Rozdział siódmy
- Powinniśmy pogadać Nika. To jest nieuniknione i ty doskonale o tym wiesz...
Siedzieliśmy we dwójkę w pokoju wspólnym. Nie chciałam z nim rozmawiać, ale chłopak ma rację. Lepiej załatwić to teraz niż później zastanawiać się w ogóle dlaczego nie rozmawiamy. Spojrzałam na chłopaka, aby zaczął mówić. Ten jednak westchną i spojrzał na swoje złączone palce.Kiedy już myślałam, że nic nie powie zaczął.
- Rozumiem, że tamta obietnica nic dla ciebie nie znaczy, ale nie możemy o niej tak po prostu zapomnieć. Jestem debilem. Wiem o tym doskonale, dlatego chciałbym po prostu przy twojej pomocy zmienić się chociaż dla ciebie. Nie wyobrażam sobie, że nie odzywamy się do siebie. Nika...- spojrzał na mnie łagodnym wzrokiem- Jesteś dokładnie taka jak cię zapamiętałem. Twoje radosne oczy, rude, długie włosy i usta, które zawsze się uśmiechają. Proszę... Daj mi jeszcze jedną szanse.
Spojrzałam na chłopaka. Siedział koło kanapy i patrzył na mnie oczami pełnymi nadziei na to, że mu wybaczę. Zagryzłam dolną wargę zastanawiając się nad tym wszystkim. Czy był sens mu wybaczać? Znając Dracona szybko może zepsuć naszą relację. Musiałam podjąć rozważną decyzję.
- Draco ja postanowiłam ci wybaczyć i dać tą jedną szansę.- od razu na twarzy chłopaka zagościł uśmiech- Ale jeśli jeszcze raz wykorzystasz moje rodzeństwo przeciwko mnie to już nie będziemy tak rozmawiać.
- Rodzeństwo?- zapytał zdezorientowany
- No Freda. Podszedł do mnie na Wielkiej Sali i poprosił o rozmowę. Kiedy się zgodziłam wyszliśmy i zaczął mi mówić, że powinniśmy się pogodzić.- spojrzałam na niego podejrzliwie- Nie wiedziałeś o tym?
- Znaczy widziałem jak podchodzi do ciebie i wychodzicie z Wielkiej Sali, ale nie miałem pojęcia co mógł od ciebie chcieć. Przecież to twój brat, więc nie obchodziło mnie to.- wzruszył ramionami- A ja nie jestem jakimś chujem by twoje rodzeństwo nasyłać na ciebie. Niby jaki byłby w tym mój cel?- zapytał
- Sama już nie wiem. - powiedziałam
Siedzieliśmy tak rozmawiając do pierwszej lekcji. Weszliśmy do sali od transmutacji razem i usiedliśmy na swoich standardowych miejscach. Dziewczyny patrzyły na mnie dziwnie, ale wiedziałam, że się duchu cieszą z takiego obrotu spraw. Z racji tego, że te zajęcia mieliśmy z gryfonami spojrzałam na mojego brata, który siedział z Harrym. Rozmawiali o czymś żywo, aż do momentu wejścia do sali naszej nauczycielki. Wtedy ucichli i skupiali się już tylko na zajęciach.
- Czyli to już na zawsze?- zapytała szeptem Ashley- Ty i Draco znów się przyjaźnicie?
- Miejmy nadzieję, że tak zostanie, bo nie widzi mi się kolejny raz z nim godzić.- wzruszyłam ramionami
- A co z Adrianem? Nie będzie szczęśliwy z takiego obrotu spraw.- zaśmiała się cicho Kate
- Jeśli mu coś będzie przeszkadzać to droga wolna. Draco znam dłużej niż jego, więc...
Nie dokończyłam, ponieważ usłyszałam jak upomina mnie nauczycielka, przez co wszyscy zwrócili na mnie uwagę. Ashley i Kate przeprosiły, a ja postanowiłam się nie odzywać. Myślałam, że psorka odejmie punkty mojemu domowi, ale tego nie zrobiła tylko wróciła do prowadzenia lekcji. Zdziwiłam się tym tak bardzo, że aż otworzyłam usta. Czemu ona nie wykorzystała sytuacji, aby uwalić dom ślizgonów? Przecież nie musi być dla mnie miła. Po skończonych zajęciach poszliśmy do lochów, gdzie usiedliśmy ekipą i rozmawialiśmy o tym co się stało na lekcji transmutacji. Nikt nie mógł w to uwierzyć. Postanowiłam, że siedzenie i myślenie nad tym i tak nie da mi odpowiedzi, więc wstałam i wyszłam się przejść. Usiadłam na murku, opierając się o filar i zamknęłam oczy. Po chwili poczułam koło siebie czyjąś obecność, ale nie otworzyłam oczu.
- Czyli się pogodziliście. Cieszę się.- otworzyłam oczy i spojrzałam na uśmiechniętego chłopaka
- Tak na to wygląda.- również się uśmiechnęłam i ponownie zamknęłam oczy
- Nika, wiem że nie powinienem wnikać, ale co dzisiaj się stało na lekcji transmutacji?
- Nic takiego.- wzruszyłam ramionami- Rozmawiałam z dziewczynami i psorka zwróciła na nas uwagę. Później dziewczyny ją przeprosiły, a ja nie i czekałam aż odejmie nam punkty, ale tak się nie stało.- spojrzałam na chłopaka- Ron ci powiedział?
- Zrozum go, martwi się, że staniesz się taka jak reszta tych ślizgonów. Dlatego zwraca uwagę coraz bardziej na twoje zachowanie, a to na lekcji powoli pokazuje, że naprawdę nie pasujesz do gryfonów.- pokręcił głową- Wiedziałem już od małego, że nie jesteś dokładnie taka jak my. Może i z wyglądu wyglądamy jak rodzeństwo, ale z charakteru nigdy nie byliśmy podobni.- uśmiechnął się blado- Ale to dobrze. Przestaniesz żyć w naszym cieniu.- zaśmiał się
- Fred ty idioto.- również się zaśmiałam- To wy zawsze żyliście w moim cieniu. Nie ja w waszym.- pokazałam mu język
Siedzieliśmy dość długo rozmawiając. Nawet nie zdawałam sobie sprawy z tego, że tyle czasu nie rozmawiałam z nim tak po prostu. Zawsze jak byliśmy w domu mówiliśmy sobie o wszystkim. Ja wiedziałam, że on nikomu nie powie moich sekretów, a on wiedział, że ja nie wsypę go przed rodzicami. Taki starszy brat to skarb, którego należy kochać. Po jakiejś godzinie dosiadł się do nas jeszcze George, a zaraz po nim przyszedł Ron. Siedzieliśmy w czwórkę i rozmawialiśmy jak za starych dobrych czasów. Mijali nas uczniowie z ich i mojego domu, ale nikt nic nie powiedział. A nawet jakby chcieli to szybko bym ich uciszyła. W końcu pierwszy raz od początku szkoły mam możliwość rozmowy z rodzeństwem czego tak bardzo mi brakowało.
Rozeszliśmy się chwilę przed ciszą, o której poinformował nas Harry, który szukał mojego brata. Pożegnałam się z chłopakami i poszłam do lochów. Tam w wejściu do dormitorium spotkałam Draco, który chciał gdzieś iść. Kiedy mnie zobaczył uśmiechnął się i zrezygnował z wychodzenia z lochów. Pokręciłam głową z rozbawieniem i życząc mu dobranoc poszłam do swojego pokoju, gdzie siedziały zniecierpliwione dziewczyny. Kiedy mnie zobaczyły wręcz rzuciły się na mnie i zaczęły wypytywać gdzie byłam. Powiedziałam im wszystko dopiero jak zeszły ze mnie, a ja wyszłam z łazienki przebrana już do spania. Dziewczyny wiedziały, że nie miałam ochoty na jakieś dłuższe pogaduszki, dlatego nie zawracały mi już głowy i pozwoliły iść spać. Co za łaska. Przytuliłam do siebie delikatnie swojego kota i już po chwili Morfeusz zabrał mnie do swojej krainy snów.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro