Rozdział 11
Jego jesienne oczy wpatrywały się we mnie ze smutkiem i nieopisaną tęsknotą. Tak bardzo cierpiał, pomimo że byłam tuż obok. Wróciłam do domu, ale on jakby tego nie dostrzegał. Nadal pozwalał pochłaniać się goryczy i poczuciu winy. Pragnęłam coś zrobić, wykonać jakikolwiek ruch, żeby go pocieszyć, ale byłam jak sparaliżowana. Moje ciało odmówiło posłuszeństwa, chociaż serce rwało się ku niemu. Tak bardzo chciałam znowu go przytulić i pocałować, powiedzieć jak bardzo go kocham. Nie zrobiłam nic. Nie mogłam. Stałam bezsilna, niczym kukła, przyglądając się jego rozpaczy.
Nagle z cienia wyłoniła się postać kobiety. Szła w naszą stronę krokiem pełnym gracji. Im była bliżej, tym bardziej narastał we mnie gniew. Boleśnie zacisnęłam piąstki, a w gardle narosła gula, gdy rozpoznałam w niej tę samą blondynkę, którą kilka tygodni temu zastałam w łóżku z moim mężem.
Podeszła do niego. Bez obaw położyła dłoń na jego ramieniu, a drugą na policzku, nakierowując twarz na siebie.
– Odpuść. Ona już cię nie chce. Chodź ze mną.
Zadrżałam ze złości, słysząc te słowa. To były kłamstwa. Przecież kochałam Seta. Pragnęłam dalej z nim być.
– Rose już mnie nie chce... – powiedział z rezygnacją i spuścił smutny wzrok.
Set! To nieprawda, próbowałam wykrzyczeć, lecz moje wargi nawet nie drgnęły. Dotknęłam ich opuszkami palców, chcąc przywrócić do życia, lecz nadal nie mogłam ich otworzyć. Spanikowana popatrzyłam błagalnie na męża. Nawet na mnie nie spojrzał. Ze spuszczoną głową odwrócił się plecami i ruszył za ponętnie ubraną kobietą.
Set, nie, krzyczała moja dusza, ale z gardła nie wydobył się żaden dźwięk. Obraz mojego ukochanego rozmyły łzy. Już nic nie widziałam. Czułam jedynie rozpryskujące się na drobne kawałki serce i żal do samej siebie. To ja wszystko zniszczyłam.
– Różyczko! Różyczko! – nawoływał mnie tak znany głos.
Z trudem rozchyliłam ciężkie powieki i gwałtownie nabrałam wdech, jakby ktoś właśnie rozluźnił zaciśniętą na moim gardle pętlę. Odruchowo podniosłam się do siadu i w panice rozejrzałam wokół siebie.
Byłam w klubowym pokoju. Znałam to pomieszczenie. Moje rozbiegane oczy zatrzymały się na bracie, który siedział tuż przy moim boku.
– Aleks – wyszlochałam.
Objął mnie ramionami i przyciągnął do swojego torsu. Drżałam, płakałam, nie mogąc się uspokoić.
– Jestem przy tobie. Już nic ci nie grozi – zapewniał.
Tkwiłam przez dłuższą chwilę w kochających objęciach do momentu, aż z moich oczu nie spadły ostatnie łzy. Lekko się odsunęłam i nerwowymi ruchami otarłam mokre policzki.
Ax ciężko westchnął, po czym zapytał:
– Siostrzyczko, wszystko w porządku?
Nic nie było w porządku, ale mu tego nie powiedziałam. Skinęłam głową na potwierdzenie.
– Tak, to tylko koszmar. – Podniosłam wzrok na jego zatroskaną twarz. – Nie martw się, proszę.
Wymusiłam na ustach uśmiech, ale nawet to go nie przekonało.
– Chcesz pogadać o tym, co ci się śniło?
Od razu zaprzeczyłam, bo nie byłam w stanie o tym rozmawiać. Od wielu tygodni gnębiły mnie wspomnienia tamtego feralnego dnia, a nocne mary, wykorzystując moją słabość, podsycały najgorsze lęki. Przywoływały niechciane wizje, które wywoływały ból serca i ataki paniki. Myślałam, że powrót do domu to zmieni, rozwieje wątpliwości, pozwoli wrócić do normalności. Tak bardzo się myliłam. Pomimo życzliwości bliskich i wsparcia ze strony brata, nadal tkwiłam w zapętleniu swoich myśli, które zatrzymały się na jednym wydarzeniu - zdradzie męża.
Przez ostatnie tygodnie, dzień w dzień zastanawiałam się, czy będę w stanie mu wybaczyć i zapomnieć. Byłam pewna, że bez problemu tego dokonam. Wczoraj, patrząc mu w oczy, chciałam to zrobić. Pragnęłam uratować nas, małżeństwo, na którym tak bardzo mi zależało. Wystarczył jeden drobny gest, żeby wróciło to, co było kiedyś między nami. Dlaczego więc uciekałam, odwlekałam nieuniknione? Dlaczego tuż po powrocie nie wyjaśniłam nieporozumień? Dlaczego ukryłam się przed nim za wysokim, obronnym murem?
Nie byłam jednak w stanie teraz tego zrobić, choć serce wskazywało mi zupełnie inną drogę. Opanowująca bezsilność ciągnęła mnie na samo dno, a ja byłam zbyt słaba, żeby z nią walczyć.
– Różyczko, jak mogę ci pomóc? – zapytał Ax, wyrywając mnie z kolejnego transu.
Powoli, przez lekko rozchylone wargi wypuściłam długi oddech. Wyciszyłam kumulujące się we mnie emocje i oczyściłam myśli. Wiedziałam, że jedynym ratunkiem, żeby wrócić do normalności jest wyjście z bezpiecznego azylu, który zapewnił mi brat.
– Chciałam się odświeżyć pod prysznicem. Mógłbyś w tym czasie przynieść kilka moich rzeczy z pokoju Seta.
Otworzył w zdziwieniu usta, jakby chciał coś powiedzieć, ale w ostatnim momencie je zamknął. Byłam mu wdzięczna za to, że nie poruszał tematu mojego związku i cierpliwie czekał aż sama zacznę się zwierzać. Po chwili wahania, zapytał:
– Dobrze. A co dokładnie ci przynieść?
Wzruszyłam ramionami. Przez ostatnie tygodnie wygląd był moim najmniejszym zmartwieniem i, jeśli miałam być szczera, nie zależało mi na tym, by komukolwiek się podobać. Najchętniej zostałabym w za dużej koszulce brata pod kołdrą, marząc o tym, żeby bez moich większych starać, wewnętrzny ból z czasem przeminął sam.
– Przynieś to, co uznasz za słuszne. Zdam się na twój gust.
Zacisnął wargi i lekko skinął. Zanim wyszedł z pokoju, jeszcze raz na mnie spojrzał. Wiedziałam, jak bardzo się martwił, a brak możliwości dotarcia do mnie tylko go frustrował. Ponownie wymusiłam na ustach blady uśmiech, który przyniósł odwrotny rezultat. Brat znał mnie na tyle dobrze, że nie dał się oszukać. Ciężko westchnął i wyszedł, zostawiając mnie samą. Był kolejną osobą, którą zawiodłam.
Poczucie winy osiadło na moich barkach, a nad głową ponownie zaczęły zbierać się czarne chmury. Poderwałam się z miękkiego materaca i ukryłam w zacisznej łazience, gdzie pod prysznicem mogłam swobodnie wyrzucić z siebie żal z kolejnymi gorzkimi łzami.
– Nie wiem, czym się martwisz. Przecież wszyscy nie mogą się ciebie doczekać. Już po drodze, gdy znosiłem z piętra twoje rzeczy, dopadła mnie Molly. Pytała, kiedy do niej zajrzysz. – Potarł pocieszająco moje plecy.
Na myśl o przyjaciółce, odrętwienie ciała zaczęło ustępować. Bardzo tęskniłam za czasem spędzanym z nią w kuchni i naszymi babskimi ploteczkami. Może dzięki niej w końcu się przełamię i otworzę.
– Masz rację. Nie ma się czego obawiać. – Odważnie sięgnęłam za klamkę, a Ax otulił mnie ramieniem. Przy jego boku czułam się pewniejsza siebie. Zapewniał mi bezpieczeństwo i wsparcie, których tak zachłannie potrzebowałam.
Wyszliśmy na korytarz a do moich uszu dotarło wiele męskich rozmów, zlewających się w jeden harmider. Niósł się echem z salonu. Nie poszliśmy jednak w tamtą stronę, a do kuchni, gdzie zazwyczaj było najspokojniej.
Było...
Tym razem dobiegały stamtąd odgłosy kłótni i brzdęk rozbijanych naczyń. Zatrzymaliśmy się zaledwie kilka stóp od wejścia, a moje pytające spojrzenie spoczęło na bracie. Westchnął i lekko się schylił, żeby wyszeptać mi wyjaśnienie wprost do ucha.
– Ostatnimi czasy Howk'owi i Molly się nie układa. Dzień w dzień się kłócą.
Serce zakuło boleśnie, gdy zdałam sobie sprawę z tego, że moja przyjaciółka ma problemy, a ja zwlekałam, aż do obiadu, żeby się z nią zobaczyć.
Na framudze roztrzaskał się kolejny talerz.
– Jesteś porąbana! – krzyknął mężczyzna, na co się wzdrygnęłam.
Aleks wzmocnił uścisk. Docisnął mnie do boku tak mocno, że omal nie odebrał mi tchu.
– Wypieprzaj stąd. – Bez trudu rozpoznałam głos Molly, choć nigdy wcześniej nie słyszałam, żeby była tak wzburzona.
– Jak sobie życzysz, księżniczko – Howk prychnął z pogardą i wyszedł na korytarz.
Przeszedł koło nas jak burza, nawet się nie witając. Byłam oszołomiona jego zachowaniem, tym bardziej, że miałam go za bardzo ciepłego i empatycznego człowieka.
Co się z nim stało przez te ostatnie osiem tygodni? Co stało się z ich związkiem? Moje pytania nie opuściły ust, ale nogi same podążyły w stronę kuchni.
Molly stała odwrócona do nas tyłem, otulając się rękami i ślepo wpatrując w jeden punkt za oknem. Na podłodze było pełno rozsypanych skorup po naczyniach. Najwidoczniej ich kłótnia zaczęła się długo przed naszym przyjściem. Uwolniłam się spod ciężkiego ramienia brata, po czym ostrożnie ominęłam rozbite na podłodze szkło. Przystanęłam w połowie drogi i nieśmiało odezwałam:
– Molly...
Raptownie się wzdrygnęła. Obróciła się, a jej przygnębioną twarz rozpromienił szczery uśmiech.
– Rose!
Pod jej podeszwami zatrzeszczały szklane drobinki, ale się tym nie przejęła, tylko z rozpędu wpadła mi w objęcia. Spokój zalał moją duszę, a ciepło rozprzestrzeniło się w głębi mostka, gdy zauważyłam, jak bardzo cieszy się z mojego powrotu. Wczoraj nie miałyśmy nawet jak porozmawiać, bo wszyscy Bracia rzucili się na mnie i Adama z pytaniami, a potem Ax zaciągnął mnie do pokoju, gdzie przeprowadziliśmy z rodzicami ponad godzinną rozmowę przez komunikator.
Odsunęła się o krok i wzrokiem prześledziła moją sylwetkę. Cmoknęła pod nosem z niezadowoleniem, gdy dostrzegła znaczącą różnicę wagi.
– Wcześniej byłaś szczupła, zazdrościłam ci takiej figury, ale teraz wyglądasz jak kościotrup. – Rozbawiła mnie swoją uwagą. – Zaraz przygotuję ci kawę, a potem coś ekstra na obiad i dopilnuję, żebyś wszystko zjadła, ale najpierw ogarnę ten bałagan. – Spojrzała na zastawę leżącą w kawałkach na podłodze i smutno westchnęła.
Nie chciałam zbędną dociekliwością dodawać jej zmartwień. Zamiast dopytywać, zaproponowałam:
– Pomogę ci. Razem szybko się z tym uwiniemy.
Chciała odmówić, lecz Aleks radośnie klasnął w ręce, zwracając na siebie uwagę.
– To ja wyjątkowo zrobię kawę.
Obie śmiałyśmy się w głos, gdy ochoczo przygotowywał dla nas aromatyczny napój. Szybko uporałyśmy się z porządkami i usiadłyśmy razem z nim przy stole.
– Pewnie zastanawiasz się, o co ta kłótnia. – Molly sama z siebie rozpoczęła temat. – Howk i ja zaczęliśmy się kłócić jeszcze przed twoim zniknięciem.
Sięgnęłam po dłoń przyjaciółki i splotłam z nią palce w geście otuchy. Ax, siedzący przy moim drugim boku, otulił mnie ramieniem.
– Zaczęło się od drobiazgów, a teraz już nie umiemy normalnie rozmawiać. – Wolną ręką potarła swój kark. – Przepraszam, że byliście świadkami awantury.
– Nie musisz za nic przepraszać – zaczęłam, ale urwałam, gdy do pomieszczenia weszła obca mi osoba.
Dziewczyna wyglądała na jakieś dwadzieścia trzy może cztery lata. Jej ciemne włosy falami opadały na ramiona, smukła sylwetka odziana była w biały podkoszulek i dopasowane jeansy, które podkreślały jej kobiece kształty. Szare oczy niepewnie zatrzymały się na mnie, a jasnoróżowe usta rozchyliły w zdziwieniu.
– Dobrze, że już jesteś. Chodź, przedstawię cię swojej przyjaciółce – zaintonowała radośnie Molly.
Brunetka odstawiła na bok dwie torby wypchane zakupami, po czym nieśmiało do nas podeszła.
– To Rose, siostra Ax'a. Pewnie będzie spędzać z nami dużo czasu w kuchni. Na pewno się polubicie. – Przedstawiła mnie, a kolejno wskazała na dziewczynę. – A to Cora. Pomaga mi w kuchni. Jest bardzo pracowita, rzetelna i, co najważniejsze, nie boi się bandy wygłodniałych Braci.
Parsknęłam śmiechem, słysząc ostatnie słowa. Wyciągnęłam dłoń i z chęcią przywitałam się z nową pracownicą klubu.
– Miło mi poznać.
– Mi również. – Odwzajemniła się ciepłym uśmiechem. Była naprawdę piękna i mogłam się założyć, że zdążyła już rozkochać w sobie połowę męskiej załogi.
– Czy udało ci się kupić wszystko z listy? – zagadnęła Molly.
– Tak. Przepraszam, że długo mnie nie było. Musiałam pojechać do drugiego sklepu po kilka brakujących przypraw – wytłumaczyła się i zaczęła rozpakowywać rzeczy, chowając je od razu we właściwe miejsca.
Z zainteresowaniem przyglądałam się tej skromnej osóbce, która swoją postawą wzbudziła moją sympatię.
– Nic nie szkodzi, ale będę miała kolejne zadanie w terenie – oznajmiła moja przyjaciółka. – Gdy skończysz – Ruchem głowy wskazała dwie wypchane torby. – dam ci pieniądze i pojedziesz kupić dziesięć nowych talerzy.
Cora odwróciła głowę w naszą stronę, a jej brwi poszybowały do góry.
– Czyżby znowu...
– Nawet nie kończ – przerwała jej Molly. – Z kolacją sama sobie poradzę, więc masz już do końca dnia wolne.
– To świetnie. Babcia się ucieszy, że wcześniej wrócę. Chciała, żebym zawiozła ją do przyjaciółki.
– Pamiętaj, że jeśli masz coś do załatwienia, spokojnie możesz wychodzić wcześniej. Dzięki tobie, zazwyczaj, i tak wszystko zrobione jest już przed południem.
– Dzięki Molly. – Zarumieniła się i wróciła do swojej pracy.
Oparłam głowę na ramieniu brata, ale nie podejmowałam dalszej rozmowy na prywatne tematy ze względu na obecność Cory. Moja przyjaciółka najwyraźniej była tego samego zdania, bo swoją uwagę skupiła na wygrzebywaniu z portfela zaskórniaków.
– Tyle powinno ci wystarczyć. – Położyła banknoty na blacie i sapnęła z niezadowoleniem. – Powinnam zainwestować te pieniądze w treningi kickboxingu, żeby oczyścić głowę z problemów, a nie tracić je w tak głupi sposób przez kretyna.
Zachichotałam i potarłam dłonią jej plecy.
– Dobrze, że niedługo masz urodziny. Kupię ci roczny karnet do centrum sportu.
– A ja dokupię rękawice, bandaże i ochraniacze na piszczele – wtórował mi Ax.
Molly złapała się za brzuch i zaczęła głośno rechotać.
– Jak ja tęskniłam za waszym duetem. – Otarła łzy radości. – W każdej sprawie można na was liczyć.
Nie tylko my dołączyliśmy do jej zaraźliwego śmiechu, ale też i Cora, która najwyraźniej rozluźniła się w naszym towarzystwie. Sięgnęła po leżące pieniądze i schowała je do kieszeni spodni.
– Będę się już zbie... – nie dokończyła, bo jej oczy nagle się powiększyły i zatrzymały na wejściu do kuchni.
Powiodłam wzrokiem, w tę samą stronę, żeby dowiedzieć się, co konkretnie odebrało jej dech z piersi, lecz w tym momencie i ja zastygłam w bezruchu.
W progu stał Set. Ramieniem opierał się o framugę, a jego jesienne spojrzenie spoczywało na mojej twarzy. Przyjrzałam mu się z tą samą intensywnością, a serce wywinęło radosnego fikołka na jego widok. Pragnęłam, żeby w moich oczach wyczytał wszystko, co tkwiło w głębi duszy, a nie potrafiło wyjść na jaw. Tak bardzo tęskniłam za nim, za jego pocałunkami, dotykiem.
Może to najwyższy czas przełamać się i spróbować wyjaśnić nieporozumienia?
Rozchyliłam usta, lecz nie dane mi było wypuścić z nich nawet jednego słowa, bo w tym momencie Cora przerwała niezręczną ciszę.
– Cześć Set. Od rana cię nie wiedziałam. Już robię ci kawę. Tę co zwykle?
Co zwykle?
W ciągu sekundy na głowę wylało mi się wiadro lodowatej wody. Spojrzałam na brunetkę, której policzki pokryły palące wypieki. Pomrugała zalotnie rzęsami, a następnie dopadła się do czajnika.
Co tu, do cholery, się dzieje?
– Tak. Dzięki – odchrząknął Set i zmieszany dosiadł się do nas.
Spuściłam wzrok, bo obawiałam się dostrzec reakcji na jej zaloty, a w najgorszym wypadku tego, że coś ich łączy. Moją głowę natychmiast zasnuły czarne myśli dotyczące tej dwójki. Poczułam się jak paranoiczka, której wystarczył jeden bodziec, żeby wpaść w obłęd.
Molly najwyraźniej dostrzegła moje spięcie i słusznie odczytała sygnały, bo bezdyskusyjnym tonem odezwała się do dziewczyny:
– Cora, spieszyło ci się. Idź do domu i nie zapomnij kupić tych talerzy. Dokończę robić kawę, a przy okazji zaleję sobie herbatę na później.
– Ehm... no dobrze. – Niechętnie odstąpiła kobiecie miejsce i pożegnała się ze wszystkimi. Odpowiedziała jej tylko moja przyjaciółka.
Gdy zostaliśmy we troje, ku mojemu zaskoczeniu, jako pierwszy odezwał się Ax.
– Jak Risk po powrocie?
– Nawet nie wiem – sapnął Set. – Tuż po śniadaniu pojechał do warsztatu i od tamtej pory nie wrócił. Ja z kolei siedzę nad zaległymi kwitami. Przez ostatnie tygodnie je zaniedbałem, bo nie miałem do tego głowy. – Domyśliłam się, że opóźnienia w fakturach były spowodowane ciągłymi poszukiwaniami nas. – A ty kiedy wracasz do pracy? Ponoć do garażu wjechały cztery nowe maszyny.
Mój brat mruknął z niezadowoleniem.
– Przez najbliższe dni zastępuje mnie Warrior, więc nie marudź. Mam nadzieję, że wkręci się w temat i zostanie w warsztacie na dłużej. To dobry mechanik i potrafi robić za dwóch. Ja nie wrócę do roboty, dopóki Rose nie zaaklimatyzuje się po powrocie. Zbyt wiele przeżyła, żeby zostawiać ją samą.
Podniosłam wzrok na brata i zwęziłam brwi.
– Aleks, nie przesadzaj. Jesteś jak zwykle przewrażliwiony.
Spojrzał na mnie nieustępliwie, jakby chciał mi przypomnieć o tym, co działo się przed południem.
– Nie przesadzam – skwitował.
– Jak się czujesz, Słońce? – Serce zabiło mocniej, gdy Set skierował pytanie do mnie, używając pieszczotliwego określenia.
Ośmieliłam się znowu na niego spojrzeć. Jesienne oczy przepełnione były troską i smutkiem, tak samo jak we śnie. Policzki miał zapadnięte, a pod dolnymi powiekami snuły się szare cienie. Na pierwszy rzut było widać, że nieustające zmartwienia skrajnie wyczerpały jego organizm, a moje postępowanie tylko dodawało mu cierpienia. Wewnętrzny głos podpowiadał, że powinnam zrobić wszystko, by wyciągnąć go z tego stanu. Sprawić, by na jego twarzy znowu zagościła radość, a w oczach pojawił się znajomy blask.
– Dobrze. – To jedyne słowo, które z trudem wydusiłam.
Za wszelką cenę próbowałam pozbyć się własnych blokad, lecz bezsilność falą opanowała moje ciało. Ponownie pojawiała się scena zdrady, której nie mogłam się wyzbyć ze swojej głowy. Dodatkowo zrodziła się we mnie niepewność dotycząca jego relacji z Corą. To wszystko doprowadzało mnie do bolesnego ścisku gardła.
Molly postawiła na stole kubek z aromatyczną kawą, po czym zwróciła się do mojego brata:
– Ax, błagam, pomóż mi przynieść naczynia z salonu. Set w tym czasie dotrzyma Rose towarzystwa.
Chciałam zatrzymać przy boku moją jedyną podporę, bez której się rozpadałam, ale najwyraźniej Aleks stwierdził, podobnie jak Molly, że genialnym pomysłem będzie rzucić nas oboje na głębię. To był bardzo zły pomysł...
Zostając sam na sam z mężem, na piersi osiadł ciężki głaz, a ręce zaczęły drżeć ze stresu. Schowałam je pod stół i zacisnęłam palce na kolanach, żeby nie ujawnić przed nim niechcianych reakcji organizmu. Trwaliśmy w martwej ciszy, bo żadne z nas nie było na tyle odważne, żeby wypowiedzieć pierwsze słowa.
Przymknęłam powieki i nabrałam głęboki, uspokajający oddech. Musiałam się teraz przemóc, inaczej mój koszmar stanie się rzeczywistością i stracę swoje wszystko. Set musiał mylnie zinterpretować sygnały mojego ciała, bo sięgnął po kubek i gwałtownie podniósł się z miejsca.
– Słońce, nie chcę cię denerwować swoją obecnością. Pójdę już.
Zaskoczona podniosłam na niego wzrok, ale wyszedł tak szybko, że nie zdołałam nawet go ponownie przywołać.
Zostając sama, zdałam sobie sprawę, że straciłam kolejną szansę na naprawienie małżeństwa. Moje obawy znowu wzięły górę nad tym, co dyktowało serce. Dobrowolnie poddałam się nurtowi niepokoju, pozwalając ściągnąć się na samo dno. Nie wytrzymywałam dużej opanowującej mnie bezradności i narastającego żalu. Pierwsze łzy spadły przede mną na blat. Nawet nie starałam się wytrzeć mokrych policzków, by zataić niechciane krystaliczne stróżki. Pozwoliłam im swobodnie ściekać.
Obawy niszczyły nie tylko mnie, ale nawet zgliszcza związku, które pragnęłam odbudować.
Zdałam sobie sprawę, że piękna historia, którą tworzyłam wraz z Setem, została całkowicie zniszczona. To tylko i wyłącznie moja wina. Ostatkami sił próbowałam walczyć sama ze sobą, żeby wykrzesać dawny ogień walki, lecz brakowało mi energii, by tego dokonać.
– Nie dam rady... – wyszlochałam, pogrążając się we własnej niemocy.
Kierowana impulsem, poderwałam się z miejsca i ruszyłam przed siebie biegiem. Chciałam uciec, jak najdalej od bólu, który dusił mnie od środka.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro