Miasto Świateł
Patrzę w gwiazdy, gdy jestem smutna, gdy mam wszystkiego dość. A teraz niebo jest zasłonięte chmurami i chyba, znów nic nie doda mi sił.
Siedzę na dachu domu i marzę, by to wszystko się skończyło. Nie chcę płakać.
Miasto jest prawie całe oświetlone. Wszędzie wielkie bilboardy, świecące stu kolorami. W wielu oknach również nie jest ciemno. I nie będzie do rana.
To Miasto Świateł
Bez wytchnienia w nocy
Zawsze ktoś nie śpi
Zawsze jest jasno
Nie ma przerwy
Błyszczą i lśnią
Gwiazdy
Ale dzięki miastu trudno je dojrzeć
Światła zagłuszają wszystko
Zobojętniają
W takim mieście jest trudno żyć.
Niby ciągle są światła, ale pomiędzy ciemnymi uliczkami przekrada się mrok. Światło w różnym rozumieniu nie dociera wszędzie.
Blask bijący jest silny, już się przyzwyczaiłam. Nie oznacza jednak, że pragnę w nim przebywać, nie chcę zupełnie oślepnąć.
Ale nie lubię nie widzieć.
W mroku niby też za dużo nie dostrzeżesz, ale jest spokojnieszy. Noc powinna być spokojem, ciszą i ciemnością.
Blask okien
Wszystkiego
To tylko początek
Noc cała w jasności
Lśni
Brak odpoczynku
Dla oczu
Jest zgubny
Zatracenie. W jasności lub ciemności. Nie ma równowagi. Zadziwiające jak ludzie mogą być wytrzymali, codziennie te same okna są jasne, aż do 3 rano, a o szóstej znów światła są zapalone.
Z dachu można naprawdę wiele zobaczyć przez całą noc... noce...
Brak jakieś stałego odniesienia burzy wszystko.
Czasem mam wrażenie, że tak, jak wszyscy sądzą, jestem dziwna. Ale staram się o tym nie myśleć, dopóki ktoś nie zacznie mi tego krzyczeć przed twarzą.
Nie ma większego znaczenia co ludzie o mnie pomyślą, tylko... nawet jeśli jest się tym introwertykiem, to potrzeba drugiej osoby. Przecież nikt nie lubi być zupełnie cały czas sam, od wszystkiego potrzeba odpoczynku.
Dzisiaj gwiazdy naprawdę by się przydały. Co innego ma mi pomóc, gdy jestem sama?
Są takie dni, gdy jest źle i jest jeszcze gorzej, gdy patrzę na ciemne niebo. Chociaż gwiazdy świecą słabo, to dają mi nadzieję, myślę wtedy, że znajdą się ludzie, którzy, jak ja spoglądają w niebo.
Nie ważne czemu siedzę tu tak często, to nie ma znaczenia. A nawet jeśli jakieś ma, to wolę to ukryć. Im mniej zdradzasz, im mniej mówisz, tym jest lepiej. Słuchać, obserwować to klucz.
Raz jest lepiej, raz gorzej. I tak w kółko.
Beznadziejne jest czekanie na zmiany, ale czasem nic innego nie można zrobić, a szkoda, bo chciałabym więcej powalczyć o szczęście.
Z moich poplątanych słów w głowie tworzą się zdania. Ale nikt ich nie rozumie. Lub nie chce zrozumieć.
Tęsknota za czymś na raz dalekim i bliskim jest co raz silniejsza. Nie wiem do czego dokładnie dążę, ale chcę poczuć się wolna i szczęśliwa. Kochana i kochająca.
Cierpienie w pakiecie też przyjmę, w końcu od tego, na tym świecie się nie ucieknie. Ból sprawia, że czuję, że żyję, zaprzyjaźniłam się z nim, z chorobą.
Nie boję się słów prawdy i tak ciągle je słyszę. To jak powtarzająca się w kółko melodia, w końcu masz jej dość. Ja mam tak samo z prawdą mówioną przez innych, wcale nie muszę tego słyszeć, to się robi nudne.
Lubię podziwiać to miasto, jest tak wielkie, że gdybym się w nim gdzieś ukryła, trudno byłoby mnie znaleść.
Szkoda, że moje Miasto Świateł piękniejsze jest w wyobraźni.
Ciemność jest brakiem światła. Czyli, właściwie, ciemności nie ma. Dziwne, prawda?
Braknie mi sił utrzymać maski, nie miałam pojęcia jakie to trudne. Udawanie szczęśliwej, wmawianie sobie tego, gdy tak naprawdę czujesz, że czegoś ważnego brakuje, jest męczące.
Nie wiem, jak niektórzy wytrzymują tak wiele lat. Dopiero zaczęłam, trwa to z dwa tygodnie, lub nawet mniej, a już mam dość.
Wcześniej nie rozumiałam, jak ludzie mogą tak robić, oszukiwać, teraz wiem aż za dobrze. Tylko nie chcę martwić rodziny, wolę sama uporać się z problemami. Zresztą to przed nimi zakładam te maski, to przerażające, ale nie potrafię przestać.
Ostatnio wiele rzeczy zaczęłam dostrzegać. Trudno mi jest uwierzyć, że wcześniej tego nie zauważałam, pokusą jest wypieranie tego, ale to nic nie da. Gdzieś w mojej głowie to zostaje i oswaja z rzeczywistością.
Upadek z góry na ziemię jest bolesny, ale potrzebny.
Miasto Świateł.
Tyle tu zagubionych ludzi mimo tego światła...
W tym ja.
Gubię się
Zatapiam
W jasności
Ciemność to wybawienie
Miasto Świateł sprawia, że oddalamy się w mrok.
A równowagi nie ma.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro