Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 11. Powrót do Japonii.

Minęły dopiero 4 dni od zaręczyn. Jestem najszczęśliwszą kunoichi na ziemi. Raph i ja rozmawiamy całymi dniami w jego to znaczy w naszym pokoju. Obecnie leżę obok jeszcze śpiącego Rapha. Nagle Raphi otworzył oczy i zaczął całować moją szyję.

-Raphi przestań to łaskocze i znowu będę miała pełno malinek.- Powiedziałam kiedy Raph leżał nade mną.

-Jestem hrabia Raphael i jestem wampirem, a ty zostaniesz moją królową.- Powiedział i pocałował mnie.

-No nie wiem hrabio. Romans ze służbą nie przystoi.- Powiedziałam rozbawiona.- A teraz złaś ze mnie bo chce się ubrać.- Powiedziałam całując narzeczonego w nos. Posłusznie ze mnie zszedł, a ja wzięłam ciuchy i zaczęłam się ubierać.

-W naszą noc poślubną ja będę królował- Powiedział wstając z łóżka.

-Jeśli chcesz być ojcem to ja króluje. To kobieta ciebie urodziła i trzeba je szanować. Sam to powiedziałeś, zapomniałeś?- Spytałam zakładając na szyję chustę. Raph wziął moją rękę i założył pierścionek na mój palec. Następnie wyszliśmy z pokoju na śniadanie. Po wejściu do kuchni od razu wszyscy poza Hamato i moim ojcem wszyscy zaczęli wypytywać o ślub.

-Ciszej dzieciaki.- Powiedział mój ojciec kiedy razem z Raphem dosiedliśmy się do stołu.- I co jaka decyzja?- Spytał się mój rodziciel. Wiedziałam, że chodzi mu o wyjechanie do Japonii.

-A co powiedzą wojownicy z naszego klanu?- Zapytał się Ares.

-Spokojnie zajmę się tym.- Odparł mój tata.

-W takim razie pojedźmy tam.- Powiedziałam z uśmiechem zaczynając śniadanie. Po posiłku poszłam z Raphem do naszego pokoju. Założyłam swój strój kunoichi i do tego pelerynę z symbolem klanu ojca. Zaś Raphowi założyłam pelerynę z symbolem klanu Hamato. Oboje poszliśmy do pracowni Donniego z którego wzięliśmy motory. Wsiedliśmy na nie i założyliśmy kaski. Następnie wyruszyliśmy. Po czasie dojechaliśmy pod szkołę. Akurat była przerwa. Zauważyłam swoje przyjaciółki. Zdjęłam kask i zeszłam z motoru. Raph stał obok mnie. Wzięłam go za rękę i zaczęliśmy iść do szkoły. No i nagle podbiegła do mnie Drculaura i przytuliła mnie.

-Ja cie tyle dni ciebie nie widzieliśmy.- Powiedziała puszczając mnie. Raph poszedł do chłopaków, a do mnie podeszło reszta przyjaciółek.

-Rybki spójrzcie.- Powiedziała Lagoona pokazując na pierścionek na moim palcu. Clawdeen wzięła moją rękę przyglądając się dokładnie pierścionkowi.

-Wow jest piękny.- Odparła Rochelle swoim francuskim akcentem.

-Od kogo?- Spytała Frankie.

-Spokojnie mam wiele wam do opowiedzenia.- Powiedziałam i usiadłyśmy na najbliższą ławkę.- Zacznę od tego że mój ojciec jednak żyje.- Gdy to powiedziałam one normalnie były w szoku.- Okazało się, że został porwany przez Klan Stopy.- Powiedziałam.

-Zaraz ostatnio słyszałam, że znaleziono kilka ciał. Zaś jedno było kompletnie zmasakrowane.- Powiedziała Cleo.

-Kontynuując Klan Stopy już nie istnieje. Ja i Ares połączyliśmy siły z Klanem Hamato.- Dodałam.

-Przecież Raph i jego rodzeństwo mają takie nazwisko.- Powiedziała Skelita. Zaczęło mnie irytować to, że muszę od początku opowiadać im co się działo.

-Ale mówić w skrócie ja i Raph pobieramy się.- Powiedziałam, a dziewczyny zaczęły mi gratulować. W pewnym momencie poczułam jak ktoś mnie całuje w policzek.

-Dzięki dziewczyny. Poza tym połączenie naszych klanów to pędzie przełomowa rzecz w historii Klanu Senshi i Klanu Hamato.- Powiedział Raph siadając obok mnie i obejmując ramieniem.- No i chyba zamieszkamy w Japonii.- Jego słowa mnie zaskoczyły. Przecież nic nikt nie mówił, że mamy zamieszkać w Japonii. Raph spojrzał na mnie i się uśmiechnął. Pogadaliśmy z nimi jeszcze chwilę. Następnie podeszliśmy do motorów wróciliśmy do domu. Od razu po wejściu zauważyliśmy masę walizek.

-Ola boga co się tutaj dzieje?- Powiedział zdziwiony Raph.

-Cześć dzieciaki.- Powiedział mój ojciec podchodząc do nas.- Idźcie się spakować. Wyjeżdżamy do Japonii.- Powiedział i pobiegł gdzieś. Ja i Raph poszliśmy do naszego pokoju. Zaczęliśmy pakować nasze rzeczy. Po skończeniu Raph wyszedł z pokoju razem z naszymi rzeczami. Nagle usłyszałam coś pod łóżkiem. Zerknęłam tam i zauważyłam kosmicznego żółwika. Wzięłam go na ręce. Po chwili wyszłam z pokoju.

-Mikey jak zrobiłeś coś Gryziowi zamorduje cię.- Powiedział wkurzony Raphi przeszukując kanapę.

-O tego Gryzia chodzi?- Spytałam się podchodząc do ukochanego. Raph spojrzał na mnie zaskoczony. Ja tylko się uśmiechnęłam. Mój narzeczony podszedł do mnie i spojrzał na zwierzaka który nadal był na moich rękach.

-Tak. Ale gdzie on był?- Powiedział Raph całując mnie w czoło.

-Był pod łóżkiem.- Odpowiedziałam siadając na kanapie. Położyłam Gryzia na kolana i zaczęłam go głaskać. Raph usiadł obok mnie i objął mnie ramieniem. Po chwili w salonie pojawili się wszyscy. Spojrzałam na nich.

-Wstawaj siostra. Jedziemy do Japonii.- Powiedział Ares, a Raph wstał i wziął mnie na ręce. Po czasie wyszliśmy z kryjówki. Na jednym z dachów były dwa wielkie helikoptery. Zapakowaliśmy rzeczy i weszliśmy. Tata kierował jednym, a Ares drugim helikopterem. Siedziałam obok Rapha ze śpiącym Gryziem na kolanach. Po chwili helikoptery wzbiły się w niebo. Położyłam głowę na ramieniu Rapha. Po chwili zasnęłam. Gdy się obudziłam zauważyłam, że lądujemy. Byliśmy już w Japonii. Na twarzy Rapha widziałam, że jest nie co tym przerażony. Po chwili helikoptery wylądowały.- Nareszcie w domu.- Powiedział Ares i wyszedł z helikoptera. Drzwi od mojej strony otworzył mi jeden z żołnierzy naszego klanu. Wyszłam dumnie mając w rękach Gryzia. Żołnierze się pokłonili. Po chwili wyszli też Raph i reszta. Spojrzałam Rapha z uśmiechem. Odwzajemnił mój uśmiech.

-Moi drodzy oto Hamato Yoshi z synami, córką oraz z przyjaciółmi.- Odparł mój ojciec. Żołnierze spojrzeli na Splintera zaskoczeni. Wiedziałam, że mogliby się śmiać. Ale nie robili tego. Z mojego powodu. Wiedzieli, że jak zostałam oblana mutagenem zyskałam także różne moce. W tym przywracania do życia.

-Jestem Hamato Miwa. Moją matką była Tang Shen która zginęła przez Oroku Sakiego. Lecz teraz go nie ma w śród żywych.- Odparła Karai podchodząc do mnie. Trzech żołnierzy z naszego klanu wzięło nasze rzeczy i zaczęliśmy iść w stronę naszego domu. Od razu po wejściu wzięliśmy swoje rzeczy i zaczęliśmy się rozpakowywać. Spojrzałam na zdjęcie w salonie. Byłam na nim ja jak miałam 4 latka, mama, tata i Ares. Łzy zaczęły spływać mi po policzkach.

-Skarbie co się stało?- Usłyszałam głos Rapha za mną.

-Po prostu tęsknie za mamą.- Powiedziałam i poczułam jak Raph łapie mnie za rękę. Zaczął ciągnąć mnie w kierunku naszego pokoju. Od razu po wejściu do niego zamknął drzwi na klucz. Położyliśmy się na łóżko. Standardowo leżałam pod Raphem.

-Skarbie nie płacz. Powinniśmy omawiać sprawy związane ze ślubem. Ale nie będę ciebie zmuszał.- Powiedział i zszedł z łóżka. Usiadłam na łóżku i wytarłam rękawek od bluzy oczy. Raph wziął mnie na ręce i posadził mnie na swoich kolanach.- Ej, a może na rozluźnienie masaż?- Spytał kładąc brodę na moim ramieniu.

-Przydało by się. To wszystko co się wydarzyło... No wiesz.- Powiedziałam kładąc ręce na swoje kolana.

-Taa. To ty zdejmij bluzę, a ja szybko pójdę po płatki. O ile są.- Powiedział i wyszedł z pokoju. Zdjęłam bluzę i położyłam ją na krzesło. Podeszłam do szafy i wyjęłam z niej krótkie spodenki. Zmieniłam spodnie i również położyłam je na krzesło. Po chwili wrócił Raph z Gryziem na ramieniu, a w dłoni miał opakowanie chipsów.- Mikey nie chciał oddać płatków więc zabrałem mu chipsy.- Powiedział rozbawionym głosem. Podeszłam do szafy i wyjęłam z niej poduszkę. Podeszłam do kontu i położyłam ją. Obok niej położyłam niewielką piłkę. Wzięłam Gryzia i położyłam go na jego legowisko. Następnie położyłam się na łóżku. Na brzuchu. Raph akurat przeglądał jakieś filmy na moim laptopie. W końcu włączył jakąś muzykę. Podszedł do mnie i przekręcił mnie tak bym leżała na plecach. Nie mogłam się powstrzymać i zaczęłam go całować. Trwało to krótko bo ktoś zapukał do drzwi pokoju. Raph oderwał się od moich ust. Wiedziałam, że jest niezadowolony tą sytuacją.- Nie no. Ani chwili spokoju. Jest gorzej niż myślałem.- Powiedział do mnie szeptem.

-Co chcecie od nas?!- Krzyknęłam też trochę wkurzona.

-Chce wiedzieć kiedy wasze wesele.- Gdy mój ojciec to powiedział spojrzałam w oczy Rapha który się chytrze uśmiechał.

-Za tydzień i basta. Kropka i milion wykrzykników.- Powiedział wstając z łóżka. Jego słowa mnie zaskoczyły. On chce byśmy wzięli ślub za tydzień?! Spojrzał na mnie i się uśmiechnął.

-Czy ty coś brałeś Raph?- Spytałam nadal będąc w szoku. Spojrzałam na Rapha nadal leżąc na łóżku. Mój narzeczony spojrzał na mnie dalej się uśmiechając. Przekręciłam się na drugi bok i ziewnęłam.

-Izyda nie gniewaj się.- Powiedział kiedy przekręcił się mnie tak, że leżałam na plecach. Następnie przytulił się do mojej klatki piersiowej. Zrobiło mi się bardzo gorąco. Wiedziałam, że teraz na twarzy przypominam pomidora. Ale przyzwyczaiłam się. Zasnęłam z wtulonym w moją klatkę piersiową Raphem.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro