13
Dzień, w którym zdałem ostatni egzamin, był jednym z tych najlepszych w moim życiu, ponieważ spokój, jaki wypełnił całego mnie, był wręcz nie do opisania. Nie spodziewałem się jakiegoś niesamowitego wyniku, ale w tym przeszedłem samego siebie. Byłem dumny i nareszcie spokojny, ponieważ dzięki tym wynikom dalej będę miał stypendium, dzięki któremu odciążyłem chociaż trochę rodziców. Nie musieli aż tak martwić się o finanse swojego syna, a ja nie musiałem martwić się o nich, czy jakoś sobie poradzą. Zamiast wydawać pieniądze na mnie, mogli zbierać już na studia mojej młodszej siostry Claire, co prawda miała dopiero osiem lat, ale zawsze warto mieć coś na czarną godzinę. Poza tym to była ich biologiczna córka i choć wiedziałem, że kochają mnie, jakbym wychował się z nimi, to jednak chciałem się po prostu trochę oddalić od nich, żeby nie narzucać się nazbyt. Byłem im niezmiernie wdzięczny za wszystko, co dla mnie zrobili, za każde pieniądze, jakie wydali i miałem zamiar się im odpłacić, kiedy tylko znajdę pracę po studiach, ale w tej chwili musiałem trochę odseparować się od nich, ponieważ zbyt nalegają na płacenie za mnie i nawet gdybym ich prosił, żeby się tak nie fatygowali to, co miesiąc zawsze dostawałem wpłatę na konto bankowe i uśmiechałem się jak szalony, później do nich dzwoniłem i kłóciliśmy się jakieś pięć minut, żeby mnie tak nie rozpieszczali. Byli naprawdę najlepszymi rodzicami, jakich mogłem sobie tylko wymarzyć.
Pierwszą rzeczą, którą zrobiłem po tym, jak dowiedziałem się, że moje wakacje oficjalnie się rozpoczęły, był telefon do mamy, z którą ostatnio mało rozmawiałem, przez nawał pracy, którą wkładałem w przygotowania do egzaminów. Musiałem wszystko ładnie wykuć i w międzyczasie pobyć trochę z Minx i innymi, których nie tak dawno lekko zaniedbałem. To był dość pracowity koniec semestru.
Tak więc musiałem w końcu znaleźć czas dla rodziny, która mieszkała po drugiej stronie kontynentu i zapewne zastanawiała się co u mnie ciekawego się dzieje.
-Halo? -odezwał się delikatny głos mojej mamy w moim telefonie i od razu zrobiło mi się jakoś lepiej na sercu, możliwe, że tak na mnie działała. Już byłem przyzwyczajony, że gdy miałem problem lub się bałem, to szedłem do niej, ponieważ tylko mama była w stanie mnie uspokoić samymi swoimi słowami, które działały jak balsam na moją duszę.
-Cześć mamo, jak się miewasz? -zapytałem, uśmiechając się pod nosem i spojrzałem przez okno mojego mieszkania na zatłoczoną jak zwykle ulicę przed budynkiem.
-Liam, kochanie, jak dawno nie dzwoniłeś. Już trochę się martwiłam, że może o nas zapomniałeś w tym wielkim mieście. U nas wszystko w jak najlepszym porządku, Claire niedługo skończy rok i będzie miała wakacje, nie może się doczekać. Cały czas tylko mówi, co to nie będzie robiła. Wiesz, poznała takiego jednego chuligana, który mieszka przy naszej ulicy od niedawna i nie może przestać się oderwać od zabawy z nim. Ciągle gdzieś biegają i rozrabiają. Trochę się o nią martwię, ale myślę, że nie zrobiłaby nic głupiego. Jest młoda, ale mądra. Zupełnie jak ty. Zawsze byłeś taki mądry -powiedziała mama i byłem w stanie sobie wyobrazić jak na jej twarzy pod wpływem marzycielskiego uśmiechu, pojawiają się zmarszczki.
-Chuligana mówisz? Jak ma na imię? -zapytałem z zainteresowaniem i wlepiłem wzrok w nieistniejący punkt, który znajdował się gdzieś w przestrzeni za oknem.
-Jake. Zupełnie roztrzepane dziecko. Wszędzie go pełno. Przybiegł do nas od razu, kiedy przyjechali, żeby się przedstawić. Jest starszy od twojej siostry, ale zadziwiająco dobrze się dogadują. Woli się bawić z nią niż ze swoimi kolegami. To w tym wieku niezwykle niespotykane -stwierdziła kobieta totalnie spokojnym tonem, a mi tak bardzo zabrakło tego głosu na co dzień, że chciało mi się płakać.
-Coś czuje, że młoda znalazła sobie chłopaka. No ja nie wiem, będę musiał chyba z nią porozmawiać -zaśmiałem się rozbawiony, ponieważ to tak bardzo pasowało do małej Claire. -No, ale jak to mówią, dzieci teraz szybciej dorastają.
-Powinnam się martwić, skąd to wiesz? Czy chcesz mi o czymś powiedzieć? -zapytała momentalnie, lekko zestresowanym głosem, a ja tylko parsknąłem śmiechem, ponieważ od razu musiała połączyć sobie moje słowa z nieistniejącymi wydarzeniami.
-Nie mamo, nie zostaniesz babcią, nie w tym stuleciu, tak sądzę -odparłem z rozbawieniem, a ta tylko westchnęła ostentacyjnie na moje słowa. -Kiedyś będziesz miał wnuki, nie martw się o to, a teraz przestańmy o tym mówić, bo moja dziewczyna jeszcze pomyśli, że planuję rodzinę bez jej wiedzy!
Poczułem miękki materiał poduszki, który odbił się od mojego tyłka i odwróciłem się, żeby spojrzeć na Minx, która rozłożona wygodnie na naszej sofie, czytała jakąś książkę, którą polecił jej Niall, więc nawet nie chciałem pytać, o czym to jest, bo prawdopodobnie załamałbym się kompletnie.
-Dobrze, dobrze. Już się zamykam. Po co słuchać gadania swojej starej matki? -westchnęła dramatycznie do słuchawki, na co tylko zaśmiałem się cichutko. -No więc Liam, co u ciebie? Jak się trzymasz w wielkim mieście?
-Mamo -przeciągnąłem. -San Francisco też jest wielkim miastem, mówię to na wypadek, gdybyś dostała nagłej sklerozy. A u mnie bardzo dobrze. Właśnie oficjalnie rozpocząłem wakacje, zdałem wszystkie egzaminy i musiałem zadzwonić, żeby ci to powiedzieć.
-Jestem z ciebie taka dumna, kochanie. Zawsze potrafisz zrobić wszystko najlepiej -pochwaliła mnie, a moje serce zaczęło puchnąć, ponieważ nadal nie mogłem się nadziwić, że tej kobiecie tak bardzo na mnie zależy. To było wręcz nierealne. -Masz już jakieś plany na wakacje? Wiesz, dawno cię nie widzieliśmy i tej twojej pannicy.
-Wiesz, że staram się przyjeżdżać, kiedy tylko mam czas -westchnąłem, czując się głupio, ponieważ nawet ich nie odwiedzałem. Nie sądziłem, że może im na tym aż tak zależeć. -Jednak myślę, że znajdę czas, żeby wpaść do was z Minx w te wakacje, bo raczej nie planujemy jakichś dalekich wypraw tego roku.
-Mam nadzieję, bo inaczej sama tam wpadnę i narobię ci wstydu w Nowym Jorku! -zagroziła, a ja w myślach zobaczyłem jej minę, którą robiła w takich sytuacjach. Zdecydowanie musiałem ją ujrzeć na żywo, inaczej bym zwariował. Gdzieś w tle usłyszałem jakieś głosy i ruch wokół. -Kochanie, Claire tu przybiegła i chce porozmawiać.
-Jasne, daj ją -powiedziałem i sekundę później słyszałem jej donośny, dziecięcy chichot, przez co od razu się rozczuliłem. -Cześć mała, co u ciebie?
-Leeyum! Kiedy do nas przyjedziesz? -zapytała, prawie krzycząc do telefonu z podekscytowania i sprawiła mi tym niezmierną radość. -Mam ci tyle do opowiedzenia i w ogóle to byś poznał mojego kolegę, jest taki super i wie dużo fajnych rzeczy, ale czasem opowiada mi straszne historie o duchach, żebym się bała.
-No nie! Co z niego za kolega, że cię straszy, huh? Chyba będę musiał sobie z nim porozmawiać, kiedy was odwiedzę. Tak czy inaczej, jak tam w szkole? Mam nadzieję, że same szóstki zobaczę na twoim świadectwie -powiedziałem z równie emocjonalnym głosem co moja mała siostrzyczka.
-Oczywiście, że tak! Pani mnie pochwaliła i dała naklejkę wzorowej uczennicy -pochwaliła się, a ja pokiwałem głową, chociaż nie mogła tego zobaczyć. -To kiedy przyjedziesz? Tęsknie za tobą niesamowicie bardzo!
-Ja za tobą jeszcze bardziej, cytrynko -powiedziałem, a ta jęknęła na sposób, w jaki ją nazwałem. To przezwisko wzięło się z tego, że gdy była mała, miała taki okres, w którym na wszystko reagowała kwaśną miną, więc po prostu tak się przyjęło. -Nie mów mi, że jesteś za duża na bycie moją cytrynką.
-Mam osiem lat Liam -odpowiedziała całkowicie poważnym głosem, przez co sprawiła, że zacząłem się śmiać. -Nie chichraj się, jestem już duża, a to, że ty jesteś taki stary to nie moja wina.
-Hej, nie jestem stary! -zacząłem się z nią kłócić i prawdopodobnie robiłbym to dużo dłużej, gdyby nie fakt, że Minx wskazała na zegarek, co oznaczało, że już mieliśmy mało czasu, żeby dostać się na umówione spotkanie z naszymi przyjaciółmi. -Claire, możesz mi dać mamę?
-Dobrze, to do zobaczenia Lee! Kocham cię -powiedziała głośno i wyraźnie, żebym dobrze zrozumiał. Nastąpił lekki szum i mama odezwała się chwilkę później.
-Muszę już kończyć mamo, ale zadzwonię na dniach i uprzedzając twoje pytanie, tak, zastanowię się nad jakimś dłuższym przyjazdem do was, nie ma sprawy -szybko wytłumaczyłem wszystkie sprawy, a ta westchnęła cichutko.
-Weź ze sobą Minx i swoich przyjaciół, jeśli będą chętni. Chciałabym w końcu poznać tych niesamowitych ludzi, których tak bardzo uwielbiasz, że aż nie masz czasu nas odwiedzać -powiedziała całkowicie poważnym głosem, a ja stwierdziłem, że to nie jest taki zły pomysł, żeby zabrać ze sobą Nialla, który kiedyś naprawdę nalegał, żebym ściągnął do Nowego Jorku swoją mamę, żeby mógł ją w końcu poznać.
-Jasne, zapytam, czy będą mieli czas. To na razie, kocham cię -powiedziałem szybko i ruszyłem w stronę drzwi wyjściowych, gdzie Minx wkładała buty i powiedziała cicho kilka słów w moją stronę. -Minx cię ściska.
-Ucałuj ją tam ode mnie i trzymaj się skarbie. Kocham cię -odparła i po tym zakończyłem połączenie, żeby w końcu móc ubrać letnią kurtkę i buty.
Szybko przygotowałem się i nie zwlekając, razem z Minx ruszyliśmy w stronę pubu, radośnie rozmawiając i żartując. Było miło i miałem nadzieję, że taki będzie cały wieczór, ponieważ to byłoby najlepsze rozpoczęcie wakacji.
W pubie wszyscy już byli, więc nie było mowy o nudzie. Wkręciłem się do rozmowy z Niallem, który znowu narzekał na to, że wszyscy przyjaciele skutecznie odstraszają od niego wszystkie ładne dziewczyny.
-Na całe szczęście moja kochana Minx nadal jest tutaj dla mnie! -powiedział blondyn i momentalnie objął swoim pijackim ramieniem moją dziewczynę. Przyciągnął ją do siebie tak, że wylądowała na jego kolanach, po czym złożył mokrego całusa na jej policzku. Przewróciłem oczami na jego zachowanie.
-Zostaw mnie, mały flirciarzu, bo Liam będzie zazdrosny! -zaśmiała się dziewczyna melodyjnie, a razem z nią wszyscy inni przy stoliku.
-Myślę, że to czas, aby wszcząć interwencję -odparłem nagle i uderzyłem Horana w tył głowy, co od razu sprawiło, że grzecznie pozwolił Minx wyjść z jego uścisku, żeby mogła ponownie wtulić się w mój tors. Chłopak zrobił minę smutnego szczeniaczka, ale niczego tym nie osiągnął w moim przypadku, natomiast moja dziewczyna wgapiała się w niego jak zaczarowana.
Złapała jego policzek palcami i zaczęła ciągnąć, zupełnie jakby był jakimś malutkim dzieckiem i rozkoszniejszej rzeczy od niego nie było na całym świecie.
-Czyż on nie uroczy? -zaśmiała się rozczulona, a Naomi momentalnie ją poparła. Długo to wszystko nie trwało, ponieważ Louis znowu zaczął jęczeć, że Harry nie ma dla niego czasu i w ogóle ostatnim czasem jest coraz bardziej niedostępny.
-Nawet w raju zdarzają się kłopoty Lou, nie przejmuj się tak nimi -powiedziałem, żeby pocieszyć przyjaciela, ale ten tylko posłał mi mordercze spojrzenie. -No co? Nie patrz tak na mnie.
-Jesteś żałosny! -warknął głośno, ale przerwało mu nagłe nadejście niespodziewanego gościa.
-Cześć Zayn! -powiedziała Naomi momentalnie, przez co w moim organizmie się zagotowało. Czułem, że zaraz wybuchnę, jednak nie miałem zamiaru pokazywać czegokolwiek. Po prostu był kolejnym, zwykłym człowiekiem, który nic dla mnie nie znaczył. Musiałem sobie to wmówić, bo ponoć powtarzane wiele razy kłamstwo staje się w końcu prawdą.
Mój wzrok skrzyżował się z tym, należącym do Malika. Nasze oczy wpatrywały się w siebie, jakbyśmy toczyli jakąś niemą rozmowę, ale wiedziałem, że chłopak zaraz sobie pójdzie.
-Hej, bez morderczych spojrzeń! Chłopaki właśnie świętujemy rozpoczęcie wakacji i nie mam zamiaru przeżywać jakichś melodramatów, dobra? Więc Malik siadaj na dupie i przestańcie się zachowywać jak pięciolatki. Chciałbym spędzić wieczór z przyjaciółmi, którzy się nie pogryzą -powiedział całkowicie poważnie Louis i posłał nam obu wymowne spojrzenie.
Uniosłem dłonie w obronnym gestem, jakbym chciał powiedzieć, że mi to nie przeszkadza.
-Ta, cześć wszystkim -rzucił po chwili ciszy Zayn i bez przekonania usiadł po drugiej stronie stolika, tuż obok Naomi, która zaczęła go wypytywać o to, gdzie jest Beth, a ten tylko wyznał, że ta miała pracę do zrobienia i nie mogła się pojawić.
-Wracając do mojego problemu związanym z Haroldem. Liam ty jesteś młody, głupi i nie zrozumiesz. Spójrz na to w ten sposób, że Minx jest z tobą przez cały czas i w ogóle gołąbki miłości, ślub i takie inne romantyczne rzeczy, o których myślę, kiedy na was patrzę, ale co byś zrobił, gdyby cię ignorowała? -zapytał, patrząc na mnie intensywnym, niebieskim spojrzeniem, a ja tylko wzruszyłem ramionami, ponieważ poczułem się trochę niezręcznie, gdyż to było tak cholernie o mnie i Zaynie, który od razu spojrzał na mnie z zupełnie kamienną twarzą, która nie wrażała żadnych uczuć.
-No nie wiem, pewnie bym pomyślał, że nie chce mieć ze mną nic wspólnego -wymamrotałem i czułem, jak to głupie uczucie kolejny raz zgniata moje płuca, żebra i serce.
-No właśnie! -Louis klasnął w dłonie, a ja westchnąłem, walcząc ze sobą, żeby tylko nie spojrzeć na ciemnego chłopaka, który siedział w pobliżu. Życie nigdy nie jest sprawiedliwe i to cholernie boli. -Więc pewnie Harry ma mnie gdzieś.
-Wątpię. Cały czas o tobie gada -powiedziałem spokojnym głosem. -Totalnie się w tobie zadurzył, wiesz? Po prostu ludzie czasem naprawdę mają powody, żeby się nie odzywać.
-A skąd ty to w ogóle możesz wiedzieć?! -zapytał obrażony Tomlinson, na co ja tylko spojrzałem znowu na niego, ale szybko odwróciłem wzrok przez to jego nienawistne spojrzenie, które ciskało gromami na wszystkie strony. -Poważnie Liam, jak się w ogóle dowiedziałeś od niego czegokolwiek?
-Normalnie, piszemy czasem -wzruszyłem ramionami spokojnie. -Byłem z nim raz na lunchu, nic nadzwyczajnego. Po prostu to fajny koleś.
-Jakim kurwa prawem piszesz z moim chłopakiem?! -zapytał wręcz wściekły, kładąc nacisk na dwa ostatnie słowa, na co zrobiłem się nerwowy.
-Po prostu Lou, uspokój się. Poza tym, od kiedy to jesteście razem? Podobno się przyjaźnicie. Myślałem, że chciałeś, żebyśmy go polubili, a akurat się tak złożyło, że dobrze mi się z nim rozmawia to piszemy sobie smsy -wytłumaczyłem, a ten nadal zjadał mnie swoim wzrokiem. Przeraziłem się, ponieważ to znaczyło tylko jedno. -Chyba nie myślisz, że chce cię mu jakoś obrzydzić, prawda?
-No nie wiem, ty mi powiedz. Robisz to? -zapytał całkowicie poważnie, ale zamiast mojej odpowiedzi otrzymał donośny śmiech Nialla, który aż wytarł policzki z łez.
-Powaga Lou? Liam byłby ostatnią osobą, która byłaby zdolna poderwać faceta -stwierdził Horan, a ja chrząknąłem, czując się jeszcze bardziej niezręcznie. Widziałem, jak Malik trochę skula się na swoim miejscu, a Ronnie coś szepta mu na ucho. -Ten heteryk jest niesamowicie niezagięty. Przecież on nawet nie byłby w stanie obejrzeć faceta nago, a ty wymyślasz takie rzeczy. Harry'emu to powinno w sumie schlebiać, powinienem mu o tym donieść, że jego malutki Louis bucha zazdrością na prawo i lewo.
-Ha, ha, ha. Bardzo kurwa śmieszne. Wiecie co? Idę stąd, ponieważ mnie wszyscy dzisiaj wkurwiacie i jedyne czym bucham to nienawiścią, która skierowana jest do was. Aha i sam jesteś mały Niall -powiedział wkurzony do granic możliwości Louis, wstał od stolika i pokazał blondynowi środkowy palec, po czym odszedł w stronę baru.
Wiedzieliśmy, że zaraz wróci, ale to nadal było zabawne, więc po prostu zaczęliśmy się śmiać jak potrzepani ludzie i może właśnie tego trzeba mi było, ale niewiele to pomogło, ponieważ później znowu czułem się niezręcznie.
Wieczór minął raczej w przyjaznej atmosferze poza kilkoma fochami Louisa, które zdarzały się zawsze i każdy był do nich przystosowany. Mój oczy większość czasu śledziły Zayna, który nie odzywał się za wiele, co było zapewne spowodowane moją obecnością. Czasem nasze spojrzenia się spotykały i czułem się wtedy jak nastolatek, który został złapany na gorącym uczynku. Chłopak był zupełnie nieosiągalny, a kiedy próbowałem do niego skierować jakieś pytanie, tylko wzruszał ramionami czy kiwał głową na tak lub nie. Nawet raz postanowił posłać mi imitację uśmiechu, którą odwzajemniłem.
Wtedy to we mnie uderzyło niczym tsunami. Dotarło do mnie, że już nigdy nie będzie jak kiedyś.
Więc skłamałem, że zaczęła boleć mnie głowa i takim sposobem razem z Minx wróciliśmy do naszego mieszkania. To było moje teraz, Zayn był przeszłością, a ja nadal chciałem iść zgodnie z tym, co powiedział mi Harry. Jednak jak zwykle pojawiły się pewne wątpliwości.
Nie wiedziałem, czy kiedykolwiek przestanę być takim frajerem, który niszczy wszystko. Musiałem nauczyć się po prostu żyć bez niego na nowo, a to bolało, aż za bardzo.
~*~
Prawie 3000 słów, chyba jakoś mam natchnienie do pisania ostatnio idk co się dzieje i nie zapeszajmy, bo jeszcze mnie to wszystko opuści.
Wiem, że liczyliście na coś więcej z udziałem Zayna, ale cieszcie się, że on tutaj w ogóle jest i został! Obiecuję, że w kolejnym będzie jeszcze bardziej niezręcznie i drużyna Ziama na czele z Louisem i Niallem będą działać (if u know what i mean) hahaha powoli wchodzimy w erę "okej mogę się odezwać przy człowieku, z którym spałem na obozie, ale o tym nie wspominajmy", wszystko po kolei! Trzeba napisać każdą rzecz, żeby to miało później sens, bo widzę to wszystko, a później dupa wyjdzie i tak się skończy.
Mam nadzieję, że się podobało. Zostawcie po sobie opinię, emocje i cokolwiek chcecie haha
Teraz oczywiście pytanie obowiązkowe; jak myślicie, co czeka nas w kolejnych rozdziałach?? (idk kocham wasze głupie teorie, które nigdy się nie ziszczają hahah)
Zapraszam na nowe ff o larrym pt. "irresponsible kids"!!!
Kocham was,
słowik x
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro