Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 29

  „How long will I love you
As long as stars are above you
And longer if I can " 












Jak długo będę cię kochać?

Tak długo, jak długo gwiazdy będą świecić na twoją głową

I dłużej, jeśli mogę 










Ellie Goulding - How Long will I love you 

















Emocje targały mną tak bardzo, że do końca lekcji nie mogłam się skupić. Świadomość tego, że wygrałam klucz do moich marzeń sprawiała, że czułam się najszczęśliwsza na świecie. Zapomniałam nawet o tej głupiej rozmowie z imprezy. Liczył się moment, a właśnie w tym szłam z dziewczynami na naleśniki, aby uczcić mój sukces.

— Potrójna porcja z bitą śmietaną razy cztery! — zawołała Vivienne. — Mój Boże, nie mogę uwierzyć, że siedzi przede mną przyszła sława Charleston. — dodała po chwili. Kopnęłam ją pod stołem w nogę i pokręciłam głową.

— Zapoznasz nas z gwiazdami, prawda? — zapytała z nadzieją Audrey.

— Nie, wyjadę na drugi koniec Ameryki i nic nie powiem. — wywróciłam oczami.

— Dobra, nieważne, świętujemy! — krzyknęła wesoło Hope i wzięła się za nasze naleśniczki, które aż wołały "zjedz mnie, zjedz mnie!". Więc to zrobiłam.

— Vivi, przemyślałaś sprawę z Mattem? — zapytałam z przebiegłym uśmieszkiem, a on aż opluła się sokiem.

— Przecież on nie mówił poważnie. — odparła zaskoczona.

Matthew na bank mówił poważnie.

— O co chodzi? Czegoś nam nie powiedziałyście? — Audrey założyła ręce na krzyż.

— Vievienne poszła na imprezie do łóżka z Tate'em i Matthew. — sprostowałam.

— Co?! — Hope zakryła usta z niedowierzania. — I jak było? Znaczy z Matthew, Tate mnie nie interesuje. — wlepiła w nią oczy.

— Oj no, nie pamiętam... — westchnęła. — Nic nie pamiętam, bo się tak narąbałam, że... — machnęła machinalnie dłonią. — A tamtego wieczoru powiedziałam mu coś o sypianiu z kim popadnie, a sama to zrobiłam! Najgorsze jest to, że zrobiłam to z nim i rano zaproponował mi seks bez zobowiązań... — pochmurniała.

— Nie byłaś dziewicą, więc nie masz się czym martwić. — pocieszyła ją Audrey. — Zresztą Matt to świetny facet i nie będzie się tym chwalił. Mordą może kłapać Tate na prawo i lewo. Najpierw Kelly, potem ty. Całe szczęście, że ze mną nic nie zrobił, a Hope nie dotknie, bo Caleb go zatłucze. Jest kaleką, ale to zrobi. — prychnęła.

— Właśnie tego się obawiam. — powiedziała Vivienne, szczerze zmartwiona. — Możemy ze mnie zejść? Ty lepiej mów, co się stało między tobą, a Danielem na imprezie i co planujecie w ramach świętowania. — skinęła na mnie głową.

— Co do świętowania, nie mam pojęcia. To ma być niespodzianka, ale i tak wcześniej się spotkamy, bo mama urządza obiado-kolację. Połączy mój sukces z sukcesem firmy grzejnikowej, bo zyskali nowego współpracownika, znaczy jakaś tam firma nawiązała z nimi współpracę. — gestykulowałam rękami. — A moja rozmowa z Danielem nie miała miejsca, nie chcę o tym pamiętać.

— No ale co ci powiedział? — nalegała Audrey.

— Najpierw, że pocałunek na imprezie na początku roku był ustawiony, potem że mnie kocha, nagle że nie... Same bezsensowne rzeczy.

— Ugh. Szkoda, że był napruty. — zrobiła minę Hope.

W tamtym momencie zdałam sobie sprawę, że to jednak bardzo dobrze, że (chyba) niczego nie pamiętał. To by mogło skomplikować sprawy jeszcze bardziej.

* * *

— Zdrowie! — mój ojciec stuknął się kieliszkiem z wszystkimi dorosłymi. Byliśmy już po kolacji, która składała się z jakiejś pieczenie i mi oraz Waverly to nie smakowało, więc zmuszałyśmy się do jedzenia z uśmiechem, a kiedy rodzice nie patrzyli, wypluwałyśmy w serwetkę, a potem to wyrzuciłyśmy.

Wyrzucanie jedzenia do śmieci to grzech, ale nasze jedzenie samo w sobie było śmieciowe. Praktycznie nic nie miało smaku i było mdłe, a najlepsze dania jakie jadłam, miałam okazje poznać w Hiszpanii, Polsce i Indonezji.

Tamtejsze potrawy były po prostu ucztą dla podniebienia.

Siedziałam znudzona na krześle w granatowym kombinezonie i siliłam się na uniesienie kącików ust w górę, kiedy przestaliśmy dyskutować o mojej wygranej i przyszłości, a przeszliśmy do firmy grzejnikowej.

Ostatnimi czasy tylko ten temat przewijał się w naszym domu między każdym posiłkiem.

Waverly siedziała obok mnie, pod stołem pisząc z jakimś chłopcem o imieniu Leo.

A co z Ethanem?

Naprzeciw mnie oczywiście Daniel z tym swoim czarującym uśmiechem, ubrany w czarny garnitur i obserwujący z zapałem rozmowę jego ojca z moim.

Czy ktoś może mi wyjaśnić, co tak fascynująco jest w grzejnikach?

Spojrzałam na zegarek na swojej lewej ręce i westchnęłam. Siedziałam w miejscu już prawie trzy godziny.

— Mamo idę do Casey na noc. — oznajmiła moja siostra i po prostu wstała i poszła się spakować. Mama nawet nie protestowała.

— Wychodzę. — oświadczyłam. To także zbyłam, więc Daniel skinął do mnie głową, że teraz czas na nasze świętowanie. Wzięłam kurtkę jeansową i wyszłam na zewnątrz, a chłopak zaraz za mną.

— Samochód. — powiedział, podrzucając kluczyki w dłoni.

— Ależ z ciebie gentleman... — wywróciłam oczami, kiedy wsiadł pierwszy i nawet nie otworzył mi drzwi.

— Gdybym o ciebie zabiegał, Kells, zachowywałbym się jak gentleman. — odpowiedział z nonszalancją. — Muszę ci zawiązać oczy. — spojrzał na mnie z politowaniem.

— Przeżyłam gorsze rzeczy. — żachnęłam się na ten tekst, mając na myśli Tate'a. Lawell związał mi oczy jakąś swoją bluzą, jak oryginalnie, i ruszył w drogę.

— Tylko odwieź mnie przed jedenastą, bo urwą mi głowę. — przypomniałam mu.

— Proszę cię, West. — zaśmiał się szczerze. — Nasi rodzice będą gadać o grzejnikach do rana. Zresztą, ufają mi na tyle, że mógłbym wywieźć cię na miesiąc.

Na to już nie odpowiedziałam.

Droga nie trwała długo, jakieś dwadzieścia minut. Kiedy wysiedliśmy, Daniel kazał mi iść pod górę, między jakimiś chaszczami, a do moich włosów ciągle przyczepiała się pajęczyna.

Powiedziałam mu to, ale on zbył mnie tylko mamroczącym "marudzisz".

Spacer trwał około kwadrans, ale był to męczący spacer.

— Nie pokażę ci Paryża nocą, czy kanałów w Wenecji, ale z tego miejsca najlepiej widać to, co inspiruje cię do pisania i... I mam wrażenie, że ostatnio tylko to nas łączy. — odwiązał tę bluzę, a moim oczom ukazała się jakaś górka, na której rozłożony był koc, na nim jakieś słodycze, butelka wina i dwa kieliszki. Spojrzałam w górę i widok naprawdę był cudowny. Kochałam patrzeć w gwiazdy, a jeszcze bardziej kochałam robić to z nim.

Położyliśmy na kocu i wygodnie ułożyliśmy.

— Czasami mam tak, że wena ucieka i nie wraca, a ja wątpię, że przyjdzie. Wiesz co wtedy robię? — zapytałam, ale było to raczej pytanie metaforyczne. — Patrzę w gwiazdy. „Jeśli kiedyś zwątpicie, spójrzcie nocą w gwiazdy".

— Czyje to słowa? — Daniel zmarszczył czoło.

— Niedoszłego poety, zmarł. A raczej popełnił samobójstwo. Nie wiem, czy wiesz, ale przez ostatnie kilka lat w Luizjanie, w Kenner, w Lutym i Marcu wieszało się mnóstwo nastolatków, nazywali się nietoperzami, czy jakoś tak. W każdym razie jego dziewczyna postanowiła założyć Instagrama, na którym regularnie publikuje jego wiersze i słowa, które wypowiedział. — sprostowałam.

— To straszne... — stwierdził Daniel. — Wiesz co też jest straszne?

— Nie. — spojrzałam na niego.

— Kiedyś to ty bałaś się, że cię zostawię, a teraz ja nie jestem pewien, czy ty nie zostawisz mnie. — uśmiechnął się słabo.

— Jak mogłabym to zrobić...? — podniosłam się i uniosłam brew. — Kpisz, czy śnisz, Lawell? — stuknęłam go w czoło.

Nie mam pojęcia, jak ten chłopak mógł wpaść na tak absurdalny pomysł. Kochałam Charleston i nie zamierzałam się stamtąd ruszać, a piosenki mogłam pisać przecież wszędzie.

— Nie chcę być przeszkodą na twojej liście marzeń. — powiedział cicho.

— Daniel, ty jesteś na niej pierwszym punktem.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro