Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 18


- Uh! – Rzesza wracał powoli do świadomości. Otworzył oczy i parę razy nimi pomrugał, bo widział tylko zamazane obrazy. Podciągnął się do pozycji siedzącej. – C...co się stało? – stęknął. Był tam, gdzie wcześniej, czyli w ciasnym zaułku, a naprzeciwko niego , w pewnej odległości, przebywał bezdomny i jadł jakieś stare żarcie. Nawet widać było ślady pleśni na bułce, którą trzymał w dłoni. Rzeszy zbierało się na wymioty, mimo że od dawna nic nie dostarczył żołądkowi.

Nagle coś sobie strasznego uświadomił. Zwrócił się do swojego towarzysza. – e..em...Nic mi dziwnego nie zrobiłeś jak spałem, no nie? – spalił buraka.

Bezdomny popatrzył się na niego, jakby widział przed sobą jakiegoś idiotę.

- Znaczy, pytasz się czy cię nie przeleciałem? – zachichotał po chwili.

- T...tak. – Niemiec był już czerwoną kulką wstydu.

- Hej, chodźcie, usłyszycie coś fajnego! Krzyknął bezdomny, zwracając się za siebie i układając dłonie w tubę, żeby było go lepiej słyszeć.

Ożesz! Wołał pobratymców! No to Rzesza jest zgubiony!

Po chwili całą przestrzeń w uliczce zajęli tak samo śmierdzący współlokatorzy rozmówcy Niemca. Tego było dla niego za dużo. Zerwał się na równe nogi i zwiał z tego strasznego miejsca. Nawet nie dbał już o odpowiedź na swoje pytanie.






ZSRR chodził wściekły po ulicach Moskwy. Gdzie się schował ten uprzykrzony Niemiec? W rękach trzymał zmięty list pożegnalny.

Ciasne korytarze sobie odpuścił, bo stwierdził, że Rzesza nigdy by się tam nie pokierował.

Miał dość. Nic nie jadł i nic nie pił, odkąd pobiegł szukać tej gnidy. Jak go złapie, to zamknie na cztery spusty, tak że przez rok nie zobaczy światła słonecznego!

Nagle usłyszał krzyki dobiegające z jednego z tych podejrzanych zaułków.

Hmm..Chyba znowu bezdomni mają jakąś orgię. Lepiej się do nich nie zbliżać.

- Ale pomyślmy poważnie. Gdzie bym uciekł gdybym był Niemcem? – powiedział sobie w myślach Rosjanin, lekko stukając się w głowę. – I to takim, który nie chce, żeby go znaleziono?

Generalnie poszedłbym tam, gdzie szukaliby mnie na ostatku. – odwrócił się w stronę zaułków. – Nie wiem czy mam rację, ale to jest najmniej spodziewane miejsce na skrytkę dla Rzeszy. Dobra! To idę tam!

Nagle zderzył się z kimś, wybiegającym właśnie stamtąd. Ten ktoś go podeptał i chciał pobiec dalej, lecz ZSRR złapał go za kostkę i pociągnął do siebie.

Rosjanin i tak był już wściekły, a ten jeszcze bardziej spotęgował to uczucie.

- Czy mógłbyś łaskawie nie nadeptywać na mój i tak już wrażliwy odcisk? Rzesza? – ZSRR gdy dokładniej się przyjrzał osobnikowi, rozpoznał go.

Niemiec spojrzał przerażony na niego.

Chwilowe zdumienie ZSRR ustąpiło miejsca wszechogarniającej złości i Rosjanin przywalił ręką w mur za mniejszym mężczyzną, sprawiając, że wystraszony Rzesza przykleił się do ściany.

- Co ty wyprawiasz idioto?! Ty niemiecki kretynie! Ty śmieciu! Co sobie myślisz?

- Eeee...- nie wiedział co odpowiedzieć niższy. - No to mi się dostanie! – Pomyślał przestraszony. W sumie to już nawet nie mógł myśleć. Sparaliżowało go doszczętnie. Po prostu musi żegnać się z życiem, bo to niemożliwe, żeby Rosjanin pozwolił mu żyć, po tym co zrobił.

- Ja tu się o ciebie zamartwiam, żyły sobie wypruwam, żeby znaleźć cię przed moimi żołnierzami, rozumiesz? Dlaczego w ogóle uciekłeś? – Nie! Czekaj! Nie chcę odpowiedzi! Ale wiedz, że ci się dostanie i to mocno za tę ucieczkę! A teraz idź za mną! – odsunął się od Niemca i zaczął iść w stronę wyjścia z miasta.

- Rzesza stanął i nie ruszył się z miejsca. – Nie. – powiedział ostro.





Jupi! Kto czekał na nowy rozdział?

Jadę jutro po prezenty, bo przez praktyki nie miałam czasu na ich kupienie. Praktyki to złooooooo!

Ma ktoś już prezenty? Pochwalcie się!

~MadokaAi

Chce ktoś poczytać mój najnowszy ff ze Stevena Uniwersa? 

13.12.19

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro