Święta Bożego Narodzenia
Gdzie spojrzeć ziemie pokrywał biały puch. Ogołocone liściaste drzewa, iglaste choinki wszystko zdobione było śniegiem, który błyszczał w promieniach nikłego słońca. Można było powiedzieć, że wszystko wokół stroiło się na ten wyjątkowy czas. Ludzie w pośpiechu biegają po mieście, aby zdążyć kupić wszystko co potrzebne, zdając sobie sprawę, że w następne dni takiej możliwości nie będzie. Dzieci oglądają z błyszczącymi oczkami wystawy z zabawkami wypatrując wymarzonego prezentu. Matki, babcie, już krzątają się w kuchniach szykując tradycyjne potrawy. Z poniektórych domów słychać już dźwięki puszczanych kolęd, gdzie indziej cała rodzina wykrawa z surowego ciasta najróżniejsze świąteczne wzory, by potem potem gotowe przyozdobić kolorowymi, słodkimi lukrami, czy posypkami. Jeszcze tylko parę dni, a wszystko to osiągnie swój szczyt... Nadejdzie dzień Bożego Narodzenia.
Ten wyjątkowy dzień może i zaczyna się jak każdy, ale przebieg miewa zupełnie inny. Inny w każdym domu, inny w każdej rodzinie czy kraju. Przyjrzymy się jednemu, małemu skromnemu domku na przedmieściach miasta. Zamieszkiwała go pięcioosobowa rodzina. Już od rana przygotowania szły tu pełna parą. Nie było kogoś kto siedział bezczynnie. Z samego rana wspólnie została ubrana choinka. Najmłodsza członkini rodziny - czteroletnia Alicja, poukładała w kupionej małej szopce symboliczne figurki, z drobną pomocą niewidzialnego przyjaciela. Rodziną tą opiekował się stróż Aniel, który sam kochał spędzać święta właśnie w taki sposób - na obserwacji. Tego dnia, obowiązek czuwania był dla niego największą przyjemnością.
Starsze rodzeństwo wraz z rodzicami zajęło się nakrywaniem do stołu. Sześć talerzy znalazło się na świeżo wyprasowany, białym obrusie. Jeden obowiązkowo dla nieoczekiwanego gościa. Małej Ali przypadł zaszczyt włożenia symbolicznego sianka pod biały materiał. Po całym domu niósł się zapach świątecznych potraw po kolei wykładanych na stół. Aniel westchnął zauroczony, a na jego ustach pojawił się szeroki uśmiech. Ta rodzinna, ciepła atmosfera. Nawet najstarszy z rodzeństwa Max nie spierając się z młodszym bratem, ustąpił mu przedmiot sporu jakim było wybrane miejsce przy stole. Ten zadowolony wraz z Alicją zaczął zabawę w liczenie potraw, sprawdzając czy faktycznie jest ich dwanaście.
Stróż obserwował z rozbawieniem jak cała pozostała trójka dołącza się do tego przedsięwzięcia.
- Patrz mamo! - zawołała w którymś momencie mała - Już gwiazdki świecą na niebie!
- Widzę, słonko. - Mama pogłaskała ją po główce z uśmiechem.
- W takim razie czas zaczynać. - Ojciec wstał, a za nim reszta rodziny.
Rozpoczęli wspólną modlitwę do której Aniel również się przyłączył, najstarszy z rodzeństwa przeczytał fragment z Pisma, po czym w rodzinnym gronie zaczęto dzielić się opłatkiem, życząc sobie wszystkiego co najlepsze. Anioł odsunął się od tego wszystkiego pozostając obserwatorem. Cała piątka zasiadła do stołu. Wszystko wskazywało, że szóste miejsce postanie puste. Nagle jednak mała Alicja oglądnęła się w stronę stróża.
- Mamo? A kto usiądzie na pustym miejscu? - Spojrzała na mamę wyczekująco.
- Ono jest dla niespodziewanego gościa, a taki nas akurat nie odwiedził - wyjaśniła.
- A mogę zaprosić kogoś? - spytała.
- Skarbie inni są teraz w swoich domach i jedzą wigilie ze swoją rodziną - wtrącił się tato.
- Ale kogo chciała byś zaprosić? - zapytała jeszcze mama.
- Aniołka - odpowiedziała mała, jak gdy by była to najnormalniejsza rzecz na świecie - Mogę? - Spojrzała prosząco po rodzicach.
- Możesz - zgodzili się razem po chwili zmieszania.
- Skąd ona chce wsiąść anioł. - Starszy brat zaśmiał się pod nosem. Jednak szybko został do porządku doprowadzony przez Max'a, który trącił go ramieniem.
- Jest mała - szepnął - Nie wyśmiewaj jej.
Aniel przyglądał się i przysłuchiwał temu w zdezorientowaniu. Otrząsnął się dopiero widząc dziewczynkę stojącą przed nim, patrzyła prosto na niego. Zrozumiał, że chodziło jej właśnie o niego, ale jak? Mimo, że nie znał odpowiedzi na to pytanie nie dał się długo prosić. Podszedł do wigilijnego stołu i niewidzialny dla reszty rodziny usiadł na pustym miejscu. Mimo, że niewidoczny czuł się wyjątkowy, choć nic nie jadł czuł, że naprawdę w tym wszystkim uczestniczy.
Po skończonej kolacji cała rodzina zasiadła do wspólnego śpiewania kolęd. Z samego początku na sofie w salonie siedziała trójka rodzeństwa. Starsi bracia odciągali uwagę małej od rodziców, którzy szykowali niespodziankę. Stróż obserwował z podziwem ich zapał, choć przyjście Gwiazdora, było symboliczne oni gotowi byli zrobić wszystko, by pojawił się dla córeczki, która tak bardzo chciała go zobaczyć.
Udało im się. Do domu zawitała postać w czerwonym stroju i workiem pełnym prezentów. Był to jedynie przebrany jeden z sąsiadów, ale ile radości sprawił małej, która potem dzielnie pomagała mu rozdać wszystkie paczki dla swojej rodziny. Przy dźwięku kolęd nastąpiło rozpakowywanie podarków.
- Piękne, radosne święta... - podsumował stróż. Chwile później tym razem cała rodzina zaczęła jednym głosem śpiewać kolędy. Aniel również nie potrafił się do tego nie dołączyć. Jednak wszystko dobre kiedyś musi się skończyć. Anioł musiał ich opuścić na jakiś czas, by ten dzień świętować również, gdzie indziej. Zostawiając szczęśliwą rodzinę wyszedł na zewnątrz. Tam rozpostarł swojego skrzydła i wzbił się w powietrze. Za parę godzin wróci tu z powrotem, a jednak obejrzał się jeszcze. W dole dostrzegł małą Alicje, która stojąc na tarasie w padającym śniegu machała do niego. Stróż pokręcił niedowierzająco głową, ale z uśmiechem odmachał jej. Następnie skupił się na locie, by nie spóźnić się czasem na obchody w niebie...
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro