Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 28

Robeca

Jeffery cały się spina i warczy obracając do intruza.

- Jak ją nazwałeś?- pyta groźnie, pchając mnie za siebie. Kręcę oczami na jego wybryki.

- Daj spokój dupku. To mój brat. Jego głupoty nie wyleczysz- chwytam jego ramię.

- Nikt nie ma prawa tak się zwracać do mojej przeznaczonej!- krzyczy- Masz ją przeprosić.

- Dobre sobie. Jesteś stuknięty koleś. Jak powiem tacie, z kim się umawia to cię za jaja powiesi w lochach.

- Gówniarzu spieprzaj- grozi tatą, a sam nie umie walczyć.

- Się robi siostrzyczko- uśmiecha się przepuszczając w drzwiach tatę, który wparowuje do pokoju jak burza, a sam bierze nogi za pas i znika.

- Ty przeklęty gównojadzie! Sparowałeś się z moją córką- jest cały czerwony na twarzy.

- Nie moja wina, że kusiła- Jeff wzrusza ramionami.

- Że co?- warczy tata.

- No wiesz, ten tyłeczek i cy...

- Zginiesz- syczy Fabien, robiąc krok w naszą stronę, ale w czas zjawia się mama.

- Pieprzyliście się! Jak słodko- mówi podskakując i klaszcząc w ręce, po czym posyła groźne spojrzenie ojcu- Pamiętaj o moich słowach idioto, ja nie żartowałam. Mam jeszcze numer do weterynarza, który wykastruje każdego psa. Nawet giganta- macha mu palcem przed twarzą- To co kochani, ciasteczko i herbata?- posyła nam pytające spojrzenie.

- No pewnie- odpowiadam chwytając dupka za rękę.

- To świetnie- ciągnie za sobą tatę i znikają nam z pola widzenia.

- Mam nadzieję, że nie masz charakterku po mamie- szepcze do mnie dupek. Uśmiecham się do niego chytrze i niewinnie całuję jego policzek.

- Narwana po tacie to ja raczej nie jestem- mrugam do niego i idę za rodzicami.

...

Po długiej rozmowie na temat naszych watah i oczywiście wtrąceń mamy o najlepszych pozycjach łóżkowych na reszcie jesteśmy wolni. Idę na dwór zaciągnąć się świeżym powietrzem. Jest już noc, więc niebo przepięknie wygląda wymieszane z gwiazdami.

- Wiesz że obiecałem mojemu wilkowi randkę w wilczej skórze?- przytula mnie od tyłu Jeffy.

- Moja wilczyca na to nie zasługuje- szepczę opierając się o niego.

- A ja zasługuję na mojego wilczka?- ociera zębami moją szyję, na co przechodzą mnie dreszcze.

- Nie. Raczej nie- śmieję się obracając do niego.

- Nie kłam. Dzisiaj byłem bardzo grzeczny.

- No pewnie- prycham czochrając jego włosy.

- Mówię prawdę- marszczy śmiesznie czoło.

- Dobra ty mój kłamco, nie wysilaj się już tak bo ci się zmarszczki robią staruszku.

- Kobiety starzeją mężczyzn. To nie sprawiedliwe.

- To wy nam przysparzacie same problemy.

- Jestem innego zdania.

- Psioczysz- zawieszam mu ręce na szyję i przyciągam do siebie, by go mocno pocałować- Złap mnie- szepczę mu do ucha po czym uciekam od niego przemieniając się w biało- czarną wilczycę.

~ Masz piękny tyłeczek małpko.

~ Zgrabny nie?- odpowiadam mu telepatycznie.

~ Idealny na moją łapkę.

~ Precz z nią ode mnie. Pewnie i tak nawet nie dosięgniesz mojego ogona dupku jak będziesz się tak wlec.

~ Podziwiam ładne widoki. Dwie okrągłe bułeczki do schrupania.

~ Czyżbyś jednak zamieniał się w kanibala?

~ Nie skarbie. Jako wilk mam prawo wylizać cię z brudu ale też i poszczypać kłami.

~ A kysz ode mnie!- przyśpieszyłam biegu, ale po chwili i tak leżałam na plecach patrząc w obślinioną szczękę Jeffa.

~ Ślinka ci cieknie- mruczę niezadowolona, bo kapie mi prosto na oczy.

~ To przez ten łakomy kąsek pode mną.

~ Uważaj bo ja gryzę- lekko chapsnęłam zębami jego szyję, na co odskoczył ode mnie.

~ Bez przemocy małpko. Jestem tylko biednym słodkim wilczkiem- kładzie uszy, wystawia język i wytrzeszcza oczy, co na prawdę wygląda uroczo.

~ Teraz to ja mam cię ochotę schrupać.

~ To zrób to.

~ Nie to by było nie higieniczne i niesmaczne.

~ Uważasz że jestem brudny? Przecież myłem się rok temu!

~ Czyżbyś miał słabą pamięć? Kąpaliśmy się razem dzisiaj.

~ Ja to bym raczej myciem nie nazwał. Chyba że chodzi o to, że pot się lał- szczerzy ząbki.

Już mam zamiar mu odpowiedzieć, kiedy nagle coś popycha mnie na drzewo. Przez chwilę widzę zamazany obraz, a potem dostrzegam dwa walczące wilki. Jeden to Jeffy, a drugi jest rudy. Z zapachu poznaję, że to kobieta. Wygląda jakby miała wściekliznę. Ma poszarpane futro i odgryzione ucho.

Skaczę w ich stronę odpychając ją od dupka.

~ Zabiję cię- słyszę dziwny męski głos w głowie. O co tu chodzi? Rozglądam się dookoła, ale nikogo prócz naszej trójki nie widzę. Wilczyca wykorzystuje moją nieuwagę i wgryza mi się w ramię na co piszczę głośno. Po moim ciele promieniuje fala bólu, a ja padam na ziemie.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro