Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 22

Robeca

Po swoich słowach od razu zaczął działać. Wpił się mocno w moje usta wpychając mi język do buzi. Ręce ułożył na moich biodrach, by po chwili przenieść je na pośladki.

Zachowuje się jak narwany pies. Wszystkie jego ruchy są zdecydowane i szybkie, jakby już od dawna to planował.

- Zwolnij dupku- jęczę, kiedy czuję jego palce w moim wnętrzu, którymi szybko porusza.

- Jesteś taka pyszna małpeczko- warczy przygryzając mój sutek, a ja odpływam za sprawą jego cudnych, długich palców- Kochanie to jeszcze nie koniec- uśmiecha się, kiedy widzi, jak opadam wykończona na łóżko.

- Jeffery ty chyba nie myślisz, że mam dość?- pytam- Nadal jestem dziewicą.

- Nie na długo skarbie- przejeżdża ręką po moim udzie.

- Ale tym razem zrób to wolniej.

- Im szybciej tym mniej bólu. To jak odklejanie plastra.

- Nam nie jest potrzebny plaster. Szybko się regenerujemy.

- Oj tam. Wymądrzasz się- pocałował mój nos

- I kto to mówi panie szybciej lepiej.

- Małpeczko zawsze tyle gadasz przed seksem?

- Nie mówię dużo- zmarszczyłam brwi.

- Nie w ogóle- powiedział z sarkazmem.

- Okej, zamknij się i działaj.

- Ja bym to raczej powiedział, żebyś otworzyła a nie zamknęła przede mną uda, ale to już jest zrobione- przejechał swoim mokrym językiem po moim czole.

- Możesz najpierw mnie wypieprzysz, a potem wyliżesz?- stęknęłam. Nie mam cierpliwości już do tego człowieko-psa.

- Moja malutka niecierpliwa małpka- mruknął.

- Jeffery no. Rusz tym swoim gorylem i w końcu zacznij coś robić!- krzyczę na niego.

- Ależ ja cały czas coś robię- burkną chwytając ręką moją pierś.

- Ale nie to co trzeba.

- A co trzeba?- spojrzał mi w oczy, a ja się zaczerwieniłam.

- No wiesz- nagle się zmieszałam.

- Powiedz czego chcesz- zrobił wredny uśmiech dalej bawiąc się moją piersią.

- Nie powiem. Po prostu to zrób.

- Co?

- Domyśl się geniuszu.

- Chcesz żebym wszedł w ciebie moim pięknym, dużym gorylem, który dla ciebie stoi teraz na baczność gotowy do rozkazu, którego ty się boisz powiedzieć?

- Tak.

- Ale on nie zrobi tego, jak mu nie powiesz.

- Jesteś denerwujący dupku.

- Oj daj już spokój skarbie. Wystarczy że ładnie poprosisz bym w ciebie wszedł.

- No chyba cię porąbało! Ja nie będę cię o nic prosić. To ty chciałeś tego a nie ja.

- Przed chwilą ty chciałaś- nachmurzył się

- No i? Ty byłeś pierwszy. Więc mnie proś jak chcesz, bo inaczej z seksu nici- odsunęłam się od niego.

- Rebeca wracaj tym seksownym ciałkiem pod moje natychmiast- warczy patrząc na mnie wściekły. Zaśmiałam się.

- A ładne słowo?- pytam.

- Zrobisz to albo cię tak wypieprzę, że cholera nawet się ruszyć nie będziesz mogła.

- I to ma być groźba? Brzmi jak zachęta- prychnęłam.

- Jak chcesz małpko. Chodź tu- wyciąga do mnie rękę.

- Nie- macham głową.

- Tak!

- Nie- zakładam ręce ma piersi, co powoduje, że wzrok Jeffa od razu z mojej twarzy schodzi na mój biust.

- Liczę do trzech. Jeśli tu nie wrócisz możesz już tylko pomarzyć o tym, że wypuszczę cię z tego pokoju do końca życia.

- Co?

- To.

- Przesadzasz mój drogi- macham mu palcem przed twarzą.

- Mniam- chwyta moją dłoń wkładając do buzi mój biedny palec i wylizuje go.

Co z nim jest nie tak?

- E. Jeffery- pytam niepewnie- Na pewno nie jesteś kanibalem?

- Małpko ja wolę ci coś włożyć niż zabrać- przejeżdża ustami wzdłuż mojej ręki i ciągnie mnie za nią do siebie.

- Jesteś niemożliwy- śmieję się kiedy liże mnie pod brodą.

- Jeszcze nawet nie przekonałaś się co mam zamiar zrobić tej nocy, a już komentujesz- chwyta moją stopę oczywiście śliniąc ją. Wybucham mocnym śmiechem, od którego oczy  mi łazwią.

- Jeffy ja mam gilgotki!- krzyczę.

- Śmiech to zdrowie skarbie.

- Zaraz zamieni się w podbite oko jak nie przestaniesz- na moje słowa zrobił minę dziecka, któremu zabrano zabawkę- Oj, jakiś ty biedny- skomentowałam.

- Pociesz mnie- jego oczy zaświeciły dziwnym blaskiem.


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro