Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 12

  „So pull me up from down below
Cause I'm underneath the undertow
Come dry me off and hold me close
I need you now, I need you most"






Wyciągnij mnie z samego dna

Bo znajduję się pod cofającą się falą
Przyjdź i mnie osusz, przytul
Potrzebuję cię teraz najbardziej  



Avril Lavigne - Head above water 








Następny dzień szkoły zapowiadał się całkiem fajnie. Miałam dobry humor i nie mogłam pozwolić, aby ktoś mi go zniszczył, więc skutecznie unikałam Emmy i Daniela. Za to Tate'a unikać nie chciałam, a ani razu go nie spotkałam.

— Ptaszki mi ćwierkają, że idziesz na randkę! — pisnęła ucieszona Audrey.

No tak, wczoraj się z nią nie widziałam.

— Jakie ptaszki? — zapytałam. Ciekawe czy moja wczorajsza akcja tak skutecznie się rozniosła, jak się tego spodziewałam.

— Wszyscy o tobie mówią. Już byłaś popularna, przez przyjaźń z Danielem, ale po tym co zrobiłaś? Stara! Szacun! — zamknęła mnie w niedźwiedzim uścisku.

— WEST! — krzyknął z oddali Matthew z szerokim uśmiechem. Wyglądał, jakby włożył do ust banana. Oderwałam się z trudem od Audrey i pomachałam do niego nieśmiało.

— O'hara. — powiedziałam, wywracając oczami.

— Możemy na sekundkę? — nie czekał na odpowiedź. Pociągnął mnie za nadgarstek i zaprowadził pod tę dziwna szafkę, której wszyscy unikają.

— Coś ty taki brutalny? — zaśmiałam się.

— Umówiłaś się z Tate'em, bo tego chciałaś, czy dlatego, że próbujesz zapomnieć o Danielu? — jego wzrok był przenikliwy.

— Chciałam. — uniósł obie brwi.

— Oh, no dobra! — poddałam się. — Ale spójrz, jeżeli zacznę się spotykać z innym, to może faktycznie coś między nami zaiskrzy?

— Dobrze się czujesz? — ukrył twarz w dłoniach. — Kelly. — złapał mnie za ramiona i zmusił, bym na niego spojrzała. — Nie możesz się tak łatwo poddać.

— Matt! — wrzasnęłam z irytacji. — To chyba ja powinnam zapytać, czy się dobrze czujesz... — westchnęłam. — On jest z Emmą. — wskazałam ręką bez celu. — Jest nią cały zauroczony. Nigdy nie będę kimś więcej, niż jego przyjaciółką! Mam przez to cierpieć całe życie, patrzeć jak się żeni, opiekować się jego dziećmi? Nie chcę tego robić! Już raz złamano mi serce, nie chcę żeby miało ono cztery części! — do moich oczu napłynęły łzy, bo zdałam sobie sprawę z tego, w jak beznadziejnej sytuacji byłam.

— Hej, co się tutaj dzieje? Czemu napastujesz moją siostrę? — podeszła do mnie Vivienne z zatroskaną miną. — Dlaczego, do cholery, ona płacze. Coś ty jej zrobił? — zgromiła go wzrokiem.

— Vivi, uspokój się.

— Hej, co to za zamieszanie? — kolejną osobą, która została w to wplątana, była Hope. — Stało się coś?

— Nic się nie stało, dziewczyny... — jęknął Matthew, a ja nie mogłam zahamować łez.

— Więc dlaczego ona beczy?! — warknęła czarnowłosa.

— Możecie się ogarnąć? Robicie niepotrzebne widowisko. — wtrąciłam.

— Kelly! — usłyszałam głos Daniela.

— Jeszcze jego tu brakowało... — skomentował Matthew.

— Czemu płaczesz? To wina Tate'a? — nachylił się nade mną. Przełknęłam dużą gulę śliny i powiedziałam:

— Nie. To twoja wina. — wyminęłam wszystkich i uciekłam w nieznaną mi stronę.

* * *

Wróciłam do domu cała nabuzowana. Myślałam, że to Daniel będzie powodem tego, że puszczą mi hamulce, ale jak widać, przeliczyłam się.

— Hej! Hej! Młoda damo, proszę się zatrzymać i wytłumaczyć to choleryczne zachowanie. — stanęła przede mną mama, kładąc dłonie na biodrach.

Dlaczego ona musi kończyć pracę wcześniej, niż ja szkołę?

— Głupie sprawy nastolatków. Nic ważnego. — machnęłam machinalnie ręką.

— Zajmij się nauką, a nie tym... czym się teraz zamartwiasz. — skarciła mnieni wróciła do kuchni, a ja pobiegłam do swojego pokoju jeszcze bardziej wzburzona.

Miałam ochotę rozwalić telefon, kiedy zaczął dzwonić, ale imię, które się wyświetliło skutecznie mnie powstrzymało.

— Cześć, Tate. — przywitałam się, próbując nie brzmieć jakbym była zdenerwowana.

— Kelly, przepraszam, że nie widzieliśmy się w szkole, ale ten twój Lawell mnie powstrzymał. — wyznał. Stałam w totalnym osłupieniu.

— Daniel? Co on ci zrobił? — zmartwiłam się.

— Nic. Jeszcze. — westchnął. — Podszedł do mnie rano i powiedział, że jak mnie z tobą dziś zobaczy, rozwali mi twarz. On nie należy do gołosłownych, zdążyłem się o tym przekonać, więc wolałem nie ryzykować. Ale randka nadal aktualna. Przyjdę po ciebie o siódmej.

— Dlaczego on to zrobił...? — nie wiedziałam czy pytam siebie, czy jego.

— Cóż, zazdrość bywa groźna. Inne wytłumaczenie jest takie, że z twoim przyjacielem od wielu lat mamy raczej złe relacje, więc pewnie nie podoba mu się to, że my się lubimy.

— Może masz rację. — Mam nadzieję. — Masz się nie spóźnić.

— Nigdy nie pozwolę ci czekać. — rzucił zawadiacko i się rozłączył, a ja oklapła na łóżko. Zaraz jednak się podniosłam i spojrzałam na okno Daniela. Był w domu, bo nie było zamknięte.

— Daniel! — wystarczyło jedno zawołanie, aby się pojawił.

— Musimy pogadać. — powiedziałam stanowczo i nie czekając na odpowiedź, zeszłam na dół do ogrodu.

Czekałam niecierpliwie przy płocie, kiedy on spokojnym ruchem go pokonał i znalazł się przede mną.

— Zdecydowanie. — powiedział. — Czemu powiedziałaś, że płaczesz przeze mnie?

— Nie, stój. Ja zacznę. — zatrzymałam go otwartą dłonią. — Co ty, do diabła, sobie wyobrażasz? Jesteś moim przyjacielem i cenię cię jak nikogo innego, ale nie masz prawa straszyć i zakazywać innym spotykania się ze mną! — tupnęłam nogą.

— Tate ci powiedział. — stwierdził, patrząc w nieznany mi punkt. — Zrobiłem to dla twojego dobra.

— Że co?! Daniel, z całym szacunkiem, ale to, że nie lubisz się z Tate'em, nie oznacza, że ja go nie lubię. — założyłam ręce na krzyż.

— On nie jest dla ciebie. — szepnął.

— Mogłabym powiedzieć to samo o Emmie. — przeszyłam go wzrokiem, kiedy spuszczał głowę.

— Wiem. W obu przypadkach to chłopak nie zasługuje na dziewczynę. Wierzę, że uda mi się zmienić, dla niej. — nie miałam pojęcia co zrobić.

Ten chłopak był zaślepiony tak bardzo, że moje ręce były związane.

— Jesteś śmieszny. Już to przerabialiśmy. Skoro ty musisz się zmienić dla niej, kto tu na kogo nie zasługuje? — prychnęłam.

— Chciałem dobrze. Tate jest gościem, który nie powinien się z tobą spotykać. — mówił cicho.

Musiałam coś wymyślić. Coś, co by go zraniło.

I miałam nawet jeden pomysł.

— Myślisz, że czemu pozwoliłam mu słuchać jak gram i śpiewam? Że czemu dałam mu mój notes do przeczytania?

— Co...? Przecież nigdy, nikomu...

— Właśnie. W miłości trzeba się dzielić wszystkim.

— Mówisz o miłości? Nawet się nie znacie! — wyrzucił ręce w górę.

— Cóż, ja nie mam z tym problemu. A nie, czekaj. Rozmawialiśmy wcześniej kilka razy. — puściłam mu oczko.

— Jak mogłaś. Nie ufasz mi? — podszedł jeszcze bliżej i, o Boże, zaczął płakać.

Żartujesz sobie?

— Jasne, że ci ufam, ale nie możesz zabraniać mi umawiania się z tym, kim chcę. Nie możesz mi zabronić prawa do miłości. Nienawidzisz go, nie wiem za co, ale nic nie poradzę na to, że akurat z nim mnie los złączył. Albo to zaakceptujesz, albo będziesz musiał zapomnieć o tym, że Kelly West jest twoją przyjaciółką. A teraz wybacz, muszę się wystroić, bo tak się składa, że mam dzisiaj randkę. Z Tate'em. — odwróciłam się na pięcie, a kiedy byłam już na progu drzwi, usłyszałam jego głos.

— Załóż coś niebieskiego. Pasuje ci ten kolor. — powietrze, którym oddychałam, stało się ciężkie. Nie chciałam tego robić, ale nie miałam wyboru. 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro