Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 3

Rebeca

-Nie zostawię cię w spokoju ani nie puszczę. Jesteś moją bratnią duszą.- przyciągnął mnie do siebie. - Ale całusa możesz dać.

- Chciałbyś- odepchnęłam go - Moja wataha nie będzie z tego zadowolona. Tym bardziej mój ojciec.

- Jest alfą?

- Tak.  To chyba oczywiste skoro ja też nią jestem.

- Cholera! Jesteś córką Fabiena Irmage?

- Tak. Nazywam się Rebeca Irmage. Czy to trochę nie za późno na przedstawienie się? Powinniśmy to zrobić od razu.

- Jestem Jeffery Nioomi.

- Jeffery- powtórzyłam mrucząc.- Lubię to imię.

- Ja sprawię że będziesz je kochać małpko.- pocałował mnie w nos.

- Denerwujesz mnie z tą małpą.

- Nic nie mówiłem o małpie. Wolę małpkę.

- To to samo dupku!- zaśmiałam się pod nosem. Cieszę się, że moim mate nie jest gburowaty facet, a chłopak z poczuciem humoru.

- Ile masz lat gorylu?

- Dwadzieścia. Goryl powiadasz...- uśmiechnął się podejrzanie.

- Masz bary jak on.

- Ej! Jestem szczupły, jak to wy mówicie.- powiedział ręką wskazując na siebie jak księżniczka.

- Tak. No pewnie. Ile ważysz? Modelki mają po czterdzieści osiem kilogramów.

- To nie sprawiedliwe pytanie. Mój wilk ma wielką masę.

- Czyli jednak goryl- dźgnęłam go palcem w pierś.

- Mam w gatkach wielkiego goryla.

- Zboczeniec!- zarumieniłam się.

- Wyglądasz jak świnka z różowymi policzkami. Czyżbyś przeszła ewolucję małpko.

- Jesteś stuknięty.

- I napalony.

Mimowolnie mój wzrok zjechał w dół, gdzie zauważyłam wybrzuszenie na jego spodniach.

- Uwierz na wolności robi większe wrażenie.- powiedział śmiejąc się z mojej zszokowanej miny. Szybko podniosłam wzrok jeszcze bardziej czerwona.

- To lepiej go nie wypuszczaj. Jeszcze któraś zawału dostanie.- skrzyżowałam ręce na piersi.- Może lepiej ustalmy co zrobić z naszą więzią. Mój tata nie może się dowiedzieć o tym, więc nie zamieszkamy razem.- warknął na moje słowa.- Ale mam inny plan. Możemy spotykać się w szkole. Chodzi do niej tylko pięciu wilkołaków. Ja, mój brat, przyjaciółka i dwie omegi.

- Nie będę się kurwa krył. Jestem alfą! Mam gdzieś twojego ojca. Jak się nie zgodzi zabiję go.

- Nie. Nie wybaczyła bym ci tego. Nie będzie żadnej przemocy.

- Chcesz kryć to, że znalazłaś bratnią dusze całe życie?

- Najłatwiej by było gdybyś po prostu pogodził się z moim ojcem.

- Nie oddam mu moich terenów.

- Ty nie masz ziemi. One należą do taty. Jesteś tak jakby intruzem.

- Przyszłym władcą.

-  Marzenie.- prychnęłam.

- Teraz marzę o twoich usteczkach.

- Że co?

- Chcę buzi.

- Wal się.

- Przed tobą? Z chęcią- chwycił za pasek.

- Nie o to mi chodziło dupku!

- Jak to nie? - zrobił smutną minkę. - Wolisz się sama nim zająć?- na jego twarz znowu wrócił ten głupi uśmiech.

- Nie! Zmieniasz temat. Jeśli chcesz się ze mną spotykać to tylko w szkole. Musimy mieć czas żeby coś wymyśleć. Może jakoś da się to rozwiązać. Teraz muszę wracać. Tata się wścieknie, kiedy skapnie się, że mnie w domu nie ma.

- Do jakiej szkoły chodzisz?- spytał.

- Przyślę ci wszystkie informacje sms-em tylko podaj mi swój numer.

Wyjęłam różowego samsunga z kieszeni. Po zapisaniu numeru z powrotem włożyłam go do kieszonki.

- Chcę buzi na do widzenia małpko- wskazał palcem swoje usta. Na myśl o jego wargach na moich chciało mi się mruczeć.

- Najpierw oddaj mi stanik. Tak na pewno nie wrócę.

- Dlaczego nie? Wyglądasz pięknie.

- Tak. Z pewnością spodoba się to samcom z stada- założyłam ręce na piersi.

- Cholera jednak zmieniłem zdanie. Zakładaj to- oddał mi biustonosz.

- Obróć się.- spojrzałam na niego znacząco.

- Przecież i tak przez tą koszulkę wszystko widzę. A w ogóle to nawet już macałem- wypiął dumnie pierś.

- Dupek- obróciłam się i nie ściągając bluzki założyłam stanik.

- Masz ładne pośladki.- usłyszałam za sobą a chwilę później jego łapy badały moją pupę.

- Zostaw mnie!- krzyknęłam obracając się. Nie odpowiedział tylko zaśmiał się.

- Przyjdę do ciebie w nocy - mrugnął do mnie oczkiem.

- Ani mi się waż! Masz trzymać się planu.

- Myślisz że jak nie przestrzegam prawa to posłucham kobiety- prychnął.

- Z resztą nie ważne. Jeśli ktoś z mojej watahy cię nakryje koniec z nami.

- Co!- jego oczy pociemniały.

- Mówiłam już. Muszę iść. Pa!- machnęłam mu na pożegnanie. Nie zaszłam za daleko kiedy chwycił mnie za dłoń odwracając z powrotem do siebie.

- A buzi?- spytał zły.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro