Kto jest, kim 32
Kapłanka odwzajemniła spojrzenie. Bogini miała rację.
- To w końcu do ciebie pierwszej przemówił Wszechmocny i to on udzielił ci błogosławieństwa, jesteś jego pośredniczką. To dzięki jego woli a twojej pomocy staliśmy się na powrót bogami. Proponuję, więc aby to Amare pierwsza powiedziała, co się dowiedziała od Świetlistego. A potem wyjaśnimy sobie resztę - kontynuowała Zefira. - Musimy wiedzieć o sobie jak najwięcej abyśmy mogli nawzajem sobie zaufać.
- Święte słowa - zgodził się Orkanus.
- Tylko wiecie, ja bym z chęcią gdzieś usiadła - odezwała się kapłanka. - Bo coś czuję, że trochę to potrwa. No i trzeba, aby Darmir też do nas dołączył.
- Methron też - wszedł jej w słowo Dargon, który po przeproszeniu przyjaciółki czuł się jakoś tak lekko i dobrze.
- Methron to twój kolega? - upewniła się Amare.
- Nie - zaprzeczył. - To mój najlepszy przyjaciel - sprostował z dumą.
- To ja po nich polecę, tfu... pójdę, dawno nie chodziłem - zaoferował się Orkanus i poszedł.
- Coś on za szybko łapie ludzkie słowa - mruknęła do siebie Bogini Światła a głośno dodała. - Proponuję założyć barierę ochronną, nigdy nie wiadomo, co się po skałach sunie.
Powiedziała tak, gdyż wiedziała, iż wszelkie węże, żmije i inne padalce znosiły wieści do smoczego króla. Orga na znak zgody skinęła głową. Już po chwili nad skalną półką wznosiła się przeźroczysta bariera przypominająca bańkę mydlaną. Odbijające się w niej promienie słoneczne mieniły się kolorami tęczy.
- To jest piękne - zachwyciła się Peris.
W tej samej chwili z jaskini dobiegł ich dziwny dźwięk i wyszedł z niej Orkanus niosąc stół, na którym siedział Methron, zaciskający oczy Darmir i kotka, która ze strachu wbiła pazury w dębowy stół. Widok był tak niecodzienny i zaskakujący, że wszystkich zatkało.
- O kurka wolna - wyrwało się Zefirze, zamiast kurka wodna* a Orga zdusiła cisnący się na usta śmiech. Bóg Powietrza popisywał się swoją siłą niczym napakowany nastolatek.
- Proszę, ława dla szanownych pań - odezwał się stawiając stół na ziemi.
Gdy tylko mebel dotkną ziemi Darmir zsunął się z niego i huknął na Orkanusa:
- Jak jeszcze raz wytniesz mi taki numer to nie będę patrzył żeś bóg tylko ci lagą przyłożę w te twoje cztery boskie litery! - tu stuknął swoim kosturem, aż ten rozbłysł dziwnym blaskiem. - Jestem starszym człowiekiem i nie potrzebuję, aby ktoś mnie na stół wsadzał. Jeszcze mam nogi do chodzenia. Na tą tyradę boga zatkało a Zefira wybuchła niekontrolowanym śmiechem.
- Nie jesteś jeszcze taki stary dziadku - poklepała go dłonią po ramieniu. - Skoro tak sprytnie nóżkami przebierasz łażąc po górach i zbierając zioła.
- Nóżkami? - starszego mężczyznę aż zatkało. - Ależ pani - skłonił się w końcu. - Nie ładnie tak naigrywać się ze starego człowieka.
- Darmirze - ujęła go pod łokieć. - Nie kłaniałeś mi się, gdy byłam smokiem, nie rób tego i teraz.
- Smok a bogini to nie to samo - zaperzył się.
- Ale istotę mamy tę samą i nie traktuj mnie jak boginię przyjacielu. Ja nadal jestem tą samą Zefirą.
- Akurat - mruknął pod nosem Dargon. - Jakby to smok i kobieta były tym samym.
Jednak Bogini Światła miała słuch dobry.
- Bo są - odparła dobitnie. - Nie wyzbyłam się całkowicie smoczych cech - to mówiąc wyciągnęła do przodu dłoń a z jej palców wysunęły się smocze, lśniące pazury, które po chwili zniknęły.
Łowca mimo tej manifestacji nadal patrzył na nią z ukosa.
- Do walki ze smokami to ja byłem uczony od dziecka i walczyłem z różnymi. Zaś przeciw bogom nie zamierzam występować.
- Mówiłem, że Mroczny- wtrącił siedzący na skale Orkanus. - Sam się przyznaje, że walczył.
- Oj cicho bądź - skarciła go Orga siadając na stole.
- A czy z bogami u boku przystąpisz do boju?- spytała poważnie Zefira. - Mamy wojnę i każda pomoc będzie potrzebna do walki ze sługami Gorgona.
Na jej słowa wszyscy spoważnieli. Wojna, to słowo zaległo w umysłach wszystkich. Bogini miała rację, gdyż to co się teraz działo nie było niczym innym jak walką o przejęcie władzy przez Gorgona. W tym momencie wszyscy zdali sobie sprawę z tego, co to znaczy dla całej krainy i zamieszkujących ją ludzi i wolnych stworzeń. Nie będzie śmiechu, wolności ani sprawiedliwości. Gorgon zniszczy ich świat paląc wioski, miasta i niewoląc ich mieszkańców. I jeśli oni czegoś nie zrobią to zapanują rządy terroru i bezprawia.
- Smoczy król nie zna litości - kontynuowała Zefira stając przed stołem, na którym siedziały dziewczyny i była smoczyca Orga, która na te słowa twierdząco pokiwała głową. - I zrobi wszystko, aby osiągnąć cel. A jego celem jest odzyskanie smoczej ziemi za wszelką cenę. Zresztą sami widzieliście, do czego jest zdolny. Wezwał najokrutniejsze bestie, aby niepokoiły spokojnych mieszkańców. Pozwala im zabijać i w zasadzie robić, co tylko chcą. Każe zakładać zależności na wszystkich ludzi, aby nie mogli mi się sprzeciwić a niepokornych zabija. Amare nie bez powodu została pobłogosławiona przez Świetlistego. On musiał wiedzieć, co się będzie działo. Prawda Kapłanko?
Dziewczyna skinęła głową i opowiedziała wszystko, czego dowiedziała się od Przedwiecznego. Na jej słowa zapanowała dziwna cisza. Była ich garstka a musieli podjąć nierówną walkę z siłami Gorgona.
- On musiał go wezwać - ciszę przerwał Orkanus, który nerwowo przechadzał się przed stołem. - Gorgon wezwał Pierwszego z Pierwszych do pomocy aby wyzwolił ich boską moc i przywrócił im pierwotne kształty.
- Kto to jest Pierwszy z Pierwszych? - spytała Peris.
- To jeden z bogów, którzy stworzyli świat i nas - odpowiedziała Zefira. - Na początku byli jednością Mrok i Światło. A potem się rozdzielili. Mroczny stworzył noc a Świetlisty dzień.
- Aha - dziewczyna skinęła głową, że rozumie.
- No dobrze, rozumiem. Oni byli pierwszymi to, kim wy jesteście? - zadał pytanie Methron. Darmir spojrzał na niego z błyskiem w oku, ale nic nie powiedział.
- Och - westchnęła Zefira. - Ja i Gorgon jesteśmy Drugimi. Bogowie powołali nas abyśmy patronowali; on nocy i ciemności a ja dniom i jasności. On jest Bogiem Mroku i Śmierci a ja Światłości i Nadziei. Jeśli on zwycięży na świcie zapanuje wieczna ciemność.
Na tą wiadomość wszystkim odebrało głos.
- Coś pominęłaś moja droga - cierpko zauważył Bóg Wiatru a Orga skinęła głową.
- No tak - przyznała Bogini Światłości. - My z kolei stworzyliśmy Bogów Żywiołów, aby byli odpowiedzialni za zachodzące w przyrodzie zjawiska. I tak mamy Boga Powietrza - skinęła głową na Orkanusa, Bogini Ognia - wskazana skinęła głową. - Boga Ziemi Gerotha...
- Ale ja zabiłem smoka ziemi - wtrącił Dargon. - Zamienił się w... - Zefira nie dała mu dokończyć.
- Zabiłeś Smoka Ziemi a nie samego Boga. Bogowie Żywiołów powołali z kolei do życia zwykłe smoki. Smok Skalny, z którym się zmierzyliście, powstał ze skał a do życia właśnie powołał go Bóg Ziemi.
Wszyscy słuchali przyswajając sobie nową wiedzę. Tylko nie Darmir, on to wiedział już od dawna i tylko teraz zgodnie kiwał głową.
- Tak jak ja dałem życie ventusom (wiatrom) na przykład groźnej Tayfan, bogini tajfunów, czy spokojnemu Sefiro, który jest najłagodniejszym ze wszystkich smoków - dodał Orkanus.
- To, kogo stworzył Gorgon? - zapytał Methron.
- On tych najgroźniejszych - wyjaśnił Bóg Powietrza. - Boga Cieni, Maddara.
Na tę wzmiankę Amare drgnęła przypomniawszy sobie swoją walkę.
- Boga Mroku, Boga Ziemi i mnie. Teraz ty Świetlista nie będę gadał za ciebie.
- Co niby ja? - obruszyła się. - Ja potworów nie stworzyłam.
- A Maris Stella to niby milutka? - dociął jej.
- A ta... - machnęła ręką. - Wypadek przy pracy. Nie ma, o czym gadać. Gorgon też maczał w tym pazurki i dlatego wyszła taka dzika. Moje smoki są łagodne.
- Zapomniałaś o mnie - odezwała się Orga.
- O tobie też lepiej nie mówić. Wyrwałaś mi się spod kontroli. A byłaś takim milutkim płomyczkiem.
- To znaczy, że jesteś jej mamusią? - Dargon spojrzał na boginię. - Taka młoda a już matka - palną bez namysłu.
Orkanus, Zefira i Darmir parsknęli śmiechem.
- Schlebiasz mi mój chłopcze. Naprawdę jestem bardzo stara, ale jako bogini będę wiecznie młoda i duchem, i ciałem. Wiek się mieści w duszy mój drogi. I nie jestem jej matką. Raczej twórcą. Ja jej nie urodziłam tylko stworzyłam z promieni słonecznych i tchnienia wiatru. Gdyby nie powietrze - tu spojrzała na Orkanusa - nie miałaby takiej formy jak obecnie. Rozwiałeś mój płomyczek w groźną Boginię Ognia.
- Będę mu za to wdzięczna do końca świata - odezwała się Orga. - I przestań się na niego już o to boczyć.
- No przecież się na niego nie gniewam. Tłumaczę tylko Dargonowi, jak powstałaś. To już wiesz wszystko mój synu? - zwróciła się do łowcy.
- Wiem wszystko - odparł Dargon. - I nie mów do mnie „synu", bo nim nie jestem - chciał swoją butą, zatrzeć gafę, jaką popełnił.
- Masz rację, moim nie - odparła. - Jesteś potomkiem Gorgona.
Na te słowa zapadła wielka cisza a Dargon pobladł patrząc na nią z niewiarą.
- Nie wierzę - pokręcił głową. - Moja rodzina...
- Twoja rodzina nie ma nic do tego - oświecił go Darmir. - Prawdą jest, że najwięksi łowcy mają w sobie smoczą krew odziedziczoną po przodkach. Dlatego są doskonałymi myśliwymi.
- To moim praprzodkiem jest Gorgon, Drugi po Pierwszych? - upewnił się łowca. Bogowie skinęli głowami.
- Ale przecież jestem człowiekiem... - chciał zaprotestować.
Orkanus podszedł do niego objął go przyjacielsku za ramię i powiedział: - Wiesz nudno jest być bogiem, gdy już wszystko stworzysz a masz czas to schodzisz między ludzi - mrugnął okiem. - A ludzkie kobiety są bardzo ładne. Ty zaś wywodzisz się od Gorgona i ... - spojrzał mu w oczy, co trochę dziwnie wyglądało. - I mojej. Masz potężnych i strasznych przodków. Dlatego Mroczny jest twoim znakiem. Masz jego znamię na ramieniu. Gdzieś po drodze musiały się skrzyżować dwie linie łowców. Dlatego jesteś Mroczny i znasz język smoków. Od razu cię wyczułem Dziecko Ciemności.
- I tak powstała linia nadludzi - wyręczyła go Bogini Ognia zeskakując ze stołu, stając przed Peris i biorąc ją za dłoń.
- To ja też pochodzę od smoków? - z niewiarą spytała blondynka.
- Zapewne moja droga - odezwała się Orga i jakoś dziwnie spojrzała na Methrona. Odwzajemnił twardym spojrzeniem.
- Z linii, która nie zaginęła powstali łowcy, którzy potrafili walczyć ze smokami i innymi bestiami. Jak to mówią, w przyrodzie musi być równowaga. Zamknij oczy - poleciła a Peris ją posłuchała. Po chwili bogini szeroko otworzyła oczy ze zdumienia. - Wiesz, kim są twoi przodkowie? To Bogini Mórz i Hedaro, Bóg Wschodzącego Słońca. Jesteś, więc łagodna i waleczna zarazem.
- O cholera - zaklęła odruchowo dziewczyna a Dargon roześmiał się jak głupi.
- To, dlatego byłaś najlepsza w nurkowaniu i wstrzymywaniu powietrza. Ty jesteś od światła a ja od mroku - stwierdził z jakąś goryczą.
- Zawsze wiedziałam, że masz w sobie coś mrocznego - dała mu kuksańca. - Ale i tak cię lubię.
- Jak możesz mnie lubić? Pochodzę od Gorgona Boga Mroku i Śmierci. Jestem mordercą, tak ...
Peris nie dała mu dokończyć.
- Nawet nie waż się tak mówić! To, że od nich pochodzisz nie znaczy, że taki jesteś. O człowieku świadczą jego czyny i to, jaki jest a nie jego przodkowie - stwierdziła z mocą.
- Jesteś bardzo mądra moja droga - odezwała się do niej Zefira. - Będę dumna z tego, jeśli do nas dołączysz.
- Dziękuję pani - skłoniła się dziewczyna.
- Żadna tam pani - bogini uśmiechnęła się ciepło. - Dla ciebie po prostu Zefira.
Amare, która do tej pory stała z boku podeszła do Methrona, który wyglądał jakby się czegoś bał.
- A ty nie chcesz wiedzieć, od kogo pochodzisz? - spojrzała na niego. Chłopak spuścił wzrok w dół. Peszyła go jej obecność.
- Methron?
- Nie, nie chcę wiedzieć - odparł szybko i aby nie patrzeć jej w oczy spojrzał w przestrzeń przed sobą. Zmierzchało. - Czasami nadmiar wiedzy szkodzi - odparł wymijająco. Poza tym on wiedział.
Kapłanka nie naciskała. Odeszła, ale na jej miejsce podszedł Darmir.
- To jeszcze tylko dwoje - powiedział jakoś tajemniczo.
- Co? - Met udał głupiego.
- Musi być was jeszcze dwoje. Poza tym wy wszyscy macie tylko część boskich artefaktów. Brakuje jeszcze dwóch. A jak już będą wszystkie to będziecie nie do pokonania.
- Zgadza się Fattaro - odparł chłopak patrząc starcowi w oczy.
Wiedzieli, ale tylko oni.
* kurka wodna to mały, złośliwy ptaszek z długim dziobem, wyskakujący z zarośli i dziobiący do krwi. Potrafi dziobem przebić jajka, które są jego przysmakim i co mniejszą ofiarę na wylot, tylko dla zabawy. Bardzo nielubiany przez wszystkich.
*************************************************
Mam nadzieję, że dobrze wszystko wytłumaczyłam. Jeśli są jakieś wątpliwości to proszę pytać.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro