Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Nieudana ucieczka 14

Było już dość późno, gdy zniecierpliwiona czekaniem Zuela wyszła na wieżę z pochodnią w dłoni. Na dworze było już dobrze ciemno, tylko w oddali nad skałami Accendert widoczny był cienki niczym wstążka pasek poświaty zachodzącego słońca. Ciemna noc aksamitnym płaszczem okryła Królestwo Iridis i wzięła go wswoje posiadanie. Bardzo powoli na niebie pojawiały się nieśmiałe przebłyski pierwszych gwiazd, zaś luxnoctis* świecił bladoniebieskim światłem drugiej kwadry. Zalewał swoim blaskiem uśpione miasto i górujący nad nim królewski zamek nadając mu z deka upiorny wygląd. Blond włosa czarownica wezwała Orgę,która powinna była już dawno załatwić sprawę i przynieść do niej Amare. Tymczasem smoczycy nie było cały dzień. Nie zjawiła się nawet teraz na wezwanie, choć Zuela wzywała ją kilkakrotnie. Nagle usłyszała potężny ryk Króla Smoków, zapowiadajacy wojnę. Zamarła ze strachu i odruchowo sięgnęła do talizmanu, który nosiła na szyi. Wiedziała, że tylko on może obronić ją przed gniewem Gorgona. Amuletu jednak nie było. Wiedźma wpadła w panikę i pobiegła go szukać w nadziei, że tylko gdzieś się zapodział. Gdy Zeneke dowiedziała się o zgubie zaczęła pomagać córce, ale nigdzie nie mogły go znaleźć. Kobiety popatrzyły po sobie ze strachem. Wprawdzie były czarownicami, lecz nie na tyle potężnymi, aby poradzić sobie z gromadą strasznych potworów. W ryzach trzymał ich tylko Talizman Maga z karbunkułem. Nigdy nie przypuszczały, że zgubią coś tak cennego. Wezwały smoki, aby te po koronacji Zueli na królową, terrorem podporządkowały sobie całe Królestwo Iridis a potem sąsiednie krainy. Teraz padł na nie blady strach. Zuela nie była jeszcze królową i przepadł im talizman dajacy poczucie bezpieczeństwa. Wiedziały, że w tej sytuacji są bez szans i postanowiły uciec.

Matka i córka wymykały się nocą z zamku ubrane w czarne płaszcze, których kaptury zasłaniały im twarz. Starały się nikogo nie budzić a wszystkich strażników uśpiły piaskiem snu. Mężczyźni spali na stojąco. Same wyprowadziły konie ze stajni. Nie zdążyły jednak ich dosiąść, gdy z szumem nietoperzowych skrzydeł wylądował przed nimi Król Smoków. Spłoszone konie wyrwały się kobietom i uciekły w galopie.

- Dokąd się wybierają drogie panie? – spytał pochylając się do nich. – Czyżby się znudziło dotychczasowe lokum? A może zwyczajnie uciekamy? – rykną im mocno w twarz tak, że poczuły jego nieświeży oddech.

- Fuj! – zakrztusiła się Zuela. – Ale od ciebie śmierdzi – powachlowała się dłonią przed nosem. – Mógłbyś przynajmniej myć zęby.

Matka kopnęła ją w kostkę dając jej znać, aby się córka hamowała.

- Jak śmiesz tak do mnie mówić! – rykną potwór. – Czy ty wiesz, do kogo się zwracasz?! Jestem Gorgon - Król Smoków śmiertelniczko!

- Przepraszam za córkę – wtrąciła Zeneke pokornie skłaniając głowę. – Jest taka nieokrzesana.

Blond wiedźma z furią spojrzała na matkę.

- Jesteśmy czarownicami, zapomniałaś? Jak możesz się przed nim tak korzyć?

- Bo ma trochę rozumu w głowie moronko – sykną potwór zniżając łeb tak, że jego ślepia patrzyły wprost w jej twarz. – Jesteście na mojej łasce i mogę was zabić w każdej chwili. Ale jeśli będziecie grzeczne daruję wam życie i uczynię swoimi służącymi. Teraz ja tu rządzę a moi współbracia uczynią na ziemi nowy porządek i w końcu nastanie moje królestwo.

- Nigdy! – krzyknęła Zuela gotowa bronić swojej pozycji za wszelką cenę.

Wyciągnęła przed siebie obie ręce, w których pojawiła się kula ognia. Wyszeptała zaklęcie kierując ogień na smoka.

- Ach! – krzyknął Gorgon czując piekący ból w piersiach, ale po chwili otrząsną się z tego niczym pies wychodzący z wody.

Błyskawicznym ruchem uzbrojonej w pazury łapy popchną czarownicę na ziemię. Straciła przytomność. Matka rzuciła się w jej stronę i ochroniła swoim ciałem.

- Daruj nam życie panie – wyszeptała ze strachem. – Uznajemy twoje panowanie – schyliła głowę w pokorze.

- Za późno na umizgi – pokręcił łbem. – Dla was nie ma już szans.


   luxnoctis* - światło nocy czyli księżyc 

                                                 **************************

To moja pierwsza książka i nie wiem jak mi wychodzi. Może więc jakiś komentarzyk i podpowiedź co zmienić. Jak się podoba to gwiazdki mile widziane.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro