16
Impreza pożegnalna nadeszła szybciej, niż ktokolwiek mógłby się tego spodziewać. Zupełnie nie podobało się to żadnej osobie z naszej paczki, a przynajmniej tak mi się wydawało, bo przecież dwa tygodnie bez wesołego farbowanego blondyna i jego niezapowiedzianych wizyt o najdziwniejszych porach dnia i nocy, bez jego poczucia humoru, bez nieograniczonej, niepokonanej i niezmiernej miłości do Irlandii będzie po prostu nudno. Osobiście wiedziałem od początku, że będę za nim tęsknił, chociaż nigdy się do tego nie przyznam na głos. To było czymś, czego nikt nigdy się nie dowie, a ja będę po prostu udawał, że w końcu sobie odpocznę od jego natrętnego stylu życia.
Wszystko było zaplanowane przez Louisa i Ronniego, z czego pierwszy z nich ciągle powtarzał jaka to odpowiedzialność, ale i tak to zrobi, bo żadne z nas nie umie rozkręcić fajnej imprezy. Nikt się z nim nie spierał, ponieważ chyba normalnym było to, iż lepiej przyjść na gotowe.
Mimo wszystko każdy zniósł do mieszkania Tomlinsona dużą ilość alkoholu. Taka karta przetargowa, żeby nas wpuścił, bo z nim to nigdy nie wiadomo. To nasze kameralne posiedzenie odbywało się w ciasnym mieszkaniu szatyna tylko i wyłącznie z powodu, iż Niall posiadał dwóch najokropniejszych współlokatorów, którzy byli jak wrzody na tyłku i nikt wolał nie złościć oraz podburzać ich jeszcze bardziej. Nadal nie rozumiałem, dlaczego Niall nie potrafił po prostu wynieść się z jego lokum i znaleźć sobie coś innego, przecież w Nowym Jorku jest tak wiele ofert. On jednak zaparcie tam żył i kłócił się z dwójką frajerów o każdą, nawet najmniejszą, rzecz. Jednak jak powszechnie wiadomo Niall James Horan był najbardziej niezrozumiałym człowiekiem na całym świecie. Nikt nie dostał się tak głęboko, w same zakamarki jego umysłu, aby go w końcu jakoś zrozumieć. Ciekawiło mnie tylko to, czy kiedykolwiek znajdzie się osoba, która stanie na wysokości zadania i wedrze się w jego umysł. Do tego potrzeba było kogoś w profesji wróżbity.
Impreza trwała w najlepsze od dość wczesnej godziny. Jednak jak to zwykle bywa, początkowo spokojne posiedzenie, kulturalne rozmowy i żarty na poziomie, zaczęły się przeradzać w naprawdę ostrą domówkę. Louis puścił muzykę na cały regulator, próbując nam wmówić, że sąsiedzi zostali uprzedzeni o tym, iż jest możliwość, że całą noc będzie głośno, ponieważ mają bardzo ważnego człowieka pożegnać. Brzmiało to w jego ustach, jakby Niall miał co najmniej umrzeć, ale nikt tego nie komentował. Więc raczej nikomu nie przeszkadzało, kiedy głośne piosenki, którym daleko było od grzecznych, wywoływały wibracje w całym ciele. W pomieszczeniu nie było zbyt jasno i wszystko wydawało się bardzo klimatyczne, kiedy tak siedzieliśmy i piliśmy kolejkę za kolejką. Wszyscy razem, bez żadnych kłótni, każdy z ogromnym uśmiechem. To był obraz, który zawsze widziałem jako nastolatek, gdy myślałem o moim przyszłym życiu. Zawsze chciałem mieć wielu przyjaciół i być z nimi nieodpowiedzialnym draniem, ponieważ dlaczego niby nie? Może w międzyczasie trochę zapomniałem o moich planach i zapragnąłem bardziej stabilizacji niż ciągłego imprezowania i picia do białego rana. Może to było dobre, ale przecież młodym jest się tylko raz i lepiej wyszaleć się w takim wieku, a nie gdy będę miał 45 lat i nagle zapragnę drugiej młodości.
Więc piłem wszystko, co mi podali i wcale nie opierałem się, kiedy Louis niby przypadkiem pchał mnie w stronę Zayna, który rozsiadł się wygodnie na podłodze razem z Naomi i Harrym. Jemu również to wielce nie przeszkadzało. Zwykle tylko rzucał jakieś niezadowolone spojrzenie do Louisa i przyjmował moje przeprosiny ze spokojem. A ja byłem tylko w stanie uśmiechać się do niego jak przygłup i mamrotać „wybacz stary, naprawdę nie chciałem" na okrągło.
Nie potrafiłem nie spoglądać na mulata, który wydawał się jakoś radośniejszy niż zwykle. Myślałem sobie, że może też wspomina ten dzień w parku, chociaż prawdopodobnie tak nie było. Mimo wszystko lubiłem myśl, że chłopak może rzeczywiście o mnie myśleć. Niby nigdy nie powinienem rozpamiętywać głupiego spotkania, które było czysto przyjacielskie i może sprawiło, że trochę podniosło mi się ciśnienie. Nie potrafiłem jednak wyrzucić z głowy tego obrazu i uśmiechu Zayna, który miewał przebłyski swojego dawnego blasku, dzięki któremu to sprawił, że się nim zainteresowałem. Nawet przez myśl nie chciało mi przejść słowo opisujące uczucie, którym opisywałem moje przywiązanie do Malika. To byłoby takie nieodpowiednie w tej chwili, że nie potrafiłem się nawet zmusić do takiego myślenia.
Mój wzrok wędrował w stronę tych odsłoniętych ramion, które pokrywały liczne tatuaże. Wyglądały niesamowicie i musiałem przyznać, że Zaynowi pasował ten image niegrzecznego chłopca. Chociaż czułem całym sobą, iż pod tymi obrazkami na ciele, skórzaną kurtką i wiecznie czarnymi ubraniami, nadal jest ten chłopak, którego tęczowe upodobania są wręcz obsesją. Zawsze wyobrażałem sobie, że Malik będzie mieszkał w pokoju o kolorze tęczy, a teraz, kiedy się na niego patrzyło, widziałem tylko smutnego mężczyznę w szarym pomieszczeniu, gdzie zamiast wygodnego łóżka jest zwykły materac rzucony na podłogę.
Byłem ciekaw, czy to przeze mnie jego tęcza zmieniła swoje kolory na wszystkie odcienie szarości i czerni.
Może to było tylko moje mylne wrażenie, a on poważnie zmienił swoje upodobania dotyczące kolorów, ale nie mogło to jakoś do mnie przemówić. Nie wydawało mi się, aby on aż tak się zmienił.
-Nie uwierzycie po prostu, co ostatnio się stało! -zaśmiał się trochę pijacko Ronnie, a Minx parsknęła śmiechem, jakby samo zdanie, które wypowiedział, było niezwykle zabawne i niesamowite.
-Naomi w końcu zgodziła się uprawiać seks z taką pokraką jak ty? -zapytał prosto z mostu Louis, a wtedy wszyscy płci męskiej ryknęli głupim rechotem, który bardziej można byłoby przypisać do zdychającej żaby lub zdezorientowanego walenia.
-Bardzo śmieszne, ty chamie -powiedział z niezadowoleniem Ronnie i skrzyżował ręce na klatce piersiowej, udając chyba obrażone dziecko, który chyba rzeczywiście myślał, iż nim jest. -Powiedzcie mu coś, no!
-Ale z ciebie kutas Lou -powiedział niezwykle surowym tonem Zayn, przez co Tomlinson zaczął się śmiać jak idiota.
-Słyszałem od ciebie gorsze rzeczy Malik -zawył Tommo, zupełnie nie przejmując się obelgą, którą dostał. Był z niej niesamowicie wręcz rozbawiony. -Stałeś się jakiś mniej wulgarny ostatnio!
-Czy to źle? Chyba lepiej, żeby był miły -wtrąciła swoje trzy grosze Minx, a Zayn spojrzał na nią z jakimś błyskiem w oku, jakby chciał udowodnić, że wcale nie jest taki miły, jak go malują.
-Louis, słyszałeś ją, lepiej, żebym był miły, więc weź się odpierdol, ty pojebany chuju -powiedział Malik, zachowując przez cały czas niezwykle kamienną twarz, jakby od tego zależało całe jego życie.
Wgapiałem się w jego długie rzęsy, zupełnie jakby były pomalowane tuszem. Skrywały za sobą idealne oczy w kolorze mlecznej czekolady, które tak bardzo ubóstwiałem i naprawdę nie powinienem myśleć o takich rzeczach, siedząc tuż obok dziewczyny, którą kocham.
-Zayner, jesteś takim ogierem, kocham cię -zagruchał wesolutko Louis i posłał do mulata całuska, który spowodował, iż Malik wzniósł oczy ku sufitowi, pokazując, jak bardzo jest załamany postępowaniem przyjaciela.
-A ja ciebie nienawidzę, więc spadaj! -Malik mruknął, pokazując środkowy palec w stronę Tomlinsona.
-Dobra, koniec tego waszego miłosnego gruchania, bo znowu zaczniecie się bić jak ostatnio i na tym się skończy -wyrzucił z siebie szybko Ronnie, chcąc to wszystko jakoś załagodzić.
-O ja bardzo przepraszam! Jednak tutaj się z tobą nie zgodzę, gdyż ja razem z Zaynem, tym tutaj obecnym, byłem niezwykle grzeczny, a to wy prowadziliście wojnę! Nie, żebym wam wypominał! -powiedziałem, unosząc ręce w geście obronnym, który wywołał śmiech u Horana, co nie było do końca uzasadnione.
-Dokładnie! My jesteśmy jedynymi niewinnymi osobnikami tutaj. Łączmy się Liam -zaśmiał się wesoło Zayn i wyciągnął do mnie rękę, ale byłem zbyt leniwy, aby trochę się pochylić i złapać jego dłoń. Zamiast tego lekko kopnąłem go nogą, którą on momentalnie złapał i ścisnął trochę za mocno, ale i tak zaśmiałem się na tę idiotyczną sytuację. -Wszystko, co od ciebie dostane to noga? No dzięki.
-Wybacz Zayn -powiedziałem rozbawiony, przeciągając literki w jego imieniu dłużej, niż to było potrzebne. -Moja noga jest ważna dla mnie, więc aż tyle dostaniesz, dobra, nie narzekaj, jestem niezwykle hojny, powinieneś być wdzięczny!
-Jeśli mogę wiedzieć to, o jakiej bitwie mówiliście? -zapytała zdezorientowana Naomi, a Zayn położył sobie moją nogę na swoim ramieniu i przytulił się do niej, jakby była najwygodniejszym obiektem w całym pomieszczeniu.
Czułem jego ciepły oddech, ponieważ nogawka spodni niekontrolowanie sama uniosła się w górę. Nikomu to nie przeszkadzało, ponieważ nie wydawało się to wtedy takie dziwne, ale dla mnie było to swego rodzaju niezwykły czas, choć lekko niepewny, bo nie wiedziałem, czy robił to, ponieważ był pijany, czy może po prostu chciał mieć ze mną jakieś połączenie. W głębi duszy miałem nadzieję, że ta druga opcja była prawdziwa, ale ciągle wmawiałem sobie, że jest to zdecydowanie efekt upojenia alkoholowego.
-Bitwa roku! -zawołał niezwykle głośno Niall, chcąc przekrzyczeć bardzo głośną muzykę. -To było świetne, znaczy nie dla wszystkich, ale było zajebiste.
-To w ogóle nie było fajne! -zaczął zrzędzić Louis, a Ronnie parsknął śmiechem. -Jeszcze się śmiej, tak, jasne. Jak zwykle okazujecie się najgorszymi przyjaciółmi na całym świecie. A ja wam zawsze użyczam salonu na imprezy, jebani niewdzięcznicy!
-Kochanie moje, nie bądź zdenerwowany. To ty zacząłeś tamtą kłótnię -stwierdził poważnie Styles, a jego loczki podskoczyły radośnie, kiedy zatrzepał głową. -Poza tym to tylko biała koszulka.
-To była moja ulubiona koszulka Haroldzie, ulubiona! Poza tym to nie ja zacząłem! To wszystko Niall i jego cholerne babskie oblicze! -powiedział obrażony Tomlinson, a Zayn zaśmiał się cicho, przez co moja noga zawibrowała, nie miałem z tym zupełnie żadnego problemu, chociaż kto wie jaki problem mogłem mieć przez to później.
-Nie mam babskiego oblicza, nie moja wina, że chciałem być lojalny twojemu chłopaczkowi, daj mi żyć -mruknął z niezadowoleniem blondyn, a Harry posłał mu szeroki, pełen wdzięczności uśmiech.
-Czy znowu będziemy rozgrzebywać kto i dlaczego pije wino? Nie jestem gotowy, żeby znowu oberwać od was z kapcia -powiedziałem poważnie, przyciągając na siebie uwagę wszystkich. Minx przytuliła się do mojego boku, a ja poczułem, że robi mi się coraz bardziej gorąco, ponieważ z jednej strony grzała mnie moja dziewczyna, z drugiej Zayn i na dodatek po moim ciele rozchodziło się miłe ciepło przez wypity alkohol.
-Zdecydowanie nie chcę wiedzieć nic więcej -zachichotała Naomi, a Minx jej szybko potaknęła. -Czasami mężczyźni są bardziej niezrozumiali niż kobiety.
-Chyba sobie kpisz w tej chwili -zaśmiał się Niall, jakby to była najzabawniejsza rzecz na całym świecie.
-Teraz to zaczynasz już naprawdę głupio gadać, nie podoba mi się to -mruknęła Minx i posłała blondynowi ostrzegawcze spojrzenie.
-I oficjalnie rozpoczyna się kłótnia -westchnąłem niezadowolony i przewróciłem oczami, mentalnie przygotowując się na to, aby wysłuchać w spokoju wielkiej kłótni.
-Payne ma rację, polać mu. Nie będziemy się kłócić! -zawołała donośnie dziewczyna Ronniego, unosząc w górę butelkę czystej wódki, a ja wyszczerzyłem się, wyciągając dłoń w stronę dziewczyny, która chwilę później dała mi kieliszek alkoholu.
Nie czekałem ani chwili, po prostu wypiłem go momentalnie i zamrugałem kilkakrotnie, jakbym zgubił ostrość.
Malik mocniej przycisnął się do mojej nogi i dodatkowo zaczął ją ugniatać swoimi rękami, przez co robiło się mi jeszcze bardziej gorąco. Czułem się, jakby włożyli mnie do rozgrzanego pieca w kurtce zimowej, czapce i dwóch wełnianych swetrach.
-Zaynie, przestań tak macać naszego kumpla, bo chyba zaraz nie wytrzyma -zażartował nagle Louis, a ja spojrzałem na niego zdezorientowany. Malik natomiast odwrócił głowę w moją stronę. -Jesteś tak bardzo czerwony, jakbyś miał nas uraczyć swoim wzwodem. Czy powinienem wrócić do naszej ostatniej rozmowy?
-Jestem czerwony, bo jakbyś nie zauważył mam dwa kaloryfery, które się do mnie kleją i nie mogę nic z tym zrobić -zaśmiałem się, udając, że wcale nie miał choćby grama racji. -Co nie znaczy, że mam coś przeciwko. Da się wytrzymać.
-Dam ci odpocząć od gorącego mnie, znaj mą litość -rzucił po chwili Zayn i odepchnął moją nogę, po czym wstał na równe nogi, przez co mogłem spojrzeć idealnie na jego tyłek opięty w czarne spodnie. Wyglądał tak pięknie, ale szybko pozbyłem się głupich myśli z głowy. -Idę wytrzeźwieć i zapalić, Tommo, idziesz ze mną?
-Co za retoryczne pytanie -prychnął Louis momentalnie i poderwał się na nogi, jednak zachwiał się niebezpiecznie, co skwitował głupkowatym śmiechem. -Minx, puszczaj swojego seksownego chłopaczka, idzie z nami!
-Seksownego? Chcesz mi coś powiedzieć Louis? -zapytała ospale moja dziewczyna, a ja lekko odepchnąłem ją od siebie i wstałem, żeby zrobić krok w stronę Zayna.
-Molestował go ostatnio w Central Parku, jestem świadkiem -powiedział Malik donośnie, a Niall jak zwykle nie mógł wytrzymać i zaczął śmiać się jak głupek, a razem z nim Harry.
-Ej nie, stop. Louis, przecież jesteśmy razem! -oburzył się Styles, ale dopiero gdy doszedł do niego sens poprzedniego zdania, które wypowiedział Zayn.
-Prowadziłem eksperymenty Harold, nie masz być, o co zazdrosny. Masz od niego lepszy tyłek. Zaraz do ciebie wracam moje słońce -zagruchał Tomlinson i posłał buziaka do swojego partnera.
Podszedł w końcu do mnie i popchnął w stronę Louisa.
-Tommo. W zasadzie to ja nie palę -zaśmiałem się głupio, wiedząc, że moje zachowanie było trochę podobne do upitego w cztery dupy studenta pod klubem, ale nie potrafiłem jakoś tego przerwać.
-Będziesz nam towarzyszył swoim sześciopakiem, pięknymi oczami i niezawodnym towarzystwem -stwierdził Louis, nie dając mi pozwolenia na powrót do pozostałych.
Tak właśnie skończyliśmy na balkonie przy sypialni Louisa. Jedynym, jaki był w tym mieszkaniu, a którym niezwykle szczycił się sam właściciel. Kiedy chłodne powietrze uderzyło w moją twarz i odkryte ramiona od razu zacząłem myśleć jakoś normalniej. To było jak kop, który przywracał do rzeczywistości. Widocznie na Malika również to zadziałało, ponieważ sam spojrzał na mnie z nieodgadnionym wyrazem twarzy. Postanowiłem więc udawać, że wcale nie zrobiło się trochę niezręcznie, kiedy pod ciemnym niebem, razem z pijanym Louisem staliśmy na maleńkim balkonie.
Zayn niemal od razu wyciągnął paczkę papierosów, tych samych, które palił, kiedy jeszcze byliśmy na obozie. Z drugiej kieszeni wyjął czarną zapalniczkę z małą, srebrną czaszką widniejącą na niej.
-O Boże, ale jazda -zawołał zupełnie zbyt głośno Louis i zrobił najbardziej sztuczną minę, na jaką było go stać. -Zapomniałem swojej ukochanej zapalniczki. Zaraz wracam.
Tomlinson zmył się z widoku w ciągu kilku sekund. Jedyne co słyszałem po jego odejściu to trzask tych cholernych drzwi i tak po prostu Louis je zamknął. Jakby nic się nie stało, poszedł sobie, a ja patrzyłem na to przez chwilkę. Byłem zupełnie zdezorientowany. Zayn patrzył na drzwi bez wyrazu, podpalając swojego papierosa.
Zapanowała dość długa cisza między nami, ale Malik w końcu odwrócił się i oparł o barierkę. Wyglądał jak najbardziej wyluzowany człowiek świata. Nie przejął się niczym, więc pomyślałem, że pewnie nadal jest pijany i wcale to powietrze go nie otrzeźwiało.
-Sądzę, że wcale nie zapomniał o żadnej zapalniczce -powiedział nagle Zayn, a ja podskoczyłem lekko na dźwięk jego głosu, którego się nie spodziewałem.
-Mówisz to tonem, jakbyś chciał mnie zamordować -odparłem, posyłając chłopakowi jednoznaczne spojrzenie, a ten tylko odwrócił wzrok i znowu zaczął wgapiać się w najbliższy budynek.
-Nie chcę, tylko stwierdzam fakty -mruknął w odpowiedzi i wypuścił dym spomiędzy swoich warg, zupełnie nie zdając sobie sprawy, że to była jedna z najseksowniejszych rzeczy, jakie widziałem.
-No trzeba przyznać, że Louis ma małą obsesję na naszym punkcie -stwierdziłem spokojnie i postanowiłem oprzeć się o ścianę budynku. Wpatrywałem się w mojego towarzysza jak zahipnotyzowany.
-Tak, nie trudno zauważyć, wiesz? -zaśmiał się, ale był to ten rodzaj śmiechu pozbawiony rozbawienia i jakichkolwiek emocji.
Znowu nastała cisza jak makiem zasiał. Czułem się głupio, a drzwi nadal były zamknięte.
-Chcesz? -zapytał w końcu Malik, wyciągając do mnie rękę i oferując mi swojego papierosa.
Czułem, jakbym przeżywał to wszystko od początku. Na nowo. Cały obóz stanął mi przed oczami i ten moment, kiedy uświadomiłem sobie, że Zayn jest dla mnie kimś więcej niż przyjacielem. Te wszystkie beztroskie chwile, które dzieliliśmy, napłynęły do mojego umysłu. Emocje wybudziły się na nowo, jakby były przez cały ten czas w hibernacji, czekając na odpowiedni moment, żeby się ukazać. Nie chciałem wyciągać pochopnych wniosków, ale to, co czułem wewnątrz mnie, było wręcz przytłaczające. Zbyt dużo wszystkiego na raz. Może gdybym odkrywał to wszystko stopniowo, ale nie, przecież mi wystarczy jedna sekunda, żeby znowu zacząć myśleć o tym, co stało się tamtego lata. Chciałem, żeby nasza znajomość była czysto platoniczna, a teraz sam sobie zaprzeczałem. Nic nigdy nie mogło iść po mojej myśli jak na złość.
Stałem jak jakiś otępiały i patrzyłem na stojącego obok Malika. Wtedy to wybrałem chyba najgorszy moment, żeby wygrzebać z przeszłości wszystkie brudy, które towarzyszyły mi tak długi czas. Nie potrafiłem się ich pozbyć, ponieważ zjadało mnie przez te lata poczucie winy, że spieprzyłem całą sprawę, że zrobiłem coś takiego mojemu Zaynowi. Wszystko to trwało, póki nie spotkałem Minx na swojej drodze i pomogła mi wygrzebać się z emocjonalnego chaosu, którym było moje życie. Jednak nawet nie zdążyłem tego przemyśleć, a już skakałem na głęboką wodę i rozdrapywałem stare rany.
-Zayn.. Ja naprawdę wtedy nie chciałem. Jestem tylko człowiekiem. Popełniam błędy, których nie da się już naprawić, dobrze? -powiedziałem słabo, wpatrując się w mulata niezwykle intensywnie, jakby to była ostatnia rzecz, jaką zrobię przed śmiercią.
-Nie obchodzi mnie to. Było, minęło. Skończmy ten temat raz na zawsze -warknął Zayn w odpowiedzi, co wcale nie uspokoiło moich skołatanych uczuć.
-Przecież wiem, że jesteś na mnie wściekły. Widzę to w twoich oczach -stwierdziłem momentalnie, nie chcąc już dłużej owijać w bawełnę i nazwałem rzecz po imieniu.
-Nie jestem -zaprzeczył szybko, może zbyt szybko niż powinien, ale w tej sytuacji obaj byliśmy lekko rozchwiani.
-Nie? -zdziwiłem się nie na żarty, ponieważ kto jak kto, ale Zayn miał pełne prawo być na mnie zły. Ja sam sobie nadal nie wybaczyłem, że dałem się wykończyć przeciwnościom losu, które w zasadzie dało się ominąć, gdybym tylko mocniej próbował.
-Nigdy nie byłem na ciebie wściekły -wyznał mi tym swoim głębokim głosem Malik, a ja poczułem, że moje serce przyspiesza.
-To jaki jesteś w tym wypadku? Możesz mi wytłumaczyć, mamy sporo czasu -powiedziałem, a w moim głosie dało się słyszeć swego rodzaju prośbę.
-Zraniony -odpowiedział głosem wypranym z emocji.
Poczułem się, jakby ktoś dźgnął mnie sztyletem pokrytym trucizną prosto w serce. Znowu zapadła cisza.
-Zayn, mogę cię o coś spytać? -zapytałem niezwykle ostrożnie, ale nie doczekałem się żadnej odpowiedzi ze strony mojego towarzysza, który postanowił mnie chyba ignorować. -Bardzo bolało?
-Tak -przyznał się bez żadnego wahania.
-Przepraszam, nie chciałem ci tego zrobić -odpowiedziałem mu, czując, jak niewidzialne kolce wbijają się w moje biedne, skołowane serce, które ledwo pompowało krew.
-Przecież to nic nie zmieni. Skończ o tym w ogóle gadać, nie chcę rozpamiętywać przeszłości, moich błędów i wszystkich złych decyzji -rzucił zirytowany moim zachowaniem. Spoglądając na jego twarz, dostrzegałem zmarszczone brwi i wydawał się niezwykle zdenerwowany, ale w głębi duszy wiedziałem, że to, co mówi, jest prawdą. Robiłem zbyt wiele niepotrzebnych rzeczy w ostatnim czasie. -Chcesz tego papierosa czy nie?
Już chciałem odpowiedzieć, rzucić się na kolana i błagać o wybaczenie lub robić inne rzeczy, które były poniżej krytyki, ale wtedy to za drzwiami balkonowymi usłyszałem jakiś ruch. Spojrzałem w tamtą stronę, pojawiła się sylwetka Tomlinsona, a zaraz po tym kliknięcie, które otworzyło drzwi.
-Nie, dzięki, po prostu wrócę do Minx i upewnię się, że Niall trzyma ręce przy sobie -powiedziałem niezwykle szybko i spojrzałem na chwilkę w błyszczące błękitne oczy Louisa, który uśmiechał się szeroko w naszą stronę.
-Sorki przyjaciele, że was tak zamknąłem, ale nie chciałem, żeby zimne powietrze najebało mi się do sypialni, nienawidzę chłodu.. -mówił Louis, a jego głos słabnął przy każdym kolejnym słowie, jakby zorientował się, że przyszedł nie w porę. Była ta gęsta atmosfera pomiędzy nami, napięcie, które dało się kroić nożem. Nawet ktoś tak nieogarnięty i podpity jak Louis był w stanie zobaczyć, że coś jest nie tak. Ślepy by to spostrzegł. -Coś się stało?
Jednak żaden z nas nie odpowiedział. Zayn nadal patrzył nieobecnie w czarną, nieprzenikliwą pustkę, a ja po prostu wzruszyłem ramionami i wymijając Tomlinsona, wróciłem do środka, nie chcąc sobie pozwolić, żeby jeszcze jakieś inne bzdury wyszły z moich ust w kierunku mulata palącego papierosa, który nasłuchał się o kilka rzeczy za dużo.
Kiedy wszedłem do salonu Niall, Harry i Naomi śmiejąc się, udawali, że rzeczywiście potrafią tańczyć, choć to było bardziej skakanie po podłodze, jakby oszaleli. Ronnie spojrzał na mnie od razu i chyba wyczuł swoim szóstym zmysłem, że coś jest nie tak, ale posłałem mu spokojny uśmiech, który chyba go uspokoił. Sądziłem, że raczej nie dowie się o mojej dzisiejszej porażce i tym, jak wyciągnąłem cały ból na zewnątrz, ponieważ Malik nie będzie chciał dzielić się z kimś tego typu sprawami. Może lepiej, gdyby w ogóle o tym zapomniał, może wtedy miałbym realną szansę na odbudowanie naszej przyjaźni, ponieważ nie oczekiwałem od niego niczego więcej.
Usiadłem na kanapie obok swojej dziewczyny i uspokoiłem się. Niedługo po mnie wrócili Louis i Zayn. Malik niemal od razu zmienił swoje miejsce i przeniósł się bliżej Ronniego, który posłał mu zaniepokojone spojrzenie.
Próbowałem go ignorować, ale jakoś nie wyszło.
Tylko najgorsze było to, że miałem świadomość, iż on chyba naprawdę przestał czuć cokolwiek, więc to może był czas, żeby odpuścić?
~*~
Mam nadzieję, że jesteście zadowoleni, ponieważ ten rozdział napisałam dużo szybciej niż planowałam. Poza tym jest i ziam sam na sam, chociaż nie powiem, żeby było to jakieś niezwykle romantyczne haha
Okej typowo; co myślicie o rozdziale?
Czy jesteście zadowoleni, zirytowani, wściekli, zranieni? Przyjmuję każdy hejt na moje prace, spokojnie, nie musicie mnie oszczędzać.
Nadal mamy tajemniczą tajemnicę o tajemniczym zakończeniu związku Zayna&Liama, którą zapewne chcecie poznać, hm? :D Spokojnie, jeszcze nie planuje wam jej wyjawić, ale kiedy już to zrobię to obiecuję, że nie będzie to coś, co sprawi, że wmuruje was w podłogę. Najmniejsze powikłania czasem mogą okazać się największymi! :)
Och i możecie obczaić zwiastun, który zrobiłam, znowu haha po prostu się nudziłam, a nowa płyta zayna to złoto, więc musiałam wykorzystać moją ulubioną piosenkę, wybaczcie. PS. kupujcie mind of mine na itunes kochani haha (zayn powinien mi podziękować z tę oto reklamę haha)
# na tt : #remembermeff
Piszcie, komentujcie, zostawcie gwiazdkę (jeśli wam się podobało ha) i żegnajcie. Kocham was niezwykle mocno!!!!!
Wasz na zawsze,
słowik x
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro