Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Dramione - Schematus Maximus!

(© http://littlechmura.deviantart.com/art/HP-Dramione-Death-Eater-s-Mark-605151916)

Cześć, co tam, jak tam, heeej!


Serduszko mnie boli z powodu mniejszego zainteresowania Zbrodniami, jednak sama to na siebie ściągnęłam, znikając z powierzchni ziemi na miesiąc, jeżeli nie więcej. Dzięki Strefie Marud, gdzie tak ślicznie mi pomagacie, wiem, że więcej osób od dłuższego czasu liczy na post o perypetiach Draco i Hermiony, dlatego też strategicznie postanowiłam w tym tygodniu napisać właśnie o ich burzliwym uczuciu – temacie tak uniwersalnym, że każdy chętnie o nim poczyta i porówna swoje traumatyczne przeżycia z moimi. Sprawdźmy, czy przebywaliśmy w równie mrocznych odmętach internetu i jak zawsze odkryjmy, że nie trwaliśmy w samotności!Nie ma co przedłużać, zjawisk mamy dość sporo do wspólnego przetrawienia, więc lepiej zabrać się za to od razu. Zacznijmy od klasyki, od zagrania tak kultowego, że zbrodnią byłoby późniejsze zagranie na Waszych emocjach. Nie wiem, jak z innymi, ale u mnie stary jak świat pretekst z założeniem się o poderwanie Hermiony (albo jakiejkolwiek innej bohaterki – tak uniwersalna klisza!) aż wzbudza nostalgię. Chociaż tego nie pamiętam, mogę przyznać, że z pewnością we wczesno-nastoletnich latach popełniłam jakiegoś ficzka, w którym głównym narzędziem fabularnym był właśnie takiego rodzaju zakład. Co jest pięknego w tym zagraniu, to fakt, że może mieć dwie twarze: albo Draco buńczucznie stwierdza, że owszem, kto jak kto, ale JEMU uda się wyrwać tę sztywną szlamę!, albo Draco przegrywa jakiś niezwiązany z Hermioną czy jakąkolwiek inną mugolaczką zakład, a złowrogo zaśmiewający się w tle Blaise już zaciera rączki, coby spuścić na swojego przyjaciela magiczny odpowiednik bomby atomowej. Mianowicie: karą za przegranie zakładu okazuje się właśnie przymuszenie do romansowania z niepożądaną numer 1, naszą drogą Hermi. Rzecz jasna Hermiona, chociaż z początku jest nastawiona wrogo i nie potrzebuje fałszoskopu do wyczucia podstępu, nie zdaje sobie z niczego sprawy do momentu, kiedy między obojgiem zakwita już uczucie, a w takim momencie obowiązkowym jest kategoryczne przerwanie sielanki. Wtedy Miona, za sprawą pewnego zrządzenia losu (często pomagają jej w tym skrzaty), dowiaduje się o niecnych planach Malfoya, o uwłaczającym jej godności zakładzie, o tym, że wszystko, do czego doszło, z jego strony było niczym więcej a manipulacyjną gierką. Wtedy pod nogi naszego (często nieświadomego ogromu uczucia, jakim darzy Granger) spada przeszkoda pozornie nie do przekroczenia – jak przekonać ukochaną, że chociaż faktycznie początki ich relacji są fałszywe, to to, co z nich wykwitło, prawdziwe i dobrotliwe?


Kolejną zatrważająco popularną taktyką, do jakiej posuwają się autorzy, byleby tylko przymusić Draco i Hermionę do przebywania w swoim towarzystwie, jest oczywiście nieskomplikowane zamknięcie ich razem w jakimś pomieszczeniu, najlepiej małych rozmiarów. Bywają to nieużywane klasy, ale bardziej pożądane okazują się schowki na miotły, a nawet wnęki za portretami, podejrzewam, tworzone z myślą o połączeniu tajnego przejścia z możliwością schowania się przed profesorami, wrogami, światem. W takich schowkach, salach i skrytkach dochodzi do różnych scysji – najpierw nasza para wykłóca się, ostro dyskutuje, później Draco (taki z niego żartowniś na miarę bliźniaków Weasley!) zaczyna rzucać podtekstami seksualnymi, czasem posuwa się dalej i okazuje się, że jego obietnice nie należą do rodzaju tych bez pokrycia. Hermiona oczywiście reaguje gniewem, chociaż jej natura i instynkty zaprogramowane przez autorów biorą górę – mimo odpychania zachłannych dłoni Draco, jego dotyk ją rozpala, mimo pogardy, a nawet nienawiści, jego bliskość przyprawia ją o syndrom miękkich kolan, mimo bycia szykanowaną i pogardzaną przez całokształt edukacji w Hogwarcie, jego korzenny zapach doprowadza ją na skraj wytrzymania. Gdyby tak go przekroczyła, mielibyśmy doczynienia z kolejnym schematem, mianowicie Wieczystą Ciążą, która na stałe połączyłaby los młodocianych kochanków, niezależnie od ich planów na życie, pragnień i skrajnych różnic poglądowych. Ewentualnie „po wszystkim" jedno z nich pichciłoby w kociołku eliksir wczesnoporonny.

Moda na takiego Dracona, zdaje się, nie przeminie. Wszyscy aż za dobrze znamy rasowego donżuana, niepoprawnego podrywacza, a nawet „kolekcjonera gryfońskich księżniczek". Zakład czy nie, na pewnym etapie rozwoju Draco zauważa swoje zwierzęce, magnetyczne oddziaływanie na dojrzewające rówieśniczki, dlatego też – zgodnie z manipulacyjnym duchem Ślizgonów – postanawia je wykorzystać. Najpierw bierze w obroty Ślizgonki, których zawsze ma pod dostatkiem i to zaraz na wyciągnięcie ręki, po pewnym czasie zaczyna żonglować partnerkami, aż w końcu dochodzi do wniosku, że ach, te Ślizgonki za łatwe, te Krukonki też, a Puchonki to po prostu szkoda gadać, tylko na nie spojrzy, a wszystkie już padają mu do stóp (czy też: do rozporka). Znudzony Draco stawia więc przed sobą niemałe wyzwanie – zamierza upiec dwie pieczenie przy jednym ogniu, czyli napluć Gryfonom w twarz, a także podebrać im najlepsze sztuki. Jak wszyscy wiemy, każda Gryfonka poza Hermioną – mimo stereotypowego pałania nienawiścią do przebrzydłych Ślizgonów – pada ofiarą charyzmatycznego Dracona, któremu żadna się nie oprze. Kiedy nadchodzi czas na Hermionę, ta jest nieustępliwa, czym skrada serce największego przystojniaka i łamacza niewieścich serc, jaki kiedykolwiek stąpał po hogwarckich korytarzach. Puenta takiego opowiadania jest jasna jak słońce, a zarazem niesamowicie wartościowa: tylko wstrzemięźliwe, nieco pruderyjne dziewice są godne prawdziwej miłości, a wszystkie łatwe, puszczalskie laski mogą pomarzyć o usidleniu takiej partii jak Malfoy.

Może nieco bardziej niewinnym pretekstem do spiknięcia Dracze i Hermy jest mniej skomplikowane zagranie, mianowicie wpisanie się w wysyp powojennych fanfików, które zawsze rozpoczynają się klimatyczną podróżą pociągiem do Hogwartu. Dziełem przypadku Harry i Ron nie zamierzają uzupełnić luk w swojej edukacji, jako że razem rozpoczynają emocjonującą karierę aurorską, za to ceniąca wiedzę Hermiona ma wyższe ambicje, zamierza zdać owutemy, jednak, jak się okazuje, nie ona jedna. Draco również snuje plany typowego karierowicza, a że po wojnie nie może liczyć na wsparcie rodzinnych koneksji, musi zasmakować prawdziwego życia i osiągnąć coś wyłącznie własną pracą, poczynając od samych Wybitnych na świadectwie. W takich tekstach przeważają bardziej przyziemne ścieżki fabularne – Hermiona jest zazdrosna o relację Dracona z jakąś inną dziewczyną, często Pansy „Mopsicą" Parkinson, rozwój ich relacji jest wymuszony współpracą nad projektem klasowym albo kaprysem McGonagall, nowej dyrektorki, która ubzdurała sobie, że ta dwójka najlepiej, po partnersku!, sprawdzi się w roli prefektów naczelnych, takie tam. Zdarzają się też Bale Bożonarodzeniowe dla uczczenia pamięci poległych, jednak dziwnym trafem nikt nigdy nie wspomina o żadnych nieodwracalnych stratach w zamku (w końcu śmierciożercy i ich płatne olbrzymy nieźle go podziurawili), właściwie o czymkolwiek związanym z Bitwą o Hogwart. Jak doskonale wiemy, ficzki powojenne opierają się na sielankowym życiu bohaterów, na kucyponkach i tęczy, bo przecież cała Anglia, cholibka, cała Wielka Brytania wtrymiga podniosła się po starciu z Voldemortem, a ta wojna nijak nie wpłynęła na funkcjonowanie kraju. Na szczęście dla Voldemorta, jego działalność wywarła na kimś wpływ, rzecz jasna na młodym Malfoyu, udręczonym, często pogrążonym w stanie depresyjnym o różnym nasileniu. Dzięki Mrocznemu Znakowi nadal zdobiącemu blady przegub Dracona, ten może dzień w dzień przypominać sobie o tej traumie, swojej wstydliwej przeszłości, swoich godnych pożałowania występkach itd., a między nim a Hermioną może wreszcie dojść do spotykanej w prawie każdym fanfiku Dramione scenki, podczas której Malfoy pierwszy raz pokazuje swojej wybrance Mroczny Znak, a następnie zwierza się z tego, że tatuś był dla niego niemiły, a Voldek jeszcze bardziej.


W anglojęzycznych ficzkach przez długi czas furorę robił tzw. genderswap. Genderswap dzielimy na dwa rodzaje, mianowicie taki stuprocentowy, czyli po prostu Hermiona urodziła się chłopcem, a Draco dziewczyną i z tego gruntu wyruszają na wyboistą ścieżkę ku zachodzącemu słońcu. Drugi z nich jest nieco bardziej skomplikowany – wyniku jakiegoś błędu w systemie (konsekwencją źle rzuconego zaklęcia, nieumiejętnie uwarzonego eliksiru itp.) następuje zamiana ciał, czy może nawet: zamiana dusz. Osoba Hermiony nagle ląduje w ciele Dracona i na odwrót, a przyszli kochankowie muszą razem współpracować, bo inaczej na zawsze pozostaną w złych ciałach. Rada pedagogiczna i sam dyrektor nie są w stanie im pomóc, często nawet nie próbują tego zrobić – lepiej zostawić skonfundowane nastolatki samym sobie, z pewnością uda im się rozwiązać ten malutki problemik, jeżeli tylko przestaną wykłócać się o kolorowe grabki i wiaderka. Jak możemy się spodziewać po wynikającym z fanonu usposobieniu Draco, ten nieraz insynuuje, że świetnie zabawia się w ciele Hermiony, czy raczej: z jej ciałem, jakkolwiek chcecie to rozumieć. Interpretacja dowolna. W ostatecznym rozrachunku ani Draco, ani Hermiona zdają się nie robić szczególnie wiele w kierunku rozwiązaniu wspólnego problemu, który w gruncie rzeczy ma potencjał do zawarzenia o całym ich życiu. Lepiej jest się bawić w przepychanki słowne i ciągnąć za warkocze – jakoś trzeba tekst rozciągnąć, żeby za szybko nie doszło do punktu kulminacyjnego.


Czas też wspomnieć o nieco rzadszej tematyce w fanfiction, czyli tej wojennej. Punktem startowym jest oczywiście Voldemort, walka z nim, próba pokrzyżowania mu planów, chronienie Harry'ego, wypruwanie flaków z kanonu, takie tam. Stąd jednak można pójść w dwie strony – albo Draco jest tak naprawdę po stronie dobra, regularnie uczęszczając na zebrania Zakonu Feniksa i zarazem obiadki u pani Weasley, albo (znacznie rzadziej) to Hermiona przybiera inną postać, wciela się w rolę szpiega i przy okazji rozpracowywania wewnętrznego kręgu popleczników Voldemorta, przypadkiem rozkochuje w sobie Dracona Malfoya, który później dowiaduje się, że jego obiekt uczuć jest tak naprawdę Hermioną Granger. Wyobraźcie sobie ten nieposkromiony potencjał na konflikt wewnętrzny!


Kolejnym schematem jest Draco jako szef Hermiony. (Albo właściciel, ale o tym wypowiedziałam się już przy okazji Hermioniny w skrzacim fartuszku). Nie zawsze jest tak przewidywalnie, jak mogłoby się zdawać – zdarza się, że na początku fanfika Draco wcale nie jest przełożonym swojej ulubionej szlamy, czasem startuje z równej pozycji, żeby potem doszło do niespodziewanych zmian w personelu, w efekcie czego zwalnia się kierownicze stanowisko nad Hermioną. Zgodnie z założeniami tego schematu, wiadomo, kto je obiera – nie może być, żeby to kobieta została szefową, co to, to nie, jeszcze ten zaskakujący manewr wplotłby nam w akcję kolejny schemat, tym razem dotyczący syndromu królowych pszczół. Zaletą pisania takiego fanfika jest fakt, że można przymusić bohaterów do uprawiania seksu w swoich biurach, a najlepiej na swoich biurkach, poza tym autorzy nie muszą się już martwić tym, co powiedzą rodzice czy szkolna rada pedagogiczna. Wilk syty i owca cała. Jednak nie wszyscy marzą o tak łatwej drodze do złączenia tych udręczonych przeznaczeniem kochanków, nie wszystkim wystarcza tak błahy powód jak przymuszenie Dracona przegraną w głupim zakladziku, oj nie. Niektórzy wolą jazdę bez trzymanki i gwałtowne emocje, czyli aranżowane małżeństwa. W przypadku aranżacji małżeństwa czystokrwistego z mugolaczką, zwykle bywa tak, że to Ministerstwo Magii z nieuzasadnionego powodu przymusza do poszerzania puli genetycznej (nikt nie chciałby, żeby Malfoyowie skończyli jak Gauntowie z chowu wsobnego), a do złączenia akurat Draco i Hermiony dochodzi na różne sposoby, zazwyczaj poprzez użycie przeprogramowanej na portal randkowy Tiary Przydziału. To wywołuje bunt obu stron (dziwnym trafem nikt nigdy nie myśli o ucieczce z kraju), jednak – jak wiemy – prawo to prawo, Ministerstwu Magii sprzeciwić się nie można, więc z tej pułapki nie ma ucieczki. W fanfikach typu marriage law często występuje nie tylko przymuszenie do ekspresowego małżeństwa, ale i do prokreacji, jako że małżonkowie żyją pod nakazem spłodzenia potomka w danym przedziale czasowym. Zegar tyka, z tego względu wypada zabrać się za sprawy łóżkowe jak najszybciej – po wystawnym ślubie, utrzymywanym w typowym dla Malfoyów przepychu, świeżutka panna i pan młody wybierają się do sypialni, gdzie albo jedno bierze sprawy w swoje ręce mimo sprzeciwu drugiego, albo nie dochodzi do niczego, coby czytelnicy obeszli się smakiem, ukradkiem ocierając zaślinione usta chusteczką.


Biorąc pod uwagę powalającą liczebność schematów w fanfikach Dramione, z pewnością wielu w dzisiejszym poście nie uwzględniłam – wszystkich nie jestem w stanie na raz spamiętać. Mogłabym się też pokrótce wypowiedzieć o Ronie, ale wiemy, z czym się to je, a ja czasem odnoszę wrażenie, że notkę o moim ulubieńcu pozostawię na zakończenie działalności Zbrodni, które z pewnością kiedyś nastąpi. Ale nie bójcie się, jeszcze długa droga przed nami!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro