Wszystkie twarze Mary Sue
(© http://s-u-w-i.deviantart.com/art/Wrackspurts-618633409)
Serwus, kochani. Mamy długo wyczekiwany weekend, a właściwie jego koniec, bo niedzielę, więc myślami już przy poniedziałku. (Wszystkim, którzy płaczą w kąciku, przygnieceni obowiązkami i dorosłością; wszystkim, którzy mają czelność mieć wakacje). Zeszłotygodniowa krótka pogawędka na temat – między innymi – Scary Sue sprawiła, że zapragnęłam omówić najczęściej spotykane w fanfikach potterowskich Maryśki, a zachowując zdrowy rozsądek, zdołałam wyróżnić dla was cztery najbardziej rzucające się w oczy typy. Zajmiemy się jednak tylko tymi pozytywnymi bohaterkami, nie wiem, czy dałabym radę ponownie wdepnąć w niewymowne, zapoznając się z rakogennymi ficzkami o bardzo, ale to barrrdzo złych nastoletnich śmierciożerczyniach... (Chociaż czego to ja nie zrobię dla garstki komentarzy, racja? Być może).
Zacznijmy od typu, który najbardziej mnie irytuje, czyli od alternatywnej dziołchy. Takie bohaterki muszą wyróżniać się na tle innych, najczęściej rówieśników, dosłownie wszystkim, czym się da, dlatego zwykle po papie czy mamie w spadku dostają zdolność metamorfomagii, coby od małego móc wyrażać swoje Wnętrze poprzez zawsze idealny, tęczowy kolor włosów. Na śniadanko rażą w oczy różem, już podczas obiadu okręcają wokół palca niebieski kosmyk, który w nocy, kiedy serca dziewcząt tęsknią do niespełnionej miłości, staje się równie kruczoczarny, co nieprzenikniona ciemność nocy. Chociaż ta praktyka zdaje się być na wymarciu w fanfikach małymi kroczkami zbliżających się ku przeciętnemu poziomowi, możemy spotkać się też z zamiłowaniem do opisów ekspresji bohaterki poprzez ubiór, bo przecież nie jest to obrzydliwie zwykły – a fe! – rodzaj dziewczęcia obnoszącego się swoimi powyciąganymi swetrami, ojjj nie. Jednak alternatywność zewnętrzna nie zaspokaja tego typu postaci – obowiązkowo trzeba dorzucić jej jakieś zdecydowanie Wyższe hobby, takie wyróżniające się na tle zainteresowań przebrzydle przeciętnych nastolatków. Tutaj autorzy zachowują różnorodność – czasem ich alternatywna dziołcha lansuje się oglądaniem kreskówek, czasem powalającą umiejętnością rysowania, czasem zamiłowaniem do świata mugoli, a innym razem każdą z tych rzeczy, bo wiecie, chrzanić umór, niech nasza bohaterka będzie tak alternatywna, że nawet najbardziej alternatywni ludzie na świecie nie będą w stanie się z nią uosobić, a na dodatek jeszcze wywrócą oczami. Nie, to wcale nie koniec, fajnie by było, ale przecież dobrze wiemy, że sam wygląd i okazyjne hobby to nie wszystko, co składa się na tworzenie postaci.
Trzeba jeszcze uwzględnić (w potterowskim uniwersum) umiejętności magiczne, szczególne predyspozycje do osiągów (lub ich braku) w dziedzinie danego przedmiotu, a także reakcje rówieśników oraz nauczycieli (nie ukrywajmy, że w świecie dorosłych taka bohaterka miałaby małe szanse na przetrwanie). Więc umiejętności albo są nadzwyczajnie wysokie, albo nadzwyczajnie niskie, predyspozycje najczęściej ulokowane w transmutacji albo warzeniu eliksirów, natomiast reakcje... zawsze takie same. Alternatywne dziołchy są szykanowane przez głupich – głuuupich! – rówieśników, prześladowane przez złych – złyyych! – Ślizgonów, a z profesorami tworzą niecodzienne – niecodzieeenne! – relacje, często opierające się na dynamice mentoringu (ewentualnie chłopcy w wieku alternatywnych dziołch są zbyt typowymi kandydatami na partnerów, a kto nie lubi dobrego romansiku z nauczycielem, co nie?). Oczywiście nie możemy też zapomnieć o najczęstszym przydziale – Gryffindor zbyt popularny, Slytherin tym bardziej, Hufflepuff zbyt miałki... Ravenclaw to najczęstsze miejsce, gdzie trafiają tego typu bohaterki. Jestem skłonna przyznać, że to najbardziej odpowiedni przydział.
Drugim nieśmiertelnym i niemożliwym do zastąpienia typem jest ukochana przez wszystkich szara myszka. Cechuje ją introwertyzm, nieśmiałość, odseparowanie od rówieśników – w odróżnieniu od alternatywnej dziołchy nie tyle jest szykanowana, co często po prostu... zapomniana przez otoczenie – oraz nieszczególne wyróżnianie się czymkolwiek, tak naprawdę. Zwykle uczy się przeciętnie, ewentualnie narrator podkreśla, że gdyby nie harowała jak wół, nie byłaby w stanie dotrzymać kroku uczniom ze swojego rocznika, nie cechują jej też żadne konkretne cele do osiągnięcia, natomiast zainteresowania trafiają się jej naprawdę rzadko. Od czasu do czasu poczyta jakąś książkę na błoniach czy zaszyje się w hogwarckiej bibliotece – prawdziwie wartka akcja. Dziewczę to brzmi dość nudno, właściwie nie nadaje się na główną bohaterkę opowiadania, ale ten rodzaj postaci idzie w parze z niespodziewanym plot twistem. (Trzymajcie się krzeseł, jeszcze was wyrwie z wrażenia!) Bo chociaż szara myszka jest prawdziwie miałka pod prawie każdym możliwym względem, wyróżnia ją wspaniała uroda, uroda, której sama zainteresowana nie jest nawet świadoma. Wszystko w niej musi być urocze – od małego, zadartego noska, poprzez włosy związane w niedbały kok albo splecione w warkocz, do stylu, który skutecznie ukrywa jej drobną figurę. Jak tak przyglądam się temu z boku, odnoszę wrażenie, że wygląd tej bohaterki jest jedynym powodem jej istnienia – celów brak, pragnień brak (poza skrytą potrzebą odnalezienia partnera), zainteresowań brak, ani to umiejętne, ani lotne... ale ładna jest, więc dostaje dominującego, wyszczekanego i ekstrawertycznego wybranka serca, przerażająco często taką podróbę młodego Syriusza Blacka, znanego nam z tysiąca huncwockich fanfików. Właśnie dzięki niemu nasza szara myszka nabiera, powiedzmy, jakichś delikatnych pastelowych kolorków, bo przecież teraz wyróżnia ją burzliwy romans z niekompatybilnym chłopcem. Jej najczęstszy przydział, moim zdaniem, jest nietrafiony. Szare myszki zawsze trafiają do Gryffindoru, ewentualnie Ravenclawu (bo przecież lubią czytać, moi mili!), chociaż najlepiej wpasowałyby się do zapomnianego przez fandom Hufflepuffu.
Trzecim gatunkiem bohaterki jest przebojowa chłopczyca. Zauważyłam, że jej wygląd jest najbardziej zróżnicowany, a autorzy nie poświęcają przy niej aż takiej uwagi na wyszukiwanie zestawów ubrań, bo przecież kupowanie ciuszków jest dla płytkich, nudnych dziewcząt, które nie mają niczego lepszego do zrobienia z czasem. Zresztą przebojowa chłopczyca i tak nie będzie chodzić nago, zawsze może pożyczyć bluzę czy sweter od jednego ze swoich dziesiątek kumpli, prawda? Wszystkich poznała przy okazji bycia nieodłączną częścią szkolnych rozgrywek quidditcha – z chłopakami z drużyny trzyma sztamę (innych dziewcząt nie odnotowano, ewentualnie w reprezentacjach reszty domów), z tymi z przeciwnych drużyn najczęściej ma burzliwe romanse, niewykluczone są te zakazane, oczywiście zdarzają się też arcywrogowie, chociaż ci zwykle są właśnie płci pięknej. Przebojowa chłopczyca nie przepada za innymi dziewczynami, między wierszami można doszukać się przeświadczenia pod tytułem „wszystkie laski są płytkimi plotkarami i zazdrośnicami", jednak nie znajdziecie w tej bohaterce żadnej refleksji odnośnie tego, że jeżeli z wzajemnością nie przepada za nią połowa ludzkiej populacji, to może coś jest nie tak nie z większością, a z tym jednym zawistnym rodzynkiem. (Jak już ustaliliśmy na Zbrodniach, po co komu jakiekolwiek refleksje). Przebojową chłopczycę można by streścić w czterech słowach: „damska wersja Syriusza Blacka", jako że jest porywcza, wyszczekana, bez pamięci zakochana w quidditchu i często oblegana przez chmary niewyżytych chłopców, którymi albo gardzi, albo z nudów manipuluje. Jednak zawsze znajdzie się ten jedyny – podobnie jak przy szarej myszce, wybranek tej bohaterki obowiązkowo musi być przytłaczający i dominujący, skrajnie pewny siebie, jego nieodłącznym elementem jest również cięty język, bo przecież ktoś musi pokazać przebojowej chłopczycy, gdzie jej prawdziwe miejsce – nigdzie indziej, tylko u boku ukochanego, który złagodzi jej skrajny charakter, zapanuje nad jej wybrykami i pokaże, jak fajny jest w związku fluff (oczywiście po siłowaniu się z ukochaną, by wbrew jej woli zaciągnąć ją do schowka na miotły). Przydział tej bohaterki jest jasny jak słońce, ale pobawię się w Kapitana Oczywistość: Gryffindor i Slytherin to domy wybierane jej przez autorów, tym razem powiedziałabym, że nawet trafnie. Jeżeli damska wersja Syriusza Blacka nie jest Dorcas Meadowes, a postacią OC, trafi do Slytherinu, a jeżeli flirtuje z podróbą Draco Malfoya, trafi do Gryffindoru. Nic nadmiernie skomplikowanego – jak zwykle.
Czwartym typem bohaterki jest tak zwany kijowdupiec. Tak, kochani, to ta bohaterka zawsze zostaje prefektem albo prefektem naczelnym, to ona musi chodzić na uwielbiane przez fandom „nocne patrole", które rzecz jasna dzieli ze swoim najbardziej znienawidzonym, natrętnym adoratorem (Jamesie „Rogaczu" Potterze, patrzę właśnie na ciebie). Najczęściej spotkacie ją pod zgrabnym imieniem Lily Evans, jednak oryginalne postacie wcale nie rzadko również dostają w przydziale akurat taki typ charakteru. Nasza droga kijowdupka obowiązkowo musi spełniać wyznaczone kryteria: uczyć się z najprawdziwszą furią, być ponadprzeciętnie uzdolnionym magicznie pupilkiem nauczycieli (coby jej wybranek miał się z czego naśmiewać i jak ją dręczyć późnymi nocami), pochłaniać książki, a także wyróżniać się na tle swej generacji czymś takim jak: czytanie poważnej literatury, przeciwny mainstreamowi gust muzyczny, słuchanie ukochanych piosenek jedynie z winylów, rozumiecie, czymś prawdziwie dojrzałym, wręcz godnym podziwu jak na jej wiek, bo w przeciwieństwie do alternatywnej dziołchy nie ma zapędów do lansowania się kreskówkami i gloryfikacji dziecinności. (W sumie chwała Merlinowi, bo już dawno wsiadłabym w pierwszy powrotny pociąg do Londynu, a w tę przepiękną niedzielę nie dostalibyście nowej noci). Kijowdupka albo ubiera się bardzo dziewczęco albo wręcz przeciwnie, jest nieszczególnie uzdolniona w kobiecych sprawach, zatem musi radzić się jednej z trzech (w porywach czterech) koleżanek z dormitorium, co też powinna ubrać na tę przeklętą randkę ze swoim prześladowcą (rzecz jasna nie zgodziła się na nią, oj nie, drodzy państwo, ona przegrała zakład – chwyt stary jak świat, dobrze, że obyło się bez gry w butelkę), bo chociaż nie chce iść i mieć niczego wspólnego z tym osobnikiem, to jednak z jakiegoś powodu się wystroi, tzw. moment fuck this logic, fuck that logic especially, fuck any logic. Nasza kijowdupka zawsze ląduje w Gryffindorze z bardzo prostego względu: ekstremalnie ważnymi cechami jej charakteru jest szlachetność (żeby móc często ścierać się ze swoim wybrankiem wyżywającym się na słabszych), odwaga (żeby móc mu się postawić), tupet i cięty język (żeby tworzyć między ukochanymi napięcie seksualne) oraz determinacja (do nieulegnięcia natrętnemu adoratorowi, jak to robi połowa prostych dziewcząt z Hogwartu).
Te cztery pannice to najczęstsze typy bohaterek, z jakimi miałam przyjemność (czy też: nieprzyjemność) się spotkać. Najbardziej z nich darzę sympatią szarą myszkę – jest na tyle pozbawiona jakiegokolwiek charakteru, jest tak niewyraźna i nieskomplikowana, że mogę dorobić sobie do niej niestworzone teorie, ponaciągać parę faktów oraz wmówić sobie, że faktycznie jakaś jest. Z pewnością jej sukces zależy od tego, że niewyrazistość jest najbezpieczniejszą formą bohatera – takiego trudno obdarzać jakimikolwiek mocnymi uczuciami, pozytywnymi, ale też negatywnymi, więc w istocie szara myszka okazuje się najbardziej zjadła spośród swoich konkurentek. A jak jest z wami? Które są dla was ciekawsze, łatwiejsze do lubienia, która jest waszym guilty pleasure? Może wyróżniacie jeszcze jakiś typ bohaterki?
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro