Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 32

Rebeca

Szybko podbiegam do jego spodni zawieszonych na krześle, po czym wygrzebuję z kieszonki portfel. Otwieram go szukając dowodu na jego słowa.

- Gdzie je niby masz?- pytam rzucając w niego, czarnym, skurzanym portfelem.

- Są dobrze ukryte. Nie pozwolę na to, by za każdym razem, gdy otwieram portfel ktoś mógłby cię zobaczyć- wyciąga zza rozciętej strony zdjęcia.

Otwieram zszokowana buzię. On mówił serio.

- Dawaj to!- krzyczę próbując mu je wyrwać, ale robi unik.

- O nie, nie, nie skarbie. Nie bawimy się w wiedźmę. Muszę mieć coś do czego będę mógł w przyszłości zwalić konia na wypadek, kiedy przyjdzie ci do głowy unikanie mnie i karanie brakiem seksu.

- Skąd ty takie pomysły bierzesz?

- Cóż, Fabien opowiada ciekawe historyjki z życia z Rozalindą, do której jesteś bardzo podobna z charakteru.

- Skoro uwielbiasz słuchać takie rzeczy, to trzeba ci pokazać jak to jest naprawdę- zakładam ręce na piersi.

- Małpko, proszę cię, bądź rozważna. To nie byłaby tylko dla mnie udręka.

- Udręką będzie pieprzenie się z wielkim brzuchem.

- Czyli wybaczasz mi to?- pyta pokazując na mnie ręką.

- No pewnie, że nie. Jak tak bardzo zależało ci na dziecku, to kiedy maluchy skończą żywić się mlekiem z piersi to wyjeżdżam na wakacje, a ty tu z nimi zostaniesz. Skoro już o tym mowa to przypominam ci, że za każdym razem kiedy bobas zrobi mięciutką kupkę w pieluchy to trzeba dokładnie wytrzeć mu pupę i napudrować. A teraz jak już to sobie wyjaśniliśmy to wytłumacz mi w końcu całe zdarzenie z wariatką z lasu.

- Dobrze. Siadaj- wzdycha zrezygnowany.

Wskakuję na łóżko obok niego.

- No więc zacznę od...

- Gadaj po prostu, a nie jakieś rozwinięte wstępy rób.

- Okej. Przesłuchaliśmy tą wariatkę, która okazała się nią nie być. Opowiedziała nam o swojej alfie, którą jest podła żmija posługująca się dzieckiem, by prać mózgi wilkołakom i zmieniać je w swoje pionki.

- Niby jak?- pytam.

- Jej syn pochodzi od dwóch alf. Jest nie tylko bardzo mocny, ale i potrafi nawet wpłynąć na psychikę. A że jest na razie młody, nie wie o tym, a Sava, ta świruska wykorzystuje jego niewiedze. Z taką siłą opanowała już całą wyspę, na której mieszka. Ale dla niej to mało, i przyjechała tutaj. Jakimś nieznanym sposobem dowiedziała się o nas, no i wysłała tą kobietę która cię zaatakowała, by dowiedzieć się, czy mamy zamiar mieć potomstwo. Jako, że ta dziewczyna to beta, udało jej się na trochę uwolnić od władzy Savy i dlatego tylko żyjesz. Kiedy wyczuła w tobie nowe życie miała cię zabić, ale w ostatnim momencie powstrzymała się. Potem ja się nią zająłem.

Zszokowana otwieram buzie. Nie tego się spodziewała.

- Czyli skoro ci to wszystko powiedziała, to znaczy że już nie jest niewolnicą tamtej.

- Niestety nie. Z wielkim wysiłkiem zdołała nam o tym opowiedzieć. Dlatego nadal trzymamy ją w zamknięciu.

- Da się jej jakoś pomóc?

- Nie wiem.

- Nasze dzieci też będą takie?

- Nie. Będziemy je pilnować. Może będzie się dało to kontrolować.

- Czekaj, skoro Sava chce mnie zabić, to znaczy, że nasze dzieci będą mogły ją powstrzymać.

-  Też o tym pomyślałem, ale nie wiem jak i czy to dobry pomysł. Jest niebezpieczna.

- Oj daj spokój. Wytrenujemy nasze szczeniaczki na wojowników.

- Tak. Oby to tylko chłopcy byli.

- Uważasz że dziewczyny się nie nadają do walki?- patrzę na niego mrużąc oczy.

- Ależ skąd. Jak patrzę na twoją mamę to aż mnie ciarki przechodzą.

~ Jaki on słodki- mruczy moja wilczyca.

~ Wow. Jak ja cię dawno nie słyszałam.

~ Też się stęskniłam.

- Co ty na to, by wyjechać stąd. Zamieszkamy na jakimś odludziu, zaopiekujemy się naszymi bobasami, a kiedy będą gotowe wrócimy.

- Zwariowałeś?! Zostawić tak na pastwę losu nasze stado.

- Będziemy tu wracać, ale dzieci będą w kryjówce.

- Mówiłam ci, że nie chce dzieci. Teraz same z nimi problemy.

- Bez nich małpko nie mielibyśmy jak się bronić.

- To chore- łapię się za głowę- Teraz też nie mamy się jak bronić. Uczenie ich i przy okazji nas zajmie sporo czasu.

- Damy radę.

- Ona przejęła wyspę w ciągu...- zacinam się i spoglądam na niego pytająco- No właśnie, ile jej syn ma lat?

- Pięć.

- No to przepadliśmy. Nie wytrenujemy i nie nauczymy kontroli naszych dzieci w ciągu nawet dziesięciu lat. Jesteśmy już na straconej pozycji.

- Nie małpko. My będziemy z nią walczyć. Połączymy siły z innymi watahami. Tamci nie walczyli. My damy radę.

- Nie jestem tego taka pewna.

- Dopóki jesteśmy razem nic nam nie zagraża. Nie pozwolę cię i naszych dzieci skrzywdzić- przyciąga mnie do siebie mocno przytulając, a ja zamykam oczy czując się najbezpieczniejszą istotą na ziemi w jego ramionach.

____________________________________________

To już raczej przedostatni rozdział, a po nim wezmę się za poprawianie pierwszej części i może zacznę pisać trzecią część. 🤗

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro