Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

3.Następny dzień.

Hejka.Przepraszam za to że dawno rozdziału nie był..no wiecie BRAK weny..niestety ;( No macie tu taki sobie rozdział..Troche do dupy..ale macie! :

Perspektywa Harry'ego.

Wstałem o godz.13:03.Samatha jeszcze spała.Postanowiłem udać się  do kuchni i zrobić mojej dziewczynie śniadanie do łóżka.Wyjąłem z  lodówki ser,szynke,sałate i pomidora oraz masło.Zrobiłem jej kanapki.Szukalem w szafce tabletek przeciw bólowychlNalałem herbatę.Połorzłem 8 kanapek na talerz.2 herbaty.Połorzylem,wszystko na tacy.Wszedłem do swojego pokoju usiadłem na łóżku..pocałowałem ją w czoło i powiedziałem;

-Sam wstawaj zrobiłem ci śniadanie.

-Dzieeeeń dobry-powiedziała zaspanym głosem.

Perspektywa Samanthy

-Dobre kanapki.

-A wiesz czemu?-spytał.

-Nie nie wiem -odpowiedziałam.

-Bo moje :-) .Usmiechnął się do mnie.

Zjadłam już kanapki.Poszłam się wymyć.W pewnym momencie usłyszałam pukanie do drzwi i głos;

-Otwórz drzwi Skarbie.Mam dla ciebie ciuchy...koszulke i leginsy od Amandy.

Otworzyłam drzwi i spytałam;

-Myślisz,że będą dla mnie dobre?-spytałam.

-Tak myślę,że tak-uśmiechnął się do mnie głupawo.Zapomniałam się zakryć ręcznikiem chciałam  ruszyć reką po ręcznik,ale Harry mnie wyprzedził.

-Daj popatrzeć.-powiedział.-Nie raz ciebie wiedze nago..

-Ale to co innego...-powiedziałam.

Zbliżył się do mnie..niebezpiecznie blisko..Nasze twarze były blisko siebie.Nadgarstki trzymał swoimi rękami.Biodra miałam unieruchomione,przez jego biodra.

Pocałował mnie..Dał mi ciuchy i wyszedł...

Ubrałam się.Wyszłam i poszłam do Harry'ego I go przytuliłam I powiedziałam:

-Skarbie...głowa mnie boli..

-Właśnie...tu masz tabletke na ból głowy i herbate do popicia-podał mi herbate i tabletkę.

-Dziękuje-Dałam mu buziaka w polik.

Wyszliśmy z jego pokoju..ruszyliśmy do salonu,gdzie siedziała mama mojego chłopaka i jego siostra.

-Mamo.Czy Samantha może..zostać,a ja pójdę  po beznyne do stacji..Nie chce jej tam wlec.

Siedziałam..na kanapie.Gdy tto usłyszałam.momentalnie spojrzałam na Harry'ego błagającym wzrokiem a zarazem oburzonym,by mnie nie zostawiał z swoją matką.sam na sam..

Harry spojrzał na swoją matke.

-Tak w porządku.-uśmiechnęła się do mnie.Nie żebym nie lubiła matki Hary'ego,ale czułam się przy niej niezręcznie..Nie wiedziałam o czym mamy rozmawiać.

-Okej.skarbie ja wychodze.Bede za nie niedługo.-pocałował mnie w polik.

-Pa.-rzuciłam oschło.

Wyszedł.

-Jak tam ci idze na studiach? -spytała Amanda,tylko po to,by zagłuszyć niezręczną cisze.

-Dobrze.-uśmiechnęłam się.

-A powiedz mi kochana..Gdzie mieszkacie z Harry'm?-spytała matka mojego chłopaka.Kurwa znowu zaczyna temat..-,-"

-Aa..Ja mieszkam z przyjaciółką i chłopakiem mojej przyjaciółki,również jest przyjacielem Harry'ego.A Harry mieszka..niedaleko mnie w kawalerce.

-Aha.A czemuż to mieszkacie osobno?Przecież jesteście razem?Tak?-dopytywała się matka.

-Nieee prosze pani..znaczy się mamo.Ja jestem z Harry'm.On mnie ja kocha,a ja kocham jego.Na  razie mieszkamy osobno..bo to jeszcze za wcześnie..Tak uwarzamy-skłamałam..ja chce z nim mieszkać..ale on ze mną nie!nie wiedząc czemu..

-Skoro nie macie czasu...na to by  zamieszkać razem..to kiedy bedzie czas na dzieci?-spytała,gdy akurat wzięłam dužy łyk wody..o mało co jej nie wyplułam!

-Mamo.Ja i Harry uwarzamy,że na dzieci jest jeszcze dużo czasu..

Amanda widziała moje  zdenerwowanie w oczach,szturchnęła mame łokciem,w brzuch.

Widziałam jak  wysyła SMS.do..?

Rozległ się dzwonek  telefonu..Am mrugnęła do mnie.Mama poszła odebrać telefon.

-Wysłałam SMS do Harry'ego,żeby zajął czym naszą mame..Bedzie pytał o to jaką benzyne ma kupić.Namisałam mu również,że ci truje dupe o dzieciach i o mieszkaniu.

-Jesteś kochana-powiedziałam i ją przytuliłam.Zaczełyśmy się śmiać.

Po tym jak mama przyszła trudno było nam powstrzymać się od śmiechu..

-Kto to był?-spytała Am.

-Harry.-powiedziała matka.

-Harry?-spytałam.

-Tak Harry.-powiedziała mama.

-Coś się stało?powiedziała Am.

-Co chciał?-dodałam.

-Nic..się mu nie stało.Chciał wiedzieć jakie paliwo ma kupić.A wracając do naszej rozmo...-powiedziała mama..znaczy chciała powiedzieć..ale przerwało jej  wpadnięcie Harry'ego do salonu.Jaki on szybki!Pewnie nie chciał,żebym się męczyła z jego matką.

-Co mówiłaą mamo?-spytała Am.

--Chce ktoś wody?-spytała mama.

-Ja poprosze.-powiedział Harry,gdy usiadł obok mnie.

Wyszła z salonu.Cała trójka zaczęła się śmiać.

-Przepraszam cię że zostawiłem..-Harry chciał powiedzieć.

-Nie nie tłumacz siè i nie przepraszaj..-powiedziałam.

-Kochanie..-zza rąk  pokazał mi róże.Dodal.-To dla ciebie na przeprosiny.Nie chciałem cię zostawić..ale też nie chciałem,żebyś szła.Mam nadzieje,że przyjmiesz moje przeprosiny.Nie gniewasz się?

-Jestem troche zła,Ale wybaczam ci.Wybaczę,ci bo za bardzo cię kocham.Jesteś jedyny w swoim rodzaju..Nie ma innego chłopaka..na świecie,którego kochałabym tak mocno.. Jak kocham ciebie.

-złączyłam nasze usta w pocałunku,szturchnęła mnie Am,mama szła do salonu..Opamiętaliśmy się ..i skończyliśmy się całować.

Po 15 minutach żegnaliśmy się z mamą Harry'ego i  Am i z Am (pamiętanie sktót od Amandy :-)  ).Harry napełnił bak i ruszyliśmy.Po  5 minutach spytałam:

-Gdzie jedziemy?

-Do mnie.odpowiedział.

-Co bedziemy robić?-spytałam.

-Zostaniesz do mnie do jutra?-spytał.

Zadałam pytanie..a on odpowiedział pytaniem..

-Tak..jeśli nie masz nic przeciwko.

-Jakżebym mógł.-uśmiechnął się do mnie.

-To odpowiesz  na moje pytanie?

-A jakie ono było?-spytał z gupim i wrednym uśmieszkiem.

-Wiesz jakie!

-Nie nie wiem..-powiedział łagodnie..On mówi że nie wie jakie ja zadałam mu pytanie..ale ja wiem,że on wie jakie ja mu zadałam pytanie. :-). (Ogarneliście to?)

Perspektywa Harry'ego

Widziałem wściekłość w jej oczach.

-Oj już dobrze.Nie będę się z Tobą droczył.Może po ogłądamy jakiś film romantyczny?Albo pójdziemy na spacer?Albo..-Hmmm..Dawno nie byliśmy na jakiejś randce..-pomyślałem.

-Okej..Bedzie fajnie-.odpowiedziała.

--Cieszę się,Że mam ciebie.-powiedziałem.

-Ja też się ciesze,że mam ciebie.-odpowiedziała.splotliśmy nasze ręce.

Uśmiechaliśmy się do siebie.Dalej patrząc na droge powiedział:

-Kocham cię.

-Ale ja ciebie bardziej.-uśmiechnęła się ponownie..Dobrze,że nie jest zła.

Zabrała rękę,tylko po to by mnie nie rozpraszać..nie chciała spowodować wypadku.

Perspektywa Samanthy

Zabrałam rękę tylko po to by nie spowodowax wypadku..Nie chciała, go stracić..Za bardzo mi na nim zależało.

Dobra taki sobie kolejny rozdział..Szczerze,myśle,że mi nie wyszedł. :< Piszcie co myślicie o rozdziale. 10----> Next :) Albo wcześniej żeby was nie katować :* <3 Pozdrawiam!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro