Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 31 ⟩ Pogoń za chmurami

Rudzielec odbijał piłkę nad głową, zastanawiając się nad swoją relacją z Tobiasem. Nie był już dla niego tak chłodny, jak przy ich pierwszym poznaniu. Stał się dla nim kimś w rodzaju przyjaciela, który dzielił z nim podobne pasje, myśli i troski. Czuł, że przy nim może być naprawdę sobą i nie musi wstydzić się wszelkich wad. Sam nie wiedział co prócz siatkówki siedzi w głowie czarnowłosego mężczyzny ani co go w nim zauroczyło. Może to dla niego zabawa? Nie, Kageyama może i nie należał do najmądrzejszych osób, ale nigdy nie zrobiłby nikomu czegoś takiego. Odruchowo przesunął kciukiem po wardze i uśmiechnął się z euforią. Lice bladego chłopca pokryły się dziewczęcym różem. Całe jego ciało objęło zdeterminowanie, aby osiągnąć swój cel. Jeśli Tobio nie jest do niego przekonany, on zamierzał go zdobyć. Jak siatkówkę. Dzięki nieuwadze znów dostał piłką w twarz. Odłożył ją na bok, podczas gdy kula poturlała się w głąb malutkiego pokoju.

Powtarzał sobie nadal, że póki rozgrywający nie odrzuci jego miłości, nie jest na przegranej pozycji. Skończy, dopiero kiedy chłopak mu kategorycznie odmówi i obiecał sobie, że w takim przypadku będzie musiał odpuścić. Dla swojego dobra i dla dobra ukochanego. Zaczął namyślać się, co mógłby wykombinować. Z pewnością musi być to randka, ale on się na nich nie znał. Klasykiem byłoby zaprosić go do kina. Czy on by to polubił? Jeśli miałby określić jego zainteresowania, byłaby to siatkówka. Poświęcali całe swoje życie siatkówce i zwykle na nic innego nie mieli czasu. Kageyama coś mówił o chodzeniu na żywo na mecze. Być może trzeba iść w tamtą stronę?

– To bez sensu! – rzucił w końcu rudzielec, wyrzucając ręce do góry. Wszystko wydawało się złym pomysłem, bo skąd weźmie pieniądze na bilety? A festiwal był organizowany niedawno. Nie ma w okolicy innych, bo te nigdy nie występowały po sobie. A nawet jeśli udałoby mu się zdobyć bilety, nie mieli transportu. Jednak kiedy myślał o tym, że razem z Tobio będą obserwować profesjonalistów na żywo, jego serce ogrzewało się. – To byłoby coś.

Spojrzał na okno, za którym kryły się chmury, zakrywające błękitne niebo. Przelatywały przed jego oczami powoli, jakby się nigdzie nie śpieszyły. Zdawał sobie sprawę, że jego marzenia są jak pogoń za chmurami. Pierwszą było dołączyć do klubu siatkówki i stać się drugim małym gigantem, a drugą był sam Kageyama. Zastanawiał się, jak ma dogonić obie chmury w tym samym czasie. Prawdopodobnie z którejś będzie musiał zrezygnować. Tak zawsze kończą się pogonie za chmurami.

W czasie swoich lekcji również obserwował owe chmury. Im dłużej siedział w małej pojedynczej ławce, tym bardziej jego wzrok wędrował po ścianach, obrazach i oknach. Skupiał wzrok na wszystkim, co mogłoby zwrócić jego uwagę, lecz nic to nie dało. Widział bowiem przed oczami wyobraźni jedynie chmury, które nawoływały go z obu stron. Leciały w tę samą stronę, ale były od siebie dalekie. Takie pogonie za chmurami mogą kogoś doprowadzić do naprawdę nieoczekiwanych rezultatów i wniosków, ale sprawiają, że człowiek zapomina o wszelkich troskach. Liczy się, tylko by dosięgnąć i dobiegnąć do puchatego latającego skupiska kondensatów pary wodnej. Czemu miałby się przejmować tym, co będzie za parę lat, skoro doskonale wie, do czego zmierza. Zostanie małym gigantem! Być może uda mu się to zrobić, nie pozwalając Kageyamie uciec. Uśmiechnął się do siebie, a sala rozświetliła się blaskiem dnia. 

Kiedy tylko lekcja zakończyła się dzwonkiem, wstał z ławki i przerzucił przez ramię swoją torbę. Ruszył biegiem w stronę sali treningowej, omijając idącego Kageyamę. Po prostu biegł za chmurą. Gdy tylko czarnowłosy zobaczył przed oczami kępkę rudej czupryny, natychmiast przyśpieszył swój chód. Było w tym coś magicznego, sielankowego. Stało się to rytuałem dla obojga. 

– Byłem... Pierwszy – wysapał Hinata, zginając się w kolanach. Czuł, jakby miał nogi z waty i nie sposób było mu z tym walczyć. Zaczął głośno oddychać, aby zregenerować swoje siły i uspokoić klatkę piersiową. 

– Macie siłę biegać? – spytał Sugawara z miłym uśmiechem, chociaż w oczach gromadziło mu się zaskoczenie. W większości to pierwszoklasiści tryskali energią, a trzecioklasiści wydawali się spokojniejsi. Ale jak od każdej zależności, zdarzają się wyjątki. 

Hinata jako pierwszy się pozbierał z ziemi i ruszył w stronę przebieralni. Tobio ruszył zaraz po niskim środkowym i położył swoją torbę na ławce. Zdjął z siebie okrycie wierzchnie i nałożył na siebie zestaw do ćwiczeń. Sport był dość wymagającym i trudzącym zajęciem, gdzie pod ubraniami tworzyła się masa potu lub ran. Przebranie się jest jedyną opcją, aby w sposób wygodny oraz higieniczny uporać się z niektórymi skutkami uprawiania sportu. A po nim czuło się satysfakcję i dalszą część gry. Jednak wtedy przypadała pora na wspólne jedzenie po treningu i uzupełnianie składników odżywczych. 

 Shoyo zaraz po przebraniu, podbiegł truchtem na właściwe boisko i wyciągnął piłkę do siatkówki. Zaczął ćwiczyć samodzielnie, odbijając piłkę do ściany. Raz wykonywał odbicie górą, a drugi raz próbował odbić dołem. Ze ścianą było zdecydowanie łatwiej wygrać niż z siłą Bokuto, obroną Kuroo czy serwami Oikawy. Uśmiechnął się lekko, a wtedy jego ręce zwolniły z odbiciami. Piłka również okręcała się wolniej, a Hinata mógł się jej przypatrzeć. 

– Już ćwiczysz Hinata? Byle tak dalej – powiedział Daichi z uśmiechem. 

– Tylko się nie przemęczaj – dodał ostrożnie Sugawara, ruszając z kapitanem prosto do szatni. Hinata skinął na niego głową, w ramach małej obietnicy. 

– CHŁOPCY! - zawołał kapitan drużyny, gdy tylko nadszedł czas początku treningu. Hinata odłożył piłkę i podbiegł do reszty. Usiedli w kółku, spoglądając na trzeciorocznego senpai'a. Zwykle prowadził zebrania tylko w ważnych sprawach, ale każdy domyślił się, czego będzie dotyczyć następne spotkanie. – Jak wiecie, zbliżają się egzaminy śródroczne. Chciałem was spytać, czy przeszkadzają wam treningi. Warunkiem uczęszczania na nie są dobre oceny z egzaminów i mogą was wydalić. W najlepszym przypadku nie pojedziecie na zawody. 

– Nie mam problemów z nauką. Ale i tak Tsukki wie więcej – powiedział nieco nieśmiało Yamaguchi, drapiąc się po zielonej gęstwinie włosów. Jego twarz była łagodna, a oczy przymknięte. Chociaż na twarzy miał mały, nieśmiały uśmiech. Piegi dodawały tylko uroku tej twarzy. 

– Ja też nie mam problemów. Jestem w jednej z lepszych klas – odpowiedziała Yachi odrobinę spięta. Trzymała ręce przy udach, a pojedyncze palce lekko jej podrygiwały. Wydawała się  przestraszona otaczającym ją światem. 

– Może i nie jestem najlepszy w klasie, ale zaliczam – powiedział Tanaka. Potem wszystkie wzroki przeniosły się na załamane twarze Kageyamy i Hinaty. Ten pierwszy wyglądał jak mały piesek, którego otoczyły o wiele większe bestie. Drugi zaś przypominał już ducha, który oddziela się od ciała. Nawet nie mrugnęli, kiedy przeżywali swoje własne pogrzeby.

– Nigdy nie uzyskałem dwucyfrowej liczby – powiedział Shoyo, słysząc przerywany chichot Tsukishimy. Yamaguchi próbował uspokoić blondyna, ale na nic się to nie zdało. Kiedy do rudzielca doszło, w jak tragicznym położeniu się znalazł jego twarz pociemniała, a ramiona bezwładnie opadły. To nie było do niego podobne, by poddał się już na starcie. To zaczynało martwić większość kruków. 

– Ja zawsze musiałem poprawiać – przyznał Kageyama, również nie patrząc na resztę drużyny. Czuł, że jest w tak samo tragicznym położeniu co Hinata. Nie mógł sobie odpuścić, a jednocześnie nie wierzył w to, że poprawi na szybko. A nawet jeśli mu się uda, to poprawki są w ten sam dzień co ich wyjazd. 

– Pomogę Hinacie i Kageyamie – zaproponowała cicho Yachi, bawiąc się palcami. – W końcu jestem w dobrej klasie i nie mam problemu z tym językiem. Mam nadzieję, że uda im się zdać, chociaż na sześćdziesiąt procent. 

– Ja też im pomogę – ozwał się zielonowłosy delikatnym dla niego głosem. – Też daję sobie radę, a oni są nam potrzebni na zawodach. Nie chcę zmuszać do tego Tsukkiego, bo nie ma cierpliwości do tego typu rzeczy.

– Oczywiście, że bym mógł to zrobić – powiedział Tsukishima, zamykając oczy ze skupieniem. – Ale osła algebry nie nauczysz. Możesz tylko patrzeć, jak żałośnie ryczy i strzyże uchem, a tylko zmarnujesz czas. Nie ma sensu ich uczyć czegoś, co nie jest związane z siatkówką. Chyba że napiszesz im wszystko na piłce. Może wtedy zwrócą na to uwagę.

– Więcej wiary Tsuki – powiedziała Omega, spogladając na zadowolonych pierwszoklasistów. Sam nie wiedział, czy będzie umiał ich nauczyć tak wielu rzeczy w tak krótkim czasie. Mimo wszystko postanowił spróbować, bo bez nich z pewnością nie dadzą rady. Nie chciał, żeby drużyna przegrała przez słabe oceny dwójki z graczy. Może i nie mógł zrobić wiele na boisku, dlatego czuł, że musi wspierać ich inaczej. Mimo wszystko nie odpuści tak szybko drużyny. 

Twarze Hinaty i Kageyamy się rozjaśniły i nabrały kolorytu. Zdawali się odżywać na nowo, kiedy dojrzeli nowe wyjście z tej opłakanej sytuacji. Drugą było błaganie dyrektora, aby ich wypuścił. Jednak to nigdy nie był dobry pomysł, a po akcji z tupecikiem, mężczyzna miał do nich uraz. Jednak skąd mieli wiedzieć, że dyrektor nie ma prawdziwych włosów? Hinata zacisnął dłonie i podziękował głośno Hitoce oraz Tadashiemu. Po chwili Kageyama zrobił to samo i nawet pochylił głowę. 

– Kró – Kei zaczął mówić, ale Tadashi zasłonił mu usta. Nie chciał tak szybko doprowadzić do kłótni. Blondyn zmarszczył brwi. 

– Przepraszam Tsukki.

– A co z dojazdem? – spytał Kageyama, a reszta popadła w zamyślenie. Racja. Przecież kiedy oni będą zdawać poprawki, to reszta drużyny będzie w trakcie podróży. Autokar jest już wynajęty i nie mogli zmienić godziny. 

– Ja to załatwię! – powiedział Tanaka, patrząc na nich z pewnością siebie. Uśmiechnął się do nich pewnie i pokazał kciuk do góry. – Ja to załatwię. 

– Skoro wszystko ustalone, to poćwiczmy nowe ustawienie! – zdecydował kapitan i wstał z ławki. Zaraz po nim wstała reszta siatkarzy i zaczęły się ćwiczenia. Co się działo za oknem? Chmury o różnej wielkości oraz kształtach przelatywały przez niebieskie sklepienie, znikając za horyzontem. Oni byli jak ptaki, które znikały za puszystymi obłokami. A kto wie, dokąd doprowadzą nas chmury? 

...

Pierwsi z treningu urwali się Yamaguchi i Tsukishima. Hinata poszedł się czegoś napić, ale zauważył, że zielonowłosy zapomniał zabrać swojego worka. Przebrał się szybko i chwycił za torbę, a potem za dwa worki. Po zmianie obuwia pobiegł w stronę wyjścia, żegnając się z innymi członkami drużyny. Najdłużej patrzył za nim Kageyama, który oberwał potem piłką. 

Słońce już dawno zaszło, a pomarańcz został zastąpiony przez głęboką czerń, przyozdobioną małymi świecącymi kropkami i srebrnym robalem, przypominającym ostrze kosy. Cała noc przypominała szkaradną śmierć, wtapiającą się w otchłań nocy. Chmur nie było, zostały tylko niespełnione marzenia i czas żniw. Pewnie teraz wiele ludzi wpatruje się w niebo i zastanawia się, czy ich miłość również na nie patrzy. On za to pedałował ile sił w nogach, żeby spróbować dogonić parę. 

– Zastanawia mnie jedno. Skoro tak bardzo nie lubisz siatkówki, to czemu nadal chodzisz na zajęcia? – spytał piegus, trzymając dłonią ramiączko od szkolnej torby. 

Nie wyglądali razem jak para wracająca ze szkoły. Nie trzymali się za ręce i nawet nie chodzili blisko siebie. Zupełnie tak jak Kageyama i Hinata, ale oni w porównaniu do tej dwójki nie byli parą. Jeszcze... pomyślał Shoyo. Jeśli pomarańczowowłosy miał przywołać swoje wspomnienia, nigdy nie widział, aby zachowywali się jak para. Jedynym przejawem miłości blondyna w stronę Tadashiego były jego mniej brutalne komentarze, a czasem ich brak. Ich relacja była specyficzna, ale środkowy-blokujacy nie chciał się w nią bardziej zagłębiać. Miał na razie swoje problemy uczuciowe, których miał dość. 

– Bo śmieszy mnie głupota ludzi. Zwłaszcza tej idiotycznej dwójki – powiedział Tsukishima, przez co powieki Hinaty zadrżały ze zdenerwowania, ale nie zdradził się ze swoją kryjówką. – Poza tym, nie mógłbym cię tam zostawić samego. Jeszcze byś się zaraził... Dostaje też dodatkowe punkty za uczestniczenie w drużynie i liczy mi się to do wuefu.  

– Chodzi o twojego brata, prawda? – spytał Yamaguchi i delikatnie złapał rękę blondyna w swoją. Hinata ze znudzeniem patrzył tylko, jak potoczy się akcja. To brzmiało jak tandetne romansidło, które ogląda jego mama. Sam nie wiedział, jak się w to wpakował, ale nie chciał im przerywać tej rozmowy. Mimo wszystko musiał oddać ten worek. Nie chciał wpaść w kłopoty z tego powodu, ani zabierać go do siebie.

– Nie – warknął, odtrącając jego dłoń. – Mówiłem ci, że to nie ma z tym nic wspólnego. Był głupi, że wierzył, że po całej tej brudnej robocie dostanie miejsce w składzie. Tak się dzieje, kiedy dajesz z siebie wszystko. Gdyby spojrzał na to logicznie i rozsądnie, zauważyłby swoją własną naiwność na lepsze jutro. Mógł mieć wszystko albo nic. Mimo wszystko nadal zakazywał mi przychodzić na swoje mecze, bo doskonale zdawał sobie sprawę z tego jaki stanie się w moich oczach. Jeśli sam porzuciłbym wszystko i postawił na jedną kartę, spotkałoby mnie rozczarowanie i rozpacz. To dla mnie tylko klub...

– Nadal masz mu to za złe – stwierdził Yamaguchi i chwycił niezrażony jego dłoń w swoją. – Przynajmniej nadal z nami jesteś. I jesteś niesamowity we wszystkim, co robisz Tsukki!

Gdy Tadashi skończył wychwalać blondyna, Hinata zszedł z roweru i podbiegł do nich, jakby nigdy nic się nie stało. Podał zielonowłosemu worek i pochylił głowę na pożegnanie. Zachowywał się tak, jakby nigdy nic nie usłyszał i to było najlepsze wyjście dla ich trójki. Miał nadzieję, że uwierzyli w to liche kłamstwo. Po rowerze nie został nawet szlaczek, a księżyc zdawał się uśmiechać się w ich stronę. I żaden z nich nie wiedział, co ma teraz począć. A srebrzysty rogal nie mógł im odpowiedzieć na to pytanie. 

........................................................................................................................

Witajcie na długo oczekiwanym rozdziale.
Moja wena poszła sobie papa i długo się do tego przymierzałam.
Jednak teraz chcę to nadrobić w miarę możliwości.
Mam nadzieję, że nie zapomnieliście jeszcze o tej powieści ^^'
Pozdrawiam wszystko co się rusza ( i nie ).
~ Disa

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro