że okazał się nie być tak homo, jakim się opisywał kilka lat temu, ale jak on to zgrabnie opisał „ludzie się zmieniają".
Możliwe, że całkiem dobrze radziłem sobie z tym oceniającym spojrzeniem, ale kiedy Zayn pochylił się w stronę Beth i zaczął szeptać jej coś do ucha, wciąż nie odrywając ode mnie wzroku, a ta zaczęła uśmiechać się drapieżnie, poczułem się zaalarmowany.
Byłem w stanie znieść małą dawkę zazdrości, której nawet nie powinienem czuć, ale wtedy miarka się przebrała. Nie mogłem stać i po prostu pozwalać im na jakieś sprośne szeptanie do siebie. Byłem tolerancyjny, ale nie kiedy w grę wchodziły tatuaże na szyi i flirciarskie uśmiechy.
Wmawiając sobie, że wcale nie byłem zazdrosny, tylko po prostu nie chciałem, żeby mój były w jakikolwiek sposób zniżał się do niższego poziomu, ruszyłem w stronę dwójki.
Zayn uśmiechnął się cwanie, jakby tego właśnie oczekiwał i osiągnął dokładnie to, co sobie założył.
-Jak leci? Zobaczyłem was, więc od razu pomyślałem, że powinienem się przywitać -powiedziałem, udając wesoły ton. Mój wzrok utkwiony był ponad głową Beth w oczach Zayna, który uniósł brwi.
-Och, oczywiście -odpowiedział mi ironicznie Zayn, ale z nutką rozbawienia.
-Cześć Liam, gdzie się wybierasz? -zapytała zamiast tego Beth i spojrzała na mnie z miękkim spojrzeniem, zupełnie jakby wcześniej wcale nie spoufalała się z Zaynem.
Wtedy już przyznałem się sam sobie, że definitywnie byłem zazdrosny.
-Jadę na spotkanie z Harrym, chyba znowu pokłócił się o coś z Louisem i ten jak zwykle z nim zerwał, a teraz Styles nie wie, czy był poważny, czy nie -odparłem szczerze, ale nadal nie przeniosłem swojego wzroku z Zayna.
-Uważaj, bo Louis zaczyna myśleć, że wy dwaj ze sobą kręcicie -powiedział Zayn całkowicie poważnie.
-A wy gdzie się wybieracie? -zapytałem, ignorując sugestię mulata.
Malik zrobił minę, jakby chciał powiedzieć coś w stylu „z dala od ciebie", ale zamiast tego odpowiedział: -Mamy kilka spraw do załatwienia.
-Papierkowa robota, zawsze jej nienawidziłam -dodała po chwili Beth, ale nie przywiązałem do tego większej uwagi. -Tak w ogóle to, co porabiasz dziś wieczorem?
-Ja? Nic konkretnego, pewnie obijam się na kanapie -odpowiedziałem, w końcu przesuwając swój wzrok na kobietę. -A coś mi proponujesz?
-Mieliśmy z Zaynem zamiar wybrać się do klubu, może ty i Minx się przyłączycie? -zapytała z szerokim uśmiechem, a ja zamrugałem trochę zdezorientowany, ponieważ nie do końca wiedziałem co zrobić.
-No nie wiem, nie przepadam za klubami nocnymi. Za dużo ludzi i zbyt głośna muzyka, więc nie bardzo się na to piszę -odpowiedziałem poważnie, a Zayn chrząknął, jednak gdy na niego spojrzałem, nie drgnęła mu nawet powieka, więc nie wyczytałem nic z jego twarzy.
-Jakbyś się jednak namyślił to ten klub nazywa się Marquee -odparła Beth, pozostając kompletnie ślepa na iskry latające między mną i Zaynem.
Czułem się pod presją, a nawet nie mogłem zrozumieć dlaczego. Po prostu wszystko skumulowało się we mnie ostatnio i nie mogło mnie opuścić. Wszystko było związane z Zaynem i nie mogłem nawet zaprzeczać.
-Tak, jasne. Dobra, będę się żegnał. Mój przystanek. Miło było was zobaczyć, do zobaczenia. Beth, Zayn -wypowiedziałem niezwykle szybko i kiwnąłem głową w ich stronę.
-Ta, do zobaczenia -mruknął tylko w odpowiedzi Zayn, a ja nie mogąc wytrzymać już dłużej tej dziwnej pewnego rodzaju niezręczności.
Nawet nie zdawałem sobie sprawy, jak gorąco mi było, dopóki nie wyszedłem ze stacji metra na hałaśliwe ulice Nowego Jorku. Wiaterek muskał moją twarz i odkryte ramiona. Pozwoliło mi to na swój sposób odsapnąć.
Wyciągnąłem telefon, aby odpalić GPS, ponieważ nie było innego sposobu, żebym dostał się w miejsce, gdzie Styles chciał się ze mną spotkać. Dojście mniej więcej zajęło mi piętnaście minut, gdyż zgubiłem się jakieś dwanaście razy, nie to, żebym kiedykolwiek liczył.
Kawiarnia, do której zostałem zaproszony, wyglądała, jakby wyjęta rodem z jakieś bajki. Kiedy tylko otworzyłem drzwi, uderzyły we mnie pastelowe kolory. Różowy i błękit mieszały się z perliście białym i wyglądało to dość uroczo. Miejsce, gdzie definitywnie ktoś mógł zaprosić cię na pierwszą randkę. Na każdym stoliku stał flakonik z różowym goździkiem. Lada ozdobiona była białymi kulkami, które świeciły, nawet jeśli było to zupełnie zbędne, ponieważ było całkowicie jasno. Może ktoś po prostu zapomniał ich wyłączyć. W najdalszym zakątku dość sporej kawiarenki znajdowała się ściana w całości pokryta regałami, na których walały się różne książki, a obok stały wygodne fotele, które aż zachęcały, żeby na nich usiąść i poczytać, pijąc kawę.
Jednak nie miałem okazji za bardzo się przyjrzeć, ponieważ przy jednym ze stolików dostrzegłem Harry'ego, który momentalnie zaczął do mnie machać. Ruszyłem w jego kierunku monotonnym krokiem.
-Cześć Harold -przywitałem się i usiadłem naprzeciwko. Przede mną stał kawałek pysznie wyglądającego ciasta i jakiś niebotycznie pysznie oraz słodko pachnący napój.
-Najlepsze co tutaj podają, uwierz mi na słowo -powiedział Styles z błogim uśmiechem, jakby czuł się jak u siebie w domu. -Jak tam minęła podróż?
-Trochę się pogubiłem, ale całkiem nieźle. W metrze natknąłem się na Zayna i Beth, ale w sumie nie dowiedziałem się od nich niczego ciekawego -odpowiedziałem, po czym wzruszyłem beztrosko ramionami. Wziąłem do ręki widelczyk i bez żadnego gadania wbiłem go w ciasto. -A jak twój dzień? Pożarłeś się z Louisem?
-Nie, dlaczego miałbym się z nim pokłócić? -zapytał zdezorientowany.
-Pyszne jest to ciasto, mógłbym je jeść do końca życia -zachwyciłem się, zupełnie nie zwracając uwagi na kędzierzawego. Spojrzałem na niego chwilę później i zobaczyłem poważną minę, więc momentalnie odłożyłem widelczyk i wytarłem usta serwetką. -Zwykle chcesz się spotkać, bo pokłóciłeś się z Louisem. Więc o co chodzi tym razem?
Wtedy nagle do mnie to doszło. Tak po prostu. Uderzyło we mnie jak fala tsunami.
-Powiedz, że mylę się co do intencji tego spotkania -westchnąłem, opierając się na łokciach o stolik. Zamknąłem oczy na dłuższą chwilę. -Proszę Harry, powiedz, że to nie to, co myślę.
Zapadła cisza, podczas której mierzyłem się wzrokiem ze Stylesem. Zupełnie nie mogłem uwierzyć, że byłem tak naiwny, żeby pomyśleć choćby przez chwilę, że chodzi tutaj o Louisa.
-Zrozum Liam! To nie jest coś, co mogę zostawić bez żadnego komentarza, dobrze? -westchnął sfrustrowany. -Nie mam zamiaru cię oceniać, bo jestem ostatnią osobą, która ma do tego prawo, ale chciałbym po prostu porozmawiać.
-Skąd pomysł, że chcę w ogóle o tym rozmawiać? -zapytałem niemiło, ale Harry w ogóle się tym nie zraził.
-Ponieważ wiem, jak to jest ukrywać coś w sobie przez bardzo długi czas i oszukiwać każdego, na kim ci zależy. Po jakimś czasie naprawdę to zaczyna zżerać od środka i naprawdę potrzebujesz osoby, której możesz wyrzucić wszystko, co siedzi głęboko w tobie -rzekł Harry, spoglądając na mnie zza tych swoich ciemnych rzęs. -Wczoraj nie nalegałem, bo wiedziałem, że to, co powiedział ci Zayn było dość ciężkim przeżyciem, ale chciałbym z tobą porozmawiać dzisiaj.
-No dobra. Nie wiem za bardzo co mam ci powiedzieć w tej sprawie -odpowiedziałem, chowając swoje dłonie pod blat stolika i splotłem moje palce ze sobą, czując się niezwykle niezręcznie.
-Może pierwsze oświeć mnie, jak to się stało, iż nikt nie ma pojęcia, że podobają ci się faceci -zasugerował Harry spokojnie. -Bo wiesz... Louis próbuję każdemu wcisnąć homoseksualizm, ale ciebie uważa za całkowicie pozostawionego na, jak on to określa, „ciemnej stronie mocy" i że jesteś nie do ruszenia. Sądzę, że naoglądał się za dużo filmów.
-Nie podobają mi się faceci, tak sądzę. Znaczy może, ale nigdy nie zwracałem na nich uwagi. Jedynym chłopakiem, na jakiego spojrzałem w inny sposób był Zayn -odpowiedziałem, zupełnie nie wiedząc, jak w ogóle z takim spokojem wypowiadam to na głos. -To brzmi naprawdę kiczowato, prawda?
-Tylko trochę, ale to słodkie, jakby nie patrzeć -stwierdził Harry, upijając łyka ze swojego kubka, a ja nieznacznie się skrzywiłem. -No co? Nie mogę uważać czegoś w tobie za słodkie?
Przewróciłem oczami na słowa chłopaka.
-Możesz, przecież nie zabronię ci. Gorzej z Louisem. On mógłby być całkiem dobry w zabranianiu ci kontaktu z jakimkolwiek facetem -odpowiedziałem, żeby lekko rozluźnić sytuację, co się na szczęście udało.
-Prawda, ale nieważne. Więc poznałeś Zayna na wakacjach? -zapytał niepewnie Styles, a ja pokiwałem głową powoli, żeby potwierdzić.
-Wtedy na tym obozie letnim, dlatego Ronnie nie za bardzo lubił poruszać tego tematu i boi się zostawić mnie i Zayna razem, bo po tym, jak rozjechaliśmy się każdy w swoją stronę, wszystko się zepsuło i sądzę, że przez cały czas jestem najbardziej znienawidzonym człowiekiem na świecie na liście Zayna -odparłem ze słabym uśmiechem, który wyglądał pewnie bardziej jak grymas.
-Czyli Ronnie wie, dobra. Więc opowiedz mi o tamtym lecie -poprosił ostrożnie Harry, jakby jednym słowem mógł sprawić, że rozpłaczę się z rozpaczy i tęsknoty. -Oczywiście, jeśli nie chcesz o tym sobie przypominać, nic się nie dzieje. Wiem, że to dla ciebie trudne.
-To nie jest dla mnie trudne. A przynajmniej nie na tyle, żebym nie mógł o tym mówić. Tak w zasadzie bardzo dobrze wspominam tamten czas. Zayn był niesamowity, całkowicie inny od wszystkich, zupełnie niczym się nie przejmował i był w stanie zrobić wszystko, żeby tylko udało mu się namówić mnie do złamania regulaminu -wypowiedziałem z głupim uśmiechem, czując pewnego rodzaju nostalgię na wspomnienia tamtego obozu. -Zayn teraz w porównaniu z tamtym, moim, Zaynem jest całkowicie inny. Jakbym poznał kogoś innego.
-Nie zawsze taki był? -zdziwił się Styles, a ja zaprzeczyłem szybko. -Wydaje mi się, że wspominał mi kiedyś coś o tym, iż urodził się w czarnym humorze i od dziecka był takim outsiderem.
-Cóż mogę ci powiedzieć. Zayn, którego pamiętam, był najbardziej rozrywkowym człowiekiem, jakiego znałem. Był duszą towarzystwa. Uwielbiał mówić. Kochał to, jak niewiele innych rzeczy. Ciągle odgrywał jakieś głupie role. Był taki, jakby to ująć... Kontrowersyjny. Jednak to nie sprawiało, że nikt go nie lubił, wręcz przeciwnie. Był taką gwiazdą, która błyszczała najjaśniej i której blask przyciągał innych niczym ćmy. I tak wiem, że jestem okropny w porównaniach, ale rozumiesz, o co mi chodzi. Zayn zawsze był kolorowy, zwariowany, impulsywny i głośny, a teraz jest ponury, smutny, cichy i całkowicie pozbawiony swojego blasku -powiedziałem lekko sfrustrowany. Westchnąłem ciężko. -Najgorsze jest to, iż wydaje mi się, że to wszystko moja wina.
-Nie możesz tego wiedzieć, Liam! -odpowiedział szybko Harry, całkowicie przekonany do swoich racji.
-Mogę. Zayn jest bardzo uczuciowy i przywiązał się do mnie na tyle, że później moja cisza była dla niego okropna. Nawet sobie nie wyobrażam, jak musiał się czuć, kiedy przez resztę wakacji po obozie, ani razu nie napisałem mu smsa, nie zadzwoniłem, nawet nie szukałem go na żadnych serwisach społecznościowych. To nie była tak do końca moja wina, bo nie mogłem nic zrobić, kiedy rodzice dowiedzieli się o moich wybrykach na obozie. Zostałem odcięty od wszystkiego, ale nadal nie mogę sobie wybaczyć, że nie starałem się zbyt mocno. Przecież zawsze mogłem coś wymyślić, tylko moje dzieciństwo nauczyło mnie posłuszności za wszelką cenę, ponieważ w innym wypadku to mogło się dla mnie źle skończyć, więc odpuściłem. Nie dałem znaku życia przez naprawdę długi czas, a kiedy już zadzwoniłem, było o wiele za późno -wyznałem z dziwnym uczuciem w dołu brzucha. Chrząknąłem, chcąc jakoś zapełnić ciszę między mną i Stylesem, ale wcale nie pomogło.
-No cóż... To jest całkiem zadziwiające i zupełnie się nie spodziewałem, ale jak widać, każdy z nas skrywa w sobie jakieś tajemnice -mruknął zagadkowo Harry, a ja spojrzałem na niego krótko, po czym wziąłem do ręki napój, który mi zamówił i zacząłem pić.
-Tak, dziwaczne rzeczy się skrywają w każdym człowieku. Jednak ja już ruszyłem do przodu, a że Zayn ma jakieś problemy z tym wszystkim, to już nie moja sprawa -wymamrotałem niepewnie, jednak chyba sam nie wierzyłem we własne słowa.
-No właśnie wygląda na to, że jesteś bardziej zagubiony niż on. Znaczy się, nie znam sytuacji od jego strony, ale na to wygląda Liam -stwierdził całkowicie poważnie Harry. -Jesteś pewien, że nic do niego nie czujesz?
-Ostatnim czasem nie jestem pewien niczego w swoim życiu, tak naprawdę. Tylko sęk w tym, że ja po prostu chciałbym, żeby Zayn przestał mnie nienawidzić za to, co się stało kiedyś i żebyśmy mogli zacząć od nowa. Nie w sensie, żebyśmy się umawiali. Chcę po prostu znowu mieć w nim przyjaciela -odpowiedziałem, nie mogąc ubrać tego lepiej w słowa. -Moje uczucia są po prostu takie popieprzone, że nie potrafię racjonalnie myśleć. Potrzebuję sobie to jakoś uporządkować, ale nie mogę, dopóki nie Zayn nawet nie ma zamiaru przez chwilę porozmawiać ze mną sam na sam.
-Myślisz, że on jest w stanie wrócić do czegoś z tobą? Jak już mówiłeś, jest dość poważnie czuły na tym punkcie -zauważył Harry, a ja przytaknąłem mu spokojnie i usiadłem wygodniej na krześle.
-Dlatego właśnie chce z nim pogadać -wytłumaczyłem ze spokojem. -Nie dowiem się niczego, dopóki nie będzie chciał ze mną rozmawiać. Bo zwykle nasze rozmowy kończą się tym, że wyciągamy stare sprawy, a mnie gryzą wyrzuty sumienia.
-Te stare sprawy są również ważne, bez rozwiązania ich nie dojdziecie do niczego. Musisz się zmierzyć z przeszłością Liam, to wydaje się racjonalne -powiedział Harry i posłał mi delikatny uśmiech, który jakoś sprawił, że poczułem przyjemne ciepło w środku. Odwzajemniłem uśmiech niemal automatycznie.
Wtedy do głowy wpadła mi całkowicie głupia myśl, której nigdy nie powinienem wypowiadać na głos.
-Co robisz dzisiaj wieczorem? -zapytałem, zanim zdążyłem w ogóle pomyśleć. Harry posłał mi zdezorientowane spojrzenie, ale już chwilę później na jego twarzy wykwitł uśmiech. -Znaczy, chciałbym, żebyś poszedł ze mną do klubu, bo...
-Zayn tam będzie -dokończył za mnie Harry i westchnął ciężko, jakbym powiedział coś nieodpowiedniego. -Oczywiście, że pójdę tam z tobą, Liam. Zawsze możesz na mnie liczyć. Poza tym im szybciej wyjaśnisz sobie wszystko z Zaynem, tym lepiej.
-Myślisz, że on będzie chciał w ogóle mieć cokolwiek ze mną wspólnego? -zapytałem niepewnie, a Styles przekrzywił głowę w bok, przez co wyglądał jak zainteresowane czymś dziecko.
-Jeśli nie to popełni wielki błąd, bo jesteś świetnym kolesiem -odpowiedział miło kędzierzawy, a ja uśmiechnąłem się w jego stronę szeroko.
-Dobra, skończmy już o tym gadać, lepiej powiedz mi jakim cudem trafiłeś do tej niebiańskiej kawiarni? To ciasto smakuje tak dobrze, że zrobiłbym wszystko, żeby dostać kolejny kawałek.
***
Wpatrywałem się w telefon, jakby to miało mi jakoś pomóc w podjęciu decyzji. Nie byłem pewien, czy rzeczywiście chcę iść do tego klubu i konfrontować się z Zaynem. Z jednej strony chciałem to zrobić, ale z drugiej czułem jakiś opór przed samym sobą. Dopiero kiedy Harry wysłał mi smsa, że wpadnie po mnie do mieszkania, zrozumiałem, że nie mogę się wycofać. To była ta chwila, żeby rozwiązać to wszystko.
Więc wstałem i poszedłem pod prysznic, żeby jakoś się odprężyć. Chociaż w jednym procencie.
Nie wyszło to tak, jak przewidywałem, jednak byłem w tej chwili jakoś bardziej zdeterminowany.
Podszedłem do szafy i bez zbędnego ociągania się wyciągnąłem z niego czarną koszulkę z długim rękawem oraz czarne spodnie. Nie chciałem szaleć i ubierać się w jakiś dziwny sposób, ponieważ jakby nie było, to nadal zwykłe wyjście, żeby skonfrontować się z przeszłością. Po tym, jak ubrałem na siebie wybrane rzeczy, ruszyłem kolejny raz do łazienki, aby obejrzeć, w jakim stanie znajdowały się moje włosy. Ku memu wielkiemu niezadowoleniu, wyglądały jak jednej koszmarny bałagan.
Westchnąłem głośno i skrzywiłem się do swojego odbicia. Położyłem dłonie na swoich policzkach i wpatrywałem się w siebie przez dość długi czas. Nie myślałem o niczym szczególnym, po prostu stałem nieruchomo i patrzyłem.
Z chwilowego oderwania od rzeczywistości wybudziła mnie Minx, wchodząc do łazienki niespodziewanie. Momentalnie wyłapałem jej wzrok w odbiciu.
Dziewczyna uniosła brwi i przejechała po mojej sylwetce.
-Gdzieś się wybierasz? -zapytała lekko zdezorientowana, ale raczej wyglądała na dość spokojną.
-Tak. Idę z Harrym się czegoś napić, bo trochę się przejął biedak jego kłótnią z Louisem, no wiesz. Chciałbym, żeby nie był samotny -odpowiedziałem na jednym wydechu, a mój głos brzmiał całkowicie, jakbym był czemuś winny.
-Jasne, idź i nie baw się za dobrze -zaśmiała się dziewczyna, po czym podeszła i pocałowała mnie w policzek. -Fajnie wyglądasz, może jak się nie zasiedzisz na tym męskim wieczorku, to kiedy wrócisz, jeszcze nie będę spała.
Posłałem dziewczynie jedynie uśmiech, nie chcąc nawet więcej kłamać, ponieważ czułem się już winny, że w ogóle powiedziałem coś takiego.
Wróciłem do sypialni, zostawiając Minx samej sobie. Otworzyłem jedną z szafek, z której wyciągnąłem czarną czapkę z daszkiem. Założyłem ją daszkiem do tyłu i kolejny raz westchnąłem głośno.
Nie musiałem długo czekać, aż zjawi się Harry. Jednak z każdą sekundą, kiedy szliśmy do metra, a później trochę przez miasto, czułem się, jakby moje serce chciało wyskoczyć z klatki piersiowej.
Byłem całkowicie zdenerwowany i bałem się, że Zayn może całkowicie opacznie mnie zrozumieć.
Harry widząc moje zdenerwowanie, zaprowadził mnie do jakiegoś najbliższego barku, który spotkaliśmy po drodze i zamówił dla mnie tequile. Podstawił dla mnie cztery kolejki, a ja poczułem się dużo bardziej rozluźniony.
Kiedy dotarliśmy pod klub, było już dość późno, jednak wiedziałem, że teraz już nic nie stanie mi na przeszkodzie do konfrontacji z Zaynem. Nie było na to szansy. Byłem dość zdeterminowany.
Kolejka przed klubem nie była wcale długa, jednak ja nie mogłem wejść do środka.
-Chciałbym, żeby dobrze mnie zrozumiał -wytłumaczyłem Harry'emu, kiedy ten próbował namówić mnie do wejścia. -Wejdź tam, znajdź go i powiedz, że Louis na niego czeka na zewnątrz. Inaczej prawdopodobnie nawet nie będzie chciał stamtąd wyjść.
-Dobra, ale jeśli coś pójdzie nie tak, to nie będę cię szukał. Zostaje w klubie. Mam całkowicie imprezowy nastrój -powiedział chłopak wesoło i ułożył usta w dziubek. -Więc czekaj tutaj i nie uciekaj, bo to tylko rozmowa.
-Tak -mruknąłem niepewnie, a ten tylko klepnął mnie w łopatkę i odszedł z szerokim uśmiechem.
Jego dobry humor musiał być chyba przyczyną tego alkoholu, który wypiliśmy razem w jednym z najobskurniejszych barów w Nowym Jorku.
Stałem przed klubem i czekałem dość długo. Minęło może dziesięć lub piętnaście minut, kiedy z klubu ktokolwiek wyszedł.
Zayn spojrzał na mnie tajemniczo, a ja przełknąłem swój strach. Chłopak miał na sobie czarne, obcisłe spodnie i koszulkę w zielono-czarne paski. Chciałem pożreć go w ciągu sekundy, ale musiałem się opanować.
-Liam? Stary, bo Louis mnie... -urwał, widząc, że uśmiechnąłem się do niego głupio. -Louis wcale mnie nie szukał, prawda?
Pokręciłem głową, zaprzeczając szybko.
Wpatrywaliśmy się w siebie przez jakiś czas, zupełnie nic nie mówiąc.
-Więc Liam, myślałem, że kluby to nie twoja bajka. No wiesz, za głośno i zbyt dużo ludzi -rozpoczął rozmowę Zayn, a na jego policzkach pojawiły się maleńkie rumieńce. -Oprócz potajemnego randkowania z Harrym, co cię tutaj sprowadza?
Spojrzałem na niego najintensywniej, jak mogłem, chciałem przekazać mu wszystko za pomocą moich oczu, ale wiedziałem, że to nie wystarczy. W życiu nigdy nie jest aż tak łatwo, a ja przekonałem się o tym więcej razy, niżeli bym chciał.
-Ty -odpowiedziałem całkowicie poważnie, nawet na sekundę nie przerywając naszego kontaktu wzrokowego.
Zayn otworzył usta, ale zamiast czegokolwiek powiedzieć, sięgnął dłonią do kieszeni spodni i wyciągnął paczkę papierosów oraz zapalniczkę. Wyciągnął jednego papierosa, podpalił go, włożył do ust, a paczkę ponownie schował do kieszeni. Zaciągnął się dymem i wypuścił go dość szybko.
Harry zdecydowanie nie byłby dumny z mojego własnego pojmowania „mierzenia się z przeszłością", jednak nigdy nie zapytał, jak dokładnie chcę to zrobić.
Nie powiedziałem ani jednego słowa. Po prostu trzema krokami zniwelowałem odległość, która dzieliła mnie od Zayna. Sięgnąłem dłonią do jego ust. Wyrwałem z jego palców papierosa, rzuciłem go gdzieś za siebie, zupełnie nie zwracając uwagi na nic. Byłem jak w transie. Możliwe, że chciałem coś powiedzieć, jednak nie mogłem się do tego zmusić.
Zamiast tego złapałem Zayna za kark i przyciągnąłem go do pocałunku, na który czekałem już tak długo.
~*~
Nie chciejcie mnie spalić na stosie za to, że urwałam w tak pięknym momencie! :D
Okej, wiem, że już mnie kochacie i bijecie pokłony wdzięczności, ale spokojnie kochani! Nie ma co szaleć. To tylko pocałunek.
Dobra kogo ja oszukuje... ZIAM KURWA SIĘ CAŁUJE KEBVGJKEBQJEKGB OMG PRAWDA? FBEWUBFGEQ TAK DŁUGO CZEKAŁAM, ŻEBY MÓC TO NAPISAĆ KURW AKFBOBGAJEBQAEBGWO
Także ten... Czekam na opinie!!! :D
Kocham was,
słowik x
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro