Królowa i Goblin [NEITO MONOMA - URODZINOWY SPECJAŁ]
Dziś jest niezwykle ważny dzień. Cóż, nie dla mnie. Bardziej dla Neito Monomy. Dzisiaj są jego urodzony. Jestem prawie pewna, że wiedziała o tym cała szkoła, bo krzyczał z całych sił do klasy 1A.
Najwyraźniej zastał za to po lekcjach. Hah, co za przegryw. Nie mogę pomóc, ale czuję się trochę źle. Będzie sam w klasie. Teraz, kiedy o tym myślę, jest to naprawdę smutne.
To tylko trzy godziny po lekcjach, a ja opiekuję się Eri. Prawdopodobnie mogłabym pójść z nią do szkoły. Aizawa zostawił mnie dzisiaj z Eri, ponieważ trenuje fioletowego wacika.
Z jakiegoś powodu uznał mnie za odpowiedzialną. Jestem, ale z dzieckiem? Nie przeszkadza mi to. Naprawdę bardzo lubię Eri. Wydaje się, że ona też naprawdę mnie lubi.
W każdym razie powinnam sprawdzić co u tego kreatyna. Jakby nie nauczył się z poprzedniego razu? Idiota, miał być w moim domu razem z fioletowym wacikiem. To musiało teraz zostać anulowane przez niego.
Chwyciłam dłoń Eri, kiedy obydwie szłyśmy korytarzami. Musiałam być w akademiku, albo tutaj. Więc wybrałam tutaj. Tylko po to, żeby skarcić tego durnia.
W ładny sposób. Nie chce, żeby Eri uczyła się wulgarnego języka. Zawsze muszę spoliczkować Neito, ilekroć próbuje nauczyć ją złych słów.
- Królowo [Twoje imię], czy zobaczymy chłopca goblina? - Zapytała Eri, lekko szarpiąc moją rękę.
Przytaknełam.
- Goblin ma dziś kłopoty. Są jego urodzony. Powinnaś krzyczeć mu wszystkiego najlepszego, kiedy wejdziemy do sali. - Posłałam jej mały uśmiech.
Nie mogłam być dla niej podła. Nie mogłam być wobec niej zimna. To trudne. Nienawidzę tego, ale kocham to.
Podeszliśmy do drzwi i otworzyłam je. Ojca tam nie było, zostawił mnie pod opieką, gdy powiedziałam mu, że zabieram Eri. Miał coś do zrobienia.
Jego głowa spoczywała na biurku, prawdopodobnie spał. Zamknęłam drzwi i podeszłam do jego biurka.
Tak, on śpi.
- Śmiało, Eri.
Wrzasnęła z całej siły:
- WSZYSTKIEGO NAJLEPSZEGO, GOBLINIE!
Jego głowa poleciała w górę, ale potem z powrotem opadła, gdy go spoliczkowałam.
- To za wpadanie w kłopoty.
- Klasa 1A sama się o to prosiła, głupi śmieciu...
Ponownie uderzyłam go w głowę.
- Język. Eri też tu jest.
Odwrócił się do Eri i posłał jej mały uśmiech. W ręku trzymała małą lalkę. Spojrzała w dół, już się nie uśmiechała.
Mój instynkt zadziałał, podobnie jak Neito. Oboje pobiegliśmy do niej, pytając, czy wszystko w porządku.
- Eri, co się stało?
- Czy to... Czy to moja wina... Że nie możecie iść do swoich domów...? Czy zepsułam urodziny goblinowi...? - kilka łez spłynęło po jej twarzy.
Oboje potrząsneliśmy głowami. Znowu uderzyłam go w głowę. Westchnął.
- Nie Eri...
Szczypnęłam go.
- Nie... Księżniczko Eri, to moja wina, a królowa [Twoje imię]...
Jeszcze raz uderzyłam go w głowę.
- To tylko moja wina. - Przewrócił oczami.
Spojrzała z ulgą. Przeczesałam palcami jej włosy. Ponownie otworzyła usta.
- Królowa [Twoje imię] musi cię pocałować, jeśli zrobisz coś złego! Jej słowa podbiją cały świat!
Opadła mi szczęka. Nie miała tego mówić...
- Eri, tajemnice nie powinny być ujawnione...
- Och~? Pocałujesz mnie, jeśli zrobię coś zlego~? Cóż, zobaczymy jakie złe rzeczy zrobię, kiedy wrucimy...
Kopnęłam go w bok tak mocno, jak to możliwe.
- Eri tutaj jest. Skończ z tym.
Moja twarz płonęła.
- Skończ ze mną... OOF
Kolejne kopnięcie w brzuch. Idiota. Słodki idiota.
- Poza tym wszystkiego najlepszego, Neito.
Pocałowałam go w policzek.
- Kocham cię królowo [Twoje imię].
- Też cię kocham, Goblinie.
- A ja kocham was oboje!
- Urocze. - Oboje mruknęliśmy do siebie.
Resztę czasu spędziliśmy na graniu w szpiega.
- Szpieguję moim małym oczkiem... Przekąskę na wieczór...
Co za głupek. Eri rozgląda się po pomieszczeniu w poszukiwaniu jedzenia. Pociągnęłam go za ucho.
- Ponieważ nie możemy znaleźć, tego co mówiłeś, to teraz moja kolej.
Wiem, że jest tu Eri, ale nie mogłam się powstrzymać.
- Szpieguję moim małym oczkiem, denerwujące dno.
Eri wpatrywała się w podłogę. Dzięki Bogu, że jest niewinna.
- Sprawiacie, że ta gra jest trudna... Nie mogę znaleźć przekąski na wieczór ani denerwującego dna...
Neito zaczął się załamywać. Tak, nie. Nie pozwolę mu zrujnować jej niewinności.
- Czas iść Eri. Jesteśmy tu od dwóch godzin. - Uśmiechnęłam się do niej.
- Została mi jeszcze godzina...
- Sam to na siebie ściągnąłeś, Neito.
Eri zaczęła iść korytarzem i czekała na rogu.
- Naprawdę zostawisz mnie tutaj samego?
- Eri potrzebuje jedzenia, a ty jesteś denerwujący... Jednak ta twoja przekąska na wieczór będzie później na stole. Do zobaczenia później.
- Bardzo cię kocham.
- Tak, tak. Zostaw to na dzisiejszy wieczór, urodzinowy chłopcze.
Wszystkiego najlepszego, durniu.
______________________________________
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro