Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 2.

Z grymasem na twarz pakował swoje ubrania do pojemnej walizki. Przeklinał wszystko i wszystkich, dookoła, chociaż to on jedyny doprowadził do tej sytuacji. Gdyby nie spowodował wypadku, dalej mógłby cieszyć się swoim luksusowym życiem, ale najlepiej zwalić wszystko na kogoś innego. Bo kto tego nie robi w tych czasach?

Na drugi dzień chłopak był już w drodze do hospicjum. Stukał nerwowo palcem w fotel. Nie wiedział, czego może tam się spodziewać i co będą kazali mu robić. Nie był pozytywnie nastawiony do pracy w hospicjum. To nie tak, że się bał, ale był najzwyczajniej w świecie leniwy. Wolał, gdy koło niego lata pokojówka, sprząta i gotuje, podstawiając wszystko pod wybredny nos. A teraz on miał stać się jakimś popychadłem? Nigdy w życiu.

- Co ja tam mam niby robić? – zapytał Sejina, spoglądając na zmieniający się krajobraz za szybą.

Odjechali już daleko od centrum, było to widać po pustych wąskich ulicach z ogromnymi dziurami i po hektarach pól i sadów. Można powiedzieć, że znajdowali się na jakiejś wsi, która niewyobrażalnie różniła się od centrum miasta, które dudniło życiem. Tutaj było spokojnie i gdyby Yoongi nie jechał odbyć kary, to zapewne pomyślałby, że jedzie odpocząć.

- Pomagać – odpowiedział krótko Sejin, nie odrywając oczu od drogi.

Ta odpowiedź nie usatysfakcjonowała Yoongiego. Za tymi słowami mogło kryć się wszystko. Nerwowo zaczął bawić się kolczykiem w wardze, przejeżdżając po nim językiem.

Przypomniał sobie, kiedy to wrócił pijany do domu i załamany Sejin złapał się za głowę, widząc go z kolejnym kolczykiem. Yoongi robił wszystko, na co miał ochotę w danej chwili. Chciał kolczyk? Bez większego zastanowienia i jakiegokolwiek przemyślenia szedł i robił sobie kolczyk. Kolejny tatuaż? Oczywiście, tylko znajdzie jakieś wolne miejsce. Czy później tego żałował? Możliwe, ale nikomu by się do tego nie przyznał.

Sejin wraz z dyrektorem placówki wspólnie ustalili, że chłopak będzie mógł skrócić swoją karę w czasie. Prościej mówiąc, ma tam zamieszkać na trzy miesiące, dzięki czemu zmniejszyć ją o połowę. Było to wygodne rozwiązanie dla Yoongiego, nie musiałby codziennie tam dojeżdżać. Jednak będzie się czuł tam jak w więzieniu. Nie może wyjść poza granice ośrodka, chyba że go ktoś o to poprosi. Blondyn nie miał za wiele do powiedzenia, ale nie zależało mu na niczym, szczególnie na pomocy umierającym osobom.

Po dojechaniu na miejsce zobaczył biały budynek, a dookoła niego ogródek, w którym oprócz kwiatów były jeszcze owoce i warzywa. Na niewielkim tarasie siedzieli starsi ludzie, który grali w szachy. Spokojne miejsce, w którym jakby zatrzymał się czas.

Cały budynek wyglądał na zapuszczony. Po bliższym przyjrzeniu się widać było odpadający tynk i zniszczony połatany dach. Schody prowadzące do drzwi wejściowych, niegdyś z ciemnego brązu teraz wyglądały na wypłowiałe i skrzypiały podczas każdego kroku, jakby miały zaraz się rozlecieć. Balustrady wytarte przez dotyk były spróchniałe i brakowało w nich kilku szczebli. Chłopak skrzywił się na samą myśl, że musi tu przebywać, przecież to nie są warunki dla gwiazdy.

- Chodź, zapoznam cię z pracownikami. – Menager poklepał go po ramieniu i ruszył przodem.

Nacisnął na dzwonek, który wydał ostatni rozpaczliwy dźwięk, po czym zamilkł na wieki. Po prostu się zepsuł. Sejin spojrzał zmieszany na Yoongiego i uśmiechnął się niewinnie.

Chcąc nie chcąc chłopak musiał wejść do środka. Nie było już mowy o ucieczce. Przeczesał swoje blond włosy i zrezygnowany westchnął.

Po wejściu do budynku uderzył go zapach szpitalny. Długie korytarze, a po bokach małe pokoje z drzwiami z szybą na górze, wyglądały strasznie. Zajrzał przez uchylone drzwi i zobaczył w środku małą dziewczynkę, która bawiła się zabawką, ale jak tylko zobaczyła, że jest obserwowana, przykryła się kołdrą zawstydzona.

Min szedł dalej za menagerem, rozglądając się dookoła. Coraz bardziej był przerażony tym miejscem. Gdy udało im się znaleźć gabinet dyrektora Yoongi spojrzał na tabliczkę na drzwiach.

- Bong Dahee – przeczytał wyryte nazwisko i imię.

Yoongi spodziewał się starej baby, która ledwo zipie jak reszta mieszkańców tego przytułku. Ale ku jego zaskoczeniu dyrektorem była młoda kobieta. Siedziała przy biurku i czytała jakieś dokumenty.

- Dzień dobry – przywitał się menager i spojrzał wrogo na Mina, dając mu do zrozumienia, że ma zrobić to samo.

- Dzień dobry. – Przewrócił oczami Yoongi.

- Witajcie! – Kobieta wstała i uściskała dłoń menagera. – To ten kryminalista? – Wskazała dłonią na obrażonego chłopaka.

Yoongi dokładnie rozejrzał się po niewielkim otoczeniu. Biurko kobiety było stare i wyglądało, jakby było przedpotopowe. Porysowane i do tego każdą część miało z innego rodzaju drewna. Na półkach znajdowało się kilka książek, a po okładkach Yoongi widział, że to książki dotyczące medycyny. Na parapecie stało kilka kaktusów, które odstraszały swoimi kolcami.

- Mhm – przytaknął mężczyzna.

- Zaraz zawołam Rorę, ona ci wszystko wyjaśni. Jest naszą pracownicą. Zaprowadzi cię również do twojego pokoju – wytłumaczyła i podała dłoń Yoongiemu, który niechętnie podniósł rękę. – Liczę na współpracę.

Min prychnął, ale kobieta niewzruszona dalej się uśmiechała. Jej uśmiech denerwował chłopaka, wydawał mu się fałszywy, a on nie lubił sztuczności, sam był szczery do bólu i preferował takie zachowanie.

Dahee wykonała jeden telefon i usiadła na swoim zniszczonym skórzanym fotelu. Chwilę porozmawiała z managerem, ale chłopak nie był tym zbytnio zainteresowany. Wyciągnął telefon i zamarł. Brak zasięgu. Uniósł dłoń do góry i wydał z siebie dźwięk rozpaczy.

Do pokoju przyszła młoda kobieta, którą wezwała Dahee.

Rora spojrzała najpierw na menagera, a później na Yoongiego. Lustrowała go od góry do dołu z niesmakiem. Nie podobało jej się, że chłopak ma kolczyk w wardze i tatuaże na ciele. Według niej wyglądał jak typowy młody kryminalista.

- O Rora dobrze, że już jesteś! – Kobieta wstała. – To jest Min Yoongi, będzie nam pomagał przez trzy miesiące.

- I niby on będzie w stanie nam coś pomóc? Bo po jego wyglądzie to wątpię – powiedziała z obrazą, a Yoongi prychnął.

- Co ci się nie podoba w moim wyglądzie? – wycedził przez zęby i specjalnie przejechał językiem po wardze, zahaczając o kolczyk.

Rora znowu spojrzała na chłopaka, przyglądając się uważnie jego zachowaniu.

- Wszystko – skomentowała i otworzyła drzwi. – Za mną – rozkazała mu.

Dahee wymieniła się spojrzeniem z managerem.

- Polubią się – powiedzieli jednocześnie. 

Rora pokazywała Yoongiemu wszystko po kolei – kuchnie, łazienkę, pokoje mieszkańców, a na koniec pokój chłopaka. Ośrodek nie był wielki. Łącznie przebywało w nim około 50 pacjentów, bo więcej na pewno by się tutaj nie zmieściło.

Całość była w bardzo złym stanie. W łazience ściany zdobił piękny zielonkawy grzyb, który przeraził chłopaka. Zastanawiał się, jak oni w ogóle mogę tu mieszkać.

W jego pokoju mieściło się jedynie łóżko i mała komoda, na której stała nocna lampka. Przez małe okienko wlatywało niewiele światła. Yoongi złapał materiał starej zasłonki i odchylił, wpuszczając promienie słońca do pokoju. Zakrztusił się kurzem, który podniósł się, gdy ten ruszył materiałem.

- Masz jakieś pytania? – zapytała ostro.

- Tak. Co ja mam tu właściwie robić? – Min skrzywił się i rzucił walizkę na łóżko.

- Sprzątać, gotować, pomagać myć pacjentów, wszystko. – Wyliczała na palcach.

- Myć? – Otworzył buzie ze zdziwienia. – Dużo ci płacą, że to robisz? – zapytał z drwiną.

- Słucham? Nic mi nie płacą – odpowiedziała oburzona. – Te osoby wymagają pomocy, robię to dobrowolnie.

Rora była zdenerwowana zachowaniem Yoongiego, który nigdy nie był skory do pomocy. Nie rozumiała takich osób, które robią wszystko by tylko zapewnić sobie luksus, nie zważając na inne potrzebujące istoty. Gardziła takimi ludźmi.

- Ta jasne, po co im pomagać skoro i tak zaraz umrą – zaśmiał się prześmiewczo, a dziewczyna spojrzała na niego zaskoczona.

Nie mogła uwierzyć w to, co słyszy. W tej chwili życzyła mu wszystkiego najgorszego, żeby sam znalazł się w takiej sytuacji i nikt nie chciał mu pomóc, żeby wiedział, że nie ma dla niego ratunku i jedyne, co go czeka to tylko samotna śmierć. Albo jego bliska osoba była umierająca, a on jedynie mógł przyglądać się, jak umiera na jego oczach.

Rora nie odpowiedziała mu nic i wyszła, trzaskając drzwiami. Musiała wyjść, czuła, że gdyby została tam dłużej Min Yoongi oberwałby w twarz.

Dziewczyna zacisnęła dłonie w pięść i wbiegła do pokoju Dahee. Była wściekła i zasmucona, chciała za wszelką cenę, żeby ten gbur opuścił to miejsce.

Oparła dłonie o biurko dyrektorki i pochyliła się trochę za bardzo.

- Wyrzućmy go! – krzyknęła. – Jest bezczelny, chamski i nie ma zamiaru tu pomagać.

- Rora – zaczęła łagodnie Dahee – dajmy mu szansę. Wiesz, że nie stać nas na nowego pracownika, a dodatkowa para rąk do pracy zawsze się przyda – powiedziała spokojnie i westchnęła.

- Nie widzę szansy dla niego. On niczego nie rozumie, traktuje nas jak umarlaków, którzy tylko czekają na śmierć – powiedziała wręcz płaczliwie Rora. – On... on... - Nie dokończyła, bo Dahee jej przerwała.

- On jest tylko kolejną nieświadomą osobą, Rora.

Dziewczyna spuściła wzrok. Nie widziała powodu, żeby go tu trzymać, mógł po prostu znaleźć inne miejsce do odbycia prac społecznych. Tutaj nie był potrzebny. Ale chciała mu dać szansę, to nie dlatego, że chciała go nawrócić albo pokazać, że się myli, ale zawsze robiła wszystko, co powiedziała Dahee. I również tym razem nie miała zamiaru jej się przeciwstawić. Modliła się jedynie, żeby przetrwać te nieszczęsne trzy miesiące.

Min położył się na swoim tymczasowym łóżku. Sprężyny wbijały mu się w plecy. Kręcił się, by znaleźć idealną pozycji. Przymknął na chwilę oczy, był tu dopiero pół dnia, a już czuł się zmęczony tym miejscem i tą atmosferą.

Rozwścieczona Rora wpadła do pokoju, strasząc Yoongiego, który poderwał się zdenerwowany.

- O proszę, pan Min to sobie na wakacje tu przyjechał – powiedziała z pogardą i rzuciła w niego białym fartuszkiem. – Przebieraj się.

- Po co? – Yoongi oglądał materiał.

- Musimy porozwozić jedzenie do pokoi. – Rora chwyciła za klamkę. – Masz pięć minut!

Yoongi niechętnie wstał i założył na siebie wyblakły fartuszek. Przewrócił oczami, gdy zobaczył, jak okropnie w nim wygląda. Podwinął rękawy i ciężko westchnął, jakby musiał zaraz kopać rowy. Tęsknił za swoim starym życiem. Nienawidził tego miejsca i chciał wszystkim uprzykrzyć życie, szczególnie pyskatej Rorze, która najbardziej ze wszystkich go denerwowała.

Rozwożenie posiłków szło sprawnie. Dziewczyna podawała pacjentom dania, a Yoongi pchał wózek od pokoju do pokoju. Z grymasem na twarzy wjeżdżał na sale, a Rora łokciem uderzała go w brzuch, żeby wysilił się, na chociaż cień uśmiechu w kierunku pacjentów, dla których bardzo ważne było pozytywne zachowanie, a nie depresyjne podejście Yoongiego, który swoją aurą mógł pogorszyć samopoczucie i tak zrezygnowanych i samotnych pacjentów.

Gdy w końcu skończyli, dziewczyna zaprowadziła blondyna do kuchni.

- A teraz pozmywaj. – Pokazała ręką na stertę brudnych naczyń.

- Słucham? Ja mam to wszystko zmywać? – zapytał zdziwiony, widząc, ile tego jest.

W domu miał zmywarkę, nigdy nie dotknąłby brudnego jedzenia, które go obrzydzało. Wolał wyrzucić cały talerz do kosza niż zmyć to świństwo.

- Tak. Ja mam inne zajęcia.

Zostawiła chłopaka samego, nie dając mu szansy na sprzeciwienie się jej słowom.

Zmywanie zajęło Yoongiemu ponad godzinę. Z niesmakiem i rozpaczą starał się przezwyciężyć odrzucenie i chęć zwrócenia zawartości żołądka. Zamykał oczy, gdy musiał zmierzyć się ze szczególnie brudnym naczyniem, bo ktoś nie dokończył swojego posiłku.

Zmęczony wrócił do pokoju i rzucił się na łóżko. Schował twarz w dłonie.

- Nienawidzę tego miejsca. 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro