Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

[16] Urodziny to takie szęśliwe święto

Ok, zanim zaczniecie czytać ten rozdział, chciałap powiedzieć, że dawno się tak nie cieszyłam z opublikowania czegoś co napisałam. Mam nadzieję, że wam się spodoba ^^
ENJOY!

_____________________
*Bill*

Impreza Alicji zaczęła się po zmierzchu. Latarnie były rozsieczone po całym rynku, a ogromny tort stał na stole wyniesionym z restauracji. Cała wioska pomogło w przygotowywaniu tej
imprezy, więc gdy nasza trójka się pojawiła pstryknąłem palcami, by stworzyć różowe świetliki, które solenizantka tak kochała.
-Wow – usłyszałem za sobą dziewczęcy głos i chwilę później czyjeś ręce przytuliły mnie od tyłu.
-Sto lat, sto lat – powiedziałem odwracając się przodem do Alicji, która była ubrana w czerwoną sukienkę do kolan. Dziewczyna uśmiechnęła się i odsunęła.
-Dziękuję za świetliki. Nie sądziłam, że pamiętałeś o nich.
-Moja pamięć jest niesamowita – oznajmiłem z uśmiechem.
-Jeśli nie chodzi o robienie prac domowych – dodała Mabel posyłając mi szyderczy uśmiech. Przewróciłem oczami na jej komentarz i poprawiłem swoja muszkę, którą założyłem do żółtej koszuli i czarnych dżinsów.
Mabel wręczyła zapakowany sweterek dla Alicji, który zrobiła kilka dni wcześniej. Jej sweterki były furorą. Każdy wyczekiwał na swoje urodziny z niecierpliwością wiedząc, że dostanie od Gwiazdeczki zrobiony specjalnie sweterek z ich wiekiem. Stało się to tradycją.
Alicja z iskierkami radości w oczach otworzyła paczkę i założyła czerwony sweter ze srebrną dwójką na swoją sukienkę. Ciekawy dobór modowy, ale co ja poradzę na to, że ten gatunek traktował sweterki Mabel jak świętość.
-Dziękuję – pisnęła uradowana i przytuliła Gwiazdeczkę. Impreza mogła się zacząć.
Karaoke było kolejną rzeczą, która przez Mabel stała się tradycją. Wszyscy śpiewali. Jeśli nie przez mikrofon to darli się z całych sił jak na koncercie. Niektórzy przez nadmiar alkoholi, inni z czystej radości. Pobalowałem z nimi przez kilka godzin po czym podziękowałem za zaproszenie i udałem się na plażę. Lubiłem swoje powolne spacery po różowym piasku. Cisza i szum fal koiły moją duszę. Pogrążony w myślach zacząłem podśpiewywać tekst piosenki, która pewnie wybrała Mabel. To niesamowite jak dźwięk niósł się z wioski, która była spory kawałek od plaży. Zatrzymałem się dopiero gdy dotarłem do małego domku, który stworzyłem jakiś czas temu. Mój wymarzony domek, w którym miałem mieszkać z Dipper'em z dala od trosk. Westchnąłem cicho i wszedłem do środka. Pstryknięciem włączyłem światła i wyszedłem na taras, z którego było widać plażę.
-Spodobałoby ci się tu – szepnąłem i zamknąłem oczy. Wiatr muskał mnie po policzkach i rozwiewał moje przydługie włosy na boki. Magią zdjąłem koszulę i wyprostowałem swoje skrzydła, które schowałem na czas imprezy pod skórą.
-Piękne jak zawsze – usłyszałem za sobą. Szybko odtworzyłem oczy i odwróciłem się gotowy zaatakować. Serce biło mi jak szalone.
-Taiyō – syknąłem. – Jak się tu dostałaś?
Gwiazda uniosła ręce do góry dając mi znać, że nie przyszła ze złymi zamiarami. Wyprostowałem się nadal śledząc co robiła.
-Pamiętasz kto cię nauczył tworzyć wymiary kieszonkowe? – spytała z uśmiechem – Przychodzę w pokoju Samael'u.
-Sam fakt, że to pamiętasz sprawia, że nie wierze w twoje pokojowe zamiary.
Matka kiwnęła głową i odsunęła się na kilka kroków.
-Rozumiem. Masz całkowite prawo do tego, by mi nie ufać, ale czy mógłbyś mnie może wysłuchać?
Spojrzałem jej w oczy po czym lekko kiwnąłem głową. Teleportowałem nas na plażę jak najdalej od wioski i mojego domku.
-Ojciec mnie znalazł? – spytałem.
-Nie, On nie wie, gdzie jesteś. Po twoim zniknięciu rozpętał się niezły chaos. Gwiazdy się dowiedziały o jego planie od Jonathan'a i się zbuntowały. Nieźle go zraniły, ale się wyleczył. Jednak tyle wystarczyło bym odzyskała swoje wspomnienia i...
-Skąd pewność, że to też nie jest część jego planu – przerwałem jej. Blondynka westchnęła i wyciągnęła w moją stronę rękę, którą otoczył niebieski płomień. Spojrzałem na nią jak na idiotkę.
-Prędzej sobie skrzydła utnę niż zrobię z tobą deal.
-Nawet jeśli moim warunkiem będzie byś sypnął we mnie piaskiem?
-Po cholerę chcesz tworzyć taki deal? I niby jaki miałby być mój warunek? – spytałem. Teraz ona spojrzała na mnie jak na idiotę.
-Będziesz mógł wejść do mojej głowy i sprawdzić, czy kłamię – powiedziała. Naprawdę jej zależało bym jej wysłuchał. Westchnąłem lekko i podszedłem do niej. Taiyō uśmiechnęła się przyjaźnie.
-Chcę byś sypnął we mnie piaskiem – wypowiedziała swój warunek. Spojrzałem na swoją rękę, a następnie w kierunku wioski, gdzie wszyscy wciąż świętowali.
-Chcę mieć dostęp do twoich wszystkich wspomnień, tych ukrytych, wykasowanych i przede wszystkim prawdziwych – powiedziałem i złapałem jej rękę. Niebieski płomień otoczył nasze przedramiona.
-Deal.
-Deal.

Taiyō mówiła prawdę. Po moim zniknięciu zapanował chaos na niebie. Ojciec został poważnie zraniony przez Jonathana i dwadzieścia innych Gwiazd. Osłabiło to jego zdolności na tyle, że blokada pamięci w głowie Taiyō została zerwana. Jej umysł nie był już struty chorobą jak w poprzednim życiu. Czułem jak bardzo żałowała tego jak Ojciec nią zmanipulował i jak przez to musiała skrzywdzić swoje dzieci. Już miałem wyjść z jej głowy i skończyć tą umowę, gdy w kącie oka ujrzałem znajomą burzę brązowych włosów. Moje serce zamarło. Przed moimi oczami wyświetliło się kolejne wspomnienie. Rozprawa, podczas której wszystko straciłem. Taiyō obserwowała ją ze złamanym sercem z oddali. I znowu. Brązowe włosy mignęły mi w kącie oka. To musiało być chwilę przed najgorszym momentem w moim życiu.
-Nie – szepnąłem nie chcą widzieć jak mój ukochany rzuca się w przepaść. Chciałem wyjść z głowy Taiyō, ale coś mi nie pozwalało. Tęsknota za nim była zbyt wielka. Chciałem go ujrzeć po raz ostatni.
-Dipper, nie! – rozległ się krzyk Mabel i Jonathana. Taiyō musiała też za nim pobiec, bo znalazła się przy krawędzi przepaści. Ujrzałem jak Dipper wpada do przepaści. Zamknąłem oczy.
-NIE! – krzyknęła Taiyō ze wspomnień i naglę otoczyła ją cisza. Powoli otworzyłem oczy i poczułem jakby ktoś podciął mi nogi. Łzy zaczęły spływać po moich policzkach.
-Ty skończony idioto! Co ty planowałeś zrobić?! – krzyknęła Taiyō na Dipper'a, który zdezorientowany rozglądał się po jej kieszonkowym wymiarze.
-Ja... - zaczął, ale ta mu przerwała ruchem ręki.
-Tak bardzo ci nie zależy na Samael'u? Wiem, że popełnił dużo błędów, ale się zmienił! Dobrze o tym wiesz! – nie dawała mu dokończyć.
-Chciałem stworzyć jakieś zamieszanie, by Bill mógł uciec, ale przez łzy w oczach nie zauważyłem przepaści i... dziękuję? – powiedział nadal nie do końca ogarniając co się stało. Taiyō musiała złapać go na chwilę przed momentem krytycznym i przenieść do jej prywatnego wymiaru, w którym kiedyś uczyła mnie magicznych sztuczek. Tylko ona, ja i teraz Dipper wiedzieli o jego istnieniu. Taiyō westchnęła i usiadła w fotelu, który kiedyś dla niej stworzyłem.
Następne wspomnienie pojawiło się przede mną. Dipper szukający czegoś w księgach na temat wymiarów kieszonkowych.
-Jesteś pewna, że się w jakimś ukrył? – spytał Gwiazdę Matkę przecierając swoje zmęczone oczy. Blondynka kiwnęła głową i pokazała na moje dopiski w księdze.
-Sama go nauczyłam, jak je tworzyć i teraz nigdzie nie można go namierzyć. Myślę, że uciekł przed Nim i jeśli go nie znajdziemy to się wykończy z samotności.
Dipper pogłaskał delikatnie litery, które zapisałem i uśmiechnął się smutno. Wyszeptał coś pod nosem i wrócił do przewracania stron. Musiało się to wydarzyć po mojej i Mabel ucieczce oraz po odzyskaniu wspomnień przez Taiyō.
Kolejne wspomnienia z Dipper'em szukającym jak mnie znaleźć pojawiały się przed moimi załzawionymi oczami. W najnowszym brązowowłosy podarł jedną z moich koszul i zaczął coś szeptać do skrawka materiału. Następnie podał go Taiyō i poinstruował jak się do mnie dostać.
Wyszedłem z głowy Taiyō i upadłem na piach. Serce biło mi jak szalone, a powietrze jakoś nie chciało wejść do moich płuc.
-Synku – powiedziała Taiyō kładąc mi rękę na ramieniu. Szybko wziąłem garstkę piachu i sypnąłem nim po jej kostkach. Dipper żył. Taiyō go uratowała i teraz on czekał na mnie. Przez trzy lata szukał mnie będąc zamkniętym w jednym wymiarze z Taiyō.
-Dziękuję – powiedziałem zachrypłym głosem i przytuliłem ją. Kolejna fala łez cisnęła mi się do oczu.
-Dziękuję Matko.
Gwiazda tylko pogłaskała mnie po głowie.
Gdy trochę się uspokoiłem, wstałem i otrzepałem się z piachu.
-Muszę powiedzieć Mabel!
-Poczekaj – powiedziała. – Wiem, że już o wszystkim wiesz, ale On nadal cię szuka. Dipper znalazł sposób jak go osłabić na zawsze tak, by nie miał tak wielkiej władzy jak teraz i potrzebujemy ciebie, by go zrealizować, ale nasz plan jest niebezpieczny.
Spojrzałem na nią i kiwnąłem głową.
-Matko, powinnaś wiedzieć, że dla mojej Sosenki zrobię wszystko – oznajmiłem z uśmiechem.
Plan był niebezpieczny. Jedna pomyłka i mogłem skończyć martwy na zawsze, ale był dość prosty. Musiałem tylko przekonać Ojca do umowy tak silnej, że odbierze mu ona niebiańską moc. Zostawiłem Matkę w domku na plaży, by czekała na mnie, a sam przeteleportowałem się z powrotem na imprezę.
-Mabel! – zawołałem, lecz nigdzie nie było jej widać. Kilka osób spojrzało na mnie. Byli już nieźle pijani i wznieśli kolejny toast na moją cześć. Uśmiechnąłem się do nich i ruszyłem dalej szukać Gwiazdeczki. W końcu znalazłem Alicję, która powiedziała, że razem z Markiem brunetka poszła w stronę polany. Przeteleportowałem się tak i ujrzałem Mabel w bieliźnie obcałowującą się z Markiem. Oficjalnie stałem się jej starszym bratem.
-Mabel! – zawołałem uradowany. Dziewczyna pisnęła i pstryknęła, by wyczarować koc, którym mogła się zakryć.
-Bill! Do jasnej cholery co ty tu robisz! – krzyknęła czerwona jak burak. Podszedłem do niej i uniosłem ją uradowany. Mark patrzył na mnie jak na wariata.
-Puść mnie! – krzyczała Mabel, ale ja tylko mocniej ją przytuliłem.
-Dipper żyje! – powiedziałem obracając nas w powietrzu. Mabel odchyliła się by spojrzeć na mnie zaszokowana.
-Co? – powiedziała blada.
-Dipper żyje Mabel. Taiyō go uratowała! – powiedziałem przekazując jej wspomnienia. Oczy Gwiazdeczki wypełniły łzy. Dziewczyna przytuliła mnie mocno i zaczęła płakać. Gdy ponownie stanęliśmy na ziemi odsunęła się ode mnie i wytarła policzki. Tak samo jak ja wcześniej miała problem z oddychaniem. Mark pocałował ją, by pomóc jej odzyskać oddech.
-On żyje – wyszeptała patrząc na mnie.
-Kim jest Dipper? – spytał Mark kompletnie zmieszany.
-Mój bliźniak – powiedziała i zaczęła mu wszystko tłumaczyć. Mark uśmiechnął się, gdy Mabel skończyła mu wszystko opowiadać i pogłaskał ją po policzku.
-Cieszę się, że żyje – powiedział po czym spojrzał na mnie. – Czyli teraz się po niego wybierasz?
Mabel znów zamarła.
-Ale... przecież zniszczyłeś pilota! Bill...
-Taiyō się tutaj dostała, więc jest jakieś wejście czyż nie? Jak jest wejście to jest i wyjście – uspokoiłem ją i uradowany usiadłem w powietrzu. – Tak więc ty wracaj do swoich całusów i nie przezięb się.
Pstryknąłem palcami, by wyczarować dla nich prezerwatywy.
-Dom będzie wolny przez kilka dni więc korzystajcie – zaśmiałem się.
-Bill! – ponownie pisnęła Mabel widząc co wylądowało w jej rękach. Pomachałem tylko na pożegnanie i z uśmiechem teleportowałem się z powrotem do domku na plaży. Taiyō patrzyła z tarasu na niebo. Podchodząc do niej schowałem skrzydła, które drżały z radości na wieść o Dipperze i pstryknięciem ubrałem się w swój najlepszy żółty garnitur.
-Idziemy? – spytałem podekscytowany. Taiyō odwróciła się do mnie i z uśmiechem podała mi kawałek koszuli, którą Dipper rozdarł i zaczarował.
-Idziemy – powiedziała, gdy złapałem za kawałek materiału. Nadchodzę Sosenko, pomyślałem, a następnie otoczyła mnie biel.

______________________________
Uff, nawet nie wiecie jak ciężko było utrzymać w tajemnicy ten rozdział.
Mam nadzieje, że wasze żałoby się wraz z tym rozdziałem pokończyły 😁
Jak zwykle dajcie znać co sądzicie.
Enjoy,
LucyNara

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro