Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 1

Akurat to opowiadanie pisałam baaaardzo dawno temu, ale dopiero teraz postanowiłam je opublikować, bo wcześniej nie było okazji. Plus ostrzegam, że nie jest jakieś górnolotne i mimo poprawek nadal nie do końca jestem z niego zadowolona, ale lepiej już nie będzie, a mimo wszystko chcę to w końcu opublikować. Tak, wiem, moja logika jest pozwalająca XD

~~~~****~~~~

-Nie, nie, nie. Żaden horror! Dziś mam ochotę na...komedię romantyczną!-zawołałam. Jack spojrzał na mnie zaskoczony.

-K-komedię?-powtórzył.

-Romantyczną-dodałam.

-No ok, w końcu w życiu stale trzeba próbować nowych rzeczy, nie?-spytał klown. Bardzo mi się podobało, że we wszystkim potrafiliśmy się dogadać. Niestety już na początku filmu znudzony Jack zaczął się do mnie kleić. Do połowy filmu dałam radę jakoś mu się oprzeć, ale potem oboje skupiliśmy się głównie na całowaniu się. Po jakimś czasie zdecydowałam się zmienić swoją obecną pozycję i przenieść się z kinowego fotela na kolana Jack'a. Pocałowaliśmy się w usta, a potem klown zaczął mnie całować po szyi, oczywiście schodząc coraz niżej.

-Jack...nie pozwalasz sobie na za dużo? Mieliśmy film oglądać-powiedziałam głosem zachrypniętym z pożądania.

-To jest ciekawsze-odparł Jack, odrywając się na chwilę ode mnie. Następnie ponownie pocałował mnie w usta. Od kilku tygodni co tydzień oglądaliśmy razem jakiś film w kinie znajdującym się w lunaparku Jack'a i niemal za każdym razem kończyło się to właśnie w ten sposób, nawet jeśli leciał akurat jakiś niesamowicie straszny horror. Ale w sumie co się dziwić, jesteśmy seryjnymi mordercami, psycholami i ogólnie dziwakami, więc nie wystraszy nas byle film.

-Jesteś wspaniały, Jack-powiedziałam, odsuwając się od klowna. Mimowolnie uśmiechnęłam się, a potem zatopiłam palce w jego czarnych włosach i z powrotem przyciągnęłam jego twarz do swojej, uważając, żeby nie wydłubać sobie oka jego nosem. Całowaliśmy się nieprzerwanie, nie licząc krótkich przerw na wzięcie oddechu. Moje ręce błądziły po jego ciele, zaczynając od włosów, poprzez szyję, a kończąc na klatce piersiowej. Jack miał obie ręce na mojej talii i przyciskał mnie do siebie. W odpowiedzi ja zarzuciłam mu swoje ręce z powrotem na szyję, przez co nasze ciała idealnie do siebie przylgnęły. Całowaliśmy się nieskończenie długo. Chciałam, aby ta chwila trwała wiecznie.

~*~

-To było niezłe-powiedziałam, wychodząc z budynku kina.

-Naprawdę musisz już iść? Moglibyśmy jeszcze trochę razem pobyć-odparł Jack.

-Z chęcią bym się zgodziła, ale nie mogę. Obiecałam Candy'emu, że pójdziemy razem do cyrku-wyjaśniłam.

-Dlaczego nie możesz iść do cyrku ze mną?-spytał klown.

-My też możemy pójść kiedyś razem do cyrku. Ale dzisiaj obiecałam to jemu. Jak tylko się dowiedział, że niedaleko będzie cyrk, od razu mnie namówił, żebyśmy tam poszli i się porządnie zabawili!-odparłam, po czym zaśmiałam się. Jack jedynie się uśmiechnął.

-Za to my od dawna się nie zabawiliśmy-powiedział klown.

-No to może następnym razem kogoś zabijemy?-zapytałam.

-Czy ja wiem? Oglądanie z tobą filmów też brzmi nieźle-odparł z wahaniem Jack.

-No to sam się zdecyduje, czego chcesz! Poza tym, tobie pewnie nie chodzi o żadne oglądanie, tylko o całowanie! Tylko do tego ci jestem potrzebna!-zawołałam. Oczywiście mówiłam to ironicznie i po chwili oboje się z tego śmialiśmy.

-Nieprawda! Ok, możemy sobie razem zabić kilka osób następnym razem. Oby tylko ten "następny raz" szybko nastąpił-powiedział Jack.

-Jasne. Spotkamy się wieczorem w Rezydencji?-spytałam.

-Pewnie. Tylko uważaj na siebie, Cane-odparł klown.

-Ty też na siebie uważaj-odparłam, po czym zmusiłam Jack'a, żeby się do mnie nieco schylił i pocałowałam go na pożegnanie.

~*~

-Tutaj już raczej nikogo nie ma!-zawołałem, wbiegając do jakiejś sypialni.

-Pewnie gdyby ktoś tu jeszcze był, już dawno zwabiłyby go nasze krzyki. Albo krzyki tamtych ludzi-powiedziała Jill, która po chwili pojawiła się za mną.

-Chodzić się nie chce, tylko teleportować?-spytałem, odwracając się w jej stronę.

-Po co mam marnować czas i energię na chodzenie, skoro mam swoje moce?-odparła dziewczyna.

-Za to, skoro już jesteśmy w sypialni, może to jakoś wykorzystamy?-zapytałem, po czym chwyciłem ją i popchnąłem w stronę dwuosobowego łóżka. Upadła na nie, a zanim zdążyła się podnieść, ja już byłem nad nią.

-Czyli mówiąc wprost, chcesz uprawiać seks w łóżku ludzi, których właśnie zabiliśmy, będąc jednocześnie pobrudzony ich krwią?-zapytała

-Przeszkadza ci to?-spytałem, po czym uśmiechnąłem się lubieżnie, odsłaniając swoje ostre zęby.

-Ani trochę-odparła Jill, po czym przyciągnęła mnie do siebie i pocałowała. Natychmiast to odwzajemniłem. Spróbowałem dosięgnąć zamka od jej sukienki, który miała na plecach. Kilka razy spróbowałem go odpiąć, ale mi to nie wychodziło.

-Co to za sukienka!-zawołałem niezadowolony, odsuwając się od Jill. Ponownie spróbowałem odpiąć zamek, podczas gdy dziewczyna zaczęła się trząść ze śmiechu, co jeszcze bardziej mi wszystko utrudniało.

-Taka specjalna. Wyzwanie dla ciebie!-odparła.

-Żadne tam wyzwanie!-zawołałem po chwili, kiedy już uporałem się z odpięciem zamka. Następnie zsunąłem sukienkę z ramion Jill i zacząłem ją całować po szyi, schodząc coraz niżej. Dotarłem aż do dekoltu, po czym odsunąłem się, żeby zdjąć bluzkę. Dziewczyna wykorzystała ten czas, aby pozbyć się swojej sukienki. Teraz miała już na sobie tylko pończochy w czarno-białe paski i czarną bieliznę. Na ten widok oblizałem usta. Przysunąłem się do niej z powrotem i pocałowałem ją, jednocześnie jednym szybkim ruchem odpinając jej stanik. W tym samym czasie Jill zajęła się moimi spodniami. Po kilku minutach mogliśmy już skupić się tylko na jednym. Jeszcze przez jakiś czas tylko się całowaliśmy, wtedy też Jill zrzuciła mnie z siebie i sama znalazła się nade mną, uśmiechając się chytrze.

-Robi się poważnie-powiedziałem.

-A będzie jeszcze poważniej. I ostrzej-odparła.

-I to mi się podo...-nie zdołałem dokończyć zdania, bo Jill znowu mnie pocałowała. Po paru minutach ponownie znalazłem się nad nią, a dziewczyna rozsunęła lekko nogi tak, że bez przeszkód mogłem w nią wejść, do czego oboje cały czas dążyliśmy. Wcześniej jednak musiałem założyć prezerwatywę, którą miałem jak zwykle przy sobie, ale w kieszeni spodni. Zupełnie o tym zapomniałam, więc w panice rzuciłem się na podłogę, gdzie wylądowały nasze ubrania, i zacząłem szukać upragnionej gumki.

-Candy...! Ja tu czekam!-zawołała, a raczej zajęczała Jill, co sprawiło, że jeszcze bardziej się podnieciłem. W końcu znalazłem tą głupią prezerwatywę i mogłem do niej wrócić.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro