[16] Urodziny to takie szęśliwe święto
Ok, zanim zaczniecie czytać ten rozdział, chciałap powiedzieć, że dawno się tak nie cieszyłam z opublikowania czegoś co napisałam. Mam nadzieję, że wam się spodoba ^^
ENJOY!
_____________________
*Bill*
Impreza Alicji zaczęła się po zmierzchu. Latarnie były rozsieczone po całym rynku, a ogromny tort stał na stole wyniesionym z restauracji. Cała wioska pomogło w przygotowywaniu tej
imprezy, więc gdy nasza trójka się pojawiła pstryknąłem palcami, by stworzyć różowe świetliki, które solenizantka tak kochała.
-Wow – usłyszałem za sobą dziewczęcy głos i chwilę później czyjeś ręce przytuliły mnie od tyłu.
-Sto lat, sto lat – powiedziałem odwracając się przodem do Alicji, która była ubrana w czerwoną sukienkę do kolan. Dziewczyna uśmiechnęła się i odsunęła.
-Dziękuję za świetliki. Nie sądziłam, że pamiętałeś o nich.
-Moja pamięć jest niesamowita – oznajmiłem z uśmiechem.
-Jeśli nie chodzi o robienie prac domowych – dodała Mabel posyłając mi szyderczy uśmiech. Przewróciłem oczami na jej komentarz i poprawiłem swoja muszkę, którą założyłem do żółtej koszuli i czarnych dżinsów.
Mabel wręczyła zapakowany sweterek dla Alicji, który zrobiła kilka dni wcześniej. Jej sweterki były furorą. Każdy wyczekiwał na swoje urodziny z niecierpliwością wiedząc, że dostanie od Gwiazdeczki zrobiony specjalnie sweterek z ich wiekiem. Stało się to tradycją.
Alicja z iskierkami radości w oczach otworzyła paczkę i założyła czerwony sweter ze srebrną dwójką na swoją sukienkę. Ciekawy dobór modowy, ale co ja poradzę na to, że ten gatunek traktował sweterki Mabel jak świętość.
-Dziękuję – pisnęła uradowana i przytuliła Gwiazdeczkę. Impreza mogła się zacząć.
Karaoke było kolejną rzeczą, która przez Mabel stała się tradycją. Wszyscy śpiewali. Jeśli nie przez mikrofon to darli się z całych sił jak na koncercie. Niektórzy przez nadmiar alkoholi, inni z czystej radości. Pobalowałem z nimi przez kilka godzin po czym podziękowałem za zaproszenie i udałem się na plażę. Lubiłem swoje powolne spacery po różowym piasku. Cisza i szum fal koiły moją duszę. Pogrążony w myślach zacząłem podśpiewywać tekst piosenki, która pewnie wybrała Mabel. To niesamowite jak dźwięk niósł się z wioski, która była spory kawałek od plaży. Zatrzymałem się dopiero gdy dotarłem do małego domku, który stworzyłem jakiś czas temu. Mój wymarzony domek, w którym miałem mieszkać z Dipper'em z dala od trosk. Westchnąłem cicho i wszedłem do środka. Pstryknięciem włączyłem światła i wyszedłem na taras, z którego było widać plażę.
-Spodobałoby ci się tu – szepnąłem i zamknąłem oczy. Wiatr muskał mnie po policzkach i rozwiewał moje przydługie włosy na boki. Magią zdjąłem koszulę i wyprostowałem swoje skrzydła, które schowałem na czas imprezy pod skórą.
-Piękne jak zawsze – usłyszałem za sobą. Szybko odtworzyłem oczy i odwróciłem się gotowy zaatakować. Serce biło mi jak szalone.
-Taiyō – syknąłem. – Jak się tu dostałaś?
Gwiazda uniosła ręce do góry dając mi znać, że nie przyszła ze złymi zamiarami. Wyprostowałem się nadal śledząc co robiła.
-Pamiętasz kto cię nauczył tworzyć wymiary kieszonkowe? – spytała z uśmiechem – Przychodzę w pokoju Samael'u.
-Sam fakt, że to pamiętasz sprawia, że nie wierze w twoje pokojowe zamiary.
Matka kiwnęła głową i odsunęła się na kilka kroków.
-Rozumiem. Masz całkowite prawo do tego, by mi nie ufać, ale czy mógłbyś mnie może wysłuchać?
Spojrzałem jej w oczy po czym lekko kiwnąłem głową. Teleportowałem nas na plażę jak najdalej od wioski i mojego domku.
-Ojciec mnie znalazł? – spytałem.
-Nie, On nie wie, gdzie jesteś. Po twoim zniknięciu rozpętał się niezły chaos. Gwiazdy się dowiedziały o jego planie od Jonathan'a i się zbuntowały. Nieźle go zraniły, ale się wyleczył. Jednak tyle wystarczyło bym odzyskała swoje wspomnienia i...
-Skąd pewność, że to też nie jest część jego planu – przerwałem jej. Blondynka westchnęła i wyciągnęła w moją stronę rękę, którą otoczył niebieski płomień. Spojrzałem na nią jak na idiotkę.
-Prędzej sobie skrzydła utnę niż zrobię z tobą deal.
-Nawet jeśli moim warunkiem będzie byś sypnął we mnie piaskiem?
-Po cholerę chcesz tworzyć taki deal? I niby jaki miałby być mój warunek? – spytałem. Teraz ona spojrzała na mnie jak na idiotę.
-Będziesz mógł wejść do mojej głowy i sprawdzić, czy kłamię – powiedziała. Naprawdę jej zależało bym jej wysłuchał. Westchnąłem lekko i podszedłem do niej. Taiyō uśmiechnęła się przyjaźnie.
-Chcę byś sypnął we mnie piaskiem – wypowiedziała swój warunek. Spojrzałem na swoją rękę, a następnie w kierunku wioski, gdzie wszyscy wciąż świętowali.
-Chcę mieć dostęp do twoich wszystkich wspomnień, tych ukrytych, wykasowanych i przede wszystkim prawdziwych – powiedziałem i złapałem jej rękę. Niebieski płomień otoczył nasze przedramiona.
-Deal.
-Deal.
Taiyō mówiła prawdę. Po moim zniknięciu zapanował chaos na niebie. Ojciec został poważnie zraniony przez Jonathana i dwadzieścia innych Gwiazd. Osłabiło to jego zdolności na tyle, że blokada pamięci w głowie Taiyō została zerwana. Jej umysł nie był już struty chorobą jak w poprzednim życiu. Czułem jak bardzo żałowała tego jak Ojciec nią zmanipulował i jak przez to musiała skrzywdzić swoje dzieci. Już miałem wyjść z jej głowy i skończyć tą umowę, gdy w kącie oka ujrzałem znajomą burzę brązowych włosów. Moje serce zamarło. Przed moimi oczami wyświetliło się kolejne wspomnienie. Rozprawa, podczas której wszystko straciłem. Taiyō obserwowała ją ze złamanym sercem z oddali. I znowu. Brązowe włosy mignęły mi w kącie oka. To musiało być chwilę przed najgorszym momentem w moim życiu.
-Nie – szepnąłem nie chcą widzieć jak mój ukochany rzuca się w przepaść. Chciałem wyjść z głowy Taiyō, ale coś mi nie pozwalało. Tęsknota za nim była zbyt wielka. Chciałem go ujrzeć po raz ostatni.
-Dipper, nie! – rozległ się krzyk Mabel i Jonathana. Taiyō musiała też za nim pobiec, bo znalazła się przy krawędzi przepaści. Ujrzałem jak Dipper wpada do przepaści. Zamknąłem oczy.
-NIE! – krzyknęła Taiyō ze wspomnień i naglę otoczyła ją cisza. Powoli otworzyłem oczy i poczułem jakby ktoś podciął mi nogi. Łzy zaczęły spływać po moich policzkach.
-Ty skończony idioto! Co ty planowałeś zrobić?! – krzyknęła Taiyō na Dipper'a, który zdezorientowany rozglądał się po jej kieszonkowym wymiarze.
-Ja... - zaczął, ale ta mu przerwała ruchem ręki.
-Tak bardzo ci nie zależy na Samael'u? Wiem, że popełnił dużo błędów, ale się zmienił! Dobrze o tym wiesz! – nie dawała mu dokończyć.
-Chciałem stworzyć jakieś zamieszanie, by Bill mógł uciec, ale przez łzy w oczach nie zauważyłem przepaści i... dziękuję? – powiedział nadal nie do końca ogarniając co się stało. Taiyō musiała złapać go na chwilę przed momentem krytycznym i przenieść do jej prywatnego wymiaru, w którym kiedyś uczyła mnie magicznych sztuczek. Tylko ona, ja i teraz Dipper wiedzieli o jego istnieniu. Taiyō westchnęła i usiadła w fotelu, który kiedyś dla niej stworzyłem.
Następne wspomnienie pojawiło się przede mną. Dipper szukający czegoś w księgach na temat wymiarów kieszonkowych.
-Jesteś pewna, że się w jakimś ukrył? – spytał Gwiazdę Matkę przecierając swoje zmęczone oczy. Blondynka kiwnęła głową i pokazała na moje dopiski w księdze.
-Sama go nauczyłam, jak je tworzyć i teraz nigdzie nie można go namierzyć. Myślę, że uciekł przed Nim i jeśli go nie znajdziemy to się wykończy z samotności.
Dipper pogłaskał delikatnie litery, które zapisałem i uśmiechnął się smutno. Wyszeptał coś pod nosem i wrócił do przewracania stron. Musiało się to wydarzyć po mojej i Mabel ucieczce oraz po odzyskaniu wspomnień przez Taiyō.
Kolejne wspomnienia z Dipper'em szukającym jak mnie znaleźć pojawiały się przed moimi załzawionymi oczami. W najnowszym brązowowłosy podarł jedną z moich koszul i zaczął coś szeptać do skrawka materiału. Następnie podał go Taiyō i poinstruował jak się do mnie dostać.
Wyszedłem z głowy Taiyō i upadłem na piach. Serce biło mi jak szalone, a powietrze jakoś nie chciało wejść do moich płuc.
-Synku – powiedziała Taiyō kładąc mi rękę na ramieniu. Szybko wziąłem garstkę piachu i sypnąłem nim po jej kostkach. Dipper żył. Taiyō go uratowała i teraz on czekał na mnie. Przez trzy lata szukał mnie będąc zamkniętym w jednym wymiarze z Taiyō.
-Dziękuję – powiedziałem zachrypłym głosem i przytuliłem ją. Kolejna fala łez cisnęła mi się do oczu.
-Dziękuję Matko.
Gwiazda tylko pogłaskała mnie po głowie.
Gdy trochę się uspokoiłem, wstałem i otrzepałem się z piachu.
-Muszę powiedzieć Mabel!
-Poczekaj – powiedziała. – Wiem, że już o wszystkim wiesz, ale On nadal cię szuka. Dipper znalazł sposób jak go osłabić na zawsze tak, by nie miał tak wielkiej władzy jak teraz i potrzebujemy ciebie, by go zrealizować, ale nasz plan jest niebezpieczny.
Spojrzałem na nią i kiwnąłem głową.
-Matko, powinnaś wiedzieć, że dla mojej Sosenki zrobię wszystko – oznajmiłem z uśmiechem.
Plan był niebezpieczny. Jedna pomyłka i mogłem skończyć martwy na zawsze, ale był dość prosty. Musiałem tylko przekonać Ojca do umowy tak silnej, że odbierze mu ona niebiańską moc. Zostawiłem Matkę w domku na plaży, by czekała na mnie, a sam przeteleportowałem się z powrotem na imprezę.
-Mabel! – zawołałem, lecz nigdzie nie było jej widać. Kilka osób spojrzało na mnie. Byli już nieźle pijani i wznieśli kolejny toast na moją cześć. Uśmiechnąłem się do nich i ruszyłem dalej szukać Gwiazdeczki. W końcu znalazłem Alicję, która powiedziała, że razem z Markiem brunetka poszła w stronę polany. Przeteleportowałem się tak i ujrzałem Mabel w bieliźnie obcałowującą się z Markiem. Oficjalnie stałem się jej starszym bratem.
-Mabel! – zawołałem uradowany. Dziewczyna pisnęła i pstryknęła, by wyczarować koc, którym mogła się zakryć.
-Bill! Do jasnej cholery co ty tu robisz! – krzyknęła czerwona jak burak. Podszedłem do niej i uniosłem ją uradowany. Mark patrzył na mnie jak na wariata.
-Puść mnie! – krzyczała Mabel, ale ja tylko mocniej ją przytuliłem.
-Dipper żyje! – powiedziałem obracając nas w powietrzu. Mabel odchyliła się by spojrzeć na mnie zaszokowana.
-Co? – powiedziała blada.
-Dipper żyje Mabel. Taiyō go uratowała! – powiedziałem przekazując jej wspomnienia. Oczy Gwiazdeczki wypełniły łzy. Dziewczyna przytuliła mnie mocno i zaczęła płakać. Gdy ponownie stanęliśmy na ziemi odsunęła się ode mnie i wytarła policzki. Tak samo jak ja wcześniej miała problem z oddychaniem. Mark pocałował ją, by pomóc jej odzyskać oddech.
-On żyje – wyszeptała patrząc na mnie.
-Kim jest Dipper? – spytał Mark kompletnie zmieszany.
-Mój bliźniak – powiedziała i zaczęła mu wszystko tłumaczyć. Mark uśmiechnął się, gdy Mabel skończyła mu wszystko opowiadać i pogłaskał ją po policzku.
-Cieszę się, że żyje – powiedział po czym spojrzał na mnie. – Czyli teraz się po niego wybierasz?
Mabel znów zamarła.
-Ale... przecież zniszczyłeś pilota! Bill...
-Taiyō się tutaj dostała, więc jest jakieś wejście czyż nie? Jak jest wejście to jest i wyjście – uspokoiłem ją i uradowany usiadłem w powietrzu. – Tak więc ty wracaj do swoich całusów i nie przezięb się.
Pstryknąłem palcami, by wyczarować dla nich prezerwatywy.
-Dom będzie wolny przez kilka dni więc korzystajcie – zaśmiałem się.
-Bill! – ponownie pisnęła Mabel widząc co wylądowało w jej rękach. Pomachałem tylko na pożegnanie i z uśmiechem teleportowałem się z powrotem do domku na plaży. Taiyō patrzyła z tarasu na niebo. Podchodząc do niej schowałem skrzydła, które drżały z radości na wieść o Dipperze i pstryknięciem ubrałem się w swój najlepszy żółty garnitur.
-Idziemy? – spytałem podekscytowany. Taiyō odwróciła się do mnie i z uśmiechem podała mi kawałek koszuli, którą Dipper rozdarł i zaczarował.
-Idziemy – powiedziała, gdy złapałem za kawałek materiału. Nadchodzę Sosenko, pomyślałem, a następnie otoczyła mnie biel.
______________________________
Uff, nawet nie wiecie jak ciężko było utrzymać w tajemnicy ten rozdział.
Mam nadzieje, że wasze żałoby się wraz z tym rozdziałem pokończyły 😁
Jak zwykle dajcie znać co sądzicie.
Enjoy,
LucyNara
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro