Rozdział 4. Pokaz talentów.
Minęły dwa tygodnie. Po szkole zawsze ćwiczyłam na pokaz talentów. O tym wydarzeniu napisałam w liście do ojca który wysłałam kilka dni temu. Tak bardzo chciałam by to zobaczył ale no cóż. Ma swoje obowiązki w Japonii. Więc muszę to uszanować. Po mimo, że to trudne. Dowiedziałam się kto mi ukradł i schował medalion. To była Toralei. Akurat się rozciągam na podwórku. Na sobie miała zwykłe ciuchy. Do pasa miałam przypięte mini bomby które pozwalają mi zmienić na strój kunoichi i na odwrót oraz przenieść się gdzieś indziej. Do rozpoczęcia pokazu talentów została tylko godzina. Usiadłam pod drzewem i już miała zamiar zacząć medytować ale przerwał mi to głos który bardzo dobrze znałam.
-A ty jak zwykle w swoim żywiole.- Uniosłam głowę, a przede mną stał Ares. Od razu wstałam i rzuciłam się mu na szyję, a ten zaczął się kręcić wokół swojej osi.
-Tak tęskniłam bracie.- Powiedziałam kiedy postawił mnie z powrotem na ziemię.
-Wiem ja też. Ojciec kazał mi przekazać ci powodzenia w pokazie by wszystko poszło tak jak zaplanowałaś sobie.- Odparł podając mi niewielkie pudełko. Otworzyłam je i zauważyłam przepaskę na czoło z symbolem Hamato Klanu.- Ojciec chciał byś miała też cząstkę Yoshiego podczas występu.- Dodał, a ja spuściłam głowę.
-Czyli nie zostaniesz?- Spytałam nadal ze spuszczoną głową. Mój przyszywany brat jedynie się zaśmiał.- Z czego się śmiejesz??- Zapytałam podnosząc głowę.
-Nie po to leciałem kilka godzin by nie obejrzeć twojego występu.- Powiedział nadal rozbawiony.- Pewnie, że zostanę. Ale później no wiesz.- Pokiwałam głową, że rozumiem o co mu chodzi. Następnie poćwiczyłam jeszcze chwilę by być dobrze rozciągniętą. Następnie poszliśmy do szkoły. A dokładnie na salę teatralną. Kazałam Aresowi usiąść na jednym z miejsc. Ja zaś poszłam za scenę. Kiedy tam weszłam Spectra dała mi mój numer. Czyli osiem. Zauważyłam Frankie i jej koleżanki. Machały do mnie. Odmachałam im. Jedynie ta cała Cleo de Nile wyglądała jakby miała wybuchnąć jak wulkan. Ciągle zastanawiałam się czemu ona tak na mnie reaguję? Podeszłam do wolnego krzesła i usiadłam na nie. Wtedy na krześle obok usiadł nie kto inny jak Raph.
-Cześć.- Powiedział chłopak kiedy spojrzałam na niego.
-Hej Raph.- Odpowiedziałam z uśmiechem.- Też występujesz??- Zapytałam z powodu iż zauważyłam w jego ręce pałeczki do perkusji.
-No. Moi bracia mnie namówili. Jak zwykle.- Powiedział drapiąc się po karku.
-A co będziecie grać?- Spytałam co wywołało u niego małe zaskoczenie.
-Skąd ty...- Nie dokończył bo pokazałam na pałeczki od perkusji w jego dłoni.- Nie mam pojęcia. Po prostu w pokoju mam perkusję by się na niej wyżyć.- Kiedy to powiedział dokładnie go zrozumiałam. Ja jak się wkurzałam biłam w poduszki lub szafę. Czasami nawet w ściany. Pogadaliśmy do chwili kiedy nie wypowiedziano mojego numeru. Poszłam na scenę. Przedstawiłam się. Zaczęła lecieć piosenka ,,Ukraść Show". W pewnej chwili rzuciłam w ziemię jedną z moich bomb. Kiedy dym opadł miałam na sobie swój strój kunoichi. Zaczęłam robić różne akrobacje z katanami. Wzięłam jedną do ust, a drugą do rąk. Zaczęłam robić salta i gwiazdy. Weszłam na sufit i za pomocą haka zrobiłam tak jak tarzan. Gdy wylądowałam na scenie skoczyłam i rzuciłam bombę. Kiedy stałam, a muzyka była wyłączona słyszałam brawa i gwizdy. Wróciłam za scenę, a tam dziewczyna do mnie podbiegły i zaczęły komentować mój pokaz. Kiedy wszystkie pokazy dobiegły końca poszłam się przewietrzyć. Akurat przed szkołą stał Ares. Podeszłam do niego.
-Świetnie ci wyszło.- Powiedział zadowolony.
-Wiem.- Odparłam kiedy do nas podbiegł Raph.- Coś się stało??- Spytałam się chłopaka.
-Plis powiedz coś tej idiotce bo mi żyć nie daje. Uczepiła się mnie po moim i moich braci występie.- Powiedział zdyszany. Wtedy zauważyłam, że do nas podchodzi ta sama dziewczyna co widziałam ją pierwszego dnia. O ile dobrze pamiętam z opowieści Howleen jest to siostra Toralei.
-Tu jesteś. Chodź musimy z ciebie zrobić jeszcze większe ciacho.- Powiedziała Toralei stojąc przed Raphem.
-Wybacz ale umówiłam się z Raphem na dziś. A teraz wybacz czas na nas.- Chwyciłam Rapha za rękę i zaczęłam kierować się w stronę mojego motoru. Wiedziałam że ta dziewczyna jest na maksa wkurzona. Kiedy byliśmy przy moim pojeździe Toralei nie było, a Ares stał obok mnie.
-Nie przedstawisz mi swojego....- Nie pozwoliłam dokończyć Aresowi bo nadepnęłam mu na nogę i walnęłam w nos. Wiedziałam. Ares od razu pomyślał, że Raph jest moim chłopakiem.
-Sorki brat ale nie.- Powiedziałam kiedy mój brat skumał o co chodzi. Gdy się ze mną pożegnał poszedł.- Wybacz za niego. Za często nie przyjeżdża więc mógł tak pomyśleć.- Powiedziałam nieco zestresowana za to co pomyślał mój brat.
-Nic się nie stało. Sam mam trójkę braci więc wiem jak to jest.- Odparł rozbawiony.- W ramach wdzięczności zapraszam cię na pizze chyba, że wolisz lody.- Dodał po chwili Raphael.
-Pewnie, że pizza.- Powiedziałam z wielkim bananem na twarzy.
-To może od razu pojedziemy?- Spytał się. Zgodziłam się, a po chwili oboje siedzieliśmy na moim motorze. Włączyłam silnik i ruszyliśmy. Czułam jak ręce Rapha są na moim pasie. Gdy dojechaliśmy do pizzerii zamówiliśmy pizze. Podczas jej jedzenia rozmawialiśmy na wszystkie tematy. Jedynie nie gadaliśmy na temat mojej rodziny. Nie chciałam by ktoś znał prawdę co stało się z moją matką. Bardzo mi się spodobało bycie w jego towarzystwie. Po czasie chłopak powiedział, że musi już wracać do domu. Pożegnałam się z nim. Wsiadłam na motor i wróciłam do domu. Spokojnie odrobiłam lekcje. Po odrobieniu wszystkiego zaczęłam pisać list do ojca. Gdy tylko skończyłam wsadziłam list do koperty i poszłam na pocztę go wysłać. Jak wróciłam do domu zjadłam obiad i poszłam spać.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro