Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 4

  „No, I'm not her, no, never will
Never gonna move like her, move like
I'm not her, no, never willl"  


  Nie, nie jestem nią, nie, nigdy nie będę
Nigdy nie będę ruszać się tak, jak ona, tak się ruszać
Nie jestem nią, nie, nigdy nie będę  




Clara Mae - I'm Not Her







— Wychodzę! — rzuciłam na do widzenia moim rodzicom, po czym wgryzając się w jabłko, wyszłam z domu. Niechcący trzasnęłam drzwiami. Już miałam włożyć do uszu słuchawki, kiedy zawołał mnie Daniel. Uniosłam zdezorientowana głowę i mu pomachałam.

— Podwieźć cię? — zapytał, podchodząc do mnie.

Jeszcze się pytasz?

— To jakieś dziesięć minut drogi, przejdę się. — odparłam, wzruszając ramionami.

— Zgadza się, ale samochodem będzie pięć minut, a to oznacza, że będziesz miała dodatkowy czas na ogarnięcie się w szkole. — uśmiechnął się triumfalnie, kiedy złapałam za klamkę od drzwi.

— Podjąłeś już decyzję? — zapytałam po chwili. — O wyższej szkole. — dodałam, kiedy spostrzegłam, że nie do końca wie, o co mi chodzi.

— Umm... Tak. — nie wyglądał na zadowolonego.

— I?

— Załamiesz się. — spojrzał na mnie smutno.

— Daniel... — zgromiłam go wzrokiem.

— Będziesz musiała wytrzymać ze mną resztę życia. Zostaje w Charleston.

— Idioto! — uderzyłam go w ramię. — Wiesz jak mnie wystraszyłeś?

— Gdybyś widziała swoją minę! — wybuchnął niekontrolowanym śmiechem.

— Nienawidzę cię. — syknęłam i wysiadłam z samochodu.

— Też cię kocham! — krzyknął za mną, ale puściłam to mimochodem.



* * *


Stałam na korytarzu przy szafkach razem z Vivienne, Hope i Audrey. Nie mam pojęcia dlaczego, ale Audrey piszczała. Piszczała jak te zabawki dla psów, które są w kształcie kurczaków, i większość osób się nimi w sklepie bawi.

— Możesz nam wreszcie powiedzieć, co się do cholery stało? — zapytała znudzona Hope.

— Olivier dzisiaj rano ze mną rozmawiał! — piszczała jeszcze bardziej.

— O Boże! Zapisz to w kalendarzu, bo przecież to coś nadzwyczajnego, że chłopcy rozmawiają z dziewczynami! — złapała się za głowę Vivienne. Wtedy u naszego boku pojawił się Nolan.

— Czy jej dałeś jakieś zioło? — odwróciłam się do niego. Dopiero wtedy zauważyłam, że z jego włosami jest coś nie tak. I to bardzo.

— Nie, nic jej nie dawałem. — rzucił mi pytające spojrzenie. — Podoba wam się moja nowa fryzura? — przeczesał włosy dłonią.

— Nie. Byłeś na haju, jak ją robiłeś? — to pytanie zadała Hope.

Włosy Nolana z jasnobrązowych, zrobiły się... Inaczej: Oliwkowy odcień zieleni z dodatkiem brązu.

Tak się w ogóle da?

Przysięgam, że to najbrzydszy kolor, jaki kiedykolwiek widziałam.

— Wam się nigdy nic nie podoba. — fuknął i odszedł.

— Wracając do tematu, o czym rozmawialiście? — zagadnęła Vivi.

— O piątkowej imprezie, z okazji zakończenia wakacji. Idę na nią, bo Olivier jest zaproszony. — rozmarzyła się.

— U kogo ta impreza? — zapytała moja przyjaciółka, ale odpowiedź sama przyszła.

— Cześć Kelly. — przywitał się ze mną Matthew.

Matthew O'hara. Najlepszy przyjaciel Daniela i posiadacz najpiękniejszych oczu na świecie. Nie jakieś zielone, nie takie niebieskie, jak Daniela. One są prawie czarne, ale nie dlatego, że Matt nosi soczewki. Jest chory, a ja tę chorobę kocham.

— Witaj, przyszedłeś mnie prosić, żebym przyszła na twoją imprezę? — założyłam ręce na krzyż.

— West. Ty tam musisz przyjść. Siłą cię zaciągnę, jeżeli będziesz stawiała jakiś opór. — rozciągnął usta w czarującym uśmiechu. Miał ciemnobrązowe włosy, które lekko się kręciły. Ogólnie Matthew był bardzo przystojny. Gdybym nie zakochała się w moim przyjacielu, padłoby na O'hare.

— Pójdziemy obie! — pisnęła Audrey, a Matt dopiero wtedy zauważył, że oprócz mnie, stoją ze mną jeszcze trzy inne dziewczyny. Wzrok Hope był bezcenny.

— Ty... Ty... — wskazywała na jego oczy, mając śmiesznie rozwarte usta.

— Oh, to aniridia.* Taka choroba, nic strasznego. — machnął lekceważąco ręką, po czym przeniósł wzrok na Vivienne, która jak zwykle miała wszystkich w dupie.

— Wiem, że jestem chodzącym eksponatem, ale nie musisz się tak na mnie gapić. Jestem już zajęta. — powiedziała Audrey, trzepocząc rzęsami. Miałam ochotę parsknąć śmiechem.

— Nie patrzę na ciebie. Patrzę na nią. — skinął na moją przyjaciółkę. — Jakim cudem się nie znamy, skoro jesteś cheerleaderką?

— Co? — rozejrzała się wokół, aby po chwili zawiesić oko na nim. — Aaa... — jęknęła, jakby niezadowolona z tego, co widzi. — Nie znamy się, bo nie spałam z nikim z drużyny futbolowej.

— To ty jesteś tą dziewczyną! — pstryknął palcami, wskazując na nią. — W szatni krążą o tobie legendy, że właśnie nikt cię nie zaliczył.

— I nie zaliczy. — powiedziała, zadzierając głowę.

— Dlaczego mi jej nigdy nie przedstawiłaś? — zwrócił się do mnie.

— Ups, Vivienne to jest Matt, Matt to jest Vivienne, a tamto jest Hope i Audrey. Już. — uśmiechnęłam się. Oparł się bokiem o szafki.

— Coś jeszcze? Nie ukrywam, że się śpieszymy. — odparła Vivi.

— Przyjdźcie wszystkie. — powiedział po dłuższej przerwie, a potem nie spuszczając wzroku z mojej przyjaciółki, odszedł w swoją stronę.

— Ptaszki mi ćwierkają, że spodobałaś się Mattowi. — zanuciłam.

— Świetnie, ale on nie jest w moim typie.

No tak. Vivienne nie lubi normalnych chłopaków. Vivienne lubi hipisów. Nie bądź jak Vivienne.

— Może zacznie w nim być? — poruszyłam zabawnie brwiami. — Matt to naprawdę super chłopak.

— Może i tak jest, ale nie podobają mi się tacy. — wzruszyła bezradnie ramionami.

— Ja się nim chętnie zajmę. — wtrąciła Hope, a my wybuchnęłyśmy śmiechem, widząc jej maślane oczy.

* * *

Wychodziłam właśnie ze szkoły cała w skowronkach, że to już koniec dzisiejszych tortur, kiedy u podnóży schodów zobaczyłam Daniela. Z Emmą. Uśmiechali się do siebie.

Wszystko zaczęło we mnie wrzeć, ale w jakiś dziwny sposób nie mogłam przestać się gapić. Zupełnie jakbym zastygła w miejscu.

I może mój humor by się poprawił, gdyby Daniel nie otworzył jej drzwi, żeby mogła wsiąść do jego samochodu.

Poczułam nieprzyjemne ukłucie w sercu. Postanowiłam przejść z obojętną miną, mimo że wcale taka nie byłam. Było mi cholernie przykro.

— Hej, Kelly! — zawołał nagle blondyn, a ja przeklęłam pod nosem. Ubrałam na twarz sztuczny uśmiech i zapytałam:

— Tak?

— Podwiozę cię. — wyglądał na zdziwionego.

— Nie trzeba. Nie chcę wam przeszkadzać. — znowu ruszyłam, ale on za mną.

— Daj spokój. — prychnął. — Wskakuj, a nie odwalaj jakieś szopki.

— Czy ty nie rozumiesz po ludzku? Nie chcę tam wsiadać! — wyrwało mi się. Westchnęłam ciężko, a jemu zrzedła mina. Zaskoczony moim wybuchem odjechał.

Chciało mi się płakać. 





________________



* Aniridia – zaburzenie rozwojowe polegające na braku tęczówki, w efekcie czego może wydawać się, że oczy człowieka cierpiącego na tę chorobę są czarne. 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro