Zeno Święty Mikołaj
Od Kiedy Illumi pamiętał, w święta odwiedzał ich tak zwany ''Święty Mikołaj'' Jako dziecko nie za bardzo mu owy gość przeszkadzał, zwłaszcza iż spotykał go zaledwie raz w roku. Oczywiście to tak naprawdę był Zeno który by umilić wnukom święta przebierał się i rozdawał im prezenty. Jednak z czasem dorastania, w wieku gdy raczej już każde dziecko zdaje się znać przykrą prawdę o mikołaju. Z jakiegoś powodu starszy Zoldyck nie przestał bawić się w przebieranki, co ku jego uciesze denerwowało Illa. Kiedy czarnowłosy przekroczył próg piętnastu wiosen, fakt iż jakiś nieznanego pochodzenia typ, pałęta się po jego domu zaczął go bardzo irytować. Frustracji dodawał fakt, że jegomość za każdym razem uciekał chłopakowi nie dając się złapać ani zabić. Staruszek z każdym rokiem miał z tej sytuacji coraz większy ubaw, widząc że jego dorosły wnuk szykuje się do polowania, na co szczęśliwy starzec za każdym razem nie dawał łatwo za wygraną i uciekał. Tragizmu sytuacji dodawał fakt, że młodsze rodzeństwo pierwszego syna zoldycków, śmiało się z niego po cichu (głównie Killua) Oczywiście nie zdradzając sekretu tego jedynego dnia w roku. Zeno specjalnie na tę okazje, raz do roku wynajmował sanie i renifery, by zostawić je przed wejściem do domu i zachęcić chłopaka do pogoni. Niestety bądź stety, to jeszcze bardziej irytowało czarnookiego, którego hobby było ogrodnictwo, a renifery najzwyczajniej w świecie deptały jego kwiatki co budziło w nim gigantyczną żądzę mordu. Już 24-letni Illumi, któremu wciąż nie udało się złapać Mikołaja, od rana chodzi poddenerwowany. A co jest tego powodem? To, iż jutro są święta, co za tym idzie, kolejne nieudolne polowanie.
Pov. Illumi
Jestem coraz bardziej wkurwiony. Z każdą godziną wiem, że ten gruby staruch się tu zjawi i zacznie znów zakłócać mój spokój. Obecnie siedzę przed domem w moim małym ogródku przy kwiatkach. Doprawdy tylko one mnie rozumieją! Mogę im się wyżalić i powiedzieć wszystko. Jedną z rzeczy która powstrzymuje mój nastoletni napad gniewu, jest to, że mój młodszy braciszek, gdy tylko obok mnie przechodzi to się śmieje, przynajmniej on ma dobry humor, może usłyszał jakiś świetny kawał? Szkoda, że nie chce się ze mną nim podzielić, musi być mega dobry.
- Dlaczego innym nie przeszkadza ten czerwony pajac który wchodzi od tak do naszego domu! Gdyby tylko dziadek go zobaczył to już by dawno było po Mikołaju! Nadal nie rozumiem po co on w tedy zawsze gdzieś wyjeżdża?- Zdenerwowany, położyłem się obok mojego ulubionego kwiatka. Jest to szaro-biały bratek którego nazwałem Killua junior na cześć jedynej osoby którą kocham. No może oprócz Hisoki, ale to jest już sekret głęboko zakopany w moim różowym pamiętniku na hasło, który jest pod łóżkiem. Dodatkowo mam gwarancje, że nikt tego nie przeczyta, ponieważ mam tak genialne hasło nie do rozszyfrowania którym jest ''Killua mnie kocha 123'' Nikt nigdy się nie domyśli...
Nadal zastanawiam się nad tym jak złapać tego kurwiszona.
- Jak myślisz Killua, co powinienem zrobić? - Powiedziałem do kwiatka.
- ...
- Myślisz, że to może się udać?
- ...
- Ale to bardzo ryzykowny plan!
- ...
- No dobra, przekonałeś mnie. Ty to masz łeb!
-...
- Ja ciebie też!
Szybko wstałem i skierowałem się do domu, rzucając tylko krótkie ''pa pa'' Kwiatkom. Po wejściu do budynku, skierowałem się korytarzem prosto i schodami w dół. Po kilku minutach marszu napotkałem sejf, hasło nie było trudne i od razu popchnąłem ciężkie, metalowe drzwi, by wejść do pomieszczenia wypełnionymi zabawkami i różem. Trochę to przypominało mi mój pokój, tylko ja mam jeszcze hortensje na parapecie i mój super pamiętnik na hasło.
- Cześć Alluka. - Kucnąłem przy chło-dziewczynce - Mam do ciebie prośbę.
- Czego chcesz Illumi? - Ona chyba za dużo czasu spędza w towarzystwie Killui. - Czemu miałabym ci pomóc?
- Bo jestem twoim starszym braciszkiem. - Uśmiechnąłem się do niej.
- Ty nie jesteś moim braciszkiem.
- Ale jak to nie?
- Mam jednego braciszka, to killua!
- Ale skoro killua to mój braciszek i tw- Zostało mi przerwane.
- Killua to tylko mój braciszek!
- Przecież, killua to mój braciszek, a ty jesteś jego braciszkiem więc..
- Jak ty tu wszedłeś.
- To proste, masz takie same hasło co ja do mojego pamiętnika - O kurde chyba się wygadałem - Nic nie słyszałaś!
- Kim ty jesteś, nie znam cię. Wyjdź!
Gdy zobaczyłem, że zaczyna zmieniać się w Nanike, stwierdziłem, że jednak sobie pójdę. Może to nie był tak dobry pomysł. Już miałem iść do swojego pokoju by przelać swoje smutki na różowy, brokatowy papier i zwyzywać ludzi na msp, lecz coś mnie zatrzymało. Tym czymś był grzmot i powielający go deszcz. Moje oczy się rozeszły a ja zacząłem gorączkowo biec w kierunku schowka na miotły, gdzie niegdyś zamknąłem się razem z Hisoką, ale to już dłuższa historia. Pociągnąłem za klamkę, lecz okazało się, iż drzwi są zamknięte! Na Chrollo! Ja muszę się tam dostać! Spokojnie Ill, spokojnie... Szybko odbiegłem od drewna na odpowiednią odległość i zacząłem szarżować, niestety byłem za słabym przeciwnikiem i się przewróciłem. Leżałem na podłodze może z 10 minut i się nie ruszałem, aż mnie nie olśniło! Wstałem na moje krzywe nogi i chwyciłem za klamkę, po czym popchałem do przodu! Mógłbym przysiąc, że one zawsze otwierały się od zewnątrz... No cóż. Wszedłem do środka i wyciągnąłem parasolkę, była ona tuż obok miotły. Jest ona moim trzecim ulubionym przedmiotem w tym domu. Pierwszym jest mój pamiętnik a drugim szafa Killui. Gdy miałem już przedmiot w rękach, wybiegłem na zewnątrz, przy okazji rozwiewając majestatycznie moje włosy. Byłem za drzwiami, otworzyłem parasolkę żółtą niczym zęby tego zjeba Gona. To trwało sekundy, ale gdy byłem już przy Killui juniorze i osłaniałem go przed deszczem, czas przestał się liczyć. To, że jestem mokry nie miało znaczenia. To kwiatek miał być bezpieczny...
Klęczałem przy roślince może z 4/5 godzin, aż nie przestało padać. Gdy upewniłem się, że bratek jest w nienaruszonym stanie, mogłem odetchnąć głęboko. W sumie zaczęło się ściemniać więc mógłbym pójść spać by mieć siły i złapać jutro tego śmiecia, Mikołaja. Szybko zacząłem kopać sobie dół, gdy już to zrobiłem, wskoczyłem do niego. Ułożyłem się wygodnie zakopując się ziemią, udałem się na zasłużony spoczynek.
5:00 12-24
Obudziłem się o dziwo w swoim pokoju. Chyba znów śnił mi się ten pierdolony śmieć gon który ogranicza mojego braciszka. Musiałem go pewnie gonić przez sen i wylądowałem w swoim łóżku. No cóż, dzisiaj jest ten dzień. Dzień w którym złapie Mikołaja. Podszedłem do okna, gdzie wisiał mój obrazek świętego Chrollo i wyjmując różaniec z wizerunkiem pająka począłem się modlić.
- Święty Chrollo. Proszę cię byś zesłał na mnie swą zajebistość i pomógł w walce z tym czerwonym zgredem jak i jego jego reniferami. Proszę cię również o śmierć głodową Gona by nic już nie stało pomiędzy mną a moim braciszkiem, błagam wytłumacz Alluce, że też jestem jej bratem. Amen.
Gdy już oddałem cześć swojemu bogu, sięgnąłem po swój strój bojowy i ruszyłem do łazienki. Tam w sumie nie robiłem nic ciekawego, zwykła rutyna no może po za tym, iż wyjebałem się na kafelki przez mokrą podłogę, ale to tylko szczegół. Wyszedłem susząc swoje włosy ręcznikiem i podszedłem do okna by podziwiać kwiatki, lecz to co zobaczyłem zmroziło mi krew w żyłach. Moje włosy uniosły się a ja zdębiałem, mógłbym przysiąc, że słyszałem wrony i kruki. Wkurwiony i zrozpaczony wybiegłem przez okno swojego pokoju i skoczyłem w kierunku kwiatków
- KURWAAA MOJE HORTENSJE JAPIERDOLE!!! - Wydarłem się i uklęknąłem przy moich kwiatkach które zostały brutalnie zdeptane przez te jebane myszojelenie i ich sanie. - KILLUA JUNIOR!!! DLACZEGO!!!! - Wziąłem w ręce zdeptanego bratka. On był taki młody, tyle jeszcze mógł przeżyć! To niesprawiedliwe. Muszę złapać tego śmierdziela.
Jestem pewny, że teraz na wokół mnie znajduje się iście mordercza aura. Skąd to wiem? Gdy Killua na mnie spojrzał to się odwrócił i pobiegł w tylko sobie znanym kierunku. No cóż, polowanie czas zacząć.
Pov. Killua
Obudził mnie wrzask Illumiego. Nie wiem co on odpierdala, ale chcę to zobaczyć. Zszedłem z łóżka i ruszyłem za dźwiękiem. Chciałem się z niego pośmiać, lecz wyczułem coś co zaczęło mnie niepokoić. Sam nie wiem co to takiego, ale się przez to zjeżyłem niczym prawdziwy jeżozwierz. Gdy wyszedłem za zakręt domu gdzie zapewne był mój brat. Zobaczyłem go i zrozumiałem czemu czułem się tak dziwienie. Wokół niego gromadziła się mordercza, fioletowa aura. Szybko zrezygnowałem z pomysłu śmiania się z niego i mówiąc pod nosem ciche ''nie'' obróciłem się na pięcie i pobiegłem zabunkrować się w sejfie Alluki. Co jak co, ale jego roślinki to słaby punkt i jedyną osobą która odważyła się je tknąć i nie zginęła śmiercią tragiczną jest dziadek. Ill to jebany parafil.
(Parafil to osoba czująca pociąg seksualny do roślin)
Pov. Illumi
Wkurwiony do granic, zacząłem biec, próbując wychwycić czerwone ubranie Mikołaja. Biegałem od pomieszczenia do pomieszczenia nadal uwalniając nen. Za każdym razem miałem przed oczami urywki materiału czy dźwięk dzwoneczków. Kim on do cholery jest, czemu nie jestem w stanie go złapać. Tego zapewne się nie dowiem, ale warto próbować.
I tak straciłem całe święta jak i parę godzin w pogoni za tym pokurwem. Co jak co, ale raczej to oczywiste, że go w końcu nie złapałem.
Może uda się następnym razem...
Pov. Narrator.
Zeno odczuł postępy swojego wnuka. 12 miesięcy temu nie był w stanie nawet wychwycić jego skrawka, jeśli na to nie pozwolił. Teraz prawie by go złapał. Trzeba przyznać, iż staruszek był pod wielkim wrażeniem. Trzeba przyznać, że Illumi robi zastraszająco duże kroki w rozwoju. Chociaż trzeba mieć też na uwadze fakt, iż starszy Zoldyck nie ma w planach dać się łatwo złapać. Kto wie, może w następne święta się uda.
I tak właśnie po raz kolejny Illumiemu nie udało się złapać Mikołaja i dokonać zemsty za swoje kwiatki. [*] Dla Killui juniora.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro