Zdrada czy kochanie?
-Kto na to wpadł !? -Voldemort szalał. - kto na to wpadł wystąp! Albo ukarze wszystkich!... - cały oddział Scora popatrzył po sobie. W sali było jeszcze paru innych... Na przykład jego ojciec.. I dziadek... Oczywiście, że to on z Albusem wpadli na pomysł wyrwania się do klubu... I gdyby nie cholernie strażnicy nikt by nie zauważył, że wrócili nieco nietrzeźwi.. I zdecydowanie nie z patrolu... Albus był jego bratem... No dobra nie był... Ale kto by się czepiał szczegółów... Nikt nie wiedział kim byli jego rodzice ... Znaczy... Scor przypuszczał, że wszyscy oprócz nich wiedzą to doskonale... - który na to wpadł !?- powtórzył wściekłe Voldemort. I w tym momencie wszyscy zrobili krok do przodu... Znów spojrzeli po sobie, a na ich twarzach pojawiły się lekkie uśmiechy... Och nawet jeśli to ich ostatnie chwile to dobrze umrzeć w takim towarzystwie...Czarny Pan zacisnął zęby. Lucjusz Malfoy uniósł lekko brew. Tak ... Brawura i fart wnuka już nie raz wprawiły go w osłupienie...przestawał się już czemukolwiek dziwić. Draco był potwornie blady... -rozumiem że wszystkich mam was ukarać...?- syknął Voldemort. Scor spiął się lekko. Sprawy zachodziły za daleko.
- Z całym szacunkiem.... Biorę winę na siebie... W końcu jako dowódca jestem za nich odpowiedzialny... - zrobił jeszcze krok do przodu mierzyli się przez chwilę wzrokiem z Voldemortem. Czerwonooki skrzywił się.
- Tak... Bez wątpienia...-Draco zbladł jeszcze bardziej. Scor posłał mu uspakajające spojrzenie... "No dobrze ma prawo się martwić... Ale w końcu nie jestem już dzieckiem... "- myślał blondyn-" znaczy mam 16 lat.... " coś mu mówiło, że to jednak mało... Ale cóż... Żyje się tylko raz... - przyjdź o 20. - Scor kiwnął głową. - możecie wyjść. Wszyscy. - Ktoś pociągną go do tyłu kiedy wyszedł. Zobaczył przed sobą ojca.
-Czyś ty zwariował ?...
-Być może...daj spokój... Nie pierwszy raz dostanę Cruciatusem.... Nic mi nie będzie... -Draco westchnął .- tato... Spokojnie...
-Ciągle się niepotrzebnie narażasz... Nie wiem czasami czy jesteś odważny czy po prostu głupi...
- Tato...nie musisz się martwić .-Draco przytulił go.
- Jestem z ciebie bardzo dumny... - chłopak uśmiechnął się.
- Lecę ... Umówiłem się z Alem... -Draco uniósł brew. - Na Trening ... O co ty mnie podejrzewacie?
-Nic nic... - Scor zmrużył oczy po czym odszedł.
******
Scor stawił się u Voldemorta punktualnie o 20. Wszedł do sali, w której zwykle odbywały się wszystkie spotkanie. Lordem. Czarny Pan siedział na tronie, a u jego stóp spoczywała Nagini.
- Panie. - blondyn uklękną przed nim i czekał. Voldemort przyglądał się mu.
- Kolejne cruciatusy nie zrobią na tobie żadnego wrażenia, prawda Kapitanie?
- Uznam to za pytanie retoryczne.
- Tak myślałem... - dał znak śmierciożercy stojącemu przy drzwiach. Ten wyszedł i wprowadził skutego Albusa. Scor wstał gwałtownie i spojrzał na bruneta, zacisnął zęby. - uznałem Kapitanie Malfoy, że nie ma sensu cię torturować, bo to nic nie da... Nic cię nie nauczy. Jesteście z Albusem bliskimi przyjaciółmi, prawda?
- Jest tylko moim podwładnym. - syknął Scorpius.
- Nie spieraj się, obydwoje wiemy, że to nie prawda. Crucio!- Albus krzyknął i zwinął się z bólu. Scor zacisnął dłonie w pięści. Voldemort nie przerywał zaklęcia i przyglądał się młodemu Malfoyowi. Wzmocnił zaklęcie. Blondyn nie wytrzymał.
- Zostaw go!... Masz go zostawić! Wziąłem na siebie całą winę! - zasłonił Albusa, ale Voldemort przerwał zaklęcie i zaśmiał się.
- I oto jest słaby punkt. To cię zgubi Kapitanie, a kiedy będziesz już zniszczony i złamany, kiedy zrozumiesz, że coś takiego jak miłość i przyjaźń nie istnieje i że to tylko złudzenie - przyjdziesz tutaj i staniesz się najlepszym z moich śmierciożerców, bo nic innego już ci nie pozostanie.
- Kłamiesz. - syknął blondyn.
- Ja mógłbym kłamać, ale czy to może? - Voldemort trzymał ręku kulę, w której tliło się błękitne światło.
- Przepowiednia.
- Mówi o moim następcy...
- Nie!- krzyknął blondyn. - Nie!
- Scor!- blondyn usłyszał krzyk Albusa. - Scor obudź się! - blondyn otworzył gwałtownie oczy i chciał się podnieść. – Nie, nie wstawaj... Oberwałeś Sectumsemprą...- blondyn rozejrzał się był w swoim pokoju, odetchnął.
- A ty?... Wszystko dobrze?
- Ze mną? Tak... Scor! Nie wstawaj. - blondyn usiadł nie słuchając go.
- Miałem koszmarny sen... - przetarł twarz zaczął wstawać.
- Scorpiusie Malfoyu masz się natychmiast położyć!
- Nie histeryzuj, nic mi nie będzie. Dobrze wiesz, że nie umiem leżeć. Chodź, zejdziemy i zjemy coś. - Albus poszedł za Scorem do salonu. Blondyn przystanął, na kanapie leżała brązowowłosa kobieta. Na fotelu obok siedział Lucjusz. - Dziadku?... Kto to?
- Nowa lokatorka.
- Lokatorka?
- Tak. Powinieneś leżeć. - Scor podszedł do brunetki i przyjrzał się jej.
- Już ją widziałem.
- Możliwe. Nazywa się Hermiona Grenger.
- Ta buntowniczka?... - Lucjusz pokiwał głową. Brunetka zaczęła się budzić. Podniosła się gwałtownie kiedy zobaczyła gdzie jest i rozejrzała się panicznie. Jej wzrok zatrzymał się na Scorze i Albusie. Przyglądała się im.
- To się robi nieco straszne... Dziadku... Co ona robi w naszym salonie ?... Hmm?
-Mieszka. A właściwie zamieszka... I nie w salonie tylko w pokojach gościnnych...
-Nie powinniśmy jej oddać... No nie wiem... Na przykład Czarnemu Panu... Wiesz traktuje czasami nasz dom jak jedna ze swoich rezydencji jak tu przypełźnie... - Albus zachichotał słysząc to określenie. -no co ?... To go bardzo dobrze opisuje...
-Czarny Pan wie że ona tu jest ... I nie udawaj że zacząłeś poważnie traktować swoje obowiązki...
-Bardzo poważnie je traktuje... - Lucjusz złożył gazetę i spojrzał na niego z lekko uniesioną brwią. -czasami.
-Powinieneś leżeć. Twoja matka dostanie palpitacji jak zobaczy że nie leżysz...
-Nic mi nie jest... -przewrócił oczami. -wiesz o tym sam mnie leczyłeś...
- I nie będę tego robił drugi raz jeśli jakaś rana się otworzy...
-Nie otworzy. Scorpius Malfoy miło poznać... Lubisz spaghetti?...- Spojrzał na Hermionę ta pokiwał głową tylko wciąż zszokowana. Po chwili dostała miskę makaronu takie same trzymali Al i Scor. Draco wszedł do salonu. Osłupiał widząc Hermionę jedzącą makaron w jego salonie.
-Co ona tu robi...?
-Zamieszka... Reklamacje do dziadka...
-Reklamacje przyjmowałem do 14... Spóźniłeś się...
-Jak to zamieszka?...
-Dostałem ją... Od Czarnego Pana... Więc tu zamieszka. - Draco powoli pokiwał głową.
-Scor powinieneś leżeć.
-Nieeeee.... Nic mi nie jest.... Nie będę spał bo mam popieprzone sny.
-Scor!.. Język -syknął Lucjusz.
- Pokręcone...
-Co ci się śniło?..
-Nie ważne...
-Ważne...
-Być może... Ale nie zamierzam opowiadać... Miałem wczoraj ciężki wieczór.
-Nie wiesz tego bo nie pamiętasz. -mruknął Lucjusz. Scor zmrużył oczy.
-Usunąłeś mi wspomnienia?...
-Nie musisz dziękować... -Scor prychną.
-Nie miałem zamiaru... Może chociaż raz zapytasz mnie o zdanie zanim to zrobisz co?..
-Kiedy uznam to za stosowne...
-P...przepraszam... -usłyszeli cichy głos Hermiony. -mogę wiedzieć co tu robię ?...- szepnęła.
-Zamieszkasz. –wyszczerzył się Scor.
-Będziesz naszym gościem.. Przymusowym co prawda ale gościem - powiedział Lucjusz.
- Wygląda jak Harry... - szepnęła patrząc na Ala.
- Jak.... Kto ?- Albus uniósł brew. Draco i Lucjusz spojrzeli po sobie.
- Draco zabierz pannę Grenger do pokoju...
- Nie dotykaj mnie ty obślizgła fretko! – pisnęła Hermiona odsuwając się od Draco. Wpadła na Lucjusz, który złapał ją mocno. Zadrżała przerażona nie widząc co Malfoy zrobi. Ten przerzucił ją sobie przez ramię i zabrał do pokoju. – Zostaw mnie! Masz mnie natychmiast postawić! – Lucjusz postawił ją w pokoju.
- Zachowuj się!- fuknął na nią jak na niegrzeczne dziecko. Hermiona umilkła. – idealnie. W szafie powinny być jakieś ubrania... Kolacja jest o 19. Skrzat nazywa się Korek. Przy ludziach masz mnie i Draco nazywać panem, a Scorpiusa i Albusa paniczami...
- Chyba sobie..
- Nie żartuje. Zapewniam cię oszczędzisz sobie dzięki temu nieprzyjemności...- Hermiona skrzyżowała ręce na piersiach
- Tylko przy ludziach.
- Mądra dziewczynka. – uśmiechnął się triumfalnie i wyszedł. Brunetka zacisnęła zęby.
O 19 jedli kolacje. Scor i Albus w tym samym momencie zakrztusili się. Blondyn syknął.
- Cholera nawet kolacji nie da zjeść w spokoju.. – mruknął podnosząc się. Albus też wstał.- wrócimy... niedługo... - Draco westchnął kiedy wyszli.
- Czemu tak często go wzywa...
- Bo są najlepsi Draco.
- Możesz sobie pogratulować wychowania najlepszego zabójcy w mieście – syknęła Hermiona zjadliwie. Lucjusz spojrzał na nią ostro.
- Zamknij się Grenger. – warknął Draco. Prychnęła cicho. Scor wrócił w nocy z Alem. Voldemort wysłał ich na nieplanowaną misję do jakiejś mugolskiej miejscowości. Blondyn oparł się na przyjacielu i przymknął oczy, był cały we krwi. W zdecydowanej większości nie swojej.
- Scor?...
- Chyba... Niedobrze mi... Bardzo..
- Nie dziwię ci się... - potrzymał go i dowlókł do łazienki. Posadził go pod prysznicem i włączył wodę. Scor spojrzał na niego.
- Jestem w ubraniu.
- Trafne stwierdzenie. Mam cię rozebrać?... To może być nieco... - blondyn uśmiechnął się rozbawiony.
- Czy to rumieniec?
- Nie! Zdaje ci się...- blondyn pokręcił głową i zaczął się rozbierać. Albus odwrócił się szybko. Nagle poczuł jak ktoś go obejmuje.- S..scor?
-Też mi się podobasz. –szepnął mu blondyn do ucha.- bardzo... Zakochałem się w tobie. – Albus obrócił się i spojrzał na niego. Blondyn pocałował go. – chodź. – złapał go za rękę.- ty też jesteś we krwi. – brunet dał się poprowadzić pod prysznic. Potem leżeli w łóżku. Scor zasnął szybko przytulony do Albusa.
- Ja też cię kocham – szepnął brunet przytulając go i zamykając oczy. Scor uśmiechnął się i wtulił w niego przez sen. Albus nie mógł spać. Usłyszał cichą rozmowę na korytarzu.
-Czemu mu nie powiecie?- syknęła Hermiona.
- Żeby było mu łatwiej, Grenger.
- Ma prawo widzieć.
- Utrudnisz mu tym życie. Zresztą to nie twoja sprawa, Grenger. Twój przyjaciel nie żyje.
Skończyło się.
- Skąd wiesz, że nie wolałby naszej strony...
-Jest przyjacielem Scora... Są... kimś więcej niż przyjaciółmi...
-Powinien widzieć.- warknęła Hermiona odchodząc.
Albus nie mógł zasnąć. Poszedł do siebie, a właściwie do Hermiony. Przysiadł na jej łóżku.
-Hermiona...? – Genger obudziła się i podniosła się gwałtownie. Spojrzała na niego.
- Al.?
- Kim jest Harry?
- Twoim ojcem, Al...
- M..moim... Znasz go? Był buntownikiem?
- Albusie... Harry Potter był twoim ojcem. – Albus pobladł. – Al... pomóż mi stąd uciec... Chodź ze mną. Opowiem ci wszystko. Nie musisz tak żyć.
- A..ale...Scor... ja nie mogę...
- Na pewno sobie poradzi... Al. Proszę... - Brunet wstał.
- Nie mogę tak po prostu odejść...
- Albus...
- Nie. – wyszedł szybko.
*******
-Zabij go.- Scor usłyszał syk w swojej głowie.- zabij... Zdradził cię , zostawił, a ty tyle dla niego poświęciłeś... Zabij! – Blondyn spojrzał na klęczącego przed nim Ala, ręka mu zadrżała.
****
Scor obudził się zlany potem. Przetarł twarz rękami, w głowie cały czas brzęczał mu ten głos, a przed oczami miał skatowanego Albusa. Pokręcił głową odganiając ten obraz od siebie.
- Co za absurd...- wstał i skierował się do łazienki. Zegar wskazywał 5 rano. Al spał na fotelu przy łóżku. Blondyn starał się go nie budzić. Obudził go około 10.
- Wstajemy ,Al. – Brunet uchylił oczy. – Coś się stało? Wyglądasz na smutnego...
- Nie... To nic. Już wstaje...
Albus przez kolejny tydzień snuł się po dworze. Byli na dwóch misjach. Al nigdy tego nie robił, nie liczył ofiar, ale teraz dokładnie wiedział, że zabili 12 osób. Dwanaście niewinnych osób. Nigdy nie wpadło mu do głowy żeby o tym myśleć, to była jego codzienność. Ale od rozmowy z Hermioną nie mógł przestać myśleć o tym żeby z nią pójść. Przetarł twarz i zapukał do jej pokoju. Otworzyła mu.
- Pomogę ci. – szepnął. Kiedy uciekali obrócił się żeby jeszcze raz spojrzeć na swój dom.-Wybacz, Scor.
*****
Voldemort miał dziś odwiedzić dwór. Przebrał się i zrobił sobie śniadanie. Około 12 wszystko było gotowe na przyjęcie Czarnego Pana. Pozostał jeden drobny szczegół.
- Gdzie jest Grenger!?- Lucjusz wszedł wściekły do salonu.
- Widziałeś Albusa?- Scor spojrzał na niego. – jego też nie ma.- westchnął. Usłyszeli trzask deportacji. Oboje przyklęknęli.
- Panie.
- Witajcie... Wiem jestem za wcześnie, ale to wyjątkowa sprawa... Lucjuszu... Podarowałem ci taki piękny prezent, a ty zdaje się nie umiesz z niego korzystać. Widziano dziś Grenger... wolną.
- Musiała uciec, Panie.
- Tak... Zapewne... Bardzo mnie nie pokoi jeszcze jedna rzecz. Widziano ją w towarzystwie Albusa Pottera..
- P..Pottera?-Scor spojrzał zszokowany na Voldemorta, a potem na Lucjusza. Czarny Pan uśmiechnął się.
- Ostrzegałem cię Scorpiusie. – syknął.
- Nie! To były tylko sny!... Nic... nic nie znaczyły..
- Czyżby?.. – Scor wstał i wyszedł szybko. Al nie zrobiłby mu tego. Nie zostawiłby go. Nie Albus. To tylko kolejny koszmar, zaraz się obudzi i wszystko będzie dobrze.
****
ALBUS SEVERUS POTTER – POSZUKIWANY
Scor patrzył na nagłówek proroka, którego czytał jeden z jego podwładnych. Blondyn spojrzał na zgliszcza ogromnego dworu. Wiele razy był zapraszany do dworu Notta razem z Alem. Teraz nie ma tu ani dworu, ani żadnego przedstawiciela rodu. Scor schował twarz w dłoniach. To był ich przyjaciel... Najlepszy... Buntownicy nad ranem wpadli do dworu Nottów i spalili ją. Blondyn przymknął oczy.
- Zabij... - usłyszał syczący głos w głowie. – Zabij Zdrajcę...
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro