Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 4


- Masz i to jaki! – wycedził przez zęby Rosja, podchodząc do niego. Ale chwilę potem jego mina zmieniła się o 180 stopni. – Czemu wróciłeś? – spytał się, lekko drżąc. Nie rozumiał za bardzo tego zachowania. Mógł uciec, a jednak zrezygnował i przyszedł z powrotem do pokoju. Przecież na sto procent się nie zgubił, bo znał ten dom prawie tak dobrze jak sam ZSRR. W końcu mieszkał tu przez ładne parę lat.

Ale dlaczego? Po chwili jednak przestało to mieć dla niego znaczenie. Rzucił się na młodszego chłopaka i przygwoździł . – Nie wiem po co wróciłeś, ale tak łatwo nie dam ci uciec! – wrzasnął do ucha jeńca. – Zrozumiałeś? – chciał się upewnić czy Rzesza mu odpowie. Jeśli tak, to oznacza, że uznaje jego autorytet i nie jest butny.

Po chwili jeniec odburknął – tak.

- No! Świetnie! Skoro żeśmy się porozumieli, to muszę cię zaznajomić ze statusem, który teraz obejmujesz.

- Już nie kochanka? – spytał się niewinnie mniejszy chłopak, patrząc się na ZSRR i wyszczerzając złośliwie zęby.

Dostał w twarz od Rosji.

- No co? – zachichotał Rzesza. – Przecież taki miałem wcześniej!

- Ale już nie masz! – syknął wkurzony Rosjanin. Ale czy się mu przewidziało, czy Niemiec naprawdę zobaczył zaczerwienioną twarz byłego chłopaka? Wyszczerzył zęby na ten widok.

- Co? – warknął ZSRR patrząc na leżące ciało. – Wstawaj! I zabieraj się za sprzątanie! – pokazał na podłogę. Syf miał grubość przynajmniej centymetra, jak nie dwóch.

Rzesza przypatrzył się temu siedliskowi roztoczy. – Powiedz mi...- zwrócił się do Rosji – kiedy ty zdążyłeś tyle kurzu naprodukować?

- Nie twoja sprawa! Ty masz to sprzątnąć. Wy...wyraziłem się jasno? – spytał, znowu lekko się czerwieniąc.

Niemiec przybliżył się do niego, uśmiechając się złośliwie. – Głos ci się łamie na mój widok, co?

Dotknął palcem piersi ZSRR. Chwilę później wylądował w tym kurzu z mopem i ścierką. Wiadra już tam leżały.

- Nie. Odzywaj.Się.W.Ten.Sposób.Do.Mnie. Jasne? – wymamrotał Rosja wkurzony. Nienawidził, kiedy ktoś zwracał uwagę na jego słabości. Bo on nie powinien ich mieć! – Potem zobaczę, czy jest wyprzątane. – dodał.

- Jasne, jasne. – mruknął Rzesza zbierając się z podłogi. – Czyli teraz jestem osobą przynieś-podaj-pozamiataj? – upewnił się, patrząc z ukosa na ZSRR.

- Dokładnie. – przytaknął Rosjanin. – Na to się mówi ,,sługa", wiesz?

- No, nie wiem. – uśmiechnął się krzywo Niemiec. Popatrzył na swoje ubranie. – A co z tym? Zostawisz mnie w takim ubiorze? – zrobił piruet. – Przecież to jest brzydkie.

- Do sprzątania nie musisz wyglądać ładnie. – mruknął ZSRR. – Ja wychodzę. A ty masz robić co ci kazałem. Sprawdzę! – pogroził mu jeszcze palcem i opuścił pomieszczenie.

Słychać było chwilę dźwięk szamotaniny i ubierania butów, a potem drzwi się zamknęły.

W opustoszałym domu zabrzmiał odgłos przekręcania klucza w zamku.

Rzesza został sam. No, sam ze szczotką i środkami czystości. Od razu podleciał do lustra i przyjrzał się z niesmakiem swojemu ubiorowi. Zwykła, długa koszula, lekko już śmierdząca. Zacisnął dłonie na materiale. – W takim czymś co noszę, trudno mi będzie sprawić, żeby znowu się we mnie zakochał.

Postanowił się rozejrzeć za czymś ładniejszym. Z domu nie wyjdzie, ale może w ubraniach pogrzebie i coś ładnego znajdzie.

Porozwalał wszystko z szafek w pokoju ZSRR. To co wydawało mu się porządne, okazywało się za duże.

W końcu wpakował na siebie wielką ciemnozieloną (no, taką w kolorze zgniłej zieleni) koszulę, przywiązał obciętymi skrawkami poplamionego już obrusu, ubrał uszankę Rosji i czarne podkolanówki, które sięgały mu aż za kolana, ale łatwo się zsuwały. Wyglądał dość dziwacznie, ale i tak lepiej niż w tej byle jakiej koszuli, jaką dali mu żołnierze w rosyjskiej bazie.

Popatrzył na zegarek. Oż ty! Ile czasu już minęło! Zaczął wszystko zbierać i porządnie układać, gdy nagle usłyszał odgłos przekręcanego kluczyka w zamku. Aż się zjeżył.

- No to jestem zgubiony! – pomyślał.









Hejka! Tym razem dodałam swój własny rysunek ubiory Rzeszy. Mam nadzieję, że Wam się podoba. U mnie burza nie może się zacząć. Spadło parę kropelek i tyle. A jak u moich Czytelników? Mam nadzieję, że dobrze się bawicie podczas wakacji

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro