2. Want U/LittleAngelAww
Autor: LittleAngelAww
Gatunek: fluff; świąteczne;
Liczba słów: 3068
Uwagi: -
Jikook/Kookmin
Starszy z nich należał do bardzo spokojnych osób. Nigdy nie dał się ponieść emocją i bardzo to w sobie cenił. Nie dał się opanować przez nagłe uczucie, z czego się bardzo cieszył. Nie chciał, aby cokolwiek go pchało do pochopnych działań, czy też decyzji. Uważał na dosłownie wszystko, byleby zachować wewnętrzny spokój.
Wszystko musiało działać według pewnych schematów, których nie można zerwać. Czułby się źle, gdyby coś nie szło zgodnie z planem, bo to one wyznaczały to, jak potoczy się jego dzień. Bez tego mógł nazwać się nawet bezużytecznym.
Miał on blond włosy i bardzo niewinne oczy w kolorze gorzkiej czekolady, które nijak się miały do jego zachowań. Miał pod sobą naprawdę wiele pracowników, jako prezes wydawnictwa najbardziej popularnej gazety w całej Korei Południowej. Patrząc na niego od razu można stwierdzić, że nie ocenia się książki po okładce. Przypominał anioła przy pierwszym spotkaniu, póki nie podjęło się rozmowy. Wtedy biła od niego pewność siebie i świadomość, że nikt nie może się mu sprzeciwić. Tacy nigdy nie kończyli dobrze, bo Park zdecydowanie należał do postaci, które usuwają niewygodne dla siebie osoby i dbają, jak lwica o młode, o interesy firmy. Jakby nie patrzeć, to jedyne co posiada.
Po przeciwnej stronie barykady siedział młody chłopak, licealista, który był najbardziej pozytywną i dobrą osobą na świecie. Nie dało się w nim zobaczyć złej strony, bo takowej nie posiadał. Wszystko robił bezinteresownie. Mógł nawet pomagać tym, którzy żywią do niego czystą nienawiść, ale to mu nie przeszkadzało. Do każdego uśmiechał się tak samo przyjemnie oraz uroczo, że czasami nie dało się nie odwzajemnić tak ciepłego gestu, którym było się obdarzonym z jego strony. Jak na taką osobę przystało, uczył się bardzo dobrze, zwłaszcza teraz, przed samą maturą pokazywał, na co go stać. Niezaprzeczalnie był cholernie inteligentną osobą, a przez jego urok osobisty trudno było nie zgodzić się na cokolwiek, o co Jeongguk poprosił.
Od zawsze miał na głowie hebanowe włosy - praktycznie cały czas nie uczesane i rozwiane przez wiatr oraz piękne, niemal czarne oczy. Może tak wyglądał dosyć nieprzyjemnie, ale wystarczył jeden uśmiech, żeby zrozumieć do jakiego typu ludzi należał.
Ich spotkanie było całkiem przypadkowe, ale o tym opowie najbardziej wtajemniczony.
Pov. Jungkook
Byłem wykończony całą bieganiną. Ostatnio nie miałem chwili wytchnienia, a roboty co nie miara. Naprawdę kochałem święta, ale bieganie z tym związane nie było zbyt przyjemne. Może i na twarzy mam uśmiech, ale to tylko tyle. W środku potrzebuję odpocząć, ale nie mogę. Dlaczego? Przez moje usposobienie do ludzi, teraz każdy oczekuje, że będę robić wszystko, o co poproszą. Fakt, są mili, ale weźmy dla przykładu ludzi z organizacji charytatywnych. Na wszystkich zdjęciach, w każdym wywiadzie i na początku wydają się być ideałem człowieka, niosąc pomoc wszystkim potrzebującym. A jak jest naprawdę? Większość tych osób robi to tylko po to, aby wypromować swoje imię na potrzebujących, pokazując się jako ludzie bez wad, którzy chcą pomóc bezinteresownie. Wszyscy kłamią. Nawet osoby, które z dobrego serca zaczęły pomagać, zmieniają się. To da się bardzo łatwo zaobserwować, bo po jakimś czasie zawsze pytają 'a co za to dostanę', chociaż na początku chciały tylko uśmiech. To straszne, jak ludzie potrafią się zmienić.
Co do mnie, to.. zacząłem się tak udzielać głównie przez to, że miałem dużo wolnego czasu i chciałem go jakoś mądrze spożytkować, a akurat szukali ludzi do pomocy, teraz już nie pamiętam co to była za akcja... Od tamtego momentu tak zostało, że udzielam się gdzie mogę. Nie umiem stwierdzić, czy to lubię, czy też nie, ale lepiej było znaleźć sobie jakieś inteligentne zajęcie, niż siedzieć przed laptopem i nawalać w jakąś grę całe noce, prawda?
Był dwudziesty grudnia. Za oknem było jeszcze ciemno, co wskazywało na to, że znów wstałem za wcześnie. Westchnąłem cicho i przeciągnąłem się. Nie widziałem sensu w bezczynnym leżeniu w łóżku, więc podniosłem się. Ziewając, poszedłem do kuchni, by naszykować sobie śniadanie.
Wstawiłem wodę na kawę i zabrałem się za robienie najprostszych w świecie kanapek z żółtym serem. W myślach podziękowałem mamie, która wczoraj wieczorem musiała przyjść i uzupełnić mi lodówkę. Uśmiechnąłem się nawet, gdy zobaczyłem, że dodatkowo przyniosła mi coś na obiad. Niestety szczęście jest emocją, którą szybko można zburzyć. Zamknąłem drzwiczki lodówki i tak jak zawsze na nie spojrzałem. Na ogół mama zostawiała mi karteczkę z jakąś informacją. Często po prostu życzyła mi miłego dnia, lecz nie tym razem.
Teraz napisała:
„Wieczorem urządzamy z ojcem kolację z potencjalnymi sponsorami noworocznego bankietu. Mam nadzieję, że wpadniesz. Miło by było, gdybyś był przed 17, to trochę pomożesz.
Kocham, mama."
Nie miałem najmniejszej ochoty na takie coś, ale mamie nie jestem w stanie odmówić. Zrobiła dla mnie tak wiele, więc muszę się jakoś odwdzięczać, chociaż naprawdę nie lubię tych kolacji. Zawsze jest na nich sztywno. Rodzice rozmawiają z jakimś poważnymi biznesmenami, a ja przyglądam się wszystkiemu z boku. Jestem tam głównie jako osoba do obrazka idealnej rodziny.
Po zjedzeniu śniadania i wypiciu kawy, poszedłem się ogarnąć. Nie zabrało mi to dużo czasu, z czego nie byłem zbytnio zadowolony. Od rana nigdy nie mam co robić, więc... Miałem zacząć narzekać, ale akurat mój telefon się odezwał. Wpatrywałem się zadowolony w wyświetlacz, gdy zobaczyłem, że jestem potrzebny.
Od: Loey
Hej Kook
Od: Loey
Masz czas?
Od: Loey
Bo byś się przydał
Do: Loey
Jasne, czego potrzebujesz?
Od: Loey
Wiesz, że chcemy otworzyć nową kawiarnie w centrum, nie?
Do: Loey
Wiem, już mi się twój chłoptaś chwalił
Od: Loey
Czyli jak zawsze hah
Od: Loey
Mógłbyś przyjść pomóc nam to trochę ogarnąć?
Od: Loey
Ten lokal jest strasznie zaniedbany
Do: Loey
Okej, podaj adres
Nie musiałem długo czekać, aż starszy mi odpisze. Było to miejsce niedaleko mojego mieszkania, więc piętnaście minut spacerkiem i będę na miejscu. Do tego dzisiaj powietrze jest naprawdę dobre, dzięki czemu nie trzeba zakładać maski i można na spokojnie spacerować. Z szerokim uśmiechem na ustach opuściłem mieszkanie, po czym ruszyłem we wskazane miejsce. Im akurat lubiłem pomagać, bo wiem, że na nich ja również zawsze mogę liczyć. To nie jest tylko jednostronne.
Pov. Jimin
Ten dzień nie zaczął się dobrze. Od rana sekretarka gadała mi coś nad uchem i ani na chwilę nie mogłem skupić się na pracy. Była tak denerwująca, że miałem ochotę ją zwolnić, jednak w okresie przed świątecznym nikogo na zastępstwo nie znajdę, a ona (nie licząc tej wkurzającej otoczki) zawsze wszystko ma starannie przygotowane, więc na to nie powinienem narzekać. Zawsze wywiązuje się ze swoich obowiązków i nienagannie wygląda. Pracując w gazecie jednak musi się prezentować, nawet jako sekretarka. Pojawia się ze mną prawie wszędzie, więc musi coś sobą reprezentować.
Hyuna przedstawiła mi dodatkowy plan dzisiejszego dnia. Najważniejszą częścią miała być wieczorna kolacja z państwem Jeon. Wiele razy chciałem z nimi współpracować i w jakiś sposób ocieplić swoje imię, jednak zawsze za późno się zgłaszałem z propozycją. Tym razem wszystko zaplanowaliśmy o wiele wcześniej i wysłaliśmy wiadomość o chęci współpracy, zanim pojawiła się informacja, że w ogóle kogoś szukają. Bankiety charytatywne mają to do siebie, iż zapamiętane najlepiej po nich są osoby, które wpłaciły największą sumę pieniędzy w datku.
Specjalnie na tą okazję zaoszczędziłem trochę więcej, chociaż nie było takiej potrzeby. Nawet duże pieniądze szybko się pojawiają. Niektórzy krzywo patrzą na moje podejście do sprawy, ale nie zamierzam się babrać bardziej w opiekę nad osobami, które nie mogą sobie same radzić. Trzeba nauczyć się samodzielności, a nie oczekiwać, że każdy będzie się nad nami litował. To nie jest prawdziwe życie. I nie mówię o osobach, które los naprawdę pokalał, przez co są niepełnosprawne, czy coś w tym stylu. Niestety większość osób tutaj udaje różne rzeczy, głównie, żeby nie pracować, co jest wielce denerwujące dla mojej osoby. Nie jest przecież ciężko znaleźć pracę, zwłaszcza teraz, gdy każdy poszukuje chociażby sprzątaczki! Nigdy nie zrozumiem osób, które o tym nie myślą.
Calutki dzień spędziłem w biurze, dopatrując najnowszego wydania. Było to już przedostanie w tym roku, czyli świąteczne. Wiele osób na to czeka, ale dopiero jutro pojawi się w sklepach. Ostatnie będzie dokładnie trzydziestego pierwszego grudnia, jako to noworoczno-sylwestrowe. Każde jest dopieszczone i wychuchane, żeby wypadło idealnie. W końcu trzeba się utrzymywać na pierwszym miejscu w rankingu najlepiej sprzedających się magazynów. Nie da się jednak określić typu tego, o czym piszemy. Jest tam wszystko. Ciekawostki modowe i kosmetyczne dla kobiet, coś ciekawszego dla mężczyzn oraz dodatkowa część dla nastolatków. Pracujemy też na tym, żeby od nowego roku zacząć wydawać coś dla dzieci, tyle że również musi być dopracowane do perfekcji, inaczej nie podpiszę się pod tym.
Chwilę przed szesnastą wyszedłem z pracy z Hyuną, którą miałem w zwyczaju odwozić. Niektórzy nawet myśleli, że między nami wywiązał się jakiś romans, ale to nie jest prawda. Kim jest bardzo dobrą pracowniczką, lecz nigdy nie pomyślałbym o niej w takich kategoriach z paru powodów. Fakt, jest piękna, posiada wszelkie krągłości w odpowiednich miejscach, należy do mądrych i oczytanych osób, ale to dalej nie to. Czemu? Bo jestem homoseksualistą i gustuję w młodszych chłopcach. Tylko proszę nie brać mnie za jakiegoś pedofila, nie tyle młodszych. Licealiści i młodzi studenci wliczają się w grupę moich zainteresowań. Hyuna wie o moim upodobaniu i nikomu nigdy nie wygadała, za co jej zawsze dziękuję. To również sprawia, że mimo tego gadania, nie zwolnię jej. Jest moją zaufaną pracowniczką. A odwożę ją do domu, ponieważ ma daleko i jej chłopak bardzo się martwi, że po drodze coś się jej stanie. Jay jest w porządku, chociaż raczej nie wygląda na przyjemnego, ale skoro ona z nim wytrzymuje, to co ja się będę wtrącał.
Dziewczyna nim wysiadła z auta przypomniała mi jeszcze o kolacji z Jeon'ami, po czym podziękowała i wysiadła, więc pojechałem do domu. Zastanawiałem się, jak mam ich przekonać, że będę najbardziej odpowiedni. Nie mam żadnego planu, przez co czuje się niezwykle dziwnie. Może jeszcze w domu zdążę coś wymyślić. Powinienem mieć odpowiednią ilość czasu, by się przygotować fizycznie oraz mentalnie. Co muszę zrobić? Wziąć prysznic, przebrać się, uczesać, naszykować na wszelki wypadek dokumenty, które mielibyśmy podpisać, chociaż oni pewnie je mają, ale wolę być przygotowany i... W sumie wszystko. Hyuna pewnie przyśle mi gotowe papiery do druku, więc będę mógł jeszcze zająć się tym, o czym teraz zacząłem myśleć, czyli jak powinna przebiegać ta rozmowa.
Pov. Jungkook
U chłopaków ku mojej rozpaczy poszło szybko. Miałem nadzieję, że jednak chociaż do piętnastej nam to zajmie, ale nie. Skończyliśmy bardzo szybko. W między czasie przyszli jeszcze Yoongi i Hoseok , przez co już w ogóle wszystko poszło sprawnie oraz w miłej atmosferze. Mimo tego, że sprzątaliśmy, mieliśmy uśmiechy na ustach i śpiewaliśmy razem piosenki z radia, które Yeol tutaj podłączył. Powiedział też, że za parę dni będzie pisał w sprawie malowania, więc jeśli będziemy chcieli, możemy również przyjść pomóc, po czym z Sugą i J-Hopem opuściliśmy kawiarnię, która została ochrzczona jako 'Loey', na cześć Chanyeola oczywiście. Baek nie zdenerwował się, co było małym szokiem, bo raczej chce, aby było go wszędzie pełnie, ale to jakaś miła odmiana.
Cały w kurzu i pajęczynach wracałem do domu. Nie zwracałem nawet uwagi na ludzi, którzy dziwnie się na mnie patrzyli. A na ulicach jest dużo osób, które wyglądają o wiele gorzej ode mnie i nie są tak z centrum uwagi jak ja. Chyba nigdy nie zrozumiem normalnych ludzkich zachowań. Wyglądam dosyć pospolicie. No może jestem trochę bardziej ubrudzony i mam pajęczyny na rękach... Na ubraniach w sumie też, ale wydaje mi się, że to nic dziwnego.. I tak się cieszę, że do domu nie mam aż tak daleko! I po piętnastu minutach drogi w nim byłem, zaczynając się rozbierać przy samych drzwiach. Zebrałem jeszcze ubrania z podłogi i poszedłem do łazienki. Tam naszykowałem sobie ciepłą kąpiel, chwilę potem zanurzając się w pianie. Nie zawsze mogę sobie pozwolić na takie odprężenie.. i teraz można nazwać mnie dziecinnym, lecz uwielbiam bawić się różową pianą, którą mam wokół siebie. To w pewnym sensie mnie uspokaja i odcina od tego chorego świata. Tych wszystkich ludzi, którzy ciągle się śpieszą. Od kiedy to wszystko pojąłem, starałem się nie być taki, ale nie wyszło. Coś zawsze pójdzie nie tak. Nawet jeśli miałbyś najlepszy plan na życie, zdarzy się coś, co zmieni wszystko. Nie będziesz w stanie przed tym uciec, ale taka jest kolej rzeczy. Wszystko dzieje się z jakiegoś powodu.
Chciałem odpocząć jak tylko mogłem, aczkolwiek telefon postanowił mi w tym przeszkodzić. Przeklnąłem w głowie. Mogłem zostawić go w przedpokoju i nie byłoby problemu. Próbowałem go zignorować, ale był coraz bardziej denerwujący, więc sięgnąłem po niego i odebrałem.
– Halo? – mruknąłem niezadowolony, nawet nie sprawdzając, kto dzwonił.
– Jungkook mógłbyś przyjechać wcześniej? Twój brat właśnie napisał, że nie przyjedzie i potrzebujemy pomocy. – odezwała się moja mama po drugiej stronie. Westchnąłem cicho, nie będąc w stanie odmówić.
– Dobrze, będę za pół godziny mamo.
– Dzięki Kookie. O i jakbyś mógł kupić parę rzeczy, przyślę ci SMS'em. – powiedziała wesoło. – Do zobaczenia!
– Mhm... Pa mamo. – rozłączyłem się i odłożyłem telefon, wzdychając z frustracją. Nie dadzą człowiekowi odpocząć, prawda? Niee, bo każdy czegoś potrzebuje. Przez to wszystko moja kąpiel skończyła się po niecałych dwudziestu minutach, co bardzo mi się nie podobało. Może jak wrócę z tej kolacji, to wejdę do wanny na dłużej...
Po wyjściu z dalej cieplutkiej wody owinąłem się ręcznikiem i poszedłem wybrać ubranie. Postawiłem na ciemne rurki i beżowy sweter, nie chcąc się starać zbyt mocno, bo nie było w tym żadnego sensu. Ubrałem się i poszedłem wysuszyć oraz ułożyć włosy, co nie zajęło mi dużo czasu. Zjadałem jeszcze na szybko jakąś kanapkę, żeby nie biegać o pustym żołądku do wieczora i wyszedłem z domu, kierując się na autobus. Ten przyjechał o czasie, przez co byłem coraz bardziej zirytowany. Tyle osób nie ma na nic czasu i wszędzie biegną, a ja co? Zawsze na czas. Powinienem się cieszyć, ale ja nawet celowo nie umiem się spóźnić! To bardzo dołująca cecha, uwierzcie mi. Ahh jestem dziwny...
Tak jak powiedziałem mamie, pół godziny później byłem pod drzwiami wielkiego domu, w którym mieszkają moi rodzice i trochę pomocy domowej, ale skoro mama poprosiła mnie o pomoc, to chyba wszyscy mają urlop. Wszedłem do środka, bo drzwi były otwarte. Pewnie mama przeczuwała, że nikt inny nie będzie łaził po strzeżonym osiedlu. W sumie poza mieszkańcami i ich gośćmi nikt tu nie ma wstępu. No, nie licząc służb porządkowych. Nigdy nie zdarzyła się tu żadna kradzież, co jest aż zadziwiające, ale to sprawia, że domy tutaj są strasznie drogie i nieosiągalne dla zwykłego człowieka. Moi rodzice jednak z pewnością zaliczają się do tych bogatszych ludzi. Początkowo nawet nie chcieli się tym chwalić, jednak chęć życia na lepszym poziomie i w lepszych warunkach wygrała, przez co tutaj się znaleźli.
Ściągnąłem szybko buty i zamieniłem je na łapcie, zamykając za sobą drzwi. Kierując się przyjemnym zapachem, poszedłem do kuchni i uśmiechnąłem się szeroko, widząc mamę, która zaraz po powitaniu, przydzieliła mi masę obowiązków... I przypomniała o tym, że miałem iść jeszcze do sklepu, przez co jeszcze musiałem udać się na drugi koniec miasta i dopiero zająć się kuchnią.
Szło nam sprawnie, ale to dzięki mamie, która jest wspaniałą kucharką, jednak na co dzień nie musi gotować, bo tym też ktoś się zajmuje. Przyrządziliśmy przysmaki kuchni koreańskiej, żeby sprawić, by ta kolacja była naprawę na poziomie. Skończyliśmy przed siedemnastą, więc był jeszcze czas na małe porządki, którymi również się zająłem, by trochę odciążyć mamę, która mogła pozwolić sobie na chwilę odpoczynku. Pracuje zdecydowanie za dużo, lecz nie zamierzam jej mówić, co ma robić. W końcu jest moją mamą. Ona może mnie pokierować w odpowiednią stronę, a ja jej raczej nie, zwłaszcza, gdy nie ma wyraźnej potrzeby. W jej przypadku. Mama wręcz kocha swoją pracę. Zajmuje się wolontariatem i prowadzi sierociniec. Wszystko robi z głębi serca, co po niej widać. Nie jest tak fałszywa, jak większość ludzi. Jest prawdziwa. Niestety mój ojciec jest jej odwrotnością i nie wiem, jak ona z nim wytrzymuje. Zalicza się on do interesownych materialistów, a włącza się w akcje matki tylko po to, żeby nie wyjść na gbura. Z własnej woli nigdy nie wydał by tylu pieniędzy na potrzebujące dzieci. Nie rozumiem tego związku, lecz oni są ze sobą szczęśliwi i wydaje mi się, że to najważniejsze.
Po ogarnięciu wszystkiego została mi chwila, żeby się odświeżyć. Oczywiście skorzystałem z tego, by przemyć twarz zimną wodą i wykonać makijaż kosmetykami, które na ogół zostawiam tutaj. Nie był on bardzo mocny, raczej delikatny. Jedynie moje oczy były bardziej widoczne. Uśmiechnąłem się do siebie w lustrze i poszedłem do jadalni. Mama układała tam jeszcze ostatnie rzeczy. Wszystko było gotowe i akurat przyjechali goście, a raczej sponsorzy. W sumie fajnie z takim sponsorem...
Rodzice powitali wszystkich, a ja raczej ich znałem. Son Hyunwoo z żoną, Kim Kibum i Lee Howon z partnerką. Myślałem, że to już wszyscy, jednak nie. Za nimi wszedł mężczyzna, który gości u nas pierwszy raz. Kojarzyłem go, ale nie mogłem sobie przypomnieć, kto to. Dopiero po tym, jak rodzice go przywitali, wiedziałem. Park Jimin. I mogę przyznać rację osobą, które uważają go za przystojnego. W telewizji wygląda gorzej, ale tak jest zawsze... Ale co ja się będę nad tym rozwodził?
Chwilę później wszyscy siedzieliśmy przy stole i zaczęły się ważne rozmowy. Mimo wszystko panowała dobra atmosfera. Ja nawet nie słuchałem o czym mówią, tylko zająłem się jedzeniem. Widać było, że wszystko idzie w dobrą stronę, bo każdy się uśmiechał, przez co ja również. Ohh mi mogę się czymś pochwalić nawet. Nakryłem Parka na wpatrywaniu się we mnie. To nie było tylko zerkanie, tak jak wszyscy robią to co jakiś czas. W jego wzroku coś się czaiło. Widziałem tam jakąś fascynację moją osobą i może niteczki czegoś więcej, ale nie byłem w stanie tego zrozumieć. Nie miał podstaw do myślenia o mnie w ten sposób, ale nie zaprzeczę, że mi to nie schlebiało, bo bym skłamał. Czasami specjalnie podnosiłem wzrok na jego osobę, która siedziała przede mną. Wtedy nadarzały się momenty, kiedy wpatrywaliśmy się w swoje oczy, darząc się dziwnym spojrzeniem. Mogę nazwać to chyba pewnym pożądaniem, ale nie żadnym trwałym, czy wywodzącym się z głębokiego uczucia, o którym w naszym wypadku nie było mowy. To była czysta potrzeba dotyku drugiej osoby i nie mam pojęcia, że padło to akurat na nas, ale nie mogłem znieść tego wszystkiego. Dokończyłem szybko posiłek, podziękowałem mamie za posiłek, po czym wyszedłem na balkon.
Uśmiechnąłem się, czując rześkie powietrze na policzkach i podszedłem do barierki, o którą się oparłem. Cieszyłem się z tego, że nikt za mną nie wyszedł... I trwało to może pięć minut, potem usłyszałem kroki, ale nie odwróciłem się. I naprawdę nie spodziewałem się, że będzie to on. Patrzył na mnie tylko, bez słowa. I tyle wystarczyło, by między nami coś się pojawiło i w sumie, dalej się dziwiłem.
Niby taki zimny, a jednak...
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro