Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 30

„And honey don't hide
 That look in your eyes
Darlin', it drives me crazy
 Don't crush, don't crush me, no
 And say you'll remain"


   









Skarbie, nie chowaj się
Twoje spojrzenie doprowadza mnie do szaleństwa
Nie rozkochuj mnie w sobie, nie miażdż mnie
I powiedz, że zostaniesz 










        









Avril Lavigne - Crush 


































































Daniel spojrzał na mnie z niepewnością w oczach, jakbym oświadczała mu, że wyjeżdżam i nie wrócę. Nie wiedziałam, czy ma taki wzrok, bo wreszcie dotarło do niego, że kocham go całym sercem, czy może dlatego, że był idiotą i nie mógł pojąć, że moje uczucia są szczere.

— Słyszałeś, co powiedziałam? — rzuciłam z lekką pretensją.

— Nie chcę się kłócić, kiedy świętu...

— Mam dość. — opadłam bezwładnie na koc, wlepiając ślepia w niebo. — Nie wiem, czy jestem aż tak brzydka, czy co, ale tyle razy mówiłam ci już, że cię kocham i nie rozumiem dlaczego nie chcesz na to odpowiedzieć! Naprawdę łatwiej byłoby mi żyć, gdybyś wreszcie powiedział mi prosto w oczy, że nie mam na co liczyć. Wyleczyłabym się kiedyś z ciebie, naprawdę... — otarłam łzę, która spłynęła mi do ucha.

— Piosenka z balu była o mnie. — powiedział cicho. — Pewnie połowa tych piosenek, które piszesz jest o mnie. Dlatego nie chcesz mi ich pokazać. Byłaś z Tate'em, żeby próbować o mnie zapomnieć. — przełknął głośno ślinę. — Przychodzisz dla mnie na każdy mecz... Odkąd pamiętam, tylko na ciebie mogę liczyć, o każdej porze i każdego dnia, a mimo to, zawodzę cię na każdym kroku. Próbowałem cię skrzywdzić, żebyś uważała mnie za drania, który nie jest wart zachodu i oddawania mu serca. Po to samo byłem z Emmą, bo myślałem, że dasz sobie spokój. — podniósł się do pozycji siedzącej. — Doskonale wiedziałem i wiem, że jesteś we mnie zakochana, Kells. Na wakacjach zacząłem się zastanawiać, czy sam nie darzę cię czymś więcej, niż przyjaźnią. Dlatego cię pocałowałem i dlatego na imprezie, powiedziałem ci pewnie, że też cię kocham. Zanim zaczniesz krzyczeć — odwrócił się do mnie — nic nie pamiętam. Zachowywałaś się w taki sposób, że tylko wybitny idiota by się nie zorientował, chociaż nie twierdzę, że sam nim nie jestem. — prychnął. — Nie mogę ci odpowiedzieć na twoje wyznanie, bo sam nie wiem, co do ciebie czuję. Musisz mi wybaczyć, że w tej relacji to ja nie mam jaj. — westchnął ze słabym uśmiechem. — I nie jesteś brzydka, na Boga. — wywrócił oczami. — Jesteś śliczna, inteligentna, wrażliwa i cholernie seksowna, a gdyby nie mój kategoryczny zakaz, w którym pomógł mi Matthew, cała drużyna ustawiałaby się do ciebie kolejką. Nie chcę, żebyś cierpiała przez nich. Brzmi to bardzo egoistycznie? — uniósł brew i odwrócił się do mnie jeszcze bardziej.

— To brzmi egoistycznie. — parsknęłam śmiechem. — Wybaczam za to, co o mnie powiedziałeś.

— Nie możesz wybaczać za ogólną prawdę.

— Ale mogę wybaczać za prawdę, którą mi przed chwilą przekazałeś. Doceniam to i rozumiem, że się pogubiłeś. Dziękuję, teraz mogę przynajmniej spać spokojnie. — na mojej twarzy pojawił się blady uśmiech, bo liczyłam jednak na coś innego, ale cóż.

— Napijmy się za tę beznadziejną sytuację... — podałam mu kieliszek, a po chwili zabrałam. — Albo nie, ja się nawalę, a ty mnie odwieziesz do domu. — nalałam sobie pełny kieliszek.

— To ma być kara?

— Nie miałam zamiaru cię karać, ale jeśli tak to odbierasz. — wzruszyłam ramionami. — To nie zmienia faktu, że masz u mnie i u dziewczyn, a nawet Waverly i Caleba przerąbane. Nie wiem, co musisz zrobić, żebyś nas ugłaskać, bo to wszystko, co robiłeś wcześniej, jest naprawdę burackim zachowaniem.

— Wiem to... — opuścił głowę. — Wierz mi, wstyd mi za to wszystko, ale czasu nie cofnę. Na początek masz nielimitowaną ilość życzeń, które jestem w stanie spełnić. Wiem, że będziesz miała z tego ubaw. — zaśmiał się krótko.

— W szkole może tak, ale teraz chciałabym, żebyś mnie pocałował. To może być pierwszy i jedyny raz, kiedy oboje zrobimy to świadomie. — nie protestował, ani nie wzdychał. Nachylił się nade mną i pocałował mnie w czoło, w nos, brodę, jeden policzek i drugi policzek, skroń...

— Zrobisz to wreszcie? — jęknęłam zniecierpliwiona, na co wydał z siebie zduszony śmiech i skinął głową. Następnie oblizał wargi i złączył nasze usta w niedbałym i powolnym pocałunku, który po krótkiej chwili zmienił się w namiętny francuski. Ze zdziwienia położyłam dłoń na jego policzku, drugą zaś na torsie, podczas gdy on swoją opierał obok mojej głowy. Drugą miał wplecioną w moje włosy. Naprawdę byłam w mocnej konsternacji, bo całowaliśmy się dużo dłużej, niż przypuszczałam. Opamiętał się dopiero wtedy, kiedy jego ręka jakimś cudem znalazła się na moim udzie.

— Przepraszam. — szepnął zawstydzony. — To poszło trochę za daleko.

— Nie narzekam. — uśmiechnęłam się. — Ale mógłbyś się ogolić. — delikatnie klepnęłam go w policzek.

— Nie sądziłem, że będę się z kimś dzisiaj całował. — odsunął się ode mnie. — Dobrze, że nie włożyłaś sukienki. Strasznie nakręca mnie całowanie.

— Zauważyłam. — napiłam się trochę wina. — Teraz wrócimy do naszej tradycji i popatrzymy w gwiazdy.



* * *




Obudziłam się się w swoim łóżku i nawet nie wiem, kiedy zasnęłam. Nim zdążyłam się podnieść, przygniotła mnie moja siostra z podejrzanym uśmieszkiem na twarzy.

— Ał! — warknęłam. — Wcale nie jesteś taka lekka, jak ci się wydaje. — fuknęłam i zrzuciłam ją z siebie.

— Co. Się. Wczoraj. Działo? MÓW! — pchnęła mnie za ramiona.

— Czy ty nie miałaś u kogoś nocować? — uniosłam brew.

— Miałam, nieważne. No opowiadaj! — krzyknęła podniecona.

— Nic się nie działo, ogar. — wsparłam się na łokciach. — Oglądaliśmy gwiazdy i się całowaliśmy. Zadowolona?

— Widziałam! — przybiła sobie piątkę. — Wygrałam zakład z mamą. Ona obstawiała, że ze sobą spaliście.

— Mój Boże... — pokręciłam rozbawiona głową. — Jak znalazłam się w łóżku?

— Daniel cię przywiózł, ale spałaś. Mama powiedziała, żebyś zaniósł cię do pokoju, ale tata oczywiście zaprotestował i sam to zrobił, wyganiając twojego ukochanego do domu. — opowiedziała to z takim życiem, że sama zaczęłam się tym jarać.

— Całowałam się z nim. — powiedziałam na głos. Dopiero wtedy to do mnie dotarło.

— NO WŁAŚNIE!!! — znów na mnie skoczyła. — Jestem z niego dumna.

— Poprosiłam go o to. — jej entuzjazm opadł. — Mam nielimitowaną ilość życzeń, za to co robił. Muszę pomyśleć, jak to wykorzystać w okrutny sposób.

— Czekaj, kim wy teraz dla siebie jesteście, bo nie czaję? — potrząsnęła głową zdezorientowana.

— Chyba nadal przyjaciółmi. — przygryzłam wargę i poczułam, że jest trochę napuchnięta.

— Z korzyściami?

— Mój Boże, nie! Oczywiście, że nie. — zmieszałam się. — Chyba. — dodałam po chwili, a on zaczęła się śmiać.

— To jeszcze bardziej powalone, niż wcześniej. Poczekaj, aż dziewczyny się dowiedzą. — zlazła ze mnie i poszła do swojego pokoju, a wzięłam do rąk telefon. Nikt do mnie nie pisał, na szczęście, ale kiedy spojrzałam w stronę okna, zauważyłam, że Daniel patrzy mnie, uśmiechając się i pijąc kawę, tak jak to zwykł robić przed wakacjami.


♥                                                                                             ♥                                                                                         ♥



Miał być w przyszłym tygodniu, ale Kamil mi tak poprawił humor swoim skokiem i drugim miejscem, że wstawiam Wam rozdział dzisiaj,
buziaki! 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro