Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 19

– Wytłumaczysz mi, dlaczego kazałeś nam się przenieść do burdelu? – Rozeźlony Vladimir rozglądał się po poczekalni w domu rozkoszy, marszcząc nos.

– To nie jest zwykły burdel – Mortis wyszczerzył się do kumpla, a Heksana parsknęła śmiechem. – To Włoski burdel. Włoskie buty lubisz, co nie? Są dobre jakościowo.

Demon spojrzał na swoje stopy w eleganckich (jak to Anna lubiła takowe obuwie nazywać – kościółkowych) butach. No proszę, Vladimir nie nosi byle czego. Ona w sumie też. Zazwyczaj sięgała po rozpoznawalne marki. W szafach miała Pradę, Dolce&Gabbana, Gucci, Cartier, Louis Vuitton i parę innych. Często kupowała prosto z wybiegów.

– Dobra... – Arystokrata wyglądał, jakby zaraz miał stracić cierpliwość. – Dlaczego Włoski burdel?

– Enzo codziennie bierze prostytutkę, z tego właśnie burdelu – wyjaśnił Mortis.

– I co? Napadniemy go, gdy będzie walić?

– To nie jest takie proste. Po pierwsze: on musi się zgodzić, żeby oddać nam duszę. Druga sprawa, że prostytutki są zawożone do jego domu.

– Wytłumacz mi to, bo nie pojmuję – westchnął demon.

No, to zaraz rozpęta się piekło. Heksana, aż zacierała ręce. Była ciekawa reakcji Vladimira i Emilii. Po części też, chodziło o fakt, iż zawsze czuła napływ energii, gdy ktoś obok niej wchodził w kłótnię.

– Nasz plan, mój i Heksany – zaznaczył Kapłan, żeby cała wina nie spadła na niego – zakłada, że Emilia uda się do rezydencji Enza, jako prostytutka...

Twarz Vladimira przybrała odcień purpury. Jeszcze słowo i zacząłby toczyć pianę. Emilia zaś, stojąca obok niego i jak dotąd nie zwracająca zbytniej uwagi na konwersację, wyprostowała się i rzuciła na przyjaciółkę spojrzenie bazyliszka.

– Powiedz, że żartujesz – nakazał demon ostrym tonem.

– Nie jestem raczej znany z tak wyrafinowanego poczucia humoru... – odparł Mortis, co jeszcze mocniej rozsierdziło czarnowłosego.

– Nikt nie pyta mnie o zdanie? – wtrąciła Gotka.

– Właśnie, dlaczego nikt nie pyta nas o zdanie? – zawtórował jej Vladimir. Nosicielce nie umknęło spojrzenie, jakim sukub obdarzył swojego... chłopaka? Coś jak mieszanina irytacji i szczerego zdumienia.

– Emilia jest sukubem, to chyba jasne, że najlepiej nadaje się do tego zadania – odezwała się w końcu Heksana, aby Kapłan nie stał sam, przeciwko dwóm wściekłym demonom. To było niebezpieczne.

– Dokładnie. Zrobi czary–mary, a mafiozo powie co tylko zechcemy – kiwnął głową blondyn – ja to nagram i wszelkie formalności zostaną sfinalizowane.

– Czyli tak naprawdę, wszystko zostanie zmanipulowane, a zgoda nie będzie wynikiem jego własnej woli? – Vladimir rozpoczął spacer pomiędzy jednym fotelem, a drugim.

– Nie wszystko da się załatwić do końca legalnie. To musi nam wystarczyć.

– Pozbawimy życia niewinnego człowieka – przejęła się Emilia.

– Anka jest nosicielką, dlaczego ona nie pójdzie? Nosiciele też potrafią zakraść się do umysłu – demon dalej szukał furtki wyjścia z sytuacji.

– Nie są tak silni, jak ty, czy Emilia. Ciesz się, że mafiozo nie preferuje męskich tyłków. – Kapłan wyglądał na zniecierpliwionego. Zostało niecałe pół godziny, aby przygotować Emilię do roli.

– Sekunda – mruknął czarnowłosy, po czym odciągnął Emilię w głąb poczekalni. Zaczął z nią rozmawiać, ściszając głos, tak aby nawet Heksana nie mogła nic usłyszeć.

Anna uśmiechnęła się pokrzepiająco do Mortisa. Wiedziała, że wiele kosztowało go zorganizowanie wszystkiego. Mimo iż właściciel burdelu był jego znajomym, zażądał w zamian łapówki i pewnej obietnicy. O ile to pierwsze sfinansowała Heksana, to drugie zostało w udziale Markusa.

– Ciekawi mnie, jak Emilia, jako sukub radzi sobie z brakiem seksu – zagadał do niej. Niepoprawny zboczeniec. Postanowiła, jednak zabawić się w jego grę.

– Emilia jest właścicielką Sex Shopu. Wibratorów i filmów ma dostatek. Założę się, że spędza wieczory przed telewizorem, z ogromnym fallusem w dłoni, wolną zaś ręką odpisuje na sms o treści: „Co robisz?" Od Vladimira. „Oglądam filmy przyrodnicze." Ja przynajmniej tak robię – puściła mu oczko – Tak właściwie, skąd wiesz, że nie uprawiają seksu? – nawet ona nie była tego do końca pewna.

– Posiadam świetny zmysł obserwacji – wytłumaczył.

– Ach tak?

– Tak. Lata doświadczenia. Wystarczy chwila, abym poznał drugiego człowieka. Czasem jednak, mylę się co do nich.

Nosicielka uniosła brew. Ostatnie zdanie było do czegoś aluzją. Ciężko stwierdzić do czego. Kapłan zawsze był trochę dziwny. Przekonała się o tym bardzo dawno temu. Swoją drogą, ciekawe czy dalej traktował kobiety przedmiotowo? Jednego była pewna, wciąż był jednym z najmądrzejszych ludzi, jakich znała.

– Ty się mylisz? – postanowiła kontynuować temat, póki demony debatowały.

– Tak. Kiedyś pomyliłem się co do ciebie.

Nie powiedział nic więcej. Zostawił jej domysły. Vladimir i Emilia podeszli, trzymając się za ręce. Heksana miała wrażenie, że zaraz zwymiotuje tęczą. Jak para nastolatków. Nie ukrywajmy, nosicielka była zazdrosna, iż ktoś śmie mieć bardziej udane życie uczuciowe od niej. Właściwie... każda osoba, posiadająca partnera miała bardziej udane życie uczuciowe. Nawet te tępe laski w toksycznych związkach. Niedługo miało się to jednak zmienić, a dnia tego Heksana wyglądała z utęsknieniem. Rozczuliła się, gdy przyjaciółka pokazała jej zdjęcie Donnika.

– Będę udawać prostytutkę – powiedziała mało stanowczo Emilia. Heksana zaśmiała się w duchu. Jakby miała jakikolwiek wybór.

– Super! – Anna wpadła w udawaną euforię, po czym pociągnęła przyjaciółkę za sobą. Miały mało czasu.

Heksana zamknęła za sobą drzwi, od niewielkiej garderoby. Na wieszakach znajdowały się skąpe ciuszki w ekstrawaganckich kolorach. Pod jedną ze ścian stały dwie toaletki z ogromnymi lustrami. Na blatach piętrzyły się kosmetyki. Nosicielka już wcześniej wybrała ciuchy dla Emilii, ponieważ została jako druga, zaraz po Mortisie przetransportowana do wiadomego przybytku. Miała na to trochę czasu, bo Emilia jak zwykle się guzdrała, bądź demony długo się witały. Blondynka nie była pewna, która z opcji jest bardziej prawdopodobna.

– Włóż to – podała przyjaciółce ciuch.

Demonica skrzywiła się, widząc dwie szmatki, ledwo zakrywające cokolwiek. Z pewnością, nie były to ubrania w jej stylu.

– Nie wyjdziesz? – zapytała nosicielkę.

– Nie. Widziałam już chyba każdy szczegół twojego ciała.

– Okej...

Heksana zajęła miejsce przy toaletce. Udając, że wcale nie podgląda, otworzyła pojemniczek z czarnym, skrzącym się cieniem do oczu. Odcisnęła go palcem, po czym roztarła na wierzchu dłoni. Był dość dobrej jakości. Zerknęła ukradkiem, na rozbierającą się demonice. Znów miała okazję podziwiać tatuaże pokrywające część brzucha, bok, dolną połowę pleców, pośladek i jedno z ud. Rysunki miały szeroką tematykę, od koników Pony, po zombie i kościotrupy. Prezentowało się to dość ciekawie. Gdyby nie to, że tatuaż wyglądałby źle w zestawieniu z srebrem wtopionym w skórę nosicielki, zapewne sama wydziarałaby sobie drobny obraz. Już dawno znudziły jej się wypukłe linie pokrywające całe ciało. Pozbyć się ich nie mogła, zostałyby szpecące blizny.

Demonica stanęła przed przyjaciółką. Na sobie miała mini spódniczkę (pod którą odznaczały się majtki) oraz top odsłaniający brzuch, a także przerwę pomiędzy krągłymi cyckami.

– Gdyby nie twoja bladość, można by cię wziąć za jedną z włoszek – mruknęła Anna – lepszych gaci nie miałaś? Babciowe? – skomentowała nieprzyjemnie. Nie pławiła się tego dnia w dobrym humorze.

– Nie, nie są babciowe. Ta kiecka tak mi tyłek opina – odpowiedź również nie zabrzmiała miło.

– Siadaj – rozkazała nosicielka. Nie usłyszała słowa sprzeciwu.

Emilia rozsiadła się, wlepiając fiołkowe oczy w twarz blondynki. Ta ze smutkiem przypomniała sobie, jak uwielbiała te słodkie ślepka. To one zwróciły jej uwagę wieki temu. Dzięki nim odważyła się zagadać do tajemniczej sprzedawczyni drewnianych fallusów. Czy kiedykolwiek kochała czarnowłosą? Być może. Nie była to jednak miłość, równa tej, jaką obdarzała Donnika. To smutne, jak wielu osobom w swoim życiu złamała serce. Podła uwodzicielka...

Zabrała się do pracy. Musiała wyostrzyć delikatny makijaż Emilii. Właściwie, odkąd Emi robi sobie delikatny makijaż? To sprawka tego arystokraty. Miał na nią wpływ, pozostawało pytanie, czy był on dobry, czy raczej zły? Co Anna mogła rzec, to to, iż wolała demonice z tamtych dobrych czasów. Sięgnęła po podkład.

– Nie – zaprotestował sukub.

– To czym mam cię pomalować?

Wytarzała pędzel w bronzerze. Tym razem Emilia pozwoliła na modyfikację. Zaraz potem Anna podkreśliła policzki różem. Przyciemniła powieki czekoladowym cieniem, a usta fioletowo–czerwoną pomadką. Efekt osiągnęła całkiem znośny, jak na swoje małe umiejętności wizażystki.

Emilia przejrzała się w lustrze. Nie wyglądała na zadowoloną, ale zostawiła komentarze dla siebie. Charakteryzacja nie musi się podobać, ona ma uwiarygodniać aktora.

Zegar nad drzwiami wskazywał za pięć szóstą. Najwyższa pora odprawić pseudoprostytutkę, wcześniej instruując o planie.

Mężczyźni przerwali rozmowę, gdy kobiety stanęły na progu. Obaj zmierzyli demonice spojrzeniami. Markus nie wyrażał żadnych emocji, co trudno było powiedzieć o Vladimirze. Znów zacisnął zęby. Pięści też nie miały dziś wolnego dnia.

– Wygląda jak dziwka – zauważył elokwentnie.

– Dzięki. – Emilia skrzyżowała ręce na piersi.

– Tak ma wyglądać – warknęła Anna, dusząc burzę w zarodku.

Bogacz podszedł do swojej dziewczyny oglądając zazwyczaj ukryte pod ubraniem tatuaże. Mortis miał rację, nie spali jeszcze ze sobą. Cwaniak. Heksana musiała przyznać – miał zmysł obserwacji.

Palce Vladimira musnęły rysunek z różowym kucykiem o tęczowej grzywie, tuż obok pępka. Emilia zadrżała. Anna wymieniła spojrzenie z Markusem. Dziwnym było, iż sukub pozwalał na tak intymny dotyk.

– Później pobawicie się w burdel. – Kapłan zwrócił się do pary – Nie mamy już czasu.

– Mów – mruknęła Emilia, śledząca każdy ruch Vladimira. Nosicielka miała wrażenie, że jeszcze chwila, a rzucą się na siebie, sprawiając, iż z plan pójdzie się walić razem z nimi.

– Gdy dojedziesz na miejsce, Enzo cię przejmie. Zaprowadzi do swojej sypialni. Gdy tylko znajdziesz się z nim sam na sam, rzucisz na niego urok. Zadzwonisz do nas, ale pamiętaj, że musisz włączyć opcję videorozmowy. Vladimir musi zobaczyć jak wygląda pomieszczenie, żeby się teleportować – Kapłan wyłożył plan.

– Yhym... muszę zobaczyć – potwierdził nieprzytomnie Vladimir. Wstrzemięźliwość mu nie służyła.

– Dobra – potwierdziła czarnowłosa.

Do poczekalni wparował niewysoki Włoch, o zawadiackim wąsie pod nosem. Postukał w tarczę zegarka na dłoni.

– Idziecie? – wydukał po angielsku.

– Masz – Markus podał Emilii niewielką torebeczkę. W środku był tylko telefon. Anki telefon. Wolała, aby nie spotkało go nic złego.

– Postaraj się nie przeglądać moich smsów – mrugnęła do demonicy – zadzwoń pod numer zapisany jako: Mortiś – poinstruowała. Była kochanka czasem ze stresu gubiła gdzieś rozum, a udawanie prostytutki można było uznać za nerwotwórcze.

***

Została zostawiona pod wielką kutą bramą, po bokach której rozsiadły się marmurowe lwy. Emilia obciągnęła marną imitację spódnicy w dół. Ciągle czuła, że widać jej tyłek.

Na szczęście nie musiała przypominać sobie na prędce podstaw języka włoskiego, gdyż alfons poinformował, iż Enzo został uprzedzony, że nowy nabytek pochodzi z Polski, a porozumiewać potrafi się płynnie po angielsku. Jedno zmartwienie mniej.

– Buongiorno! – przywitał się dziadzina w czarnym garniturze.

Emilia zbladła, mając cichą nadzieję, że nie ma przed sobą Enzo.

Powtórzyła powitanie. Bez zbędnych słów, została podprowadzona, przez kamienną alejkę, biegnącą pośrodku ogromnego ogrodu, do białych drzwi. Mężczyzna, mający kwiecie wieku za sobą, otworzył przed nią i przytrzymał ciężkie drzwi. Powstrzymała się od pomocy. Serce bolało ją, gdy pomyślała o wątłym ciałku, cudem opierającym się prawom fizyki.

W przepastnym holu panował chłód. Nie była to tylko zasługa klimatyzacji. Dominowała czerń i biel, a wszystko przywodziło na myśl szpitalną sterylność.

– Dzień dobry – uniosła głowę, w poszukiwaniu właściciela tubalnego głosu. Okazał się nim być brązowowłosy, młody mężczyzna – Enzo Lucania – przedstawił się. Gdy tylko znalazł się dość blisko demonicy, wyciągnął rękę i właściwie zagarnął nadgarstek kobiety. Złożył drapiący pocałunek na wierzchu dłoni.

Nie tego się spodziewała. Wyobrażała sobie głowę mafii, jako kogoś pokroju Don Vita Corleone z „Ojca chrzestnego". Zamiast tego, Enzo okazał się być chłopaczkiem z sąsiedztwa, w dodatku nie czysto krwistym Włochem. Widziała w jego twarzy azjatyckich przodków. I gdzie jest garnitur? No gdzie? Mafiozo na sobie miał dżinsowe spodenki oraz bokserkę z siateczkowatego materiału, o zgrozo, w kolorze oczojebnej żółci. Już staruszek bardziej pasował do ideału gangstera. Czasem pozory mylą, ale to musiałaby być katastrofalna pomyłka.

– Witam – grzecznie odpowiedziała, wyswobadzając należącą do siebie część ciała.

– Pani? – zaśmiał się.

– Weronika Kos... – skłamała.

– Piękne imię, dla cudownej kobiety – włączył mu się tryb romantyka.

– Możemy? – niecierpliwiła się. Już dość upokorzeń na ten dzień. Jak bardzo czasem nie lubiła używać hipnozy, tak teraz, aż rwała się do kontroli umysłu.

– Pośpiech? Lubię w gorącej wodzie kąpane kobitki – rozmówca poweselał, ujmując czarnowłosą pod ramię.

Chyba nigdy nie wybaczy Annie sytuacji w jaką została wplątana. Robiła to tylko ze względu na przyjaźń i dawne uczucia. Vladimir trochę marudził, ale w ostateczności przyznał rację. Przecież nie miała tak naprawdę z nikim iść do łóżka. To tylko gra, a do seksu nie dojdzie.

Co bogacze mają z tymi schodami? Pytała siebie. Znów musiała przejść ponad setkę, aby dojść na miejsce. Jak u Vladimira.

Dom urządzony był z przepychem, miejscami wskazując na egocentryczny charakter właściciela. W oczy, aż waliła replika rzeźby „Dawid" Michała Anioła, z twarzą Enzo, nienaturalnie wielkim penisem oraz umięśnieniem kulturysty. Dość ciekawe dzieło. Świetnie nadawałoby się do kolekcji. Z ścian wyzierały obrazy, w tym portrety pseudo mafioza.

Sypialnia gangstera bogata była w najmdlejsze z mdłych kolorów. Wszędzie kremowe akcenty, nude i beże. Koszmar. Emilia nie miała specjalnie wyszukanego gustu, ale takiego chłamu nawet ona by nie wymyśliła.

Mężczyzna zasiadł na brzegu łóżka, wyraźnie na coś oczekując. Nie dam ci czekać. Uśmiechnęła się wrednie. Skupiła swoją siłę umysłu. Już po chwili Enzo zgłupiał, jego twarz przybrała obojętny wyraz; oczy ułożone miał w słup. Pomachała dłonią przed jego nosem. Żadnej reakcji.

Pogrzebała w torebce. Prócz telefonu znaleźć weń można było tylko powietrze. Odblokowała iPhona przeciągnięciem po ekranie. Kontakty. Wpisała w wyszukiwarkę „M". Kusiły ją smsy, ale uszanowała prośbę Anki. Starała się, aby uważała ją za dobrą przyjaciółkę.

Stuknęła w numer „Mortisia" i wybrała opcję video rozmowy. Czekając na połączenie spoglądała w kamerkę.

– Mamy ją – usłyszała. Zobaczyła dwie męskie twarze wgapiające się w ekran.

Zmaterializowali się tuż obok niej.

– Nic ci nie zrobił, prawda? – zatroskany Vladimir zmierzył ją wzrokiem, jakby miała mieć odpowiedź co najmniej na tyłku wypisaną.

– Dobrze jest – odparła.

– Dobra – wtrącił Markus – róbmy co mamy zrobić i wracamy. Lepiej, żeby się nie skapli, że coś jest nie tak.

– No, to co mam zrobić? – sukub potarł czoło.

– Odegramy scenkę. Ja trzymam telefon, bo będę nagrywał. Vlad zejdzie z kadru. Ty też się cofnij i zmuś go, aby na moje pytanie odpowiedział: Tak, dobrowolnie zgadzam się oddać swą duszę, przyzwanemu demonowi, aby mógł wieść życie na ziemi. Później: Tak, jestem tego pewny. Zrozumiałaś? – upewnił się.

Zrozumieć zrozumiała, to też pokiwała głową. Głupia nie była. Przystanęła obok Vladimira.

– Dobra. Jestem gotowa.

Kapłan włączył kamerę w telefonie. Właściwie natychmiast pokręcił głową.

– Wygląda jakby był naćpany. Zróbże coś, żeby zachowywał się... naturalniej.

Popuściła kajdany umysłu. Enzo rozluźnił się, przyjaźnie przyglądając się nieznajomym. Na tym kończyła się jego wolność.

– Akcja... – szepnął Mortis – Enzo Lucania – zwrócił się do mężczyzny, a ten zareagował natychmiast, skupiając wzrok na rozmówcy. Patrz do kamery, nakazała Emilia. Przesunął wzrok odrobinę niżej. Markus podniósł kciuk w górę, zadowolony z efektu. – Czy chcesz oddać swą duszę?

– Tak – Demonica kiwnęła głową, co Enzo powtórzył jak marionetka – dobrowolnie zgadzam się, aby mą duszę przejął demon, żeby mógł prowadzić życie na ziemi.

– Pouczam, iż związany z demonem będziesz, aż do śmierci jego ziemskiej powłoki. Czy jesteś pewny swojej decyzji?

– Tak, jestem tego pewny.

– Mamy to – ucieszył się Mortis – Uśpij go – polecił sukubowi, co zostało natychmiast wykonane. Mafiozo smętnie zawisł na ramie łóżka – Panie przodem. Najpierw ty, Vlad.

Czarnowłosy demon nie skomentował przygłupiej uwagi. Porwał nieprzytomnego śmiertelnika i zniknął.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro