04
Wygiąłem usta w uśmiechu, czując przyjemność, która zaczęła rozprzestrzeniać się po moim ciele. Zamruczałem z zadowoleniem, które w tej chwili wypełniało mnie od czubka głowy do stóp. Momentalnie zapomniałem o wcześniejszym dokuczliwym bólu głowy, który towarzyszył mi dzisiejszego dnia i nie chciał odejść, przez co naprawdę czułem się okropnie. Żadne tabletki nie pomagały, a mnie coraz bardziej to drażniło. Jednak nigdy nie może być tak źle, żeby nie dało się tego czymś naprawić.
Moim wybawieniem okazała się jak zwykle Minx, która momentalnie wiedziała, co ma zrobić, żeby pomóc mi w cierpieniach. Najpierw wygoniła mnie, żebym wziął gorący prysznic, ale oczywiście nic to nie dało, ale ona nie miała najmniejszego zamiaru słuchać, że jakoś uda mi się z tym przeżyć. Musiała postawić na swoim. Zaczęła robić mi zimne okłady na skronie i kazała odpoczywać. Ból trochę się zmniejszył, ale nadal cała czaszka pulsowała niemiłosiernie i odczuwałem to w bardzo bolesny sposób. Więc nadeszła kolej na ostatnią deskę ratunku, która mi niezwykle się spodobała.
Mianowicie długi, odprężający masaż. To było coś, czego potrzebowałem w życiu jak tlenu.
Nigdy nie mogłem narzekać na masaże, które fundowała mi Minx, ponieważ były one najlepsze, jakie w życiu mogłem sobie wymarzyć. Z racji, że jej matka jest masażystką, moja dziewczyna byłą naprawdę niezła w te klocki, co ja odczuwałem często na własnym ciele.
-Od razu lepiej -wymamrotałem z zadowoleniem, przymknąłem oczy i momentalnie odpłynąłem do zupełnie innego świata. -Jesteś najlepszym, co mnie w życiu spotkało, przysięgam.
-Już boli mniej? -zapytała melodyjnym głosem, a ja pokiwałem głową, potwierdzając, że wszelki ból uciekł jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki.
-Myślę, że jesteś cudotwórcą lub znasz się na czarnej magii -odpowiedziałem, nadal uśmiechając się szeroko od ucha do ucha. -Poważnie, nikt nie potrafi robić takich niesamowitych masaży jak ty. Nie potrzebuję jeździć do żadnego spa, bo mam najlepszą masażystkę w swoim domu.
-No nie słódź mi tak -zachichotała i mogłem przysiąc, że w tej chwili się rumieniła jak szalona, ale to tylko bardziej mnie ucieszyło. Uwielbiałem ją zawstydzać, wyglądała wtedy na taką bezbronną dziewczynę i do tego niezwykle słodką.
-Czy jest coś, czym mogę się odwdzięczyć? -zapytałem figlarnym głosem, a dziewczyna lekko mnie uszczypała, na co zaśmiałem się wesoło.
-W zasadzie jest taka rzecz, którą mógłbyś zrobić -powiedziała mi na ucho, niezwykle cicho i zmysłowo. W mojej głowie od razu wszystko zaskoczyło. Cały ból zniknął i byłem całkowicie nastawiony na niezwykle miły wieczór razem z moją kobietą w naszej sypialni.
-Już mi się podoba -odpowiedziałem z zachwytem. Nie mogłem się oprzeć przed otworzeniem oczu. Dziewczyna siedziała na moich plecach i nadal masowała mnie z zapałem swoimi sprawnymi rękami.
-Mówisz? -zachichotała i zniżyła się, żeby pocałować mnie w kark. Zamruczałem z przyjemności i już chciałem zmienić nasze położenie, żebym mógł przygwoździć ją do materaca, kiedy dziewczyna zaczęła mówić. -To świetnie, myślałam, że już nie uda mi się ciebie wyciągnąć do pubu dzisiejszego dnia, a już umówiłam się z Niallem.
Mój uśmiech zniknął, a całe zadowolenie wyparowało z mojego ciała jak powietrze z balonika. Czułem się teraz, jakby ktoś rzucił we mnie kaktusem. Byłem w stanie teraz krzyknąć z poirytowania.
-Chyba sobie żartujesz -powiedziałem, ale dziewczyna już mnie nie słuchała, ponieważ wysyłała smsa do naszego blond przyjaciela, że zjawimy się w najbliższym czasie tam gdzie zwykle.
-No, więc jeśli już jesteś jak nowo narodzony, to ubieraj się, nie możemy się spóźnić -zaświergotała wesoło dziewczyna, a ja jęknąłem niezadowolony z tego, co zgotował mi podstępny los.
-Idź sama -wymamrotałem, chowając głowę pod poduszkę, ale zaraz poczułem ciepłe dłonie na swoich plecach.
-Chyba nie chcesz zostawić mnie samej z Horanem i jego lepkimi rączkami, prawda? -zapytała, podpuszczając mnie jak cholera, ale w mojej głowie od razu zapaliła się lampka, że rzeczywiście powinienem pilnować swojej kobiety przed tym niemądrym człowiekiem, któremu w głowie różne dziwne rzeczy, niekoniecznie mądre czy moralne. Wstałem na równe nogi i spojrzałem na Minx.
-Kiedyś zamorduję tego cymbała. Poważnie, czy on kiedykolwiek zmądrzeje? Przecież zachowuje się jak jakiś nienormalny nastolatek, który próbuje zaliczyć wszystkie dziewczyny w szkole. Jakbym oglądał jakąś denną komedię o dzisiejszych dzieciakach -powiedziałem poważnie, a dziewczyna tylko zaśmiała się, żeby chwilę później podejść do mnie i złożyć soczystego buziaka na moich ustach. -Nie tak wyobrażałem sobie kolejny dzień. Ciągle tylko chodzimy do tego pubu.
-Nie narzekaj Liam, ciesz się, że mamy takich przyjaciół, którzy chcą się z nami ciągle spotykać -powiedziała rozsądnie, a ja przewróciłem teatralnie oczami na te słowa.
-Zaraz wybuchnę z tej radości -odparłem głosem, który wręcz ociekał sarkazmem, a dziewczyna uderzyła mnie żartobliwie w ramie.
-Jeszcze będziesz potrzebował od nich czegoś, Li. Pamiętaj, że przyjaciele są ważni i trzeba dbać o wszystkie znajomości -upomniała mnie niczym moja własna mama, ale nie skomentowałem tego w żaden sposób.
-W tamtym tygodniu dbaliśmy o nasze więzy przyjacielskie dwa razy. Niall wytrzyma bez oglądania nas przez jeden tydzień, nie sądzisz? -westchnąłem, ale moje słowa okazały się nie mieć żadnego znaczenia, więc nie pozostało mi nic innego jak grzeczne przygotowanie się do wyjścia.
Szybko włożyłem na siebie zwykłą, czarną koszulkę i zacząłem szukać jakiś odpowiednich spodni, które nie są dresami, kiedy ponownie przerwał mi głos Minx, która nawoływała moje imię. Spojrzałem na dziewczynę, która ściągała z wieszaka szarą bluzę.
-Mogłabym pożyczyć twoją starą bluzę, Liam? -zapytała spokojnym głosem, a ja patrzyłem przez chwilę na tę z pozoru wyglądającą na zwykłą szarą bluzę.
-Nie -odpowiedziałem momentalnie, zupełnie nie chcąc słyszeć sprzeciwu ze strony mojej drugiej połówki. -Weź sobie jakąś inną. Skąd ta w ogóle wzięła się w szafie? Mógłbym przysiąc, że ciągle była w moim pudełku.
-Masz na myśli swoje tajemnicze pudełko ze starymi rzeczami, które i tak nadają się do wyrzucenia? -zapytała z powątpiewaniem wypisanym na twarzy. Ani trochę nie podobało jej się moje podejście do tych kilku rzeczy, które chowałem. -Ta bluza jest tutaj, ponieważ sam ją zapewne wyciągnąłeś, ale nie pamiętasz. Zdaje mi się, że chyba ostatnio chodziłeś w niej po mieszkaniu. Może dlatego wydaje się odrobinie rozciągnięta. Pora pogodzić się z tym, że nie wszystkie rzeczy będą na ciebie teraz pasować mięśniaku -powiedziała rozbawiona dziewczyna, a ja wzruszyłem ramionami, nie chcąc dalej drążyć tematu bluzy.
-Po prostu weź jakąś inną, dobrze? -czułem się trochę głupio, prosząc ja o coś takiego, ale nie miałem serca, żeby komukolwiek innemu poza mną pozwolić ubierać tę bluzę.
-Więc schowaj sobie ją do swojego kufra tajemnic -zaśmiała się dziewczyna i rzuciła nią w moją stronę. Momentalnie skierowałem się w stronę łóżka, spod którego wyciągnąłem małe pudełko, które ozdobione było małymi ananasami na białym tle. Westchnąłem i szybko wrzuciłem do środka część garderoby, której zdecydowanie nie powinienem mieć we własnym mieszkaniu. Jednak sentyment do mojej głupiej młodości nadal znajdował miejsce w moim sercu i nie potrafiłem wyrzucić tych pozornie głupich rzeczy.
-To nie kufer tajemnic, przecież sama widziałaś jego zawartość i to nie raz -zauważyłem, wyciągając z pudełka czerwoną bandanę, która trochę straciła swojego koloru, ponieważ niejednokrotnie została przez pomyłkę wrzucona do prania jeszcze w czasach, kiedy mieszkałem z rodzicami. Wsuwając tekturowy przedmiot z powrotem pod łóżko. Minx się zaśmiała.
-No tak, widziałam te ubrania, ale nadal pozostają dla mnie wielką tajemnicą. Widziałam, żeby ludzie z sentymentu mieli swoje lalki z dzieciństwa, jakieś kamyczki, misie czy cokolwiek, a ty masz po prostu parę ubrań, które nosiłeś, gdy byłeś nastoletnim chłopakiem. To jest dla mnie największa zagadka, wiesz, że kiedyś Niall mnie pytał, o co chodzi z tym pudełkiem? Chłopak przez dwa tygodnie głowił się, co to może oznaczać i zalał się, kiedy nie potrafił znaleźć odpowiedzi -przytoczyła Minx dla rozluźnienia atmosfery. Pokręciłem głową z niedowierzaniem.
-Horan i jego głupie pomysły. Zawsze jemu wpadnie do głowy coś takiego, inaczej nie nazywałby się Niall -stwierdziłem, a Minx momentalnie się ze mną zgodziła.
-Może Irlandczycy już tak mają -wzruszyła ramionami, nie potrafiąc wytłumaczyć tego w żaden inny sposób. -Albo Niall po prostu za bardzo chce się stać typowym Irlandczykiem, który ciągle pije piwo. Sama już się pogubiłam w tym, co się dzieje w głowie tego farbowanego dziecka.
-Ciesz się, że cię nie słyszy, ponieważ naprawdę miałabyś nieźle przechlapane -zaśmialiśmy się wspólnie na moje słowa, ale prawda była taka, że Niall był bardzo uczulony na, to kiedy ktoś nabijał się z jego pochodzenia. Potrafił bronić swojej ojczyzny do ostatniej kropli krwi. Najczęściej musiał pierwsze się napić odpowiedniej ilości piwa, ale nadal był zażarty jak lew, chociaż niezbyt stabilny na swoich nogach, jednak intencje to intencje.
Szybko zabrałem pierwsze lepsze spodnie, które wpadły mi w ręce, założyłem je szybko i do szlufki z boku przywiązałem bandanę. Kiedy już wisiała swobodnie przy mojej nodze, uśmiechnąłem się zadowolony.
-Wyglądasz jak wtedy, kiedy się poznaliśmy. Tylko teraz jesteś napakowany -zaśmiała się rozczulona Minx, a ja spojrzałem na nią z fałszywym uśmiechem. -Dokładnie tak wyglądałeś, kiedy cię zobaczyłam. Nigdy nie zapomnę tej twojej bandany, z którą nie chciałeś się rozstać, jakby przyrosła do ciebie na zawsze.
-Nie podoba ci się? -zapytałem niepewnie i spojrzałem do tyłu na materiał, który zwisał wzdłuż mojego uda. -Myślałem, że wygląda całkiem w porządku. Poza tym wiesz, że lubię po prostu wieszać wszystko wokół siebie.
-Zauważyłam, uwierz mi -zaśmiała się i z rozbawieniem spojrzała na moją twarz. -Wyglądasz ślicznie kotku, naprawdę. Jak zwykle. Czuję się naprawdę nieatrakcyjna w twoim towarzystwie.
-Teraz to mówisz głupoty -odpowiedziałem, podchodząc do niej, żeby skraść jej krótki pocałunek. -Ty jesteś najpiękniejsza i nigdy w to nie wątp.
-Wspominałam już, jak bardzo cię kocham? -zapytała z lekkim uśmiechem, a ja szybko ją objąłem.
-Chyba nie dość często, bo nie kojarzę -zacząłem udawać, a uśmiech Minx powiększył się na to droczenie. Wiedziałem, że lubiła takie typu rzeczy, a mi przychodziło to niezwykle naturalnie, więc oboje byliśmy zadowoleni.
Później chwilę poczekałem na swoją dziewczynę, która postanowiła jeszcze zrobić sobie kreski, żeby wyglądać, jak to wyraziła "jak człowiek".
Później trzymając się za ręce, w towarzystwie śmiechów i krótkich pocałunków, którymi się wymienialiśmy przez cały czas, ruszyliśmy chodnikiem w stronę położonego nieopodal pubu, w którym cały czas spędzaliśmy czas. Ruch był dość spory, ale to w końcu Nowy Jork, który tętni życiem przez cały czas, a ludzi tutaj naprawdę wielu.
-Myślisz, że nasz mały podrywacz już sobie kogoś upolował? -zapytała zaciekawiona Minx, rozglądając się po dość zatłoczonym pomieszczeniu, żeby odnaleźć farbowanego blondyna, który powinien gdzieś tutaj na nas czekać.
-Tam jest i cóż za nowość, nie jest sam -powiedziałem rozbawiony. -Czy ona nie wygląda na jakoś tak dziesięć lat starszą?
-Cóż, jego koleżanka po prawej też nie wygląda zbyt młodo. Czy on kiedykolwiek przestanie zaczepiać wszystkie kobiety, jakie spotka na swojej drodze? -westchnęła Minx i momentalnie ruszyła na odsiecz do chłopaka, który w zasadzie pomocy nie potrzebował, ale wolałem razem ze swoją dziewczyną nie oglądać cały wieczór, jak to nasz kumpel obejmuje dwie dużo starsze od siebie kobiety, które zapewne oczekują od niego jakichś przygód. Musieliśmy chronić naszego małego Horana od szpon tych podstępnych kobiet, które zapewne mają mężów.
-Cześć kochanie, wybacz, że musiałeś tak długo na mnie czekać! -zawołała wesoło Minx i zmroziła wzrokiem kobiety po obu stronach Nialla. Chłopak chciał się odezwać, ale tylko przewrócił oczami, widząc jak śmieję się bezgłośnie niedaleko nich.
-Hej. Drogie panie, niestety muszę was opuścić -powiedział chłopak ze smutkiem, ale one tylko rzuciły coś cicho i zniknęły niezadowolone, że nie udało im się uwieść młodego, pełnego wigoru chłopaka. -Dlaczego wciąż mi to robicie?
-Ponieważ te kobiety mogły być twoimi matkami -zauważyła moja dziewczyna, a chłopak wzruszył ramionami beztrosko.
-Wiek to tylko liczby, nic nie liczy się w miłości -zawołał głośno i posłał mi szeroki uśmiech, na który pokręciłem tylko głową. Minx usiadła naprzeciw blondyna, a ja zaraz obok niej, jednak zaraz opamiętałem się, że moglibyśmy się czegoś napić. -Prawda Liam?
-Co? -zapytałem zdezorientowany.
-Nic nie liczy się w miłości, zgadzasz się? Na pewno masz jakieś doświadczenie, przystojniaku. Czy dla ciebie kiedykolwiek liczyło się w drugim człowieku takie coś jak wiek, uroda czy płeć? -zapytał poważnie, a ja spojrzałem na niego z rozbawieniem.
-A co wy na to, żebym przyniósł coś do picia? Bo dla mnie to zdecydowanie lepsze niż rozmawianie o randkach ze starszymi kobietami! Tak, zdecydowanie pójdę coś zamówić -powiedziałem i momentalnie wstałem, nie chcąc dalej uczestniczyć w tej rozmowie ani chwili dłużej.
-Dla mnie piwo! -zawołał głośno Niall, a ja kolejny raz tego wieczoru westchnąłem. Ledwo wszedłem do pubu, a już muszę postawić mojemu kumplowi piwo. Jednak nawet nie starałem się kłócić, kiedyś mu jeszcze się upomnę o te wszystkie darmowe piwa, które ode mnie otrzymywał, a wtedy cena będzie naprawdę sroga.
Podszedłem do drewnianej lady, przy której roiło się od już pijanych ludzi. Wcisnąłem się między nimi i zawołałem barmana, który stał do mnie tyłem. Mimowolnie spojrzałem na jego niebotycznie szczupłe nogi i ciemne ręce, które widziałem, ponieważ jego biała koszula była podwinięta do łokci. Musiał być nowy, ponieważ nigdy wcześniej go tutaj nie widziałem. Miał ciemne włosy spięte w małego kucyka na tyle głowy. Wyglądało to dość uroczo jak na moje oko, ale szybko pozbyłem się tych myśli i spojrzałem na moją dziewczynę, która siedziała przy stoliku z Horanem i nachylała się do niego, opowiadając coś z zawziętością.
-Co podać? -usłyszałem delikatny głos, ale go zignorowałem. -Przepraszam, co podać? -dopiero szturchnięcie przywołało mnie do życia. Odwróciłem się w kierunku barmana, który mnie nawoływał.
-Przepraszam. Dwa piwa i jedną sangrię -powiedziałem na jednym wydechu, ponieważ nie trzeba było się zastanawiać nad zamówieniem, zawsze brałem dokładnie to samo.
Mężczyzna o szarych oczach skinął głową, a ja oparłem się o blat, czekając, aż zrealizuje moje zamówienie. Zupełnie zapatrzyłem się w nieistniejący punkt gdzieś w oddali, kiedy nagle z zamyślenia wyrwał mnie dobrze znany głos, którego nie spodziewałem się usłyszeć.
-Liam?
~*~
OMGGGGGGGGGGGGGGGGGGGGGGGGGGGGGGGGGGGGGGGGGGGGGGGGGGGGGGGGGGGGGGGGGG A CO TO HEHEHEHEHE
ten rozdział napisałam w dłuższej wersji, ale postanowiłam go podzielić na dwie części, poczekacie sobie jeszcze na wyjaśnienia! oh yeah!
Piszcie co myślicie!
Komentujcie, zostawcie gwiazdki i cokolwiek hahaha
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro