Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 26

  „Will your mouth still remember the taste of my love? " 








Czy twoje usta nadal będą pamiętały smak mojej miłości?






Ed Sheeran - Thinking out loud 













Szczerze?

Miałam gdzieś prośbę Daniela.

Pozwoliłam Waverly zrobić ze mną to, co jej się żywnie podobało i oczywiście efekt był oszałamiający.

Tym razem moje usta były bordowe, siostra postawiła na smokey eye, włosy miałam wyprostowane i tylko ich końce były lekko zawinięte. Czarne jeansy z wysokim stanem, ramoneska i biała koszulka z napisem „hello and goodbye" wystarczyły, abym wyglądała jak laska.

Vivienne oczywiście w stroju cheerleaderki, przyglądała mi się z uśmiechem, podczas gdy Audrey siłowała się ze swoją zmorą - kreską eyelinerem.

— „Bądź dla mnie, nie dla wszystkich". — powiedziałam, kończąc swoją opowieść.

— Mój Boże! — Waverly parsknęła śmiechem. — Czy on upadł na głowę?

— Dokładnie. — zawtórowała jej Vivi. — Niech może on będzie dla ciebie, a nie dla wszystkich. — prychnęła dziewczyna, po czym zarzuciła na plecy katanę. Potem już nikt się nie odezwał.

Zamknęłam Waverly na klucz i szybkim krokiem poszłam do domu obok, bo dziewczyny już tam były. Wpuścił mnie Matt, gwiżdżąc na mnie, a Daniela nigdzie nie widziałam. Skierowałam się do kuchni i odnalazłam tam moje przyjaciółki, które już zajęły się alkoholem, jakby nie mogły poczekać, aż zjawi się więcej osób. Przecież byłyśmy tylko my i drużyna footballowa?!

Naprzeciwko mnie ścianę podpierał Tate, który rozmawiał z jakimś chłopakiem i nieustannie rzucał mi przelotne spojrzenia. Denerwowało mnie to, więc odwróciłam się i na moje nieszczęście, za mną stał Daniel. Uśmiechnęłam się na powitanie, a on cmoknął z dezaprobatą i podał mi jakiś koktajl bezalkoholowy. Podziękowałam i napiłam się trochę, ale smak był paskudny.

Miałam ochotę zwymiotować.

— Ohyda! — wyprzedziła mnie Vivienne. — Co to za świństwo? — jej skrzywiona mina idealnie odwzorowywała moje odczucia. Mój przyjaciel się tylko zaśmiał i odszedł w kierunku drzwi, aby witać gości, którzy ciągle przybywali.

— Mnie tam smakuje. — stwierdził Audrey i wzięła od Vivi jej napój, a następnie przelała do swojego naczynia. Uniosłam brwi zaskoczona i oddałam jej również swój, informując, że mi także nie podchodzi.

— Nie wiedziałem, że specyfik z selera i kalafiora może komuś smakować. — powiedział Matthew, lustrując Audrey wzrokiem.

— Jest pyszne. — oburzyła się dziewczyna. — Nie zamierzam dzisiaj się nawalić, jak świnia. — zakomunikowała. — Chociaż raz chcę wszystko pamiętać, żeby potem móc cisnąć bekę z innych. — spojrzała na nas.

— Ja się nie alkoholizują na tej imprezie. — podniosłam dłonie w geście kapitulacji. — Po ostatnim razie mam dość na następne dziesięć lat.

— A ja mam jutro spotkanie rodzinne, muszę wyglądać przyzwoicie. — wtrąciła Vivienne, wkładając do ust truskawkę, co z dużym skupieniem obserwował Matt, przez co miałam ochotę zacząć się śmiać.

Było mi tak strasznie żal tego chłopaka, bo biedny zadurzył się w mojej bezlitosnej przyjaciółce.

Ale cóż, miłość nie wybiera.

— W ogóle, słyszeliście o tym, że Theyla Jell jest w ciąży? — zapytała nagle Audrey.

— CO?! — zaskoczył się O'hara. — Z kim?

— Nie wiem, ona tylko wie. — wzruszyła ramionami. — Co masz taką minę? To ty możesz być ojcem? — Vivienne parsknęła śmiechem na te słowa, a ja poszłam w jej ślady.

— To bardzo możliwie. Boże... — wzniósł oczy ku niebu i ugiął kolana, a kiedy ów dziewczyna zjawiła się dokładnie obok niego, przeżywał chyba zawał.

— Cześć, mam problem i jest związany z tobą. — powiedziała, a wtedy jego czarne oczy zrobiły się większe.

— Już wiem. — westchnął smutno.

— To dobrze, w takim razie gdzie on jest, bo muszę z nim porozmawiać o NASZYM dziecku, a nie odbiera ode mnie telefonu. — założyła ręce na krzyż i wywróciła oczami.

— Zaraz, kogo szukasz? — zmarszczył czoło.

— Ricka Bohena, widziałeś go? — powiedziała to tak, jakby była to oczywistość.

— Na górze, gdzieś był... — wskazał palcem schody.

— Dzięki i miłego wieczoru. — i odeszła.

Matthew odwrócił się do nas z dłonią na sercu i tępo patrzył w szoty na stole, po czym łyknął cztery na raz.

— Nie macie pojęcia, jak mi, kurwa, ulżyło. — pokręcił głową, zdając sobie sprawę, że był o krok od wpadki, która mogłaby totalnie zmienić jego dotychczasowe życie.

— Dlatego nie sypiam z byle kim. — powiedziała Vivi z pewną pogardą w głosie.

— Przestałbym szukać pocieszenia w innych dziewczynach, gdybyś nieustannie nie dawała mi kosza, Vivienne. — odparł z rezygnacją.

— Przestanę dawać ci kosza, jak mi się spodobasz. Na ten moment nie ma takiej opcji, przykro mi. — uśmiechnęła się smutno, wiedząc o tym, że go rani.

— Kelly czeka już x lat, ja też mogę. — odparł z błyskiem w oku i odszedł.

Po upływie godziny dom był już pełny, a niektórzy zaliczali nawet zgony. Jak można się tak nawalić w przeciągu sześćdziesięciu minut? W ogrodzie odbywały się jakieś walki lasek o faceta, co było komiczne, a Waverly pewnie widziała wszystko z okna.

Wkrótce nastał ten piękny moment, w którym ktoś się wydarł, że gramy w DARK KISS. Oczywiście u Daniele wyglądało to trochę inaczej, bo nie miał tak cudownej szafy, jak jego przyjaciel, ale dało się grać. Sama zabawa kojarzyła mi się mocno z O'harą, bo jego pocałunek był naprawdę dobry.

Postanowiłam oszukać i podejrzeć, który w kolejce stoi Matt, aby móc ustawić Vivienne tak samo.

Oczywiście się udało. Byłam z siebie niesamowicie dumna, a ona nie wiedziała, po co rozdzielają nas dwie osoby, skoro zawsze stałyśmy zaraz po sobie.

Czasami się bałam, że zarażę się jakąś opryszczką, czy coś, ale bez ryzyka nie ma przecież zabawy.

Vivienne wyszła z pokoju z normalną miną, bez emocji, co mnie lekko dziwiło.

— Co jest? — skinęłam do niej.

— Typ był przeciętny. — wzruszyła ramionami, a mi opadła szczęka.

— Jak to? — wydukałam.

— No tak średnio mi się z nim całowało, trafiałam na o niebo lepszych, ale przynajmniej nie było tragedii. — zaśmiała się. — Pójdę obczaić, z kim jesteś. — puściła mi oczko, a ja zaczęłam analizować, co się właśnie wydarzyło. Z moich cudownych rozmyślań nad idiotyzmem Matta wyrwał mnie czyjś głos.

— West, idziesz czy co? — dziewczyna wydawała się lekko zirytowana. Potrząsnęłam głową, zawiązałam oczy i pchnęłam drzwi, a następnie weszłam do środka, zamykając je za sobą. Po chwili wszedł także mój partner.

I wszystko byłoby okay, gdyby nie fakt, że czułam znajomy zapach perfum, a chłopak nie kładł by dłoni na moim policzku i nie muskał kciukiem moich ust. Na szczęście trwało to sekundy, bo postanowił przejść do rzeczy i mnie pocałować. Kiedy się od siebie odrywaliśmy, przygryzł delikatnie moją wargę.

Był to drugi najlepszy pocałunek w historii moich pocałunków.

Tylko nie wiem, czy do dlatego, że on dobrze całował, czy dlatego, że był to Daniel Lawell. 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro