Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Gorgon 21



Królowa Mórz leciała pośród ciemnych chmur w stronę jaśniejącego powoli horyzontu, wściekła jak jeszcze nigdy dotąd. Została okaleczona i pozbawiona dodatkowych mocy, które zabrała jej Zefira. Niech będzie przeklęta ta massessa ischmi (czyt. masesa iszmi). I co z tego, że to ona Maris Stella zabrała je kiedyś podstępem tej sazmi? Należały się jej. To ona była Królową Mórz, była młodsza i wredniejsza od łagodnej Smoczycy Światła, jaką była Zefira. Gdyby nie ta głupia dziewucha Amare i jej marne czary, pani wód nigdy nie pozwoliłaby zabrać sobie potęgi cordis. A tak, to została pozbawiona mocy, godności i ogona. Jeszcze teraz cicho warczała ze złości. Utracony przed przemianą ogon rwał tępym bólem, ale i tak machała nim z taką wściekłością aż kapały z niego ciężkie krople smoczej krwi. Nie zdążyła go odbudować w odmętach jeziora, gdyż poczuła, że on się obudził. Maris Stella była okrutnym drapieżnikiem, ale wolała nie zadzierać z istotą, która od zawsze zamieszkiwała Jezioro Zapomnienia i była od lat jego opiekunem. Nie chciała z nim walczyć, gdy była osłabiona i okaleczona. Nie wyszłaby z tego z życiem. 

Leciała teraz w stronę królewskiego zamku, gdyż smoczy radar wskazywał jej, że tam znajduje się Gorgon. Śpieszyła tam, aby poinformować króla smoków, że dziewczyna mimo małych umiejętności nadal stanowi niebezpieczeństwo. I raczej żaden gad nie da jej rady, dopóki mała będzie w posiadaniu talizmanu.

Doleciawszy do murów miasta zobaczyła w dole obraz, który ucieszył jej smocze serce. Płonęły budynki i stragany na rynku. Po uliczkach poniewierały się śmieci i gruz z zawalonych budynków. Grasujące po nim liczne wiwerny, smoki zniszczenia i smok zamętu doprowadzały miasto do ruiny a przerażeni ludzie albo uciekali przed polującymi stworami, albo siedzieli przerażeni w zabarykadowanych domach. W grymasie zadowolenia na okrutnym pysku wylądowała na podzamczu i stała się świadkiem zaskakującej sceny. Na zniszczonej wieży strażniczej siedział Gorgon a w dole przed nim krążyły wokół siebie dwa wściekłe gady. Był to Maddar i Orkanus.

- Ten messes ischo pokłonił się jej - warczał ze złością Maddar bijąc ogonem na boki. - Uznał jej zwierzchnictwo i zwiał jak jakiś kundel z podkulonym ogonem!

- Co miałem zrobić jak ta wiedźma była silniejsza ode mnie i wydała rozkaz? - wysyczał Orkanus. - W końcu jest Smoczą Kapłanką - próbował się tłumaczyć.

- Mogłeś nie oddawać jej czci ty pomyłko natury - Maddar nie odpuszczał. - Panie - schylił łeb przed królem. - Pozwól, że się z nim rozprawię.

- Pozwalam - zgodził się władca. - Niech wie komu naprawdę podlega. To ja jestem jego królem! Zabij tego zdrajcę - z naciskiem wydał bezlitosny rozkaz.  

Maris Stella wycofała się do tyłu nie chcąc się niepotrzebnie narażać, po czym rozłożywszy skrzydła poszybowała w kierunku sąsiedniej wieży strażniczej i na niej usiadła.

- Witaj mój panie - skłoniła się przed królem.

- Witaj Królowo Mórz - oddał jej pokłon. - Coś tak szybko wróciła? - spytał odwracając wzrok od rozgrywającej się w dole walki.

Smoczyca obojętnie spojrzała w dół gdzie mocowały się dwa gady. Według niej walka była przesądzona. Orkanus nie miał szans z Królem Cieni. Smoki walczyły zaciekle, jeden, aby przeżyć drugi aby zabić. Błyskały zęby a mocne szpony zadawały rany przeciwnikowi. Ciała smoków zdawały się wibrować od zadawanych ciosów. Uniesione do góry skrzydła i usztywnione ogony nadawały impet uderzeniom. Silny cios Orkanusa posłał przeciwnika pod basztę, która zatrzęsła się gwałtownie. Mimo tego zamroczony Maddar już po chwili stał z powrotem na łapach gotowy do walki i z szumem skrzydeł rzucił się na rywala. Smoki splotły się ze sobą w morderczym uścisku. Maris Stella odwróciła wzrok od masakry i spojrzała na Gorgona.

- Przynoszę ci wieści, o panie.

Po czym opowiedziała wszystko królowi.

- Łowcy?! - rykną na koniec władca.

- Tak panie. Łowca zabił Smoka Ziemi. Pojawiają się też inni polujący na nas.

Gorgon rykną przeraźliwie i to był ostatni dźwięk, jaki usłyszał umierający Orkanus.

- Królu? - spytał spłoszony Maddar wydrapując szczątek mięśnia zabitego smoka z morderczych kłów. - Co się stało?

- Łowcy! - warkną zapytany w odpowiedzi. - Pojawili się myśliwi i zabijają naszych!

Z wściekłością sfruną z wieży, złapał w szczękę smocze ścierwo i z niespotykaną dla niego siłą wzbił się z nim do góry i wyrzucił tak daleko w mrok, że nie było słychać łomotu upadającego ciała. Utrzymując się nadal w powietrzu rykną tak głośno, że echo jego wściekłości dotarło na krańce świata.

- Powróćcie oddać pokłon swojemu władcy! A w imię jego wyruszycie na wojnę przeciwko ludziom i wszelkiemu stworzeniu! Odbijmy ziemię z rąk grabieżców!

Po tych słowach poszybował w stronę Smoczej Skały a jego współtowarzysze podążyli za nim. Na tę jedna chwilę mieszkańcy mogli odetchnąć i wyjść z mieszkań, aby pozbierać ciała tych, którzy zginęli w nierównej walce z bestiami.

Smocza Skała to samotna góra stojąca pośrodku ogromnej równiny otoczonej z trzech stron nieprzebytymi lasami a od północy ciągnie się za nią pasmo Gór Nagłej Śmierci. Są one wysokie i niedostępne. Pełne niebezpiecznych rozpadlin i ukrytych jaskiń stały się siedzibą Króla Smoków i jego poddanych.

Gorgon znajdujący się na jej szczycie wydawał się jeszcze bardziej potężny i niebezpieczny. U stóp góry zgromadziły się smoki wezwane przez swojego przywódcę. Były ich dziesiątki.

- Bracia! - ryknął władca. - Zostaliśmy wieki temu przepędzeni z Draco de Terra. Ludzie, którzy przybyli z innych krain bezprawnie zajęli naszą ziemię i ją zasiedlili. A przecież ta kraina należała do nas. Do smoków i ich stwórców! Nadszedł czas, aby upomnieć się o swoje!

- Tak nadszedł czas... - dał się słyszeć szmer głosów jego poddanych.

- Czy wyruszycie na wojnę prowadzeni przez swoich bogów?!

- Tak! - dał się słyszeć zgodny chór smoczych głosów.

- Oczywiście, że tak - przytaknęła Maris Stella pojawiając się koło niego.

Domyślała się, co zamierza ich król i była z tego powodu przeszczęśliwa. Nareszcie będzie naprawdę sobą. 

Bestia uniosła łeb do góry i ryknęła pełną piersią:

- O przenajwyższy, wszechmocny i wszechpotężny! Wzywam cię!

Ziemia zadrżała, mrok zgęstniał a z otchłani czasu dał się słyszeć głęboki głos Pierwszego z Pierwszych.

- Wzywałeś mnie synu?

- Tak ojcze. Daj nam naszą boską moc.

- Dobrze - odparł głos. - Niech się stanie!

W chwilę później ciemność tak zgęstniała, że dałoby się kroić ją nożem. Delikatne przebłyski granatu zgromadziły się wokół Gorgona i Królowej Mórz.

Wybuch złocistego onyksu i srebra, przecięły ciemność i ukazały podnoszące się z kolan sylwetki ni to ludzi ni to smoków. Mieli ludzkie, potężnie zbudowane ciała, smoczą zbroję i ogromne skrzydła.

Był to bóg śmierci i mroku - Gorgon oraz bogini wód i wszelkiego stworzenia - Maris Stella. Podnieśli się w blasku swych chwał wielcy i wspaniali. W dłoni Gorgona zabłysł naszyjnik ze smoczych kłów. Okręcił go sobie wokół przegubu dłoni a ona zabłysła krwawo i wbiła się w jego ciało. Wydał okrzyk radości i uniósł do góry dłoń zwiniętą w pięść. 

- Czy jesteście gotowi?! - rykną z uciechą rozpościerając swoje skrzydła a bransoleta zabłysła purpurą krwi i zalała okolicę swoim blaskiem.

Na ten widok smocze bestie szeroko otworzyły oczy jakby obudziły się z głębokiego snu i wydały z siebie groźny pomruk zgody.

- Ziemia będzie nasza! - wydał bojowy okrzyk. - Cała! Idźcie, więc w imię moje: palcie, grabcie i mordujcie tych co stawią opór. Zaś ci co przeżyją i oddadzą pokłon staną się niewolnikami - jego głos niósł się echem po okolicy i docierał do serc jego poddanych.

- Tych zaś, co przyprowadzą przed moje oblicze zdrajczynie smoczej krwi sowicie nagrodzę - obiecał.

- Kogo masz na myśli? - niespokojnie spytała Maris Stella.

- Oczywiście Królową Ognia i Zefirę. Tę zdradziecką Boginię Światła, która pomaga ludziom. Amare zajmę się ja sam.

- Zefira jest moja - syknęła patrząc na niego kryształowymi oczyma.

- Jak sobie chcesz. Ale jak ją spotkasz razem z dziewczyną pamietaj aby małej nie robić krzywdy, jasne?

Spojrzała na niego przekręcając głowę w bok.

- Ta mała jest moją prawnuczką. Ma w sobie smoczą krew, dlatego jest doskonałą, choć niedouczoną Smoczą Kapłanką. Muszę mieć ją żywą.  

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro