Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 21

  „Say, won't you say: 'forever'
Stay, if you stay forever
Hey, we can stay forever young"  


  Powiedz, czy nie powiesz  na „zawsze"?
Pozostań, jeśli pozostaniesz na zawsze.
Hej, możemy pozostać wiecznie młodzi.  






Avril Lavigne - Hre's to never growing up 








Nigdy nie lubiłam chodzić po sklepach ma ostatnią chwilę, ale jakoś tak wyszło, że Vivienne zapomniała zadbać o sukienkę, mimo że bal był tego wieczoru.

— WYGLĄDAM WE WSZYSTKICH JAK SZMATA! — żaliła się zza zasłony kabiny w przymierzalni.

— Spokojnie, to dopiero dwunasta sukienka. Na pewno uda ci się coś wybrać. — powiedziała Hope, ale przysięgam, że wcale tak nie myślała.

Ją obchodziło tylko jedno.

Caleb obiecał, że pojawi się z nią na balu, na wózku czy bez, ale pojawi. Było to urocze.

Matt próbowała zaprosić Vivi mnóstwo razy, ale pewnego razu się zdenerwowała i kazała mu się grzecznie odczepić.

— Ubierz tę jasnoróżową, którą dał ci tata. — zasugerowałam.

— Ona jest za kostki! — rzuciła z pretensją.

— To co! To bal! — wywróciłam oczami z irytacji.

— A ty co ubierasz? — wychyliła głowę.

— Suknię po mamie. Z jej balu. — wzruszyłam ramionami, a jej opadła szczenka.

— Nieważne. — wyszła z kabiny, a następnie ze sklepu, a my zaraz za nią.

— Dokąd?! — zawołała za nią Hope.

— ZNALEŹĆ SUKIENKĘ OD TATY! — krzyknęła i zaczęła biec. Pokręciłam głową z niedowierzania.

— Lecę do domu się przygotować. Zobaczymy się na balu, okay? — powiedziałam do Hope. Uśmiechnęła się tylko, a potem się pożegnałyśmy i ruszyłam w swoją stronę.

Bałam się trochę tego balu.

Bałam się tego, że jak zobaczę Emmę taką piękną u boku Daniela, pęknę.

Może i chciałam z nim skończyć, ale to nie było takie proste. Nie da się przecież porzucić czegoś, co stanowiło część twojego serca. To po prostu jest niewykonalne.

I wiedziałam, że nawet jeśli uda mi się zapomnieć, kiedy pewnego dnia znowu go ujrzę, uczucia zapłoną na nowo, bo nigdy nie zapomina się swojej pierwszej prawdziwiej miłości. Nie taniego romansu z imprezy, tylko tej szczerej i przejrzystej miłości, kiedy wiesz, że to właśnie to.

Mogłam zakochać się drugi raz, ale nie tak mocno, jak w nim.

Weszłam do domu i spojrzałam na zegarek, który wskazywał trzecią po południu. Bal miał się rozpocząć o siódmej, więc miałam kupę czasu.

— Obiad! — zawołała mama z jadalni. Od razu tam pognałam i okazało się, ku mojej uciesze, że będziemy spożywać paelle. Tata jak zwykle nos miał w gazecie, a w drugiej ręce trzymał jakieś papiery z firmy, Waverly z telefonem, a mama trzymając ręce na biodrach, kręciła głową z niedowierzaniem.

— Super, że chciało ci się mamo jeździć po sklepach za tymi wszystkimi krewetkami, krabami i tak dalej. — powiedziałam z uśmiechem, a wtedy tata i moja siostra oderwali się od swoich czynności.

— Dziękuję, Kelly. — usiadła do stołu. — Więc? Idziesz sama czy z kimś?

— Sama. — odparłam smutno. — Niestety nie zrobisz mi zdjęcia z żadnym chłopcem.

— Nieważne. — wzruszyła ramionami. — Zrobię ci zdjęcie w mojej sukience. — ucieszyła się. — Niech potem żałują, że cię nie zaprosili.

— Daniel idzie z Emmą? — zagadnął tata.

— A z kim miałby iść? — wywróciła oczami Waverly. — Ze mną?

— Tylko pytam i nie tym tonem młoda damo. — pogroził jej palcem.

— Cokolwiek... — napakowała do ust pełną łyżkę potrawy.

— Wiesz Kelly, uważam że to nie jest odpowiednia dziewczyna dla niego. Mam wrażenie, że go ogranicza. — wyznała moja rodzicielka.

— To mu to powiedz, bo ja z nim nie rozmawiam odkąd Caleb miał wypadek. — rodzice zatrzymali łyżki tuż przy ustach i spojrzeli na mnie zdumieni.

— Jak to? — odezwał się tata.

— Tak to. — odpowiedziałam wymijająco. — Gdyby nie to, że śpiewam na tym balu, nawet bym na niego nie szła.

— Śpiewasz na balu?! — powtórzyła mama.

— Nie mówiłam wam, bo wiedziałam, że się wściekniecie. Spokojnie, nie z własnej woli. Audrey mnie wkopała. — uniosłam dłonie w geście kapitulacji.

— Czyją piosenkę będziesz śpiewać?

— Swoją, oczywiście. — wyprzedziła mnie młodsza siostra.

— Naprawdę? — zdziwił się ojciec.

— Tak. Naprawdę. — na mojej twarzy zagościł krzywy uśmiech.

— Moja córka będzie śpiewać na balu swoją piosenkę. — powiedział to tak, jakby wcale nie było oczywiste. — Niech ktoś to nagra, na Boga!

— Uspokój się, ja to nagram. — zawiadomiła mama.

— Że co? — opadła mi szczena.

— Idę tam jako opiekun. Nagram cię. — wzruszyła ramionami ponownie. — Prawda,jestem lekko zła na ciebie, ale to bal, który ma się raz w życiu. Nie będę ci zabraniać wykonywania twojej absurdalnej pasji, ale mam nadzieję, że kiedyś z tym skończysz. — zakomunikowała tylko i pozbierała nasze talerze. Z wisielczym humorem poszłam do swojego pokoju.

Jak zawsze jej wsparcie dodawało mi otuchy...

Wzięłam swój zeszyt, aby przećwiczyć tę nieszczęsną piosenkę, ale zrobiłam to tylko raz.

Co ma być, to będzie. Pomyślałam i zajęłam się przeglądaniem story na snapie znajomych, w końcu trzeba się dowiedzieć, kto w czym idzie.

Niektóre kreacje były po prostu absurdalne, ale kto co lubi. Ja nikomu nie będę do szafy zaglądać.

Nastawiłam sobie budzik na piątą i poszłam spać.

* * *

— WSTAWAAAJ! — zbudziła mnie Waverly. — KELLY, NO WSTAWAJ!

— Matko kochana, mam budzik ustawiony! — skarciłam ją.

— Na piątą. Ja potrzebuję więcej czasu, żeby cię zrobić na bóstwo, złotko. — puściła mi perskie oko i zdarła ze mnie kołdrę.

— Boże... — westchnęłam z irytacji i zczołgałam się z łóżka, w międzyczasie anulując budzik. Powolnym krokiem dostałam się przed szafę i ją otworzyłam, aby następnie gapić się w jej wnętrze bez większego sensu.

— No wyciągaj tę sukienkę, bo nie będę wiedziała, jaki makijaż ci dobrać! — nawrzeszczała na mnie siostra, a ja zgromiłam ją wzrokiem i stanęłam na palcach, aby zacząć grzebać w górnej półce. Po kilku chwilach dogrzebałam się do tekturowego pudełka i z trudem je ściągnęłam.

Zdmuchnęłam z pudełka kurz i podniosłam wieko, a moim oczom najpierw ukazały się jasno koralowe szpilki z odkrytymi palcami, a pod nimi złożona była suknia. Wyciągnęłam ją i rozłożyłam. Sukienka była w tym samym kolorze, co buty i nie miała ramion. Lekko rozkloszowana, sięgała kostek, a jej dolna część na wierzchu miała warstwę tiulu, trochę ciemniejszego koloru, niż pozostała jej część. Pas był przepasany paskiem z dwoma dużymi różami i kilka z nich wplecione było w tiul. Do kompletu były jeszcze kolczyki w kształcie róż i naszyjnik.

— Noo... Myślałam, że jest brzydsza. — skomentowała Waverly.

— Szczerze? Ja też. — roześmiałyśmy się obie.

— Ubierz ją. Zrobię ci fryzurę. — rozkazała mi, więc poszłam do łazienki wziąć prysznic i przebrać się w tę piękność.

Usiadłam przed lustrem na krześle, a moja siostra bez słowa wzięła się do tworzenia dzieła na mojej głowie.

Spodziewałam się czegoś bardziej abstrakcyjnego, ale Waverly postawiła na koka z przedziałkiem, z którego wystawało kilka pokręconych kosmyków, zresztą po bokach mojej twarzy także takie zwisały. Do koka wpięła różę.

Te róże były wszędzie.

Nawet tego nie komentowałam.

Mój makijaż był w srebrno—różowych kolorach i wyglądałam...

Cóż, naprawdę ładnie.

— Jestem z siebie taka dumna. — powiedziała Waverly. — Zostanę stylistką.

— Wątpie, że rodzicom się to spodoba. — przypomniałam. — Dziękuję, Wave. Naprawdę dziękuję. — zamknęłam ją w niedźwiedzim uścisku.

Popsikałam się perfumami i podeszłam do okna, aby je zamknąć.

Daniel właśnie męczył się z krawatem, co mnie lekko rozbawiło. Parsknęłam śmiechem, kiedy usłyszałam „mamoo!". Wtedy zszedł na dół, a ja spojrzałam na zegarek.

Szósta dwadzieścia.

Zeszłam na dół, a moja mama prawie się rozpłakała.

Czekała tam też na mnie Vivienne, w sukience od taty. Wymieniłyśmy uśmiechy.

— Kelly... — zaczęła mama. — Wyglądasz... Wyglądasz po prostu cudownie. Stawajcie do zdjęcia, trzeba to uwiecznić. — ustawiłyśmy się razem z Vivienne w odpowiednich pozycjach i ten pamiętny wieczór został udokumentowany na fotografii, która od razu wyszła z aparatu i spadła prosto pod nasze nogi. 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro