Rozdział 6. Pogrzeb ojca.
Gdy się obudziłam usłyszałam jak ktoś chodzi po moim domu. Wzięłam katanę i zeszłam po cichu na dół. Ulżyło mi gdy zobaczyłam Lewico. Chłopak akurat robił śniadanie. Położyłam broń na szafkę i podeszłam do przyjaciela Aresa.
-Lewico.- Powiedziałam, a chłopak się odwrócił. Podeszłam do niego i przytuliłam się.
-Wiem. Przykro mi.- Powiedział puszczając mnie.- Chodź na śniadanie.- Dodał po chwili. Poszłam z nim do kuchni gdzie zaczęliśmy jeść. Po śniadaniu poszłam spakować kilka rzeczy. Podczas pakowania rzeczy łzy spływały mi po policzkach. Czułam się koszmarnie. Założyłam plecak w którym był biały strój kunoichi, telefon ze słuchawkami i koc. Na szyję założyłam medalion Senshi klanu. Wyszłam z pokoju i zeszłam na dół. Lewico stał przy drzwiach. Podeszłam do niego. Oboje wyszliśmy z domu. Zamknęłam drzwi na klucz. Poszliśmy do jego auta. Wsiedliśmy do niego. Nałożyłam słuchawki na uszy z puszczonym rapem i wbiłam wzrok w okno pojazdu. W pewnej chwili samochód się zatrzymał. Wyszłam z niego i poszłam w stronę samolotu. Razem z Lewico weszliśmy tam. Zajęłam pierwsze leprze miejsce przy oknie i zapięłam pas. Dalej słuchałam muzyki na słuchawkach. Po czasie zasnęłam.
(Perspektywa Raphaela)
Ciągle martwiłem się o Izyde. Obecnie mamy wychowanie fizyczne. Jestem przy drabinkach i robię brzuszki. Jestem już przy chyba 400.
-Raphi starczy tych brzuszków.- Powiedział opierający się o drabinki Leo. Wstałem i oparłem się o drabinki obok brata. Ostatnio mało śpię bo martwię się o Izydę.
-Leo nie wiesz może czemu Izydy nie ma w szkole?- Spytała się ta sama dziewczyna co ostatnio gadała z Izydą. Wiedziałem, że odpowiedź Leo nie pomoże. Uznałem że powiem czemu Izydy nie ma w szkole. Mój brat już chciał coś powiedzieć ale mu przerwałem.
-Wyjechała na pogrzeb ojca.- Moja odpowiedź zszokowała Leo i tą dziewczynę.- Tylko jak wróci nie mówcie coś w stylu ,,Przykro nam z powodu twojego taty." Albo coś. Chyba nie chcesz by dostała depresji?- Powiedziałem patrząc na dziewczynę.
-Ojej. To dlatego była wtedy taka smutna. Spoko nikomu nie powiem i będę zachowywać się jak na co dzień.- Odpowiedziała i wróciła do reszty dziewczyn.
-Aż tak się załamała?- Spytał się Leo. Nie miałem odwrotu. Musiałem powiedzieć mu o co chodzi.
-Powiedziała że matki nie ma, ojciec prawdopodobnie też nie żyje...- Chciałem coś dodać jeszcze ale mi przerwał.
-Prawdopodobnie?- Spytał się zaskoczony Leo.
-Tak mi powiedziała. Za dwa tygodnie jest szkolna impreza. Zaproszę ją. Może uda mi się by chodź na chwilę przywrócić na jej twarz uśmiech.- Powiedziałem na co Leo cicho zachichotał. Spojrzałem na niego zdziwiony.
-Może nawet coś więcej Raphi.- Powiedział z dziwnym uśmiechem Leo.
-O co ci chodzi? Ja i Izyda jesteśmy tylko przyjaciółmi.- Okłamałem go. Od kilku tygodni darzyłem Izydę pewnym uczuciem ale nie powiedziałem jej. Bałem się odrzucenia. Poza tym jakby bracia się dowiedzieli rozpowiedzieli by to w szkole.
/Następnego dnia\
(Perspektywa Izydy)
Szłam z Aresem do jego domu. Wyjęłam mój struj kunoichi. Poszłam do łazienki i ubrałam go. Zaczęłam przeczesywać włosy palcami, a następnie związałam je w koka. Po wyjściu z ubikacji poszłam z bratem, przyjaciółmi taty i Lewico na cmentarz gdzie odbył się pogrzeb mego ojca. Łzy spływały po moich policzkach bez przerwy. Nie mogłam uwierzyć, że już nigdy tata mnie nie przytuli, nie porozmawia ze mną i nie pocieszy mnie. Gdy ceremonia pogrzebowa się skończyła nad grobem ojca zostałam tylko ja i Ares.
-Izyda wracajmy do domu. Robi się późno.- Powiedział mój brat obejmując mnie swoim ramieniem. Poszliśmy do jego domu gdzie zjedliśmy kolacje, a ja od razu wzięłam od brata jakąś piżamę taty i poszłam spać. Gdy się obudziłam powiedziałam bratu, że chce wracać do szkoły. Zrozumiał moją decyzję i pojechał ze mną na lotnisko. Wsiedliśmy do samolotu i polecieliśmy. Po kilku godzinach męczącego lotu wróciłam do swojego nowego domu. Od razu po wejściu do niego poszłam spać. Byłam bardzo zmęczona. Tymi lotami i pogrzebem.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro