Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 7


Wsłuchałam się w szum wody. Jej nurt gładził moje nogi, co dawało przyjemne uczucie rozchodzącego się po skórze chłodu. Z zamkniętymi powiekami, chłonęłam panującą wokół mnie ciszę. Było mi zarówno dobrze, jak i źle. Pomimo że tak bliskie spotkanie z naturą napawało spokojem, wewnątrz mnie szalał emocjonalny tajfun. Niósł za sobą spustoszenie. Niszczył mnie i nie byłam pewna, czy po powrocie do domu, będę umiała wcielić się znowu w pełną radości, beztroską osobę. Dopiero tu, w tej głuszy, zrozumiałam, jak bardzo jestem zdewastowana.

Charles wielokrotnie doprowadził mnie na skraj wytrzymałości psychicznej. Tylko dzięki cierpliwości rodziców i pomocy specjalistów udało mi się przetrwać. On jednak nie dał za wygraną. Odczekał. Urósł w siłę. Ponownie wyciągnął po mnie obślizgłe ręce. Nawet ucieczka z rodzimego kraju nie powstrzymała go przed polowaniem. Przyjechał za mną nawet do Ameryki, żeby dokończyć dzieła.

On nigdy ze mnie nie zrezygnuje...

Nie zdawał sobie jednak sprawy, że nie miał już czego niszczyć. Byłam zrujnowana, a przyczynił się do tego mężczyzna, którego pokochałam od pierwszego wejrzenia. Wystarczył jeden błąd, a mój związek marzeń prysł niczym bańka mydlana. Nie umiałam poradzić sobie z bólem zdrady, który zżerał mnie od środka. Nie potrafiłam wymazać z umysłu scen, które dzień w dzień wyciskały łzy z moich oczu. Nie byłam w stanie zapomnieć.

Jak ma wyglądać wspólna przyszłość, skoro moje serce nadal krwawi? To małżeństwo nie ma już racji bytu. To koniec.

Gdyby nie Ryan i Alex, nie miałabym powodu do powrotu. Chyba zostałabym tu razem z Barb i wiodłabym spokojne życie z dala od problemów. Tęskniłabym jedynie za Adamem, który był osobą godną mojego zaufania.

Raz, pod wpływem May, zrobił błąd, ale już dawno odkupił swoje winy. Jako jedyny mnie nie zawiódł, gdy potrzebowałam wsparcia. Był przy mnie w najcięższych chwilach. Podczas porwania chciał oddać swoje życie, żebym miała szansę na ucieczkę. Poświęcił się dla mnie. Nie opuścił. Swoimi czynami zdobył moje poranione serce i tylko jego obecność sprawiała, że pęknięte kawałki sklejały się w całość.

Otarłam mokre policzki i lekko obróciłam głowę, żeby móc mu się przyjrzeć. Jego szlachetne rysy osnute były złotą poświatą promieni słońca. Brwi zmarszczone w głębokim zamyśleniu. Zwężone usta otoczone jasnym zarostem. Niebieskie tęczówki, przepełnione smutkiem, śledziły każdy mój ruch.

Uśmiechnęłam się szczerze, bo tylko przy nim czułam się dobrze. Nikt do tej pory nie dał mi takiego wsparcia, jak on. Byłam mu za to wdzięczna.

Wpatrywaliśmy się w siebie, jakbyśmy chcieli wzajemnie odczytać swoje myśli. Nie wytrzymał długo panującego między nami napięcia. Westchnął i zapytał:

– Skrzacie, co się dzieje?

Nie chciałam uzewnętrzniać swojego cierpienia. Pomrugałam kilkakrotnie powiekami, próbując ukryć wzbierającą pod nimi wilgoć.

– Wracajmy już. Jestem zmęczona.

Widziałam wyraźnie, jak prowadzi wewnętrzną walkę, żeby siłą nie wyrwać ode mnie prawdy. Po chwili namysłu odpuścił. Westchnął z rezygnacją. Znowu dawał mi czas, chełpiąc się nadzieją, że kiedyś wyleję na głos całą zalegającą gorycz.

– Dobrze. Pomogę ci wstać. – Jak na rozkaz zmienił pozycję ciała.

Przyklęknął przy mnie i objął w pasie. Ułożyłam dłonie na jego karku, a oczy samoistnie wtopiły się w jego lazurowe tęczówki. Nie wiem, co w tym momencie mną kierowało, ale zrobiłam coś, czego nie powinnam. Poddałam się chwili.

Ściągnęłam go ku sobie, a nasze usta złączyły się we wspólnym pocałunku. Wargom nadałam łapczywy ruch, tak jakbym pragnęła tego niczym powietrza. Rozluźniłam się w jego ramionach, gdy odpowiedział tym samym. Serce uderzało zbyt szybko, a przez ciało przedarł się dreszcz.

Gwałtownie przerwał moment naszego zbliżenia, odsunął się, a moje ręce opadły bezwładnie w dół. Drżałam z emocji, nadal nie zdając sobie sprawy z tego, co zrobiłam.

Zaskoczona jego reakcją bacznie go obserwowałam. Zacisnął powieki i spuścił głowę w dół. Pokręcił nią przecząco, jakby natychmiast chciał wymazać z pamięci to nieoczekiwane zajście. Jego ramiona rytmicznie podnosiły się i opadały od raptownych oddechów. Potrzebował dłuższej chwili, zanim się uspokoił, przetarł dłońmi twarz i na mnie spojrzał.

– Rose, to nie powinno się wydarzyć. Przepraszam cię, ale nie jestem w stanie znowu zdradzić przyjaciela.

Zagryzłam boleśnie dolną wargę i uciekłam wzrokiem na wbijające się w trawę palce. Moje myśli kumulowały się, ale żadna z nich nie dawała odpowiedzi, dlaczego go pocałowałam.

– To ja przepraszam – powiedziałam skruszona.

Powoli wypuścił powietrze z płuc. Znowu się przysunął, po czym ujął palcami mój podbródek i nakierował twarz na siebie.

– Skrzacie, czuję do ciebie więcej, niż powinienem, ale nigdy nie będę w stanie przekroczyć tej granicy. Jesteś żoną mojego Brata. Już raz go skrzywdziłem. Drugi raz nie popełnię tego błędu, pomimo że nie jesteś mi obojętna.

Zamarłam. Po raz pierwszy otwarcie mi o tym powiedział. Dopiero teraz zaczęło docierać do mnie, jaki popełniłam błąd. Tym pocałunkiem mogłam przekreślić naszą przyjaźń, doszczętnie zniszczyć resztki, które zostały po moim małżeństwie, ale i nieświadomie zdeptać uczucia bliskiej mi osoby. Nawet jeśli mój związek z Setem zakończy się rozwodem i tak żadne z nas nie ośmieliłoby się na przekroczenie ostatecznej granicy. To nie miało racji bytu.

– Przepraszam, nie wiem, dlaczego to zrobiłam. Jestem skołowana. Również nie jesteś mi obojętny, ale nie potrafiłabym zdradzić Seta. Kocham go pomimo... – urwałam, w ostatnim momencie gryząc się w język.

– Tak podejrzewałem, że twoje łzy i smutek ściśle wiążą się z tym, co stało się przed porwaniem. Opowiedz mi o tym.

Zamknęłam powieki, a spod nich wyciekły dwie krystaliczne stróżki. Nie byłam w stanie o tym z nim rozmawiać.

Otulił moje policzki dłońmi, a kciukami otarł łzy. Nie miał zamiaru odpuścić. Nie tym razem.

– Skrzacie, cholernie tęsknię za Ryanem. Martwię się o Braci i o klub. Cały czas myślę o tym, jak bezpiecznie wrócić do domu i nie wpakować nas ponownie w ręce Bone'a. Jestem tym wszystkim zmęczony, a dodatkowo umieram, patrząc na twoje łzy. Nie wiem, co mam robić, żeby do ciebie dotrzeć. Proszę, pomóż mi.

Jego słowa dotarły wprost do mojej duszy. Dał mi klucz, a ja jedynie musiałam go przekręcić. Otworzyć drzwi rozpaczy i pozwolić mu zajrzeć w głąb moich uczuć.

– Adam, ja... – z moich ust wydobył się szloch. – Nie umiem sobie z tym poradzić. Nadal widzę ich razem. Ona...

Bez słowa objął mnie i docisnął do swojego torsu. Milczał, a ja płakałam. W ciszy pozwalał mi wylać morze łez. Nie naciskał na dalszą rozmowę do momentu, aż się nie uspokoję. Tak jak zwykle, był przy mnie, dawał wsparcie i poczucie bezpieczeństwa. Tego w tym momencie najbardziej potrzebowałam. Byłam mu winna prawdy. Drżącą dłonią przetarłam oczy i wtuliłam policzek w napięty męski tors.

– Gdy dojechałam do Mountfall, trwała impreza. Wszyscy byli pijani. Zastanawiałam się, czy oni postradali rozum, że w trakcie wojny bezmyślnie doprowadzają się do takiego stanu? Było to dla mnie niepojęte. Spotkałam na parkingu Troya. Nie chciał wyznać, gdzie jest Set. Usilnie kierował mnie do Axa, który, jako jedyny, nie pił i przygotowywał w garażu motocykle. W naszą rozmowę wtrącił się obcy mi mężczyzna. Pewnie przynależał do innego klubu, który przyjechałby nam pomóc – wtrąciłam. – To on skierował mnie na piętro, twierdząc, że Set zabawia się z jakąś dziwką.

Pomimo że wypłakałam już wszystkie łzy, pod powiekami ponownie poczułam szczypanie. Przełknęłam ślinę, próbując ugasić panującą w ustach pustynną suszę. Nadaremnie. Uczucie pragnienia nasilało się z każdą chwilą, a ból, zaciskającego się gardła, potęgował. Zwalczyłam wszystkie niekomfortowe doznania i kontynuowałam.

– Nie wierzyłam, że mógłby to zrobić, a jednak. Na wpół przytomny leżał na naszym łóżku, a dziwka robiła mu dobrze. Gdy ściągnęłam ją za kłaki na podłogę, wbiegł Troy, a Set jakby ocknął się z alkoholowego transu. Myślał, że to byłam ja! Pomylił mnie z nią! Rozumiesz?! – Z moich ust wyrwał się krzyk rozpaczy.

Zacisnęłam dłoń na jego koszulce tak mocno, jakby był ostatnią deską ratunku chroniącą mnie przed utopieniem się w największych głębinach. Wplótł palce w moje włosy, a usta przyłożył do czubka głowy. Tym drobnym gestem okazywał mi współczucie, a jednocześnie koił nadszarpnięte wspomnieniami nerwy.

– Zostawiłam pierścionek i obrączkę, a następnie uciekłam. Gdy wsiadałam do samochodu, usłyszałam głos Alexa. Wołał mnie. Nie zareagowałam. Odjechałam z parkingu i wpakowałam się w zastawioną przez ludzi Bone'a zasadzkę. – dokończyłam zmęczonym tonem.

Opowiedzenie przyjacielowi bolesnych zdarzeń wyzwoliło mnie z klatki, w której nieświadomie tkwiłam. Opanowała mnie bezsilność i uczucie wielkiego zmęczenia. Byłam mu wdzięczna za to, że zamknął mnie w swoich objęciach i przyjął cały mój ciężar na siebie. Nie byłam pewna, jak odebrał tę historię, lecz płynącym od niego spokojem gasił wszystkie rozognione rany.

– Nawet nie jestem w stanie określić, jak bardzo mi przykro, Skrzacie. Nigdy nie powinnaś zostać tak zraniona. Ale... – urwał.

Nie odzywałam się, bo nie miałam najmniejszego pojęcia, co siedziało w jego głowie. Bez pośpiechu zebrał myśli i kontynuował.

– Znam Seta niemal całe swoje życie. To dobry facet, a poza tobą nie widzi świata. Nigdy nie skrzywdziłby cię celowo. Podejrzewam, że był zmęczony natłokiem spraw i zmartwień. Chłopaki namówili go na alkohol. Nie musiał dużo wypić. Ma cholernie słabą głowę – prychnął. – Zapewne po małej dawce padł trupem. Ta szmata, widząc, w jakim jest stanie, wykorzystała sytuację. Niefortunnie na to naszłaś.

Oderwałam się od jego torsu i spojrzałam mu prosto w oczy. Pocieszająco się uśmiechnął, a dłonią przeczesał moje włosy.

– Nie będę go wybielał, ale wiem, jak perfidne potrafią być kobiety, gdy poczują się odrzucone. Szczególnie te odwiedzające nasz klub. Nie byłem przy tej sytuacji, ale łatwo mi domniemać, jak oboje się poczuliście. Ciebie to zajście zrujnowało, ale jego tak samo. Gdy oprzytomniał, założę się, że utonął w poczuciu winy. Zbyt dobrze go znam, żeby myśleć inaczej. Nawet nie chcę wiedzieć, co teraz przeżywa, kiedy dowiedział się o porwaniu, a my od ponad sześciu tygodni tkwimy w tym cholernym lesie.

Nie przerywałam mu, a wręcz z zaciekawieniem słuchałam tego, co miał mi do powiedzenia.

– Rose, nie pozwól zniszczyć waszego związku. Walcz, bo warto. Nie daj się omamić zwątpieniom w jego uczucie do ciebie, bo jestem pewny, że nigdy więcej nie powtórzy się taka sytuacja. On cię do szaleństwa kocha, zresztą ty go też.

To prawda. Set jest największą miłością mojego życia, ale...

– A jeśli się mylisz i już mnie kimś zastąpił?

– I znowu zwątpienia. – Cmoknął pod nosem z dezaprobatą. – Uwierz w siebie, a przede wszystkim w niego. On nigdy nie przestanie cię kochać...

Przyjęłam od przyjaciela wartościową radę, która dała mi dużo do myślenia. Ponownie wtuliłam się w bezpieczne ramiona i zatrzymałam spojrzenie na tańczących na wzburzonej wodzie iskierkach. W końcu zapanował spokój w głowie, jak i sercu. Mogłam odpocząć.

– Wracaj szybko do zdrowia, Skrzacie. Najwyższy czas wracać do domu i wszystko wyprostować.


Od autorki:

Mam nadzieję, że wybaczycie Rose ten pocałunek, heh...

Następny rozdział, który opublikuję w środę, będzie z perspektywy Seta, a w kolejnym dojdzie do ich spotkania. Też nie możecie się doczekać tej chwili? Przygotujcie chusteczki, bo na pewno się wzruszycie ;)

Pozdrawiam cieplutko i życzę spokojnego weekendu.

Polecajki  książek, do których warto zajrzeć:

"Pomóż mi odejść" @atriabooktok

"Nie pamiętam, czy cię kocham" @annaprusikautor

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro