Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Gwałt - przemoc jako zalążek uczucia

((c) http://nokeek.deviantart.com/art/Books-Magic-498078892 )

Hej ho, hej ho, do Hogwartu by się szło!...

Tak, dziś trochę poważniej – dwa tygodnie temu podokuczaliśmy Demonicznemu Ronaldowi, zatem trzeba jakoś zrekompensować te wszystkie śmiechy i chichy, nie ma co. Z pewnością zetknęliście się z tym zjawiskiem, przecież ostatnimi czasy wszędzie da się natrafić na magiczne słowa „przemoc wobec kobiet", a słowa te są używane najczęściej w odniesieniu do produkcji filmowych czy serialowych. Niezależnie od tego, jaką ma się na ten temat opinię, myślę, że jest to rzecz dość istotna właśnie dla blogosfery, właśnie dla fanfików potterowskich, dlatego dzisiejszą niedzielę spędzimy na zmaganiu się z tym odwiecznym narzędziu fabularnym.

Nie wiem, jak Merlina kocham, naprawdę nie wiem, jak to się stało, że Zbrodnie mają już ponad pół roku, a mnie do niedawna nie zaświtało nic na temat gwałtu w tekstach początkujących (albo leniwych) autorów. To plaga, która na różne sposoby sieje spustoszenie w tekstach o najróżniejszej maści – nieważny jest gatunek, pairing, nieważne, czy to slash, czy nie. Ta tematyka była poruszana na Zbrodniach parokrotnie, w różnych postach, jednak – jako że dostaje cały post na własność – wypadałoby wszystko rozpisać i podsumować, więc wybaczcie, jeżeli w niektórych miejscach się powtórzę.

Czy tego chcemy, czy nie – pewnych rejonach blogosfery gwałt pozostaje najczęściej używanym środkiem, który ma wprawić w ruch późniejsze wydarzenia, a nic innego się nie liczy – jednak zacznijmy od początku. Jakie są najczęstsze powody wprowadzenia do fabuły tego wątku? To pytanie stało się dla mnie wręcz retoryczne, jednak odpowiedzi jest więcej niż jedna, ta najbardziej oczywista. (I tutaj zaznaczę, że podawane przykłady odnoszą się do slashu jak i pary heteroseksualnej, jednak slash jest tu tematem gościnnym, więc posłużymy się przykładem pary hetero). Rzecz jasna wywołanie tak tragicznego wydarzenia ma na celu skłonienie przeznaczonych sobie bohaterów do zbliżenia, głównie emocjonalnego (czasem nawet fizycznego, tak, niekiedy zaraz po próbie albo akcie gwałtu), ale sporą rolę odgrywają też inne czynniki: gwałt ma być dla ukochanego katalizatorem, który wyzwala w nim spore pokłady opiekuńczości; w tekście odgrywa rolę usprawiedliwienia dla zakotwiczenia akcji jedynie w relacjach parowanych postaci (fabuła opierająca się jedynie na ich interakcjach, na coraz częstszych czy nieustających kontaktach ze sobą nawzajem); służy jako fundament dla wątku „odzyskiwania zaufania wobec mężczyzn", wliczając w to grono również ukochanego (próby zwalczenia (nie zawsze za obopólną zgodą) awersji przed dotykiem, który może przywoływać niechciane wspomnienia, wyciąganie (często na siłę) zwierzeń ze strony ofiary, problematyka kontynuowania związku z ofiarą gwałtu (na płaszczyźnie emocjonalnej, jak i fizycznej)); służy też do... swoistego urzeczywistnienia tekstu, sprawienia, żeby wydawał się „życiowy"; dość kluczową rolę odgrywa tu też zainteresowanie dorastających autorów cięższą tematyką (problemów czy schorzeń psychicznych, skłonności samobójczych, samookaleczania itd.), a także sprzężone z tym romantyzowanie zaburzeń, traum czy trudnych przejść.

Chwila, moment – gdyby nie znajdujące się w nawiasach, często negatywne przykłady rozbudowania poszczególnych wątków, nie byłoby źle. Owszem, najróżniejsze problemy w życiu – mniejsze i większe – oraz traumatyczne przeżycia przekładają się na stosunki ludzi w rzeczywistym świecie, mogąc nawet zaważyć na typie ich relacji, na tym, jak będą zachowywać się względem siebie nawzajem po takich przejściach. Owszem, po przeżyciu czegoś tak druzgoczącego jak gwałt, w konsekwencji ofiara może mieć później poważne problemy z zaufaniem, odczuwać wstręt przed dotykiem, inaczej patrzyć na świat, widząc zagrożenie ze strony osób o tej samej płci, której był oprawca, a najbliższe osoby w ich otoczeniu niekoniecznie zareagują odpowiednio na wieść o takim zdarzeniu. Nie widzę też problemu w próbie nadania tekstowi bardziej rzeczywistego odczucia poprzez poruszanie tematów trudnych czy odnoszących się do obecnych realiów prawdziwego świata; podobnie jest z opinią, że bohaterowie po przejściach są bardziej interesujący (mogą mieć niecodzienne spojrzenie na otoczenie, inaczej radzić sobie z rozwiązywaniem konfliktów itd.). Problem widzę wtedy, kiedy wszystko, co powiązane z aktem gwałtu dokonanego na bohaterce, jest potrzebne tylko po to, żeby między głównymi bohaterami rozkwitła piękna, szczera miłość.

Wszyscy doskonale wiemy, jak zwykle jest poprowadzony wątek gwałtu. Mimo bycia kreowanym na najważniejszy moment historii ofiary, zwykle kończy zamieciony pod dywan, spod którego jego kępki są wydobywane na światło dzienne wtedy, kiedy autorowi zabraknie innej siły argumentacji. Z jednej strony niby mamy utratę zaufania, wstręt przed dotykiem, wewnętrzną walkę, a z drugiej (po paru rozdzialikach przepełnionych burzliwymi emocjami) te zagadnienia nie są dla autora warte więcej niż zwykły wstępniak z opisem pogody. Kiedy w pierwszym lepszym opowiadaniu natrafimy na taki wątek, śmiało można z góry założyć, że nie jest on umieszczony w tekście dla eksploracji psychiki ofiary, zagłębienia się w szczegóły przejścia z punktu A (aktu gwałtu) do punktu B (poradzenia sobie z traumą), a po to, żeby stworzyć grunt pod bardziej zażyłe relacje między bohaterami i w odpowiednim czasie pchnąć ich ku wspólnemu łóżku. Osobiście chyba nigdy nie miałam do czynienia z fanfikiem, w którym faktycznie liczyłaby się trauma przeżyta przez bohaterkę – zawsze liczyły się korzyści, które można z niej czerpać.

Ale w tekstach poruszających tematykę gwałtu nie tylko to bywa problematyczne. Każdy z nas, nieważne, w jakiej formie (doświadczenia na własnej skórze, analizy) zetknął się z wątkiem miłosnym ofiary z jej własnym gwałcicielem, do czegoś takiego najczęściej dochodzi w slashu. Oczywiście, zawsze można spróbować rzucić argumentem „syndromu sztokholmskiego" (choć sama nigdy nie spotkałam się z takim wytłumaczeniem ze strony zaślepionych swoją twórczością autorów, ci nigdy nie widzą niczego nieodpowiedniego w sposobie, w jaki przedstawiają „związki"). ale syndrom sztokholmski nie równa się miłości. W takich tekstach relacje między bohaterami są przedstawiane jako skrajnie toksyczne, niejednokrotnie dochodzi do mniejszych czy większych aktów przemocy, a mimo wszystko – i czytelnicy, i sami autorzy – zachowują się tak, jakby mieli do czynienia z Romeo i Julią naszych czasów, a Szekspir i jego nic nieznaczące wzorce romantycznych kochanków lada chwila miały schować się w cieniu ogromu Prawdziwej Miłości gwałciciela i jego ofiary. Jedną rzeczą jest romantyzowanie przebytych traum czy zaburzeń psychicznych, drugą natomiast jest kreowanie mężczyzn na prymitywów pozbawionych mózgów oraz empatii, kierujących się niczym innym, a niemożliwą do powstrzymania chucią, którą rozładowują poprzez wyżycie się na swoim „obiekcie uczuć", zmuszenie do stosunku groźbą, podstępem (eliksir miłosny), szantażem czy po prostu siłą fizyczną. Trzecią rzeczą jest za to romantyzowanie najbardziej sztampowej kreacji „samca alfa" (gotowy zawsze i wszędzie), a zarazem zniekształcanie jej do momentu, gdy „typowy mężczyzna" powoli, z rozdziału na rozdział, zostaje zmuszony do przywdziania maski gwałciciela. Niestety nie jest to koniec niepokojących tendencji młodocianych autorów, mam jeszcze dwie rzeczy do omówienia.

Pierwszą z nich jest zupełne bagatelizowanie faktu, że nie tylko kobieta może zostać ofiarą przemocy na tle seksualnym. Za przykład weźmy omówionego dwa tygodnie temu Demonicznego Ronalda, który jest przeszkodą na drodze do wielkiej miłości Hermiony i Draco. Jeśli dojdzie do tego, że Ronald napada niespodziewającą się niczego Hermionę, ogłusza ją, by zaciągnąć w ustronne miejsce i tam ją zgwałcić – nie ma żadnych wątpliwości co do tego, że jego czyny były po prostu złe, autorzy i czytelnicy zawsze zgodzą się w tej kwestii. Natomiast jeżeli któraś z bohaterek opowiadania więcej niż planuje wykorzystać mężczyznę nie całkiem zdolnego do podejmowania własnych, niezmąconych magią decyzji – zaczynają się schody, chociaż w przypadku odwrotnego scenariusza też nie byłoby wątpliwości. Tutaj, pozwolę sobie założyć, sporą rolę odgrywa rozmycie granic między tworzeniem bohaterki na archetyp „kobiety nowoczesnej" – świadomej swojej potrzeb, niewstydzącej się dążenia ku ich zaspokojeniu – a nieświadomym kreowaniu jej na „typowego samca alfa"; w połączeniu z powszechnie panującym w środowisku przekonaniem, że mężczyzny nie da się zgwałcić, spod niewinnych palców młodych autorów mogą wypłynąć naprawdę niepokojące rzeczy.

Drugą i ostatnią rzeczą, bezpośrednio sprzężoną z poprzednią, jest wspomniany mimochodem problem eliksirów miłosnych (choć równie dobrze można by wykorzystać tutaj Imperiusa albo inną klątwę o zbliżonym działaniu). W kanonie raczej nie stawiano pod znakiem zapytania kwestii moralnych użycia amortencji – dzieciaki nie brały tego na poważnie (pierwsza lekcja ze Slughornem, przypadek Romildy Vane, sprzedawanie eliksiru miłosnego przez braci Weasley – sceny nacechowane raczej pozytywnie, bo odbierane humorystycznie), a podczas sesji przy myślodsiewni Dumbledore wstrzymał się od wydawania osądów wobec Meropy, powiedziałabym raczej, że empatyzował z nią; zresztą tematem tych spotkań nie była Meropa, a Tom Riddle, więc nic dziwnego – więcej czasu poświęcono dzieciństwu najpotężniejszego czarnoksiężnika tamtych czasów niż zastanawianiu się nad kwestią okoliczności, w jakich został poczęty.

 Skoro amortencja została pokazana w kanonie tak, a nie inaczej – raz: jako źródło lekkiego elementu komicznego, dwa: zepchnięta na dalszy plan – nie dziwię się, że niektórzy autorzy nie poświęcili jej chwili refleksji. Jeżeli ulubieńce czytelników (Fred i George) nie widzieli niczego złego w sprzedawaniu eliksirów miłosnych nastoletnim dzieciakom, co mogłoby pójść źle, prawda? A jednak – jest to poniekąd odpowiednik mugolskiej tabletki gwałtu. Dzięki amortencji można wywołać u kogoś iluzję miłości czy wręcz obsesję na punkcie odpowiedniej postaci, a te wykorzystać na różne sposoby – nakłaniając ofiarę do rzeczy, których nie zrobiłaby, gdyby była w pełni sił umysłowych i miała wolną wolę, łącznie z próbą doprowadzenia do zbliżenia, co już nie brzmi tak kolorowo jak wcześniej, prawda? Nawet jeśli w kanonie wydarzenia związane z eliksirem miłosnym nie zawsze były nacechowane negatywnie, nawet jeśli weźmie się pod uwagę, że wśród społeczności czarodziejów amortencja nie wywoływała rachunków sumienia czy zagwozdek moralnych, trzeba mieć świadomość, jakie może nieść za sobą konsekwencje – nie kto inny, a właśnie Tom Riddle został poczęty podczas stosunku Meropy z bezwolnym mugolem, do którego doszło jedynie dzięki użyciu amortencji. Jeśli nic z wcześniejszych argumentów nie przekonuje niektórych z Was, ten ostatni powinien choć trochę.  

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro