4.Ach..ten mój Chłopak..
Do jego mieszkania dojechaliśmy w 10 minut.Nie odzywaliśmy się do siebie ani słowem,ale się uśmiechaliśmy.To było najważniejsze.Ja miałam jego,a on ma mnie.
***
Wysiadł z samochodu i otworzył mi drzwi.Wysiadłam i ruszyliśmy do jego mieszkania.
-Moge jakąś Twoją koszulke?Chcę się przebrać..bo..-Chciałam mu powiedzieć.że od wczoraj mam te same ciuchy..ale mój chłopak nigdy nie da mi dokończyć..
-Tak pewnie.-poszedł po koszulke.Następnie przyszedł I podał mi do ręki.
-Dziękuje.-powiedziałam I poszłam się przebrać.Po 5 minutach.Przyszłam do pokoju (salonu).Zobaczyłam,że zajęty jest.Znów coś parzy w tej komórce...
-Możemy o czymś porozmawiać?-spytałam,siadając obok niego na kanapie.
-O czym?-spytał.Nawet nie unosząc wzroku od telefonu.
-Możesz na mnie spojrzeć?-spytałam łagodnie.
Uniósł wzrok z tego telefonu.Widziałam,że zrobił to bardzo niechętnie..
-Słucham?-powiedział wkońcu.
-Wiem,że nie lubisz o tym rozmawiać...-urwałam.Wzięłam głęboki oddech I dodałam:
-Dlaczego nie chcesz zamieszkać ze mną?
Jego mina się drastycznie zmieniła.Już nie widziałam jego pięknego uśmiechu.Wzamian tego ujrzałam...złość,nienawiść I rozczarowanie...
-Znów naczynasz ten sam temat?!?-krzyknął.
Spuściłam głowe...Później znów ją podniosłam I powiedziałam.
-Dlaczego tak bardzo nie lubisz o tym rozmawiać?
-Bo nie!-krzyknął po raz kolejny.
-Nie musisz na mnie tak krzyczeć..-powiedziałam zdenerwowa.
-Musze!Bo do ciebie nic nie dociera.
-Jesteś okropny!Ja się grzecznie pytam,a Ty na mnie tak naskakujesz!
-Wyjdź stąd!-krzyknął.
-Ale...
-Wyjdź stąd!Słyszysz?!
Ruszyłam w kierunku drzwi,złapałam za klamkę.Odwróciłam się:
-Jak stąd wyjde to mnie nie odzyskasz.-Wzięłam kurtke z wieszaka I wyszłam z JEGO mieszkania.Gdy wychodziłam z klatki.Pada.Zajebiście!Nie zwarzając na pogode ruszyłam na chodnik.Szłam I czułam,że płacze...
Perspektywa Harry'ego
-Cholera!-krzyknąłem,waląc pięściami w drzwi.
Wybiegłem z domu..za nią..Było ciemnoo..Cholernie ciemno..Ale ujrzałem świecącą latarnie.. I ją..Moją Samanthe.Nagle usłyszałem przeraźliwy krzyk mojej dziewczyny.Podbiegłem..Ona leżała na chodniku.
-Co..co ci. Jest??.-spytałem.
-H-H-Har-Harry....nóż..-powiedziała z bezsilności..
-O Jezu!Dzwonie po karetke!-Poniżej klatki piersiosej ujrzałem wbity nóż.Ktoś ją zaatakował..Sprawdziłem tętno...Mało wyczuwalne....
Szybko wykręciłem numer na pogotowie....
-One umrze!-Straciła przytomność.Zacząłem wykonywać reanimacje...
****
Przyjechała karetka...
Zaberali ją noszami...Jeden z ratowników podszedł do mnie.
-Czy to pan wzywał karetkę?
-Tak to ja...
-Wezwał Pan też policje?
-nie....
Podszedł do nas inny ratownik...
-Dobra robota młodzieńcze....
-Co jest?-spytał 1 ratownik.
-Chłopak robił jej sztuczne oddychanie...Jakby tego nie zrobił dziewczyna by zmarła.
-Brawo jesteś bohaterem!-powiedział 1 ratownik.
-Dziękuje...Ale prosze mi powiedzieć w jakim ona jest stanie?
-W ciężkim...Ale jest Sina..Powinna wyjść z tego..My już musimy iść..Czekaj tu na policje...
-Dobrze..Proszę ją ocalić...
Znikneli mi z oczu......
Byłem rozstrzęsiony...W strugach deszczu czekałem na policje...
-Pan,.?
-Styles..
-Panie Styles..-powiedział umundurowany dobrze zbudowany mężczyzna.
-Słucham..
-Pan był świadkien napadu nieznajomej...
-Mojej dziewczyny..
-Tak..Tak pańskiej dziewczyny...Może Pan opowiedzieć co się tutaj zdarzyło..?
-Tak.Więc wracałem z Samanthą i się pokłóciliśmy...
-Pokłóciliście siię?
-Tak.
-A może to Pan zaatakował dziewczyne?
-Co?!?Miałem zaartakować własną dziewczyne?
-O co się pokłóciliście?-spytał ostro sieżant ,Diggy' Pisało tak na mundurze.
-O pierdołe..
-Aaa i o pierdołe chciałeś ją zabić?!?-krzyknął policjant.-Skóć go.Inaczej porozmawiamy na komisariacie...
Zostałem skuty w kajdany...Piepszony pies!
~Claudia.Jak rozdział? Mam nadzieję,że dobrze mi wyszedł.Przepraszam zaa małą aktywność na tej książce..ale BRAK weny.. :* Piszę kolejny rozdział...!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro