Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 5 - Głupi sen

Obudziłem się w nocy zlany potem. Zbyt gwałtownie wstałem, ponieważ głowa mnie zabolała. Napiłem się wody i położyłem się dalej spać. Cykanie zegara rozchodziło się po całym moim pokoju i dolatywało do moich uszu.

W końcu ustało i myślałem że czas stanął. Podniosłem się do siadu. Po pokoju chodził cień. Kiedy zapytałem czy ktoś tu jest, on nagle znikł.

- Zmęczony jestem i pewnie dlatego mam zwidy... - powiedziałem.

**Levi**

Było blisko... A tak po za tym jestem Levi, jestem w wieku tego chłopaka u którego byłem w pokoju. Wiem że tak nie wolno ale cóż miałem robić..? Będę znów nie wyspany, a jutro mam szkołę.

Z okna wypadłem prosto w krzaki. Wyszedłem cały ale jednak w kolcach. W drodze do domu zacząłem sobie je wyjmować z rąk, ud i innych części ciała. W moim pokoju już czekała moja siostra.

- Gdzie byłeś? - powiedziała oschłym głosem.

- Rozejrzeć się po okolicy, a co? - powiedziałem lekko się stresując.

- Tak yhym. Żeby nie było że znowu w kogoś się wpoiłeś. Zrozum Levi że ja serio boje się o ciebie. Znowu w pakujesz się w jakieś gówno i będziesz płakał po nocach jak za Haru... - pokazałem jej gdzie są od mojego pokoju i ją pognałem.

Wziąłem szybki prysznic i pognałem do łóżka. Byłem już zmęczony tymi nocnymi spacerami. Wsunąłem się pod kołdrę i nakryłem się nią po same uszy. Było mi tak przyjemnie. Nim się obejrzałem miałem już otwarte oczy na oścież i był już ranek...

***

Zamrugałem po raz kolejny i próbowałem otworzyć szerzej powieki, ale czułem jak zasypiam na lekcji. A co z klasą..?

Nikt do mnie nie podszedł się poznać. I może w sumie dobrze. Przykułem uwagę jednego chłopaka w czekoladowych włosach. Śp oglądał na mnie.

***

Nadszedła ostatnia przerwa w tym dniu, i tygodniu. Stwierdziłem że przejdę się po szkole, ta szkoła jest mega duża więc pewnie dwudziesto-minutowa przerwa wystarczy na jedno piętro.

- U-uhm... - jakiś chłopak na mnie wpadł.

Spojrzałem na swój cień i wtedy ujrzałem że zrobił mi się ogon i rogi diabełka - demona; i w końcu zacząłem otrzepywać się.

Wiedziałem że to tylko złudzenie optyczne. Pomogłem chłopakowi wstać i ruszyłem przed siebie ale miałem cos na zasadzie wizji...

***

Obudziłem się w gabinecie pielęgniarki. Obok mnie był chłopak przez którego upadłem. Miał podkrążone oczy, a na policzkach miał krople łez. Czyżby nasz bohater płakał..?

- W k-końcu w-wsta-ałeś... - wyjąkał chłopak ocierają powieki i policzki.

- Płakałeś. - zacząłem rechotąć. Widząc jak na cieniu chłopaka uszy opadają mu, czyli kładzie je po sobie, zaprzestałem.

- Wraca-aj już do d-domu... - powiedział i wstał. Odwrócił się na pięcie i udał się w stronę wyjściał.

Może przesadziłem..? Westchnąłem.

Kiedy już wstałem chłopaka nie było... Co ja narobiłem?!

Szedł prosto przed siebie do domu. Jednakże zakręciłem do męskiej łazienki. Usłyszałem czyjeś krzyki. Wbiegłem do pomieszczenia, zastałem śnieżno włosego chłopaka, i jakiegoś napastnika. Właśnie napastnik ściągał mu spodnie. Moja reakcja była trochę opóźniona, ale nim do czego kolwiek doszło, odsunął napastnika od chłopaka.

- Wszystko okej? - zapytałem całego czerwonego na buzi chłopaka.

- Mhh... Ah... - jęczał, na co ja zrobiłem się trochę czerwony.

- Poczekaj na chwilę... - wyrzuciłem napastnika z obitym ry#em na korytarz i zagroziłem że jeśli, chociaż jednej raz się zbliży i spróbuje zrobić mu krzywdę, zaj##ie gnoja.

  Wszedłem z powrotem do łazienki, chłopak jęczał w niebo głosy. Wiedziałem co się święci. Chłopak miał zapłakaną buzię. Na pewno nie było mu do śmiechu.

- Ugh... - wycedził.

- Wszystko okej? - spytałem, i spojrzałem na wybrzuszenie w jego spodniach. Poczułem jak policzki mnie pieką.

- Pomóc Ci..? - spytałem, a chłopak przestraszony pokiwał głową.

  Chłopak wszedł do ostatniej kabiny, i tam zaparł się rękami i ścianki. Ściągnąłem bluzę z siebie, i podszedłem do umywalki. Pezepłukałem buzie ziemią wodą...

  ***

  Stałem właśnie znów nad umywalką i wpatrywałem się w białą lepką ciecz na moich ustach. Nie wierze że to się działo na prawdę. Robiłem to już raz, ale cholera, nie w szkole, i w dodatku w łazience?! Chłopak wygramolił się z ostatniej kabiny zapinąjąc rozporek. Odruchowo chciałem połknąć ślinę, ale zamiast tego lepką ciecz spłynęła mi do gardła. Lekko się skrzywiłem.

- D-dzie-ekuje... - wycedził zsuwając się na podłogę po ścianie.

- Nie ma za co... A... - zawachamy się. - A chociaż wyjawiła mi swoje imię..? - spytałem wycierając w papier swoje usta, z pozostałości jego spermy.

- Nathan... - mruknął zakładając na głowę kaptur.

- Levi. - dodałem.

- Ja muszę już iść... Ojciec mnie zabije.. - powiedział i wstał lekko się chwiejąc.

- A jeśli powiesz mu prawdę? Powiesz mu co zaszło między nami, a ja będzie próbował Cię skrzywdzić, wtedy pozna moją drugą stronę. - warknąłem podchodząc do chłopaka. Otarłem mu łzę z policzka. Coś mnie tknęło i złączyło nasze usta.

- Uhm... - przymkną oczy i oddał lekki pocałunek. Czułem jak jego ręce wędrują na moje plecy. Wykorzystałem moment wkurza rozchylił swoje wargi, a wtedy, wepchnąłem język.

- L-levi... - wydukał kiedy się ode mnie odkleił. - J-ja... Czemu mi się to podoba..? - zapytał przestraszony.

- Bo trafiłeś na kogoś komu możesz zaufać... - chwyciłem go za biodra i przycisnąłem go swoim ciałem do ściany.

- Mh... - mruknął na co ja zjechałem ręką na jego pośladek, a po chwili lekko zcisnąłem jeden. Nathan wydał z siebie dźwięk rozkoszy.

- S-stop... - powiedział na co zaprzestałem.

- It's okey puppy. - zaśmiałem się lekko widząc jego słodkie ziewnięcie.

-...Nie chce żeby nie mi się to podobało... - wydukał, na co ja się odsunąłem. Spojrzałem na niego ostatni raz i wyszedłem zakładając plecak na plecy. Zignorowałem jego nawoływania, i po prostu poszedłem do siebie do domu.

  ***

  Powiedziałem o osiem słów za dużo... Chyba zbyt mocno dotknęły te słowa Levi'ego... Miałem wyrzuty sumienia. Wybiegłam z łazienki i zacząłem nawoływać Levi'ego ale mnie zignorował.

- L-levi... - powiedziałem.

  Z każdym krokiem czułem że go coraz to bardziej raniłem. Podbieglam do plecaka, i wyciągnąłem kartkę razem z długopisem.

Przepraszam Levi jeśli źle coś powiedziałem... Nie chciałem cię urazić, a co najgorsze skrzywdzić w jakichś sposób. Naprawdę nie wiem czemu mi tak zaczeło zależeć. Boję się że będzie z tobą tak samo jak z Clare, a nie chce kończyć tej znajomości na tym... Levi zostań ze mną, proszę...

  Wziąłem karteczkę, plecak i poszedłem do jego szafki. Wrzuciłem ostrożnie karteczkę, i wyszedłem z budynku. Założyłem kaptur bo okropnie lało, a jakimś dziwnym trafem, mój motor stał na samym końcu parkingu szkolnego. Nie miałem wyjścia i musiałem podbiec do niego. Na dobre zaczęło padać, a ja miałem do załatwienia jeszcze jedną sprawę ja mieście. Miałem odwiedzić Suzi, i z nią konkretnie porozmawiać o tym co się że mną działo. Czekała mnie długa droga ale myślę że byłoby warto...

  ***

  Stanąłem pod daszkiem werandy i podszedłem do drzwi. Nie zdążyłem zapytać bo drzwi się same otworzyły z wielkim impetem. W drzwiach stała Clare z... L-levi'm?!
  Miałem kask, a na szczęście nie dało rady mnie się w taki sposób rozpoznać.
- Piśnij choć słówko o tym co się tutaj działo, i o tym co tu widziałeś, a nie będziesz miał życia w szkole. Nathan. - prychnęła.
  Levi zrobił duże oczy i spojrzał na mnie. Miał szczęście że opanowałam gniew, i nie ważne czym on tam sobie jest, i tak by wylądował na ziemi.
  Suzi przyszła w samą porę, wziąłem ją za rękę do jej pokoju i zdjąłem wtedy kask.
- Ethan? - powiedziała robiąc zamyśloną minę.
- Nie. Nathan. - warknąłem
- Oh przepraszam... - powiedziała.
- Spoko nic się nie stało, dziwię się tylko czemu nie masz mi za złe tego że nie odbierałem i w ogóle. Miałem ciężką sytuację w domu... Mam problem i to cholernie duży... - nie dano mi dokończyć.
- Wiem, rozmawiałam z Emily. Wspominała że nie wie jaki jesteś. W sensie chodzi o tą twoją orientację tak? Masz już crush'a?? - dopytywała się.
- C-co?! N-n-nie!! - walnąłem buraka.
- Haha.. Spoko. - powiedziała i podeszła przytulając mnie. - Yaoistki już tak mają. - zaczęła się śmiać na co ja zacząłem się czerwienić jeszcze bardziej.

  ***

  Wstałem z łóżka bo mnie o to poproszono, a jest dokładnie sobota rano. Ojciec zawołał mnie jeszcze ostatni raz. Nim zszedłem z łóżka on był już w pokoju...


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro