12
Nie mogłem uwierzyć, że ona naprawdę patrzyła na mnie z taką wściekłością. Pierwszy raz w swoim życiu widziałem jej furię, a trzeba było przyznać się przed samym sobą, że czasem naprawdę poważnie jej dogryzałem. Jednak teraz to wszystko było zupełnie inne. Ona miała poważny powód i chciała mojego dobra, ale ja nadal oddalałem od siebie taką myśl. Nawet nie obchodzili mnie moi okropni sąsiedzi, którzy prawdopodobnie będą się denerwować przez nasze podniesione głosy. Cóż, czy to moja wina, że ściany były takie cienkie?
-Liam do cholery, powinieneś się w końcu ogarnąć, ponieważ w tej chwili nie jesteś sobą! -krzyknęła Minx, czerwieniąc ze złości na twarzy, na co tylko pokręciłem głową, nadal siedząc spokojnie na sofie, z którą zżyłem się ostatnim czasem za bardzo. Nadal nie chciałem się odzywać i dorzucać oliwy do ognia, który się tutaj rozniecił. To byłoby naprawdę niemądre posunięcie z mojej strony. -Nawet nie masz odwagi się przyznać, że popełniasz wielki błąd. Jak ty sobie to wyobrażasz?
Nastała przeraźliwa cisza, że aż w moich uszach zaczęło cicho dzwonić przez to nagłe umilknięcie.
-Nie powiesz nic? -zapytała dobitnie, ale ja nadal wgapiałem się w swoje splecione palce, które wydawały się zupełnie interesujące w tamtym momencie. Po prostu nie chciałem zmierzyć się z jej nienawistnym wzrokiem, który mnie osądzał. -Nawet nie powiesz, żebym się zamknęła? Nagle odebrało ci mowę?
Moje myśli uciekły do momentów z mojego dzieciństwa, kiedy to takie słowa wypływały tylko z ust osób, które mnie nie bardzo lubiły. Kobiety z domu dziecka, kiedy zrobiłem jakiś psikus czy stwarzałem im problemy. Kompletnie poczułem, jakbym wrócił do tamtych lat i znowu byłem małym ośmiolatkiem, który siedział skulony na swoim łóżku. Nie byłem nikim wartościowym, a inni mogli na mnie krzyczeć i dawać mi kolejne kary, przez które rzekomo mogłem się zmienić. Nie byłem w stanie się obronić, ponieważ byłem zbyt mały i strachliwy. Nie chciałem, żeby było jeszcze gorzej, ale teraz nadeszła zupełnie nowa era. Byłem dorosły, silny i niezwyciężony, nikt nie mógł mnie pokonać. Nie byłem tą samą osobą co kiedyś.
-A ty myślisz, że masz na mnie jakikolwiek wpływ? -zapytałem, nieruchomiejąc, a Minx spojrzała na mnie i skrzyżowała ręce na klatce piersiowej.
-Cóż, oczywiście Liam, ponieważ taka jest prawda. Potrzebujesz, żeby ktoś cię popchnął w odpowiednim kierunku -odpowiedziała jakby to była najbardziej oczywista rzecz na całym świecie, ale dla mnie to było bardziej niczym jakieś wyzwanie, żeby pokazać swoją siłę i wpływ.
-Nie możesz decydować o moim życiu -warknąłem i w końcu odważyłem się spojrzeć w jej oczy. Prawdopodobnie w moich zobaczyła determinację, która nie miała zamiaru opuścić mnie nawet na chwilę.
-Wiem o tym, Liam. Rozumiem cię. Jesteś dorosły i podejmujesz własne decyzje, ale ostatnio żyjesz w jakimś dziwnym amoku i chcę cię wyciągnąć, dobrze? Chce ci tylko pomóc, nawet bym nie pomyślała, żeby ci zaszkodzić. Jesteś dla mnie wszystkim -wymamrotała, a jej ramiona opadły, ponieważ już nie miała siły, żeby się ze mną użerać. Byłem okropny dla niej i w zasadzie to podziwiałem ją za tą niesamowitą wytrwałość.
-Więc po prostu pozwól mi żyć w taki sposób, jaki chcę ja. Wiem co dla mnie dobre -rzuciłem jej z lekkim oskarżeniem w głosie, które momentalnie wyłapała. -Więc z łaski swojej przestań być taką nachalną dziewczyną.
-Tylko że nie mogę tego zrobić, kiedy mój cholerny chłopak zaczął olewać wszystko wokół niego. Już nawet nie chodzi o mnie. Rozumiem, że możesz mieć gorszy dzień i czasem się kłócimy, ponieważ nie ma idealnych związków. Jestem tego całkowicie świadoma, Liam. Jednak kiedy po prostu nie poszedłeś na zajęcia od tak długiego czasu i na dodatek słyszę, że jeszcze całkowicie odizolowałeś się od świata, zrobiłeś się niemiły i jakiś zupełnie inny, to wybacz, ale cholernie mnie to obchodzi i będę natrętną suką do końca twojego pieprzonego załamania.
-To ja niszczę swoje życie, nie ty, więc czemu się wtrącasz? -prychnąłem, chociaż w głębi serca dobrze znałem odpowiedź na swoje pytanie. Byłem po prostu zbyt głupi, żeby przestać się kłócić i ją przeprosić.
-Ponieważ cię kocham, ty cholerny ignorancie! Jesteś moim całym światem i martwię się jak cholera. Wiem, że kiedy w końcu się opamiętasz, to będziesz żałował wszystkich błędów. Chcesz ot tak porzucić studia, ponieważ jakiś cholerny Zayn Malik pojawił się w mieście, a jesteś z nim w jakiś sposób pożarty? Przejrzyj na oczy i przestań żyć w innym wymiarze. Bądź realistą. Nienawidzisz tego kolesia? Nie wiem, zrobił ci coś, ukradł ci dziewczynę? Nie wiem i nawet nie chcę wiedzieć. Po prostu chcę, żebyś przestał się nim przejmować. Przez niego chcesz stracić wszystko? -zapytała, a moje serce jakby zatrzymało się na kilka sekund, kilka bardzo długich sekund. Wszystko wokół spowolniło. Wydawało się, że jestem w stanie dostrzec kurz, który unosił się w powietrzu dookoła. Mój oddech był w tamtej chwili jedynym odgłosem, jaki można było usłyszeć. Nie zwracałem uwagi nawet na głośne miasto, głośne samochody, ludzi, którzy cały czas przemierzali ulice. Nic się w tamtej chwili nie liczyło. Miałem maleńką chwilkę, żeby poukładać sobie każdą myśl w odpowiednie miejsce, i już musiałem podjąć decyzję co będzie teraz.
-Po prostu chcę, żebyś się w końcu przestała wtrącać w moje życie -wypowiedziałem z głosem nadal przepełnionym domieszką gniewu i determinacji. -Nie czekaj na mnie, wrócę późno. O ile wrócę.
Nie czekałem ani chwili dłużej, po prostu wstałem na równe nogi i skierowałem się w stronę wyjścia. Zabrałem swoją kurtkę i wyszedłem na zewnątrz nadal wypełniony po brzegi niewyobrażalnym gniewem. Trzasnąłem drzwiami i schodząc klatką schodową, zakładałem kurtkę na swoje ramiona. Piętro niżej już czekała na mnie zdenerwowana, starsza kobieta, która mierzyła mnie niezadowolonym spojrzeniem.
-Co to znowu za hałasy? Niektórzy tutaj próbują w spokoju żyć i nie mieć takich krzyków nad głową! -zaczęła narzekać, a ja przystanąłem przy niej na chwilę. -Jeśli chcecie się kłócić, to proszę nie tutaj, ponieważ zakłócacie spokój. Następnym razem wezwiemy policję! Pewnie jeszcze pan bije swoją narzeczoną!
-Przepraszam, ale co pani do mnie w ogóle mówi?! -spojrzałem na staruszkę wytrącony z równowagi. Byłem w stanie ją zepchnąć teraz ze schodów. -Jeśli jeszcze raz usłyszę coś takiego, to pani będzie miała cholerne problemy. Przestań zatruwać nam życie głupia starucho.
-Co ty sobie wyobrażasz młody człowieku?! -zawołała głośno, a we mnie wręcz zawrzało. -Wniosę oskarżenie na ciebie i wtedy zobaczymy.
-Nawet mnie nie wkurwiaj -warknąłem i ominąłem ją momentalnie. -Nawet się tobą nie mam zamiaru teraz zajmować.
Wyszedłem, słysząc głośne krzyki w moją stronę. Groziła mi sądem, policją i innymi służbami specjalnymi, które nawet nie istnieją, ale widocznie musiała zatrzymać się w erze swojej młodości. Miałem ją kompletnie gdzieś, ponieważ w tej chwili miałem większe problemy na głowie.
Zayn, Minx, wszyscy. Każdy zwalił mi się na głowę i to jeszcze przez jeden głupi błąd młodości, o którym nie potrafię zapomnieć.
Kiedy stanąłem przed budynkiem, a chłodne powietrze uderzyło we mnie, uświadomiłem sobie, że nie mam nawet gdzie iść, ponieważ wszyscy moi przyjaciele byli na mnie wściekli przez moje zachowanie godne dwulatka. Nie miałem innego wyjścia, więc postanowiłem w końcu, że pójdę do pubu. Miałem tylko nadzieję, że nie napatoczę się na żadnego z moich bliskich, ponieważ jedyne czego potrzebowałem była chwila spokoju, żeby sobie przemyśleć słowa mojej dziewczyny.
Nawet nie zorientowałem się, kiedy usiadłem na stołku przy barze i zacząłem uderzać paznokciami o wykonany z ciemnego drewna blat. Barman podsunął mi pod nos kieliszek z alkoholem, w który wgapiałem się jak jakiś ograniczony umysłowo. Zastanawiałem się, czy w ogóle powinienem to pić w moim aktualnym stanie, ponieważ mogłem zrobić coś naprawdę głupiego.
Jakbym nie robił głupich rzeczy nawet na trzeźwo.
Wziąłem momentalnie kieliszek i wypiłem całą jego zawartość. Po moim ciele w ciągu sekundy zaczęło rozlewać się przyjemne ciepło, które jakimś magicznym sposobem odsunęło moje wszystkie problemy, które chwilę wcześniej mnie dręczyły. Wypiłem tak jeszcze dwie kolejki i westchnąłem, czując się jak cholerny dupek. Piłem po kłótni z dziewczyną. To była jedna z tych rzeczy, których obiecałem sobie kiedyś, że nigdy nie zrobię, ale stało się i nie było powrotu.
Nagle poczułem długie, smukłe palce, które ścisnęły moje ramie, a siedzenie obok zostało zajęte przez kogoś. Spojrzałem na prawo i ujrzałem zmartwioną minę jedynego w swoim rodzaju człowieka.
-Harry, cześć, co tutaj robisz? -zapytałem miło, uśmiechając się szeroko w jego stronę, a ten tylko wzruszył beztrosko ramionami.
-Tak sobie siedzę i właśnie cię zobaczyłem, więc pomyślałem, że dosiądę się na chwilkę i zapytam, jak ci się wiedzie? -wytłumaczył szybko i oparł się na blacie, po czym spojrzał na mój pusty kieliszek, który zabierał barman, na którego spojrzał kędzierzawy. -Dla tego pana już podziękujemy.
-To nie tak, że jestem pijany czy coś -powiedziałem, ale barman wzruszył ramionami, jakby nie miał już nic do gadania, więc po prostu odpuściłem. -Więc Harry, przyszedłeś na ratunek czy coś?
-Przyszedłem porozmawiać, już ci mówiłem -odpowiedział spokojnym, harmonijnym głosem, a ja skinąłem głową. -Jak tam u ciebie? Louis ma ostatnio naprawdę wielkie poczucie winy, bo wysłał do ciebie Nialla i nieźle się wkurzyłeś.
-Nie było tak źle -mruknąłem bez przekonania, a ten tylko posłał mi pokrzepiający uśmiech. -Nie szczerz się jak głupek, naprawdę nie było źle. Pogadałem z nim normalnie i pośmialiśmy się.
-Tak, a później wyrzuciłeś go z domu. Totalnie normalne -przechylił się lekko do przodu i zrobił najbardziej sarkastyczną minę, jaką był w stanie. -Jesteś totalnie dziwny Liam, czuję, że się zrozumiemy!
-Przyjmę to jako komplement, hipsterze -rzuciłem w jego stronę z przekąsem, oczywiście tylko w żartach. Szturchnąłem go lekko, a ten przewrócił oczami teatralnie i uśmiechnął się promiennie. Wyglądał naprawdę uroczo z dołeczkami, które pojawiły się na jego policzkach. Momentalnie ubyło mu kilka lat.
-Nie mów Louisowi, potrafi być zaborczy -mruknął i lekko przekrzywił głowę na bok. Patrzył na mnie, wyglądając jak jakiś kot, który obserwuje cię z drugiego końca pomieszczenia w najmniej odpowiednim momencie twojego życia. Nie miałem zamiaru tego nawet komentować.
-No tak, pewnie zabija wzrokiem każdą osobę, która na ciebie spojrzy, mam rację? -zapytałem, a ten lekko się zarumienił i niepewnie kiwnął głową. -To urocze. On udaje, że nic go nie obchodzi, a jest tym typem człowieka, który troszczy się o wszystkich.
-Czy ja wiem. Znaczy, on jest bardzo miły dla mnie, ale jakoś nie bardzo widzę go w pomocy innym -przyznał Harry niepewnie, ale ja tylko machnąłem ręką na jego słowa.
-Tak ci się wydaje. On ma taką skorupę. Udaje kogoś innego, a w środku po prostu chce, żeby było wszystkim miło i dobrze -wymamrotałem, czując, że jeśli zaraz się nie napiję, to zwariuję, ale w końcu Harry był zbyt wpływowy na tego barmana, więc nie miałem o czym nawet z nim rozmawiać.
-Tak sądzisz? Nie wiem, może kiedyś się przekonam, jeśli będzie w stanie ze mną wytrzymać -wzruszył ramionami Harry i zaczął wymachiwać swoją długą nogą odzianą w, tutaj się poważnie zdziwiłem, białe spodnie. Przylegały do niego tak mocno, że trochę zacząłem mu współczuć, ale to w końcu on się tak ubrał. Nie miałem zamiaru ingerować w jego upodobania. -Czyli wszystko u ciebie w porządku, bo w końcu się nie dowiedziałem?
Pokiwałem głową, nie patrząc nawet przez sekundę na chłopaka, siedzącego obok mnie, a ten tylko się zaśmiał cicho, ale nadal nic nie powiedział. Dopiero kiedy nawiązaliśmy kontakt wzrokowy, a ja zadałem mu nieme pytanie, o co chodzi, postanowił się ponownie odezwać.
-To trochę śmieszne, że u ciebie w końcu się ustabilizowało, a gdybym nie przyszedł, to byś prawdopodobnie spił się w trzy dupy przy barze, samotnie. W pubie, do którego przychodziłeś tylko z przyjaciółmi -stwierdził, nadal utrzymując całkowicie spokojny ton. -No ale każdy ma inne pojęcie porządku w życiu.
-Hej, nie oceniaj! Poza tym po prostu czasem potrzebuję chwili spokoju i alkoholu. Nic mi nie jest, wiesz? Nie trzeba się mną zajmować, nie jestem dzieckiem -odpowiedziałem mu poważnie, a z jego twarzy nadal nie zniknął perlisty uśmiech.
-Wiesz Liam, nie jestem pewien, co takiego sprawiło, że jesteś taki inny niż zawsze, jeśli mogę wierzyć Louisowi i temu głośnemu Irlandczykowi, ale zwykle ludzie nie zmieniają się z dnia na dzień bez powodu -powiedział, przysuwając się do mnie trochę za blisko, przez co naruszył moją przestrzeń osobistą, ale nie przeszkadzało mi to aż tak bardzo. -Pytaniem jest to, co jest twoim powodem?
-Moim powodem? Cóż Harry, wydajesz się całkiem fajnym kolesiem i naprawdę mądrym, a moja opowieść do takich nie należy. Po prostu czasem robimy głupie rzeczy, a przeszłość ciągnie się za nami, nawet jeśli tego nie chcemy -powiedziałem, uważając, że niestosowne byłoby zostawienie go bez jakiejkolwiek odpowiedzi.
-Wiesz, przeszłość jest ważna. Musimy pamiętać o wszystkim, ponieważ to jest część nas, której za nic w świecie nie można pominąć. Jednak przychodzi taki czas, kiedy trzeba zostawić przeszłość, żeby teraźniejszość nie przeszła nam koło nosa. -Kiedy chłopak to powiedział, niemal od razu poczułem, jak moja klatka piersiowa się ściska. Był to jakby naturalny odruch. Czujemy to w sytuacjach stresowych lub innych przerażających momentach. To właśnie dla mnie był jeden z nich.
Harry nie odzywał się, wiedząc, że wewnątrz mnie zachodzi ten cholerny proces pogodzenia się z tym, co powiedział. Miał racje, nie powinienem nigdy zadręczać się tym, co było, ponieważ tego nie zmienię. Jedyny wpływ mamy na teraźniejszość i to jak ułożymy swoje życie. Decyzje, które podejmujemy w tym momencie, są jedynymi, na które mamy wpływ.
Nie mogłem żyć przeszłością. Nie mogłem żyć Zaynem.
Posiedziałem jeszcze chwilę z Harrym, któremu na koniec naprawdę mocno dziękowałem. Wróciłem do mieszkania całkowicie odmieniony. Wpadłem do sypialni, gdzie siedziała zmartwiona Minx, którą po prostu przytuliłem i przeprosiłem. Zrobiłem wielki błąd, ale przyznałem się i potrafiliśmy oboje o tym zapomnieć. Chwila załamania nie była w stanie zniszczyć naszej miłości.
Uświadomiłem sobie to trochę późno, ale wystarczyła sekunda, żeby zorientować się, jak głupi byłem. W podświadomości o tym wiedziałem, ale nie chciałem się przyznać. Teraz jednak byłem gotowy na zupełnie nowe życie. Życie, w którym nie ma znaczenia ktoś taki jak Zayn Malik.
~*~
Jejku, mam nadzieję, że nie zamulam tymi rozdziałami aż tak bardzo jak mi się wydaje, ale no, po prostu nie chcę, żeby wszystko stało się już teraz i oni nagle wielka miłość. Wiecie o co chodzi, nie? Napiszcie czy może być, czy nie, bo ja sama już nie wiem :((
Tak w ogóle podoba wam się rozdział? Lubicie Harry'ego czy jednak coś wam w nim nie pasuje?
Ah no i obiecuję, że w kolejnym rozdziale pojawi się Zayn, więc nie bądźcie źli na mnie, że teraz go nie ma. On będzie pojawiał się stopniowo na coraz dłużej (może krócej? idk).
Także tego! Zostawcie coś po sobie i całuję! Szczęśliwego nowego roku, bo już w 2015 raczej nie będzie aktualizowana ta historia.
Możecie też pisać na twitterze w #RememberMeFF jeśli jest wam wygodniej czy coś.
Do następnego,
©smil3x
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro