Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Stara miłość


Stara miłość nie rdzewieje  — mogę obiema rękami podpisać się pod tymi słowami. Jak za machnięciem czarodziejskiej różdżki, znowu byłam w tej samej sytuacji jak w podstawówce, niemalże ślepo zapatrzona w Jacoba. Nie skoczyłabym z mostu, gdyby kazał mi to zrobić. Gdyby jednak powiedział, że skoczymy razem, wtedy zrobiłabym to bez chwili wahania. Na szczęście tamte wakacje obeszły się bez ekstremalnych wygłupów. Jak na nastolatków zachowywaliśmy się naprawdę grzecznie i muszę to chyba dodatkowo podkreślić.

Jacob nie próbował sięgać po alkohol, papierosy, dopalacze ani inne używki, które znajomość z Davidem mogłaby mu zapewnić. Nigdy też nie słyszałam, aby kiedykolwiek przeklinał. Nigdy też nie widziałam, żeby zachowywał się jak gbur czy cham. Nigdy też nie widziałam go prawdziwie rozgniewanego. Albo był wesoły, albo spokojny. Jak gdyby natura nie obdarzyła go innymi stanami emocjonalnymi.

Trudno mi zatem stwierdzić, jak bardzo był w istocie szczęśliwy, a w jakim stopniu tylko takiego udawał.

W moim dwunastym pamiętniku, którym w tym przypadku tylko się posiłkuję, znalazłam ciekawy wpis. Zapraszam Cię do przeczytania małego urywka z życia szesnastoletniej mnie, opowiadającego o ostatnim wspólnym wieczorze, jaki spędziłam z Jacobem w tamte wakacje.

[...] wymieniliśmy się nieznacznymi uśmiechami. Robiliśmy tak przez cały wieczór, przez co inni ludzie mogli się poczuć jak podglądacze. Zdawałam sobie z tego sprawę, ale nic nie mogłam na to poradzić. Poprawka: nawet nic nie zamierzałam z tym uczynić. Wszystko przyciągało mnie do Jacoba. Działał na mnie jak magnez, lecz tylko na początku. Później zaczął być jak narkotyk. Nieustannie wracałam do niego myślami, zastanawiałam się, kiedy dane nam będzie się zobaczyć, wyobrażałam sobie rzeczy, które chciałabym z nim zrobić.

W tamtym momencie byłam gotowa spełnić każdą jego prośbę. Na szczęście myślałam na tyle trzeźwo, by nie dać po sobie tego tak to do końca poznać. Wciąż jednak łatwo mu ulegałam.

Puszczana na sali muzyka była głośniejsza niż wcześniej, ale po pewnym czasie przestałam na to zwracać uwagę. Z uniesionymi rękami skakałam i kołysałam się w rytm wygrywanej melodii, niekiedy krzycząc razem z tłumem.

Pochłonięta pozytywną atmosferą, a także oczarowana magią muzyki zapomniałam o całym świecie. Ocknęłam się dopiero po otrzymaniu delikatnego klepnięcia w ramie. Półotwarte powieki rozwarłam szerzej po zobaczeniu przystojnej twarzy Jacoba; szczególnie urokliwe były jego dołki, które pojawiały się za każdym razem, kiedy się uśmiechał. To właśnie wtedy zaczęła się wymiana uśmiechów pomiędzy nami. Hałas panujący w sali uniemożliwiał przeprowadzenie rozmowy, mimo to Jacob po pewnym czasie spróbował coś do mnie powiedzieć. Widziałam, jak jego usta się poruszają, ale niczego nie usłyszałam.

Odwróciłam się z powrotem w stronę Marthy, aż nagle zauważyłam ruch kątem oka. Zwróciłam głowę w kierunku Jacoba, w tym samym momencie, gdy on pochylał się ku mnie, aby wprost do mojego ucha powiedzieć wcześniej nieusłyszane przeze mnie słowa. To sprawiło, że nasze usta przez przypadek się zetknęły.

Wstrzymałam oddech, bojąc się wykonać jakikolwiek ruch. Nigdy wcześniej nie miałam niczyich ust na swoich. Nie chciałam zepsuć tej chwili. Ponadto spodziewałam się, że Jacob lada moment się odsunie i przeprosi, więc wolałam zachować spokój, aby się nie wygłupić.

Ale Jacob się nie odsunął. Zamiast tego odrobinę mocniej naparł na moje wargi, jakby sprawdzał, czy na pewno mógł sobie na to pozwolić. Ten gest przełamał moją blokadę i sekundę później, odpowiedziałam na pocałunek z taką samą intensywnością, powoli smakując jego ust.

Mój oddech wtedy przyśpieszył. Było to wszechogarniające... narkotyzujące. Znowu sprawił, że czułam to niepowstrzymane uczucie, tyle że jeszcze mocniej niż wcześniej. Tak długo pragnęłam, aby moje życie okazało się jedynie snem, może koszmarem, ale niczym więcej. Gdy jednak zaczął mnie zalewać falami wrażeń i emocji, pragnęłam trwać w tej rzeczywistości. Tak jak pragnęłam pozostać w uścisku jego ramion. Pragnęłam dać mu wszystko.

(Moje pismo wygląda teraz inaczej, ale to dlatego, że ręka mi się trzęsie, gdy to opisuję).

Kiedy się od siebie odsunęliśmy, czułam w głowie dziwną mgłę. Gdzieś z oddali docierałam do mnie muzyka i głosy. Nie potrafiłam ich rozszyfrować i wcale mi na tym nie zależało.

Niezwykle zadowolona z takiego obrotu sprawy przybliżyłam się do niego z powrotem; spletliśmy palce. Dotyk jego dłoni był uspokajający, a bijące od niej ciepło uzależniające. Czyż nie wspominałam już, że wszystko w nim tak na mnie działało?

Myślę, że ten fragment przekazuje wszystko, co tylko możliwe do tego momentu naszego życia.

Jak wspomniałam, była to ostatnia noc, jaką razem spędziliśmy, gdyż kolejnego dnia Jacob i jego znajomi wyjechali. Przez cały okres odnowy naszej relacji głos rozsądku próbował mnie uświadomić, że wszystko, co się między nami działo, nie miało znaczenia. Że przecież to tylko wakacyjna przygoda. Że po wakacjach każde z nas wróci do swojego życia.

Jak zapewne się domyślasz, ignorowałam ten głos. W pełni zawierzyłam sercu i to za jego radami podążałam. Jednak to dobrotliwe serce porzuciło mnie tego ostatniego dnia. Pozostał tylko surowy, milczący rozsądek, który niemo dawał mi do zrozumienia: a nie mówiłem, że tak będzie?

Chciałam, żeby piekło mnie pochłonęło.

Jego też.

Bo znowu zostałam sama.


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro