Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Kanoniczna córka Voldemorta

(© https://mitsouparker.deviantart.com/art/Hermione-Granger-565340597)

  Siemka, nieznajomi! Wreszcie znalazłam chwilę, która nie wydawałaby się zmarnowaną, gdyby spędzić ją na pisaniu Zbrodni, tak więc jestem i próbuję odnaleźć swój styl i humor sprzed miesięcy; uprzedzam, że może nie wyjść. (Na tę specjalną okazję, żeby uniknąć głupich wpadek, załatwiłam betę, , która kiedyś tu dla was naskrobała). Chociaż zdecydowanie nie nazwałabym tego bloga dumnie zakończonym projektem, jako że mam tu jeszcze parę rzeczy do opracowania, odczuwam sporą satysfakcję wynikającą z ilości i (powiedzmy: często) jakości znajdujących się tu materiałów, dlatego też gorzej u mnie z motywacją do kontynuacji bloga. Co wcale nie oznacza, że to dobry argument za tak długą przerwą – wybaczcie mi, miętkiemu wrażliwiątku. (Ale przyznajcie, aż wstyd tak porzucić blożka bez wypowiedzenia się na temat z rodziny Klasyków w fandomie potterowskim, prawda? Odezwało się we mnie poczucie obowiązku, przyznam).   

Chyba nikogo nie zaskoczę prostym stwierdzeniem, że najczęściej spadek po nad wyraz płodnym papie Voldemorcie dostaje się naszej ukochanej Hermionie Gra... tfu, Hermionie Riddle. Jasne, na milion dark!Hermione trafi się parę zagubionych czy złych do szpiku kości Ginny, imponująca garstka oryginalnych postaci, niemniej w fandomie to Hermiona zawsze wiodła prym i wieść będzie. W tym miejscu z pewnością znajdzie się ktoś, kto miał zupełnie inne doświadczenia niż ja: na odwrót, spotkał więcej OC Riddle niż Hermion i Ginny razem wziętych, jednak poświęćmy ten niedzielny moment na zastanowienie się, czy w sumie jest jakakolwiek różnica między najbardziej typową Hermioną Riddle a OC w tej samej roli? No właśnie. Niby wyróżnia się dwa typy córek Voldemorta, ale w gruncie rzeczy nieważne, czy za imię Hermiony podstawimy imię OC i na odwrót – w dziewięciu przypadkach na dziesięć otrzymamy niemalże jednakowy rezultat charakterologiczny. Dobra dobrej równa, zła złej też, nawet wątki poboczne często są do siebie zbliżone, a wcale nierzadko się pokrywają. (Co, jakby nie patrzeć, jest dość ciekawe, biorąc pod uwagę, że w przeciwieństwie do większości schematów ten pozostawia dość szerokie pole do popisu dla kreatywności autorów, którym choć odrobinę powinno zależeć na zgarnięciu paru punkcików w kategorii: oryginalność). 

Może zacznijmy od dobrej córki Voldzia; zawsze warto zostawić bardziej smakowite kąski na później. Przyjmijmy, że nasza hipotetyczna Hermiona ma nadal pozostać dla czytelnika tą poukładaną dziewuszką, z którą dość łatwo jest sympatyzować czy też się utożsamiać. Jak to osiągnąć, pytacie? Ach, nic prostszego, naprawdę – wystarczy troszkę ubarwić jej dotychczas nudną egzystencję. Nasza Hermiona, jeszcze Granger, pewnego ponurego dnia dowiaduje się, że jest córką najgroźniejszego czarnoksiężnika wszech czasów. Jako że większość autorów za nic ma rzeczy takie jak tworzenie narastającego napięcia, budowę klimatu czy też stopniowe nabieranie przez akcji tempa, zwykle w ciągu kilku rozdziałów, jeżeli nie samego prologu, Hermiona wbrew własnej woli trafia w łapska tatulka, który to z nieokreślonego powodu bardzo, ale to bardzo pragnie zaopiekować się swą utraconą na te wszystkie lata córką. Kolejne dni spędzone w Malfoy Manor (bo gdzie indziej mógłby przebywać Lord Voldemort, prawda?) niosą ze sobą więcej niż widmo cierpienia, tortur, a także bycia konwertowaną na jedyną słuszną ścieżkę, tę śmierciożerczą, rzecz jasna. Nasza biedulka jest wierna przyjaciołom i własnym prawdom, za nic nie chce zmienić poglądów, ale zazwyczaj dziwnym trafem nawet nie próbuje swych sił w czymś tak nieważnym jak próba ucieczki. Choć z pewnością za akurat ten fakt powinniśmy podziękować nikomu innemu, jak Draconowi Malfoyowi i jego oszałamiającej, przyćmiewającej wszelki zdrowy rozsądek obecności (aparycji)  w opowiadaniu, która odbiera córce Voldemorta resztkę żywotności mózgowej, brawa dla tego pana!  

(© https://hpfanatic97.deviantart.com/art/Sexy-Draco-386266726)

  Natomiast jeśli chodzi o tę mroczną, złą Hermionę, sprawa ma się o wiele ciekawiej – jest w czym zanurzyć zęby. Wyobraźcie sobie, moi mili, że nieraz spotkałam się z motywem zabicia przez Hermionę własnych rodziców – jako swoisty etap przejścia z bycia zwykłą mugolaczką, plebsem, do stania się najważniejszą jednostką na całym świecie. Tak, najważniejszą – nie oszukujmy się, to nie Voldemort liczy się w tym wszystkim, a jego córka. Córka, która w momencie poznania prawdy przechodzi tak drastyczną metamorfozę (zmiana wizerunku z grzecznego mola książkowego w mroczną, bywa, że seksowną śmierciożerczynię; przewrócenie do góry nogami światopoglądu, sposobu myślenia, postrzegania codzienności etc.), że rzucenie pierwszego Cruciatusa czy Avady Kedavry na bezbronną istotę (najczęściej mugola) to kwestia zaledwie paru przesączonych najprawdziwszym Złem akapitów. Nie twierdzę, że odkrycie prawdy o swoim pochodzeniu jest niczym bułka z masłem, którą pałaszuje się ze smakiem i bez większego namysłu, jednak świeżo upieczona Riddle zachowuje się tak, jakby ktoś jej podmienił mózgi z Bellatriks Lestrange. 

Idąc dalej: bywa, że Hermiona szuka kontaktu z Voldemortem na własną rękę, co udaje jej się błyskawicznie (naprawdę nie wiem, z czym to Ministerstwo Magii miało tak wielki problem, czasem wystarcza wysłać gościowi sowę!), jednak częściej jest werbowana przez jednego z jego popleczników, a następnie sprowadzona nigdzie indziej, jak na tereny posiadłości Malfoyów. (Tak, Malfoyowie stanowią nieodłączną część nie tylko fanfików o córce Voldemorta, a – coraz częściej odnoszę wrażenie – są najważniejszym z filarów czarodziejskiego świata, który by się bez nich gorzej niż zawalił). Najczęściej to tutaj fabuła ficzków się rozgałęzia – możemy dostać albo wakacje u Malfoyów, albo pół ficzka u Malfoyów. Druga opcja najczęściej rozgrywa się w czasie akcji Insygniów Śmierci, żeby Hermiona nie musiała kłopotać się zaginionym Harrym oraz plugawym Ronaldem, a równocześnie żeby swą wszechzajebistością mogła wpłynąć na przebieg wojny czarodziejów. Pierwsza z kolei po upojnych wczasach wraca do Hogwartu, bogatsza o tajemnicę, a także nowe towarzystwo. 

Wiadomo bowiem, że podrzędny Gryffindor jest niegodzien tak niesamowitej jednostki jak córka Voldemorta. Ta Persona nad Personami powinna przynależeć tylko i wyłącznie do najbardziej chlubnego z domów: Slytherinu. Domu, w którym przecież znajdują się sami wybitni młodzi czarodzieje (jednak zaznaczmy, że nie tak wybitni jak Hermiona Riddle), czyli jedyny odpowiedni krąg towarzyski dla naszej Księżniczki Mroku i Zniszczenia, prawdziwej Księżniczki Slytherinu. Księżniczki, która wreszcie znalazła swojego Księcia. (Napisanie tego zdania dało mi tyle raka z przerzutami, że następnego posta raczej się nie doczekacie).   

 Jednak nie bez powodu Księżniczkę Slytherinu wymieniłam jako drugi z tytułów. Nie można zapomnieć, że nasza dark!Hermiona ma przecież cel, ukryty czy nie: przejęcie władzy nad światem. Niby najpierw wydawałoby się, że głowę zaprzątają jej interesy ojca, jego dobro, lecz nic bardziej mylnego. Mimo że zwykle nie dąży się do wyjawienia drugiej tajemnicy, czyli tożsamości matki Hermiony, musiała to być niesamowita kobieta, w końcu w wyniku połączenia jej magicznych mocy oraz potęgi Voldemorta powstała nasza mała Hermioninka. A skoro nasza mała Hermioninka jest symbiozą dwóch nieziemsko potężnych czarodziejów, wiadomo, że przeznaczony jest jej większy Cel, że została stworzona do czegoś Więcej niż stania w cieniu własnego papy. Zaiste.  

 I tu powstaje konflikt. Córcia nie zamierza stać w cieniu papy, papa nie zamierza oddać nikomu świata, który – w jego mniemaniu – ma na własność. Jak rozwiązać to równanie? Ano w prosty sposób: wynikiem jest doprowadzenie do sytuacji, w której Hermiona Riddle, uwaga uwaga!, pokonuje własnego (niespodziewającego się niczego) ojca. Wyobraźcie sobie minę Harry'ego, serio. Ciekawe, jak to jest być przez całe życie przygotowanym do starcia z przeciwnikiem, który (po odpowiednio mrocznym reveal'u) zostaje zmieciony z powierzchni ziemi jednym leniwym machnięciem różdżki własnej pierworodnej. Ciekawe, jak to jest musieć stanąć z nią oko w oko trzydzieści sekund później. Gdyby Bellatriks Lestrange nie podlizywała się pół życia nieodpowiedniemu czarnoksiężnikowi, z pewnością ryknęłaby gromkim śmiechem.  

Z kolei teraz nasza biedna Bella albo musi zmienić obiekt dozgonnej (nigdy nie powiedziano, czyjej zgonnej) adoracji, albo spotkać się z gniewem wszechmocnej, najpotężniejszej władczyni świata, naszej drogiej Hermioninki. Ej, hola hola, chyba nie zrozumieliście, jak naprawdę utalentowana jest Suemiona! Przecież ona za nic miała horkruksy – zniszczone czy nie, pff, kto by się tym przejmował (przynajmniej będzie miała Nagini na pamiątkę po papie). Cały ten wątek z bliźniaczymi różdżkami? Kogo by to obchodziło, na pewno nie Hermionę (Katherine Victorie Elizabeth Delphi? Rosalie Isabelle Roxanne) Riddle! Ważne jest jedno: Voldemort został pokonany, czarodziejski świat może odetchnąć od jednego tyrana, by wpaść w powabne łapska drugiego. I tu dopiero się rozpoczyna prawdziwa zabawa: Władczyni może wreszcie oddać się wyczekiwanym uciechom, czyli torturowaniu wszelakich zdrajców, zabijaniu mugoli i mugolaków, a także romansowaniu z bożyszczami czystokrwistych rodzin. Nic nie stoi na przeszkodzie, hulaj dusza, sex drugs Crucio & Avada!  

Lecz Hermiona nie jest naszym jedynym zmartwieniem. W trochę innym uniwersum, nieco bardziej pseudokanoniczym i, jakby nie patrzeć, niestety podpisanym nazwiskiem wspaniałej Jo Rowling, istnieje jak najbardziej autentyczna córka Voldemorta. Marzenia (najgorsze koszmary?) fanów i fanek na całym świecie się spełniły – zagadka szeroko pojętej seksualności jak i sprawności oraz popędu seksualnego została rozwiązana. Voldemort nie tylko dokonał tego niesamowitego opkowego czynu, ale i jako bonus poszczęściło się Bellatrix! Delphini Riddle przyszła na świat w tajemnicy, oczywiście w rezydencji Malfoyów (a nie mówiłam, że bez nich ani rusz?), a następnie została wychowywana w tradycyjny śmierciożercom sposób – na zło wcielone. Ukrywała swoją tożsamość, udawała przykładne dziewczę, które opiekowało się schorowanym Diggorym, żeby tylko w odpowiednim momencie przejąć władzę nad światem. Rzecz jasna mogła zrobić to dopiero po wygłoszeniu przemowy dającej raka z przerzutami:  



DELPHI

Jestem nową przeszłością.

Zabiera ALBUSOWI różdżkę i ją łamie.

Jestem nową przyszłością.

Zabiera SCORPIUSOWI różdżkę i ją łamie.

Jestem odpowiedzią, na którą czekał ten świat.

(„Harry Potter i Przeklęte Dziecko" – J. K. Rowling, John Tiffany, Jack Thorne).



Po napisaniu tego posta dochodzę do pewnej, teraz jakby dziecinnie prostej i oczywistej, konkluzji. W dzisiejszych czasach naprawdę nikt nie jest bezpieczny – każdy, dosłownie każdy mógłby okazać się córką Voldemorta. Żeby rozwiać wątpliwości: tak, niezależnie od płci zawsze istnieje możliwość bycia właśnie córką najpotężniejszego czarnoksiężnika, jakiego znał świat. Synów niestety nie stwierdzono, przynajmniej nie w ilościach, które nadawałyby się do jakichkolwiek istotnych statystyk.

A Wy? Pomyślcie. Jesteście pewni, kto jest Waszym ojcem?

https://youtu.be/uwmeH6Rnj2E

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro