Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

12. Mama?


Wrócimy teraz do Reader* (I... tak!... Jak na razie nie dowiecie się jaka jest odpowiedź Zen'a. Wiem, że się cieszycie😘 )

Właśnie analizowałam plan ataku, który stworzyłam razem z królewskimi strategami. Niestety myśli o Zenie nie dawały mi spokoju. Nagle do środka namiotu weszła Kiki.

-Ymm... Nie przeszkadzam ? - zapytała się blondynka.

- Nie, wchodź śmiało - odpowiedziałam z wymalowanym uśmiechem na twarzy.

- To supcio! Co robisz ?- odpowiedziała uśmieszkiem - Już późno.

- Tak? A która godzina?

- 01:07 - odpowiedziała Kiki.

- Ojejku, trochę się zasiedziałam nad tym planem. - wstałam z krzesła opierając się rękoma o stojący przede mną stolik z mapą i masą innych papierów - A ty, czemu nie śpisz?

- Yyy... Martwiłam się czemu jeszcze nie śpisz.

- Rozumiem, no dobrze już się kładę - podeszłam do niej i pogłaskałam ją po barkach - No zmykaj już do swojego namiotu.

- Jasne, dobranoc.

Kiedy Kiki wyszła, przebrałam się w piżamę i poszłam spać.

Obudził mnie zapach dymu i ciepło. Kiedy otworzyłam oczy zobaczyłam ogień, był wszędzie, a ja sama nie mogłam się ruszyć. Nagle zauważyłam jakąś kobietę, przedzierającą się przez ogień. Nigdy jej wcześniej nie spotkałam, ale miałam wrażenie, że skądś ją jednak znam. Była łudząco do mnie podobna. Kobieta płakała i zaczęła mówić coś w moją stronę.

- [T/I]! Nic Ci nie jest! Co za szczęście!- pogłaskała mnie po głowie. Niestety nie mogłam jej odpowiedzieć, ponieważ coś nie pozwalało mi się ruszać, ani mówić - Kochana, jedyne co dla ciebie mogę teraz zrobić, to przenieść w bezpieczne miejsce. Niestety ja nie mogę z tobą iść. Mam nadzieję, że będziesz tam szczęśliwa. Wrócisz tu za trzynaście lat, ale mnie i twojego taty już... już nie będzie... Przepraszam! Tak trudno mi cię opuszczać. Chciałabym być przy tobie, patrzeć jak dorastasz. Szkoda, że tak mało czasu jest mi dane z tobą spędzić. Marzyłam byś miała normalne życie. Jednak przez nasze nieprzygotowanie, pewnie nie będziesz miała lekkiego życia - kobieta płakała - Przepraszam! Kocham cię! Żegnaj moja mała córko...

-/Co o czym ona mówi ? To nie może być moja prawdziwa matka! T-to ona?!...Ale czemu ją teraz widzę? / - kłóciłam się ze sobą w myślach.

Kobieta zaczęła wypowiadać zaklęcie. Na koniec ucałowała mnie w czoło i...

- Nie! - obudziłam się z krzykiem.

Była jeszcze noc, ale chyba nikt się nie obudził z powodu mojego wrzasku. Położyłam się z powrotem.

- A więc to był sen? - wyszeptałam.

Przez długi czas nie mogłam zasnąć z powodu tego co zobaczyłam w snach. Cały czas pytałam sama siebie, czy mi się to śniło, czy może to po prostu moje wspomnienie, jeszcze za czasów, kiedy byłam niemowlęciem tutaj. Po jakimś czasie, nawet nie wiem kiedy, zasnęłam.

...

Rano

...

Rano obudziła mnie Kiki wpadając jak burza do mojego, namiotu z wielkim uśmiechem.

- Pobudka księżniczko! [T/I]! - krzyczała.

- No już wstaje. Coś się stało? - zapytała blondynka.

- Nie, nic się nie stało.

- To po co tak krzyczysz? - pytałam ze zdziwieniem.

- Jest już dosyć późno. A ty jeszcze nie wstałaś... więc.. 

- Co? To która jest godzina? - przerwałam blondynce.

- około 12..

- Co?! - krzyknęłam i szybko wyskoczyłam z posłania - Dlaczego mnie wcześniej nie obudziłaś?

- Bo stwierdziłam, że powinnaś się wyspać. Pracujesz najdłużej i najwięcej z nas wszystkich. Powinnaś się chociaż wyspać - tłumaczyła się dziewczyna.

- To cię nie usprawiedliwia. Odpoczywać będę wtedy, gdy wygramy tę bitwę.

Zaczęłam szybko zakładać ubranie. Bardzo mi teraz zależało na czasie.

- Przez moje "wyspanie się", mamy teraz opóźnienia.

- To może i dobrze - stwierdziła blondynka - Może Zen, w tym czasie się opamiętał i zdąży nas dogonić - wyszeptała, chyba do siebie, ale nie wiedziała, że ja też to słyszałam.

- Nie licz na to - szybko stwierdziła - Nawet jeśli była by możliwość, że nie chciał by brać Wanessy za żonę. To i tak król zmusił by go do ożenku.

- Czemu tak sądzisz? Nie wierzysz w Zen'a? [T/I], jak możesz być dla siebie tak okrutna. Przecież ty go...

- Dosyć już tych pogaduszek - przerwałam dziewczynie.

Kiki patrzyła na mnie ze zdziwieniem. 

- Musimy ruszać w drogę - oznajmiłam.

Wyszłam ze swojego namiotu, zostawiając Kiki samą.

- Uwaga! Niech wszyscy mnie słuchają! - krzyknęłam do ludzi, którzy rozkazu matki Zen'a, zostali mi przydzieleni jako wojsko - Mamy spore opóźnienia, a musimy ruszać w drogę. Jeszcze dzisiaj musimy zbliżyć się do królestwa wroga! Tak więc proszę o szybkie zebranie się do kupy i jak najszybsze złożenie całego obozowiska. Kiedy wszystko będzie gotowe ruszymy w drogę!!!

Po wydaniu rozkazu, całe wojsko zabrało się do roboty. Po jakichś 45 minutach, byliśmy gotowi do drogi. Do Redanii, było jeszcze dosyć daleko, ale nie mieliśmy innego wyjścia jak, przyspieszyć kroku i jeszcze dzisiaj dotrzeć do granic, państwa ogarniętego przez zło.

Po czterech godzinach drogi, wydałam polecenie, przerwy. Widziałam iż ludzie jak i konie zmęczeni są, ciągłą wędrówką, a nie chciałam ich, zbytnio wykańczać. Niestety nie mogliśmy pozwolić sobie na większą przerwę. Jednak lepsze to, niż nic. 

Zatrzymaliśmy się koło małego źródełka. Tym sposobem wojsko mogło napełnić, zapasy wody jak i napoić konie. Rozdane zostało, także jedzenie. Zapasów żywności mieliśmy jeszcze sporo, więc nie baliśmy się o to, że nam czegoś braknie.

Usiadłam pod drzewem i zamknąwszy oczy próbowałam trochę się odprężyć. 

- Hej! [T/I] Chcesz się napić? - podeszła do mnie Kiki z kubeczkiem wody.

- Nie, dziękuję. Nie chce mi się pić - odpowiedziałam.

- Na pewno?

- Tak. Niedawno jeszcze podczas drogi, przecież dałaś mi picie - uśmiechnęłam się, przypominając jej tamtą sytuację.

- A no tak. Zapomniałam - zaśmiała się - dobrze, jeśli pozwolisz, pójdę coś zjeść, bo konam z głodu.

- Jasne, porządnie się najedz i nabierz sił.

Kiedy blondynka odeszła, ponownie zamknęłam oczy. Próbowałam nie zwracać uwagi na dochodzące zewsząd hałasy, otaczających mnie ludzi. Zamiast tego, próbowałam wsłuchać się w wiatr i obijające się liście pod jego siłą. 

- [T/I].... - nagle usłyszałam...


___________________________________________
Hejka!😘😁

Dawno mnie tu nie było. Chyba zniknęłam na jakieś 2 miesiące. Ale wiecie.. mam nową szkołę i dużo nieprzyjemnych, rzeczy mnie teraz w prywatnym życiu spotyka. Dlatego, czasami nie mam czasu ani ochoty, nawet żyć 😔😑Mam nadzieję, że się to kiedyś zmieni.

Postaram się pisać trochę częściej na wattpadzie 😉Chociaż  wiem, że przez tak długą nieobecność, pewnie dużo osób już zapomniało o mnie i tej książce (T^T)😭  Ale cóż... życia nie zmienię.

Mam nadzieję, że rozdział się podobał!💖

Komentarze zawsze mile widziane!!💖


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro