02
Siedziałem spokojnie na starej, bladoniebieskiej kanapie, która widziała lata świetności już dawno, ale mimo wszystko nadal wiernie stała i nie chciała się rozlecieć, chociaż maksymalnie jej nie lubiłem. Według mnie była naprawdę okropna, bez gustu, a jej kolor zbyt żywy, a jednocześnie dobijała człowieka jakąś okropną depresją. Kompletnie pokręcone, ponieważ taka była prawda; ta kanapa była beznadziejna. Jednak Minx uparła się, że potrzebujemy jakichś pozytywnych kolorów w naszym mieszkaniu, inaczej umrzemy w rozpaczy. Jednak naprawdę nie rozumiałem robienia aż tak kolorowego mieszkania. Zawsze wolałem być ugodowy i lubiłem, kiedy osoby, na których mi zależy, były szczęśliwe i zadowolone, więc po prostu kupiłem piaskowy kolor, który zrobił z naszego salonu plażę i nawet nie pisnąłem słówka, oczywiście na głos, ponieważ w mojej głowie był jeden wielki armagedon. Nawet cicho miałem nadzieję, że właściciel, od którego wynajmujemy nasze mieszkanie, nie zgodzi się na żadne zmiany, ale nawet tego nie udało mi się uspokoić.
Stukałem w klawisze laptopa szybko, a na ekranie pojawiał się tekst, który miał być moim zadaniem, jednak trochę mi to nie wychodziło. Byłem zdenerwowany na siebie, że nie potrafiłem się pozbierać do kupy i napisać czegoś odpowiedniego. Trudnością było sklejenie, chociażby jednego składnego zdania, które w dodatku nie mogło mieć ani jednego błędu. W oczach mieniły mi się literki i westchnąłem, przecierając oczy.
-Zepsujesz sobie oczy i na tym się skończy -nagle odezwał się troskliwy głos Minx, a ja zamknąłem oczy i uśmiechnąłem się szeroko, ponieważ to naprawdę było słodkie z jej strony, że zachowywała się tak wobec mnie. Zawsze czułem się przy niej jak małe dziecko, ponieważ nie potrafiłem zrobić wielu rzeczy, ale wtedy zawsze zjawiała się ona i pomoc nadchodziła. -Mówię poważnie Liam, zrób sobie przerwę, pozwól sobie na chwilę odprężenia.
-Zawsze musisz mieć rację? -otworzyłem jedno oko, żeby spojrzeć na rozczuloną twarz mojej pięknej kobiety.
Już chciała coś powiedzieć, ale przeszkodził jej w tym dzwonek. Wzruszyła ramionami jakby chciała przekazać, że ona nikogo nie zapraszała. Przeszła szybko do korytarza, gdzie umiejscowione było odpowiednie narzędzie. Szybko też musiała wcisnąć przycisk, ponieważ odezwał się jej słodki głos.
-Kto tam? -zapytała jak zwykle radosnym, optymistycznym tonem, przez co uśmiechnąłem się jeszcze szerzej. Nie usłyszałem odpowiedzi, która nadeszła od przybysza, stojącego pod drzwiami naszego bloku mieszkalnego. -Nadal nie pamiętasz, jaki jest pin? Dobra wchodź, nie marudź mi tutaj!
Rozległo się piknięcie oznaczające, że drzwi zostały otwarte.
-Liam! Niall kazał przekazać, że masz być gotowy, zanim wyjdzie na nasze piętro! -zaświergotała wesolutko dziewczyna i następnym co usłyszałem, było otwieranie zamka w drzwiach naszego mieszkania.
-Na co mam być gotowy? -zapytałem zdezorientowany, ponieważ nigdy nie wiadomo co wpadnie do głowy farbowanego blondyna, który musiał biec po klatce schodowej z zawrotną prędkością, bo musiał przybyć tutaj w bliżej nieokreślonej sprawie.
-Na wyjście do pubu oczywiście! -zawołał Niall i widziałem tylko, jak wpadł do kuchni, która była połączona z salonem, co tworzyło całkiem fajne pomieszczenie. Chłopak złapał za szklankę i nalał sobie wody, którą wypił szybciej, niż zdążyłem mrugnąć.
-Niall, wiesz, że istnieje takie magiczne urządzenie jak winda, prawda? -spojrzałem na niego wymownie i zamknąłem laptopa, uprzednio zapisując wszystkie dokumenty, nad którymi pracowałem przed wtargnięciem błękitnookiego.
-Liam, wiesz, że istnieje taka magiczna choroba jak klaustrofobia, prawda? -odpyskował mi, przewracając teatralnie oczami, a ja pokręciłem głową i odłożyłem urządzenie z moich kolan na stolik przed kanapą. -Dobra, nie obchodzą mnie teraz wasze standardy mieszkaniowe, ponieważ wychodzimy do tego świetnego pubu, który ma najlepsze irlandzkie piwo! Chociaż i tak nie pobijają tego u mnie w domu.
-Tak, tak Niall. Zrozumieliśmy aluzję do twojej miłości, którą darzysz Irlandię, nie musisz nam przypominać -posłałem mu jednoznaczne spojrzenie, a ten posłał mi swój beztroski uśmiech.
-Dawaj staruszku, wstajemy i wychodzimy, bo jak widzę, gdyby nie ja to znowu byś się uczył, a to doprawdy karygodne! -zaśmiał się i spojrzał na Minx, która przyglądała się całej scenie. Od razu ruszył w jej stronę -A ty panienko czemu jeszcze stoisz w miejscu? Ubieraj jakąś seksowną kieckę i idziemy trochę wyluzować.
-Ty lepiej się nie luzuj aż tak do mojej dziewczyny, hm? -uniosłem brew, że ma zdecydowanie zabrać rękę z talii Minx, którą odważył się w ogóle położyć.
Niall był totalnym magnesem na kobiety. A one na niego. Podrywał każdą napotkaną dziewczynę, nie ważne ile miała lat, jak wyglądała. Po prostu był jak ta ćma, która leciała prosto do światła. Nigdy nie przejmował się tym, że może być brany za człowieka lekkich obyczajów, którego interesują związki na jedną noc, ale tak naprawdę nigdy nie wcielał swojego gadania w życie. Nie miał nikogo, a ten flirt był według niego bardzo niezobowiązujący.
-Spokojnie, rączki mam przy sobie! -uniósł ręce w geście poddania, jednak wiedziałem, że gdy tylko zniknę z pola jego widzenia, blondyn znowu zacznie zalecać się do mojej kobiety. Całe szczęście, że Minx była na tyle rozsądna, że nigdy nie brała tego wszystkiego do siebie, ponieważ inaczej Niall mógł być celem kilku uderzeń z jej strony, a wbrew pozorom to była niezwykle silna dziewczyna.
Zaraz po tym, jak ja wszedłem do łazienki, żeby przemyć swoją twarz i trochę się orzeźwić, usłyszałem dźwięk telewizora, który był zdecydowanie zbyt głośno. Zapewne sąsiedzi już chcieli biec do drzwi naszego mieszkania i grozić policją, ponieważ zakłócamy ich spokój, a ich wnuk nie może spać w spokoju. Jeffersonowie byli naprawdę zrzędliwą rodziną. Byli starsi i wbrew pozorom wcale nie byli typowymi dziadkami, za których ich wzięliśmy. Ciągle się wykłócali o coś ze wszystkimi sąsiadami. Na szczęście tuż obok mieliśmy całkiem młode małżeństwo z dzieckiem i byliśmy z nimi w bardzo dobrych stosunkach. Przy okazji mieliśmy sojusznika w wojnie z ludźmi mieszkającymi piętro niżej.
Po krótkiej chwili do łazienki wpadła moja dziewczyna gorączkowo zapinając swoje obcisłe spodnie w czarnym kolorze. Miała na sobie teraz bordową koszulkę z dość dużym dekoltem oraz czarny sweterek. Wyglądała zupełnie normalnie, a jednocześnie urzekająco. Właśnie tym skradła moje serce. Była naprawdę niezwykłą osobą.
-Kochanie, nie mamy czasu. Wiesz, że ten pub jest zawsze oblegany, chcę usiąść przy normalnym stoliku bez żadnego czekania -powiedziała wesoło dziewczyna i roztrzepała swoje puszyste włosy rękoma. -Ja tylko zrobię makijaż i możemy wychodzić.
Pokiwałem głową i wytarłem ręce w ręcznik, wiszący tuż przy mnie. Wyszedłem z łazienki i skierowałem się prosto do sypialni w celu wybrania czegoś odpowiedniego na wyjście do pubu, w którym zawsze spędzaliśmy mnóstwo czasu razem z przyjaciółmi i różnymi znajomymi. Koniec końców wybrałem zwykle jeansy i białą koszulkę, a na głowę założyłem czapkę bejsbolówkę. Oceniłem swój wygląd na znośny i wróciłem jeszcze do łazienki, żeby psiknąć się swoimi perfumami. Minx już kończyła malować kreski, więc prawdopodobnie byliśmy już chwilę od wyjścia.
-Gotowi? -uśmiechnął się do nas Niall, który leżał na naszej okropnej kanapie, zupełnie jakby był w swoim własnym domu, ale taki już był.
Droga do pubu minęła, zanim zdążyłem mrugnąć, ale zwykle czas tak właśnie pędzi, kiedy to Niall Horan postanawia zacząć opowiadać historie o swoim barwnym życiu. Nikt nie zwracał uwagi, że czasem mówił tak absurdalne rzeczy, których na sto procent nie przeżył. Po prostu jego głos był tak zajmujący, że człowiek był w stanie uwierzyć mu nawet w to, że widział latającego kota.
Udało nam się usiąść do jednego z ostatnich wolnych stolików. Ja i Niall zamówiliśmy sobie po piwie, a dla Minx jej ulubionego drinka. Musiałem przyznać sam przed sobą, że wieczór zapowiadał się naprawdę dobrze i rzeczywiście chwila oddechu była niezbędna, żeby poskładać myśli w jedną całość. Nad naszymi głowami paliło się mnóstwo lampek choinkowych, co dawało temu miejscu uroku i magicznej atmosfery. Z jednej strony był to pub, w którym można było oglądać mecze, a z drugiej można było się odprężyć i spędzić z kimś miło czas.
Rozmawialiśmy o wszystkim, co przyszło nam do głowy, Niall zaczął mówić o swoich planach na odwiedziny Irlandii tego lata, ponieważ nieziemsko stęsknił się za swoją rodziną. Jednak nie byłem pewien, jak temat nagle zszedł na tę nową dziewczynę, którą Minx tak bardzo się zachwycała.
-Naomi to naprawdę spoko dziewczyna -powiedział Niall z uznaniem i marzycielskim uśmiechem, który towarzyszył mu zdecydowanie zbyt często jak na dorosłego mężczyznę. -Gdyby nie była zajęta, już dawno bym ją przygarnął do mojego mieszkania!
-Puste słowa! Wcale byś tego nie zrobił -powiedziałem rozbawiony, posyłając chłopakowi rozbawione spojrzenie, a ten momentalnie się zachmurzył.
-Uważasz, że nie byłbym w stanie jej uwieść? -zapytał z teatralnym bólem na jego twarzy. Pokręciłem głową w zaprzeczeniu, ponieważ nie chciałem wszczynać żadnych kłótni. -No i dobrze, ponieważ mógłbym to zrobić.
-Oczywiście, że mógłbyś Niall -zawtórowała Minx z szerokim uśmiechem. -Jednakże Naomi jest zajęta i coś mi się wydaje, że jej chłopak nie puści jej tak wolno.
-Dokładnie. Ziomki nie odbijają sobie lasek -odpowiedział poważnie Niall, kiwając głową, a ja parsknąłem śmiechem na wypowiedziane zdanie. -Poza tym nie chciałbym, żeby taki koleś mnie prześladował czy coś. Wygląda na strasznego i niebezpiecznego.
-Widziałeś go? Louis mi opowiadał, że jest fajny i naprawdę go lubi -zauważyła dziewczyna, a ja zacząłem coraz bardziej wsłuchiwać się w ich rozmowę z zainteresowaniem.
-Ponieważ Tomlinson lubi igrać z niebezpieczeństwem. To cholerny psychol! Co nie zmienia faktu, że go uwielbiam -zaśmiał się wesoło blondyn, a w jego oczach zaczęły migać maleńkie iskierki szczęścia.
-Więc twierdzicie, że ten koleś jest jakimś dilerem czy coś? -zapytałem zdezorientowany, ponieważ naprawdę nie byłem pewien, o co chodziło w tej rozmowie.
-Nie mówię, że jest, ale wygląda na takiego -odpowiedział spokojnym i opanowanym głosem Niall i spojrzał na mnie na chwilkę. -Ma taką aurę niegrzecznego chłopaka i to naprawdę mnie przeraża, a minąłem go tylko na korytarzu. Nie wiem jak to opisać, ale jakaś niechęć do wszystkich ludzi z niego bije. Kompletnie mrożące krew w żyłach spojrzenie i ten niezwykle modny styl. Wygląda jednocześnie jak jakiś model, a z drugiej jakby chciał sprzedać twoje organy na czarnym rynku.
-Czy tylko mi wydaje się, że przesadzasz? -rzuciłem, wznosząc oczy w górę w geście poddania, a ten prychnął pod nosem.
-Liam, serio! Gdybyś tylko go zobaczył, to byś się przestraszył -zapewniał mnie chłopak, a mi coraz bardziej chciało się śmiać, ponieważ Horan koloryzował wszystko tak bardzo, że aż brakowało słów.
-Wolałbym go nie widzieć, bo jeszcze sprzedałby moją jedyną nerkę na czarnym rynku, a naprawdę ją lubię! -powiedziałem w żarcie, a Niall wziął to na poważnie i zaczął stroić jakieś obrażone miny, które sprawiły, że Minx i ja śmialiśmy się do rozpuku tego wieczora.
Chciałem, żeby takie wypady odbywały się codziennie.
~*~
Więc kochani, wybaczcie za długą nieobecność, ale wracam, ponieważ mój nowy laptop już przyszedł i oczywiście nie obyło się bez drobnych problemów na początku!
Dobra kochani, więc piszcie jak wam się podoba, czy polubiliście Nialla małego podrywacza i jak tam wasz stosunek do Minx? Ja naprawdę ją lubię osobiście. Świetna postać, ale nie umiem tego jakoś oddać w słowach i od razu bierzecie ją za ideał, który powinien odczepić się od Li, ale cóż.. Nie odczepi się, bo to jego dziewczyna! haha
Kochani piszcie co myślicie i jak myślicie co będzie w następnych rozdziałach.
Poza tym to możliwe, że będę organizowała twitcama już jutro o ile wszystko pójdzie po mojej myśli, więc śledźcie mój profil lub moją historię "gang słowika; kto pyta, ten błądzi", ponieważ to tam będę na bieżąco pisała co, jak i kiedy!!
Kocham was, ćwir, ćwir.
słowik x
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro